Czy da się wychować dzieci bez kar i nagród? W tym artykule znajdziesz 15 wspierających podpowiedzi jak to ogarnąć. wychowanie bez kar
Nie lubię moralizatorstwa, więc niech to będzie kolejny wpis z serii #plasterekdlarodzica z przekazem: nie musisz karać dziecka, nawet gdy wszyscy wokół przekonują Cię, że powinnaś / powinieneś
Wychowanie bez kar i nagród pozwala komunikować się z dzieckiem bez presji, gróźb i szantażu. Zamiast wymagać bezwzględnego posłuszeństwa, uczymy się współdziałać.
• Dlaczego kary nie działają?
• 15 podpowiedzi jak ogarnąć wychowanie bez kar
• Czy wychowanie bez kar nadaje się tylko dla „grzecznych” dzieci?
• Co czytać? Polecane książki o wychowaniu bez kar i nagród
Tak naprawdę nigdy nie zakładałam, że będę wychowywać nasze dzieci bez kar i nagród. Sama byłam w dzieciństwie karana, ale nie mogę powiedzieć, aby było to skuteczne
Gdy na świat przyszedł nasz pierworodny Romek (rocznik 2012) wcale nie miałam podejścia „będę idealną mamą, a syn idealnym dzieckiem, więc kary i nagrody w ogóle nie będą nam potrzebne!”.
Moje ówczesne nastawienie raczej można streścić w słowach:
„Ja z synowcem na czele i jakoś to będzie!”
A potem nasz syn skończył rok, dwa… Nastał tzw. bunt dwulatka, potem trzylatka… i jakoś nigdy nie korciło mnie, aby wlepić mu karę albo inny mandat Pomagał nam miks 15 punktów (rozwiązań, wiedzy i przekonań), o których piszę poniżej, więc nie mieliśmy potrzeby stosować kar. Mniej więcej w tym czasie trafiłam na książkę Alfiego Kohna, która ostatecznie przekonała mnie, że bezwarunkowa miłość i wychowanie bez kar i nagród idą w parze.
Nasz dziewięciolatek, który nigdy nie dostał kary ani nagrody
(Bryggen, Bergen, Norwegia)
Takie wychowanie to podejście popularne w krajach skandynawskich (przy czym nie ma ono nic wspólnego z tzw. wychowaniem bezstresowym – wyjaśniam to w tym artykule).
Ponadto uczestniczyłam w warsztatach Agnieszki Stein, gdzie rodzice dużo starszych dzieci i nastolatków podzielili się swoimi doświadczeniami, że na dłuższą metę ani kary, ani nagrody nie działają (trafili na te warsztaty właśnie po to, aby szukać innych sposobów). Potwierdzili, że jedyne, czego kary są w stanie nauczyć, to unikanie bycia „nakrytym”, kłamstwo i kombinowanie.
Dlaczego kary nie działają?
- Mózg nie uczy się w stresie. Małe dziecko potrafi nauczyć się czegoś tylko wtedy, gdy jest spokojne i czuje się bezpieczne.
- Kary uczą przede wszystkim UNIKANIA kolejnej kary – a więc oszukiwania, kłamstwa itd. Stosowanie kar daje więc rodzicom złudne poczucie kontroli.
- Kary i nagrody (motywacja zewnętrzna) nie utrwala systemu wartości, który rodzice chcą przekazać dziecku (motywacja wewnętrzna).
- Z karą mogą wiązać się różne emocje: żal, wstyd, poczucie niesprawiedliwości, brak zaufania, a przede wszystkim brak bezwarunkowej miłości, które prowadzi do obniżenia poczucia własnej wartości dziecka.
- Na dłuższą metę karane dziecko zaczyna ukrywać przed rodzicem swoje problemy, nie zwierza się, a więź rodzic-dziecko ulega osłabieniu.
- Dziecko nie uczy się rozumieć swoich emocji (np. złości, która skutkuje biciem), nie uczy się ich zdrowo regulować i okazywać w bezpieczny sposób. Nie dostaje wspierających narzędzi, tylko komunikat „moje emocje są złe, nie mam prawa ich odczuwać”. Samoocena spada na łeb na szyję, a dziecko traci zaufanie do własnych uczuć – z tego powodu wiele pacjentów trafia do psychoterapeuty i/lub psychiatry.
