Robisz to codziennie. Nawet nie wiesz, że nieświadomie dokonujesz w ten sposób naukowego fenomenu 😉
Jak wychować dziecko odporne na stres?
Jak dać mu solidne podstawy, aby w przyszłości stało się szczęśliwym dorosłym? To złożone zagadnienie. Na początek warto poznać genialny mechanizm wymyślony przez naturę, aby chronić mózg dziecka przez niszczycielskim działaniem kortyzolu. Większość z nas robi TO intuicyjnie, nieświadomie. Jednak ta wiedza przyda Ci się, zwłaszcza kiedy masz gorszy dzień. Albo kiedy masz już dość bzdurnych rad na temat dzieci, które „manipulują” rodzicami przy pomocy płaczu.
Pomimo, że bardzo tego pragniemy, nie mamy gwarancji, że nasze dzieci staną się szczęśliwymi dorosłymi. Jednak możemy uzbroić je w odporność na stres. Zbudować więź, która da im siłę.
Instrukcja obsługi dziecka
Opieka nad dzieckiem to nie jest zadanie, które można wykonać z zegarkiem w ręku, według jedynej słusznej instrukcji obsługi. Podejmowane w czasach PRL próby wdrożenia niemowlęcia w te idealne ramki dopuszczały stosowanie metod, które dziś postrzegamy jako barbarzyńskie.
Najlepszym przykładem jest tu metoda cry-it-out: usypianie polegające na pozostawieniu płaczącego dziecka w łóżeczku do momentu, aż się „wypłacze” i zaśnie ze zmęczenia. