Z tego artykułu dowiesz się jak wspierać dziecko w następujących obszarach:
- Samodzielna zabawa
- Koncentracja
- Tzw. wewnętrzna motywacja do nauki i podejmowania kolejnych prób
- Pewność siebie
- Szacunek do własnej i cudzej pracy
- Zabawa, która uczy, a nie „ogłupia” 😉
To uniwersalny zbiór wskazówek na temat pracy dziecka z pomocami Montessori, a także z innymi zabawkami edukacyjnymi. Z tego podejścia skorzystają wszystkie dzieci – niezależnie od tego czy kiedykolwiek miały kontakt z pedagogiką montessoriańską, czy nie.
Zabawa czy praca?
Zacznijmy od tego, że terminy „zabawa” i „zabawki” stosujemy tu umownie, ponieważ w edukacji Montessori „zabawka” to tzw. materiał rozwojowy lub pomoc dydaktyczna, a aktywności podejmowane przez dzieci to tzw. praca własna. Dziecko cały czas się uczy, nawet jeśli z punktu widzenia dorosłego coś wygląda na „bezsensowną” zabawę. Grunt, abyśmy dostarczali dziecku zabawki (czy też pomoce edukacyjne), które mają sens.
O „ogłupiających” zabawach i zabawkach
Wcale nie jestem za tym, aby dzieci miały tylko i wyłącznie drewniane zabawki, dzięki którym – w teorii – wyrosną na geniusza 😉 Zabawka może być plastikowa, może grać i świecić, ale niech to wszystko ma sens! Dostaliśmy kiedyś plastikową farmę, która grała i świeciła sama z siebie, bez żadnego działania ze strony dziecka. Na rynku nie brakuje bubli tego typu. Niech dziecko będzie w stanie zauważyć przynajmniej związek przyczynowo-skutkowy: „naciskam głowę krówki i krówka robi MUUU”.
Przeczytaj:
>> Zabawki drewniane czy plastikowe? Nie krytykujmy wyborów dzieci
>> 8 powodów dlaczego nie chcę mieć genialnego dziecka
Witamy w naszej remontowej rzeczywistości 🙂
5 cech idealnej zabawki edukacyjnej
Producenci zabawek kuszą nas hasłami, że ten oto genialny grający i świecący sorter nauczy dziecko rozpoznawać kolory i kształty, tańczyć walca i recytować „Inwokację”. Brutalna prawda jest taka, że mózg tak nie działa. Owszem, dziecko po jakimś czasie wyłuska tę wiedzę i powkłada ją do odpowiednich szufladek. Jednak najlepsze zabawki dla małych dzieci to takie, które skupiają się na jednym temacie, np. na rozmiarze, kształtach lub kolorach, a na stopniowanie trudności i łączenie pojęć przychodzi pora na dalszych etapach rozwoju. Pomoce dydaktyczne dostępne w placówkach Montessori spełniają 5 zasad:
1) Zasada izolacji trudności – chodzi o wyżej wspomnianą izolację bodźca/ zagadnienia/ problemu. Jedna zabawka/pomoc służy opanowaniu jednego tematu.
2) Zasada kontroli błędów – dziecko ma możliwość samodzielnie zauważyć i skorygować swój błąd (bez udziału nauczyciela czy rodzica). W pedagogice Montessori wyróżnia się kontrolę:
• mechaniczną – np. klocek, który nie pasuje do otworu
• sensoryczną – np. kropelka, która kapnęła na stół
• abstrakcyjną – opartą na rozumowaniu i ocenianiu
• lub kontrolę polegającą na porównaniu z wzorem
Przykład sensorycznej kontroli błędu + ćwiczenie chwytu pęsetowego
3) Zasada ograniczenia – dotyczy zarówno ogólnej liczby zabawek dziecka, jak i liczby egzemplarzy. W przedszkolach i szkołach Montessori każda pomoc występuje tylko w jednym egzemplarzu. Dzięki temu dzieci uczą się czekania na swoją kolej i respektują potrzeby kolegów i koleżanek.