- Skuteczność wychowania bez kar i nagród została potwierdzona naukowo: badania wykazały, że wykorzystywanie władzy rodzicielskiej nad dzieckiem (kary, groźby, bicie, krzyk) ma gorsze skutki dyscyplina, której motywem przewodnim była miłość (źródło: Alfie Kohn „Wychowanie bez kar i nagród”).
Czy chcemy, żeby dziecko się nas bało i ukrywało swoje problemy? I to nie tylko te związane z karą, ale wszystkie – bo na dłuższą metę rodzic stosujący kary przestaje być osobą, której dziecko ma ochotę się zwierzyć.
Jak bardzo zależy nam na empatycznej, ciepłej, pełnej obustronnego zaufania relacji? Jak myślicie, jak lepiej ją budować: karami i nagrodami czy wyrozumiałością i poczuciem bezpieczeństwa?
Wychowanie bez kar i nagród
15 podpowiedzi jak to ogarnąć
Czym zastąpić kary i nagrody? Jak postępować, gdy dziecko coś „przeskrobie”, powtarza te same błędy i łamie Wasze rodzinne zasady? Poniższe punkty to konkretne rozwiązania lub wiedza na temat mózgu i rozwoju dziecka, którą warto znać, aby lepiej zrozumieć jak działają nasze emocje.
Empatia – postaw się na miejscu dziecka i rozmawiaj, gdy emocje opadną
W stresie mózg dziecka nie tylko się nie uczy, ale czasem nawet nie reaguje, trudno nawiązać z nim kontakt, dlatego porozmawiajcie o całym wydarzeniu, gdy emocje opadną.
Postaraj skoncentrować się na przyczynie, a nie skutku. To tak jak z chorobą: leczymy nie tylko objawy (bicie rodzeństwa, rówieśników, ataki złości, niszczenie przedmiotów itd.), ale szukamy przyczyny złego zachowaniu. Zazwyczaj jest to jakiś rodzaj stresu, którego doświadcza dziecko. Dlatego warto spojrzeć głębiej i poszukać przyczyn – nawet tych nieoczywistych.
W artykule na temat samoregulacji wyjaśniłam już, że stresory dzielą się na biologiczne, emocjonalne, poznawcze, społeczne i prospołeczne. Może zdarzyć się tak, że w pewnej chwili skumulowało się kilka stresorów z powyższych obszarów i stąd wynika przeciążenie, stres i złe zachowanie dziecka. Przygodę z self-reg najlepiej zacząć od czynników biologicznych, bo najłatwiej je rozpoznać: upewnij się, czy dziecko nie jest głodne, zmęczone, chore lub czy nie brakuje mu ruchu.
Warto patrzeć na sytuację oczami dziecka, uszanować jego wrażliwość i wewnętrzny świat. To, co jest stresorem dla Twojego dziecka, Tobie może wydawać Ci się totalnym banałem – możesz się wkurzać, przewracać oczami (też masz prawo do swoich emocji!), ale lekceważenie tej błahostki nie pomoże Ci w lepszym zrozumieniu dziecka.
Jak mieć więcej cierpliwości? Mnie bardzo wspiera przekonanie, że jeśli dziecko zachowuje się źle – to prawdopodobnie nie jest w stanie zachować się inaczej i wynika to ze stresu.
Ważne! W czasie rozmowy dzieci zazwyczaj są w stanie znaleźć jakieś „racjonalne” wyjaśnienie swojego zachowania, jednak zazwyczaj jest ono tworzone na potrzeby rodzica, który domaga się wyjaśnienia, więc może nie być prawdziwą przyczyną.
Porozmawiajcie o emocjach i niezaspokojonych potrzebach dziecka (przyczynach jego zachowania), lecz weź poprawkę na to, że zarówno małe dziecko, jak i nastolatek:
A. nie zawsze rozumie swoje skomplikowane emocje
B. nie zawsze potrafi o tym opowiedzieć (dlatego naciskane przez rodzica może wymyślać usprawiedliwienia na siłę)
Tak czy siak okaż dziecku zrozumienie i empatię. Porozmawiajcie o strategiach – innych rozwiązaniach, które dziecko może zastosować w przyszłości (o tym więcej w pkt 2).
Jeśli sytuacja tego wymaga, możecie też wspólnie ustalić, jak dziecko może naprawić swój błąd.
Jednak nie zmuszaj do przeprosin – one powinny wypływać z głębi serca, a nie z nacisków otoczenia.
Ucz dziecko wyrażania emocji i buduj świadomość związaną ze stresem
Mów często o Twoich emocjach – w ten sposób uczysz dziecko, że może wyrażać swoje. A przede wszystkim przestańcie dzielić emocje na „dobre” i „złe”, bo wszystkie są do czegoś potrzebne (o tym więcej w kolejnym punkcie: Zaakceptuj wszystkie emocje).
Buduj u siebie i dziecka świadomość związaną ze stresem – wtedy łatwiej rozpoznać, że zbliża się awantura i sobie szybko pomóc Najprościej zacząć od sygnałów płynących z ciała, zadając sobie pytania: jak się czuję? czy moje ciało jest rozluźnione czy napięte do granic możliwości? co mi przeszkadza? jak mogę sobie pomóc?
Kolejny krok to pomysły „jak mogę się uspokoić”, czyli budowanie własnych strategii na radzenie sobie ze stresem, odzyskiwanie spokoju i regenerowanie zasobów energii. To może być przytulanie, rysowanie, taniec, skakanie po łóżku – tu każdemu pomaga coś innego. Natomiast u wszystkich dzieci i dorosłych podstawa zasobów cierpliwości i odporności na stres to oczywiście zdrowy sen, dieta i odpowiednia ilość ruchu.
Docelowo w metodzie self-reg zarówno dorosły, jak i dziecko, jest w stanie rozpoznać swój stan wewnętrznego spokoju i opanowania (to wyższa szkoła jazdy, ale osiągalna).
Zaakceptuj wszystkie emocje (swoje i dziecka)
Dla osób, które całe życie tkwiły w przekonaniu, że powinny tłumić złość, smutek i inne negatywne emocje (tak jak ja do pewnego momentu), uwolnienie się od tego przekonania będzie ogromną ulgą, wręcz rewolucją
Tak jak wspominałam w poprzednim punkcie, nie warto dzielić emocje na „dobre” i „złe”, bo wszystkie są do czegoś potrzebne:
- Złość to „czerwona lampka”, która mówi nam, że któraś z naszych granic została naruszona.
- Płacz też jest potrzebny – to prawda, że rodzicowi trudno znieść, gdy dziecko płacze, ale z punktu widzenia dziecka jest to bardzo potrzebne, aby pozbyć się napięcia i wyrzucić z siebie smutek (na końcu artykułu znajdziecie kilka polecanych tekstów o płaczu, histerii i pocieszaniu).
W ramach serii #plasterekdlarodzica, chcę Was przekonać, że… Wy też macie prawo do złości! Wasza złość i chęć „wlepienia” dziecku kary jest naturalna i jest okej.
Jak to działa? W stresującej sytuacji kontrolę przejmuje starsza część mózgu, tzw. mózg gadzi i włącza nam się reakcja walki lub ucieczki – to dlatego krzyczymy, mamy chęć ukarać albo nawet uderzyć dziecko. „Myśli zapalniki” aktywują naszą złość i chęć działania (czyli „walki”). Jeśli wychowujemy dzieci w autorytarny sposób, to boimy się utraty władzy, autorytetu i chcemy przypomnieć dziecku, kto tu rządzi.
Warto to rozumieć i podejmować dojrzałe, racjonalne decyzje.
Mam dla Was jeszcze jeden #plasterekdlarodzica: nie warto się obwiniać, gdy stracimy cierpliwość, krzykniemy, zagrozimy karą… Poczucie winy jeszcze bardziej wyczerpuje naszą energię (pamiętacie co to samoregulacja?). Dlatego warto przeprosić, pogodzić się, wszystko sobie wyjaśnić, wybaczyć i spojrzeć łagodniej – na dziecko i na siebie też. Pamiętaj, że gdy wybuchniesz złością, możesz to naprawić. To tzw. rozmowa naprawcza, o której świetnie pisze Małgorzata Musiał, autorka książki „Dobra relacja – skrzynka z narzędziami dla współczesnej rodziny”.
Nie warto tłumić emocji, tylko nauczyć się wyrażać je w bezpieczny sposób.
Nie trzeba chronić dziecka przed trudnymi emocjami, tylko potraktować je jako nasze naturalne granice – na przykład powiedzieć: „Jest mi nieprzyjemnie. Nie mam ochoty się z Tobą bawić, gdy na mnie krzyczysz / bijesz / gryziesz etc.”