Co możemy zrobić w domu? Ograniczyć liczbę zabawek dziecka, wybrać zabawki dostosowane do aktualnej fazy wrażliwej dziecka, poukładać je na pustych półkach w pewnej odległości od siebie.
4) Zasada stopniowania trudności i kontynuacji – dziecko spośród dostępnych zabawek/pomocy wybiera taką, która odpowiada jego etapowi rozwoju, a w miarę wzrostu umiejętności przechodzi na wyższy poziom. Materiał rozwojowy dostępny w przedszkolu i szkole tworzy integralną całość i ma na celu stopniowanie trudności. W warunkach domowych również warto wybierać zabawki pod tym kątem.
5) Zasada estetyki i atrakcyjności, czyli „aktywizujący i zaproszeniowy charakter” pomocy dydaktycznych – rodzice wierzą, że od najmłodszych lat kształtują dobry gust i poczucie estetyki dziecka. Dlatego najchętniej sięgaliby po minimalistyczne dekoracje i eleganckie zabawki z naturalnego, surowego drewna lub na odwrót – coś wesołego i kolorowego (w zależności od własnego poczucia estetyki).
Co jest lepsze dla dziecka? Odpowiedź jest zaskakująco prosta: to czym dziecko chce się bawić 🙂 Wybierając zabawki kierujmy się ich estetyką, ale nie bądźmy ortodoksyjni i pamiętajmy nadrzędnym o celu, jaki zabawka ma spełnić: podobać się dziecku.
Ta sama zasada obowiązuje, gdy przygotowujemy zabawki DIY. Nie oszukujmy się, dzieci uwielbiają kolorowe szkiełka, kryształy i brokat – taka pomoc może być dla nich bardziej atrakcyjna i „magiczna” niż coś bardziej minimalistycznego. Takie „skarby” przyciągają uwagę, chce się z nimi pracować.
Warto jeszcze dodać, że zasada estetyki łączy się z zasadą ograniczenia: poszczególne zabawki/pomoce przechowywane są na tackach, w koszykach i pudełkach.
Faza wrażliwa i polaryzacja uwagi
Z pewnością zaobserwowaliście sytuację, kiedy dziecko w kółko wspina się na meble, bawi się mąką lub ryżem, z upodobaniem zanosi do kosza najmniejsze paproszki lub wyciera kawałkiem szmatki lustro, stół kuchenny i sedes. To zaobserwowana przez Marię Montessori tzw. FAZA WRAŻLIWA (inaczej: okres sensytywny, okres krytyczny lub okno możliwości), czyli okres największego potencjału rozwojowego danej funkcji (psychicznej lub fizycznej), który umożliwia jej wykształcenie w jak najpełniejszy sposób. Te fazy występują u wszystkich dzieci, lecz u każdego w nieco innej kolejności i natężeniu – w zależności od indywidualnych predyspozycji.
Fazy wrażliwe przekładają się na potrzeby rozwojowe dziecka, dlatego nie warto zaglądać do tabelek mówiących „co dziecko powinno umieć w danym wieku” tylko uważnie obserwować malucha, aby dostrzec czego stara się nauczyć. A następnie stworzyć mu optymalne warunki rozwoju, czyli środowisko bogate w bodźce adekwatne do danej fazy wrażliwej. Rodzic potrafi ocenić, czy zadanie nie jest za łatwe lub za trudne dla dziecka – za łatwe będzie zbyt nudne, a za trudne będzie powodowało frustrację i rezygnację z dalszej zabawy.
Przeczytaj też: >> 8 ważnych aspektów rozwoju. Twoje dziecko wspina się na meble? Nie powstrzymuj go!