I tu płynnie przechodzimy do tematu granic:
Stawiaj granice i szanuj granice dziecka
Zdrowa relacja polega na tym, że w domu każdy ma prawo komunikować swoje granice, a pozostali członkowie mają obowiązek je uszanować i pracować nad kompromisem. Dobrze sprawdzają się jasne reguły i rytuały, dzięki którym dzieci od początku wiedzą, co w Waszym domu wolno, a co nie. Gdy któraś z zasad stanowi problem, to rozmawiamy na ten temat, czytamy odpowiednie książki dla dzieci itd. Przy czym dopuszczamy też taką możliwość, że jakaś zasada przestanie nam odpowiadać i postanowimy ją zmienić.
Więcej o wyznaczaniu granic, podstawach NVC (komunikacji bez przemocy) oraz asertywności pisałam tutaj.
Daj dziecku wybór
Wszędzie tam, gdzie to możliwe, daj dziecku wybór.
Błękitna czy granatowa bluza?
Na śniadanie jajko czy parówka?
To nie jest tak, że gdy raz na to pozwolisz, dziecko będzie chciało decydować o wszystkim! Gdy maluch będzie miał możliwość, aby kilka razy dziennie decydować o małych sprawach, łatwiej będzie się Wam dogadać w tych dużych. Dlaczego? Bo jego potrzeba decydowania o sobie zostanie zaspokojona, a poza tym poczuje się bezpieczne – przekona się, że liczysz się z jego zdaniem, że jest ważne i nie będzie musiało tak jak do tej pory walczyć o uwagę i każdy drobiazg.
Możecie też wspólnie podejmować decyzje. Oczywiście przestrzeń do wyboru dotyczy tych mniejszych spraw. O tych większych, np. dotyczących bezpieczeństwa nadal decyduje rodzic.
Stosuj naturalne konsekwencje
Okej, rezygnujemy z kar, ale warto pokazać dziecku naturalne konsekwencje jego zachowań, które faktycznie uczą myślenia przyczynowo-skutkowego.
Jak to wygląda w praktyce?
- Gdy Irka zniszczy zabawkę (celowo i świadomie, a nie przez przypadek), to nie pędzimy do sklepu, aby pocieszyć dziecko i kupić kolejną taką samą rzecz. Gdy w trakcie mamy okazję zaobserwować zachowanie córki, uprzedzamy ją słowami: jeśli zniszczysz (tę zabawkę), to nie będziesz miała / będziesz bawiła się zepsutą.
- Gdy Romkowi nie chce się odrabiać lekcji, jesteśmy chętni do pomocy, ale nie zmuszamy go, ani tym bardziej nie robimy pracy domowej za syna (!). Wtedy syn sam wyobraża sobie wszystkie niezbyt przyjemne naturalne konsekwencje, przytuli się, trochę ponarzeka i jednak zrobi
Naturalne konsekwencje to takie, które naturalnie wynikają z danej sytuacji, są ściśle powiązane z „wykroczeniem” i nie musimy się nad nimi zbyt długo zastanawiać. Brzmi jak masło maślane Jednak łatwo to zrozumieć na przykładzie z życia przedszkola: w przedszkolach Montessori stosowane jest spotkanie dzieci i nauczycieli w formie „kręgu” (wszyscy siedzą na podłodze w kółeczku, kolejno zabierają głos, opowiadają o ważnych sprawach i planują dzień). Gdy jedno z dzieci przeszkadza w przebiegu spotkania i nie reaguje na upomnienia, idzie z jednym z nauczycieli do drugiej sali. Naturalną konsekwencją jest w tej sytuacji brak uczestnictwa w „kręgu”, a nie na przykład zakaz wyjścia na spacer (to już kara, a nie naturalna konsekwencja).
Realne oczekiwania – nie wymagaj niemożliwego
Warto zejść na ziemię i mieć realne oczekiwania Zwłaszcza czasie rozmów po awanturach i składania obietnic na przyszłość. Wymagania typu „obiecaj, że już nigdy więcej nie uderzysz siostry!” są po prostu nierealne.
Mózg dojrzewa dłużej niż się spodziewano: samokontrola emocji zależy od ośrodków znajdujących się w płacie czołowym mózgu, który dojrzewa dopiero około 25 roku życia. Dlatego dzieci latami uczą się regulować swoje emocje (z przyczyn czysto biologicznych), a dorośli nadal mają z tym problemy (z braku świadomości i edukacji na ten temat).
A jedyne, czego uczymy dzieci stawiając im tak nierealne wymagania, to oszukiwanie i unikanie kary.
Dostosuj otoczenie
Dostosowane otoczenie to nie tylko element edukacji Montessori – tak naprawdę dotyczy ono każdego domu. Warto przygotować otoczenie dziecka tak, aby pozwolić mu na jak największą samodzielność (własny wieszak, ręcznik, kubek, talerzyk, sztućce w zasięgu dziecka, dostęp do wody, specjalny podest w kuchni, zmiotka i chusteczki do sprzątania itd.).
Jednocześnie cenne lub niebezpieczne rzeczy przechowujemy poza zasięgiem dzieci. Można stosować zakazy i nakazy, ale należy liczyć się z tym, że ciekawość dziecka zwycięży Gdy maluch zniszczy coś cennego, to nie jest jego wina. Nasze dzieci nie mają dostępu do naszych komputerów, telefonów i aparatu fotograficznego – są to narzędzia naszej pracy (obydwoje pracujemy zdalnie) i zbyt duże ryzyko.
Wspieraj motywację wewnętrzną
Było już sporo o karach, teraz kilka słów o nagrodach. Chodzi przede wszystkim o to, aby wspierać motywację wewnętrzną. Dziecko nie uczy się dla ocen, tylko dla siebie. Nie maluje po to, aby nauczycielka albo koleżanka z przedszkola zawołała „ale śliczny obrazek!”, tylko aby samo było zadowolone z efektu, a proces tworzenia sprawiał mu przyjemność.
W każdej dziedzinie życia dziecko powinno być przekonane, że gdy się stara, gdy się uczy, gdy się czymś interesuje – to ten wysiłek je wspiera i rozwija (nawet gdy efekty są oddalone w czasie). To buduje jego pewność siebie i samoocenę.
Niestety dzieci, które regularnie dostają nagrody, szybko przyzwyczają się do nich i oczekują ich za każdym razem i po pierwsze – rodzice mają problem, aby wymyślać nowe atrakcje, a po drugie motywacja wewnętrzna dziecka do nauki i rozwoju zostaje skutecznie zabita i pogrzebana.
Jeśli bardzo chcecie stosować nagrody, to zostawcie je na specjalne okazje: koniec szkoły albo kryzysowe sytuacje. Podam Wam przykład z życia mojej przyjaciółki: na etapie odpieluchowania jej synek był w pełni gotowy, ale w pewnym momencie się „zaciął”. Miał jakąś psychiczną blokadę, rozmowy, tłumaczenie, prośby, kompletnie nic nie działało. W końcu przyjaciółka obiecała mu, że gdy zacznie korzystać z nocnika, kupi mu wymarzoną zabawkę. Podziałało i z tego co wiem, to była jedyna sytuacja, kiedy mama zastosowała nagrodę w akcie desperacji A jednocześnie w rozmowach z synkiem podkreślała inne zalety, chcąc zadbać o jego motywację wewnętrzną: że jest samodzielny, że jest duży i mądry, że się uczy, rozwija itd.
Uwierz, że dzieci i rodzice są kompetentni
Ten punkt wiąże się ściśle z pkt 4: Zaakceptuj wszystkie emocje (swoje i dziecka).
Czasem bywa trudno, potrzebujecie pomocy lub wskazówek, lecz Ty i dziecko jesteście kompetentni już teraz – posiadacie komplet cech, które pozwolą zbudować Wam pełną miłości relację.
Zamień rutynowe czynności w zabawę
…o ile starcza Ci na to siły i kreatywności
Wiem, co mówię, bo w momentach największego wyczerpania u mnie też jest z tym cienko. Mam wtedy taką pustkę w głowie, że nie jestem w stanie wymyślić kolejnej historyjki o ptaszku, który niedawno wykluł się z jajka, a teraz przyodziewa nowe piórka (zimową kurtkę, spodnie i buty) i leci radośnie do przedszkola. Czujecie ten klimat? Niby proste, ale czasem już brakuje człowiekowi inicjatywy i mocy przerobowych.