Inne zjawisko odkryte przez Marię Montessori to tzw. POLARYZACJA UWAGI. Gdy zaproponujesz dziecku zabawę idealnie pasującą do jego aktualnej fazy wrażliwej (lub dziecko samodzielnie wybierze z półki odpowiednią montessoriańską pomoc), zobaczysz coś niesamowitego. Dziecko, które jest głęboko skoncentrowane i wielokrotnie powtarza daną czynność, a jego mały mózg czerpie z tego ogromną radość i satysfakcję. Dziecko bawi się samodzielnie (!), choć wydawało Ci się, że ten moment nigdy nie nastąpi 😉
Polaryzacja uwagi w praktyce 🙂
Wewnętrzna motywacja
Brak pochwał, brak nagród i kar
W szkołach od zarania dziejów panuje przekonanie, że dzieci trzeba pilnować i motywować, aby się uczyły.
Trudno w to uwierzyć (zwłaszcza niektórym nauczycielom i rodzicom dzieci w wieku szkolnym 😉 ), ale DZIECI NIE TRZEBA ZMUSZAĆ DO NAUKI! Dziecko jest naturalnie ciekawe świata i chce się uczyć, chłonie wiedzę jak gąbka. Problem współczesnych żłobków, przedszkoli i szkół polega na tym, że każde dziecko chce to robić według własnego programu, w innej kolejności niż rówieśnicy, a to wymaga indywidualnego podejścia.
Tymczasem metoda Marii Montessori kładzie nacisk na budowanie wewnętrznej motywacji dziecka, unika systemu kar i nagród – w tym również oceniania efektów pracy dziecka przez nauczyciela, wszystko jedno czy będzie to pochwała czy wytknięcie błędu.
Montessori to nie nauka poprzez poprawianie, tylko przez samodzielne rozwiązywanie problemów, uważną obserwację i wielokrotne powtarzanie tych samych czynności.
Nie chodzi o to, żeby było zrobione
W świecie dorosłych jest takie powiedzenie: „nie chodzi o to, żeby robić, tylko o to, żeby było zrobione”. W świecie dzieci jest dokładnie na odwrót! 🙂
Rodzic myje podłogę, aby była umyta. Wybiera najszybszy i najbardziej skuteczny sposób na wykonanie zadania. Natomiast maluch „pracuje”, aby doskonalić swoje umiejętności. Wielokrotnie powtarza tę samą czynność, aby ją przećwiczyć. A kiedy już to zrobi, traci zainteresowanie i zajmuje się czymś innym. Nasza córka od dwóch tygodni wyciera podłogę ręcznikiem do rąk, gdy ja biorę prysznic. Uzbroiłam się w cierpliwość, wiem, że to wkrótce minie, Irenka znajdzie inne „hobby” i nie będę musiała do jej osiemnastki codziennie wymieniać ręcznika 😉
Szacunek dla koncentracji oraz własnej i cudzej pracy
Jak wspierać rozwój dziecka? Po pierwsze: nie przeszkadzać 😉
To skrót myślowy, ale jest w nim wiele prawdy. Chodzi o to, aby nie przeszkadzać dziecku, które:
• Jest skoncentrowane na czynności (która nie stanowi zagrożenia dla niego, ani dla innych)
• Obserwuje inne dzieci (to też nauka!)
• Zastanawia się czym się zająć, którą pomoc wybrać itp.
• Odpoczywa np. po intensywnej „pracy własnej”
Jest tylko jeden wyjątek: reagować natychmiast, gdy zachowanie dziecka naraża je lub otoczenie na niebezpieczeństwo.
We wszystkich pozostałych przypadkach – po co interweniować? Oferując pomoc, wyrażając zainteresowanie czy nawet chwaląc dziecko, wytrącamy je ze stanu głębokiej koncentracji.
Zachowujmy się dokładnie tak, jak chcielibyśmy, aby dziecko zachowywało się, gdy my jesteśmy na maksa skoncentrowani na pracy, na wciągającej książce lub malowaniu kreski eyelinerem 😀
Oczywiście nie możemy tego wymagać od niemowląt. Szacunek do pracy drugiej osoby będzie rozwijać się przez wiele lat życia z dziećmi pod jednym dachem, ale zaczyna się już teraz.