Jednak zaobserwowałam, że takie „rodzicielstwo przez zabawę” sprawdza się najlepiej i pomaga uniknąć 90% awantur, więc stosuję ten trik bardzo często = gdy starcza mi zasobów. I tu płynnie przechodzimy do dbania rodziców o swoje zasoby:
Dbaj o siebie i związek
Rodzina to system naczyń połączonych. Aby zadbać o innych, musimy najpierw zadbać o siebie. Aby zadbać o dziecko, aby napełnić jego „kubeczek”, musisz najpierw napełnić swój. Do tego potrzebne Ci są zasoby (energia, cierpliwość, zdrowy sen, zaspokojony głód, głowa wolna od zaległych zadań i stresu).
Dbaj o siebie, ale nie ustawiaj poprzeczki zbyt wysoko: lepiej niż weekend w SPA, pomoże nawyk tzw. opiekuńczych przerw – chwil wyciszenia, oddechu i kontaktu z własnymi emocjami. To może być tylko 5-10 minut dla siebie, za to kilka razy dziennie (bez „zagłuszaczy” typu serial, książka, audiobook itd. Taki odpoczynek też jest dobry, ale nie o to w tym chodzi).
W skrócie: „Szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dziecko”. Jesper Juul w książce „Twoja kompetentna rodzina” podkreśla, że funkcjonowanie dziecka w rodzinie zależy przede wszystkim od tego, jak rodzice dogadują się ze sobą i jak radzą sobie z konfliktami – jak przeżywają i komunikują emocje oraz jak zaspokajają swoje potrzeby.
Więcej o tym, że rodzicielstwo bliskości to nie tylko bliskość z dzieckiem, pisałam tutaj:
Daj dobry przykład
Jestem pewna, że już to robisz!
Dzieci nie uczą się przez kary i nagrody, tylko przez obserwację.
Gdy obserwują jak stawiasz granice, regulujesz swoje emocje, troszczysz się o zwierzęta, pomagasz na spacerze potrzebującej osobie – uczą się przez obserwację i naturalnie wchłaniają system wartości, którym kierujesz się w życiu.
Daj przestrzeń na nieposłuszeństwo
Największą rewolucją w moim myśleniu o rodzicielstwie było zrobienie przestrzeni na nieposłuszeństwo Na zmianę zdania (zarówno przez dziecko, jak i przez rodzica), na szukanie argumentów i nowych rozwiązań. Słowem: na dialog z dzieckiem.
Nasze dzieci nie muszą być w 100% posłuszne, wystarczy nam 80% One też są ludźmi (oczywiste!) i mają prawo do emocji, które czasem je przerastają (patrz pkt 8). Mają prawo do swoich interesów, które czasem kolidują z naszymi, do swoich potrzeb i ich realizacji.
Ich „NIE” w odpowiedzi na jakieś polecenie, oznacza „TAK” dla jakiejś wewnętrznej potrzeby. A jest to jedna z rzeczy, której chcemy nauczyć dzieci: wsłuchiwać się w siebie i ufać swojemu wewnętrznemu głosowi. Dlatego dajemy im margines na nieposłuszeństwo.
Kochaj bezwarunkowo
Czym jest miłość bezwarunkowa?
Aby to zrozumieć, sprawdźmy najpierw czym jest miłość warunkowa: wychowanie warunkowe to metoda kija (odmawianie miłości) i marchewki (wzmocnienie pozytywne w postaci miłości lub innej nagrody). W ten sposób rodzice manipulują miłością, uwagą, akceptacją, aby osiągnąć zamierzony efekt. Odmawiają dziecku miłości, gdy zachowuje się źle, a obdarzają je uczuciem i uwagą, gdy zachowuje się dobrze. Czy chcielibyście być kochani w ten sposób?
Miłość bezwarunkowa to przeciwieństwo warunkowej: kochamy i akceptujemy dzieci takimi, jakie są i wspieramy zawsze – zwłaszcza wtedy, gdy tego najbardziej potrzebują. Warto powtarzać sobie, że gdy dziecko zachowuje się „niegrzecznie”, to znak, że właśnie w tej chwili najbardziej potrzebuje Ciebie i Twojej bezwarunkowej miłości.
„Ci, których najtrudniej kochać,
najbardziej potrzebują naszej miłości.”
Dan Millman
Czy wychowanie bez kar i nagród nadaje się tylko dla „grzecznych” dzieci?