Na co dzień obserwuję, że jako dorośli nie mamy krzty szacunku do koncentracji dziecka. Ciągle chcemy nimi zarządzać i organizować im czas. Regularnie widuję na placach zabaw nadpobudliwe mamy (choć o wiele częściej są to babcie), które dosłownie skaczą z maluchem na rękach od jednego sprzętu do drugiego: piaskownica, karuzela, huśtawka, zjeżdżalnia, drabinka. Można zwariować!
Czy nie prościej byłoby postawić malucha na ziemi i pozwolić mu SAMODZIELNIE, we własnym tempie raczkować lub dreptać, aby eksplorować otoczenie? Nie przerywać mu, nawet lub zwłaszcza wtedy, gdy się na maksa zafiksuje na grzebaniu w piasku? Rozumiem, że to różnica pokoleń i troska, ale taki maluch naprawdę nie ucierpi, jeśli dostanie trochę swobody.
Przesypywanie kaszy + nauka jak prawidłowo trzymać dzbanek podczas nalewania płynów:
Kiedy i jak pomagać dziecku?
Lekcja trójstopniowa
Możecie odnieść wrażenie, że próbuję Was przekonać, żeby pozostawić dziecko samemu sobie, bo wszelkie interwencje szkodzą jego rozwojowi 😉 Nic z tych rzeczy. Kontakt z rodzicami jest kluczowy dla rozwoju szkraba. Jednak podczas samodzielnej zabawy lepiej nie przeszkadzać, a reagować gdy:
• Dziecko robi coś niebezpiecznego
• Dziecko samo poprosi o pomoc
• Gdy na początku zabawy lub na prośbę dziecka prezentujemy dziecku poprawne działanie zabawki/pomocy w formie tzw. LEKCJI TRÓJSTOPNIOWEJ
Lekcję trójstopniową również możemy zastosować w przypadku zabawek edukacyjnych dziecka, które mają jedno konkretne rozwiązanie (np. sortery, proste puzzle, czyli tzw. zabawki zamknięte) i nie wymagają kilku godzin prezentacji (jak np. duży zestaw klocków, czyli tzw. zabawki otwarte).
Jak przebiega lekcja trójstopniowa?
1) Rodzic/ nauczyciel demonstruje dziecku sposób pracy z zabawką/ pomocą dydaktyczną. O ile to możliwe, warto robić to w całkowitej ciszy lub używać tylko niezbędnych słów (np. nazw figur geometrycznych), aby dziecko skoncentrowało się na tym co widzi, a nie na tym co słyszy.
2) Dziecko powtarza poszczególne kroki, rozwiązując zadanie pod okiem rodzica/ nauczyciela.
3) Dziecko bawi się samodzielnie, powtarzając daną czynność tak długo jak ma na to ochotę. Może popełniać błędy (i samodzielnie je analizować). Rodzic lub nauczyciel może „wkroczyć” z pomocą dopiero na wyraźną prośbę dziecka.
Jak nauczyć dziecko porządku?
Wbrew pozorom dzieci mają poczucie porządku i jest to dla nich bardzo istotny element codzienności. Wśród wspomnianych powyżej faz wrażliwych wyróżnia się również tzw. fazę wrażliwości na porządek. W przedszkolach Montessori każdy przedmiot „mieszka” w ściśle określonym miejscu. W domu dzieci są spokojniejsze i czują się bezpiecznie, kiedy wiedzą gdzie mają szukać zielonego autka kupionego w kiosku obok żłobka albo cierpliwie kolekcjonowanych skarbów z jajek z niespodzianką.
Jak nauczyć dziecko odkładania zabawek na swoje miejsce krok po kroku:
1) Radykalnie ograniczyć ich liczbę
2) Tak uporządkować zabawki, aby każda z nich miała swoje stałe miejsce
3) Nie zmuszać dziecka do sprzątania, tylko samemu odkładać zabawki (i własne rzeczy) na ich miejsce, nie okazując zniechęcenia lub złości. Dzieci uczą się przez naśladownictwo, więc jeśli zauważą, że się przy tym uśmiechamy (albo przynajmniej stwarzamy takie pozory 😉 ) i nie jest to dla nas przykry obowiązek, dla nich też nie będzie.
4) Kolejny, najbardziej zaawansowany krok to przestrzeganie zasady, że nie zaczynasz poprzedniej zabawy/ czynności, dopóki nie skończysz i nie posprzątasz po poprzedniej.
„Magiczny” dywanik Montessori
Ciekawym pomysłem stosowanym w placówkach Montessori jest „magiczny” dywanik, który wyznacza miejsce pracy dziecka na stole lub na podłodze. Dziecko rozwija dywanik, następnie rozkłada na nim pomoc dydaktyczną i może np. iść do toalety, a pozostałe dzieci wiedzą, że nie mogą tej pomocy dotykać, bo to „terytorium” i praca innego dziecka. Po zakończonej pracy dziecko sprząta pomoc na tackę/ do pudełka i odkłada ją na półkę, a dywanik zwija i odkłada do kosza przeznaczonego na ten cel. Podobnie jest z nakrywaniem do posiłków i sprzątaniem po nich.
(Nie)porządek w naszym domu
Irka ma swój kącik Montessori, a Romek czasem używa dywanika, ale przyznaję się bez bicia, że porządek to punkt, który najbardziej u nas kuleje. Trochę z braku miejsca, trochę z nadmiaru zabawek, a najbardziej z wrodzonej postawy „mam na to wywalone” 😆
Dopóki mieszkałam z rodzicami, każda rzecz miała swoje miejsce. Taśma klejąca, dokumenty, śrubki i nakrętki przechowywane przez Tatę w starannie opisanych puszkach. Mam wrażenie, ze nie bez znaczenia jest fakt, że moi rodzice są inżynierami, więc mają bardzo pragmatyczne i uporządkowane podejście do życia. Tymczasem po przeprowadzce „na swoje” mamy taki porządek tylko w bibliotece, segregatorze z kredytem hipotecznym i szufladzie z bielizną 😀 Cała reszta to oko cyklonu i jeden wielki chaos.
Mam nadzieję, że przy okazji remontu pokoju dzieci uda nam nieco uporządkować ich przestrzeń na modłę montessoriańską. Na razie wygląda to tak, że dzieci mają super uporządkowaną przestrzeń w przedszkolu i żłobku, a w domu „artystyczny bałagan” 😉 Wiem, że to powszechny problem rodziców montessoriańskich dzieci, bo mamy dobre relacje z rodzicami z przedszkola, a dzieci często odwiedzają się nawzajem.
Nie dajmy się zwariować
Proszę traktujcie ten poradnik jako zbiór wskazówek, a nie 10 przykazań 😉 Powyższe rady mają podstawy w pracy naukowej dr Marii Montessori i są częścią systemu pedagogicznego i wychowawczego jakim jest metoda Montessori. Jednak tak jak z większością wskazówek dotyczących rodzicielstwa warto pamiętać, że to „nie my jesteśmy dla Montessori, tylko Montessori dla nas” 🙂 Dlatego wybierzcie to, co Wam służy i się u Was sprawdza.
A jeśli interesuje Cię pedagogika Montessori, przeczytaj na blogu pozostałe ARTYKUŁY NA TEMAT MONTESSORI.
Udostępnij ten tekst, jeśli masz wśród znajomych Mamę, która go potrzebuje:
Trzymajcie się!
Chcesz poczytać więcej?
Polub blog na Facebooku:
1 komentarz
Droga Autorko Bloga,
Jestem mamą trochę ponad półtorarocznego szkraba z drugim w drodze i od dawna szukałam satysfakcjonującego mnie bloga – myślę, że dziś go znalazłam ? Wychowuję syna „po swojemu” czerpiąc inspirację i dostosowując abstrakcyjne wzorce do moich domowych potrzeb i warunków. Myślę, że znajdę tu kilka ciekawych rozwiązań.
Życzę powodzenia i… czytam dalej ?