Kilka razy spotkałam się z takim przekonaniem. Cóż, zapewne z grzecznymi dziećmi jest łatwiej. „Grzecznymi”, czyli prawdopodobnie takimi, które z natury mają łagodne usposobienie i nie okazują swoich emocji głośno i wyraźnie
Piszę „prawdopodobnie”, bo nie mam pojęcia jak to jest Nasze dzieci to dwa silne charaktery, które się nie cackają, nie biorą zakładników, a ich kategoryczny sprzeciw słychać na drugim końcu miasta Odkąd tylko pojawiła się taka możliwość, kłócą się na potęgę, a i nam dają ostro popalić. Głosiki mają wyjątkowo donośne i są dziećmi wysoko wrażliwymi: Irka to książkowy przykład high need baby, a Romek ma zaburzenia SI, które sprawiają, że wyjątkowo głęboko odczuwa ból i wszystkie trudne emocje.
Nawet takie dzieci można wychować bez kar i nagród. Powiedziałabym, że ZWŁASZCZA takie, ponieważ to właśnie one – w tych wszystkich targających nimi trudnych emocjach – potrzebują jeszcze więcej empatii, wsparcia i bezwarunkowej miłości.
Nasza charakterna pięciolatka wychowana bez kar i nagród
(Bryggen, Bergen, Norwegia)
WYCHOWANIE BEZ KAR I NAGRÓD
Podsumowanie
Zastanawiam się, dlaczego wychowanie bez kar odbierane jest:
A. jako BRAK WYCHOWANIA – przecież widać powyżej ile to roboty!
B. jako WYCHOWANIE BEZTRESOWE – już kiedyś pisałam na blogu (w tym artykule), że coś takiego jak wychowanie bezstresowe nie istnieje.
Według mnie i wielu rodziców, z którymi zetknęłam się przez lata prowadzenia bloga oraz rozmaitych warsztatów, wychowanie w systemie kar i nagród jest o wiele trudniejsze!
Dla rodzica to błędne koło, presja wymyślania coraz nowszych systemów motywacyjnych i frustracja, gdy nie działają. A często również przymus postępowania w niezgodzie ze sobą.
Dzieci z kolei czują ogromną presję, uczą się oszukiwać, tracą motywację wewnętrzną, pragną nagród (których brak postrzegają jako karę), a przede wszystkim mają ogromne poczucie osamotnienia i braku zrozumienia.
Efekt? Dla obu stron kary i nagrody to brak wspierającej relacji, opartej na zaufaniu, szczerości i bezwarunkowej miłości.
Kliknij „Lubię to” lub podziel się tym wpisem
ze znajomymi na Facebooku
– zobaczysz, że będą Ci wdzięczni!
wychowanie bez kar
Miłego dnia!
wychowanie bez kar
Chcesz być na bieżąco?
Obserwuj nas na Instagramie:
Pomocne teksty o płaczu, histerii i pocieszaniu:
Pomocne teksty z serii #plasterekdlarodzica:
wychowanie bez kar
3 komentarzy
Ronjo dziekuję i jednocześnie podziwiam, że włożyłaś tyle pracy w ten cenny wpis.
Wiele z tych wskazówek o których piszesz, sami stosujemy w domu i już widać ich pozytywne skutki w naszych relacjach z córkami..Ale cały czas pracujemy nad sobą i naszymi reakcjami..
Lubię, że to tak wszystko wypunkowałaś i wszystko dzięki temu porządkuje się w głowie..
Jesteś mądrą Mamą i cennym człowiekiem?
Podrawiam
Edyta
To wszystko bardzo fajnie brzmi i naprawdę staram się wychowywać swoje dzieci bez kar i nagród, ale niestety nie zawsze się da. Bo jak powinnam potraktować moją 8-letnią córkę, która mając zegarek i znając się na zegarku prawie zawsze spóźnia się do domu. Tłumaczenie że się o nią martwię nie pomaga. Jak się wkręci w zabawę z koleżankami to potrafi przyjść pół godziny później niż się umawiałyśmy ? Dodam, że mieszkamy w Szwajcarii i tutaj wypuszczanie dzieci samych na dwór od czwartego roku życia jest zupełnie normalne.
Dbaj o siebie, nie od święta, a codziennie. Mnie tez więcej dają częste, krótkie przerwy niż długie i wyczekane!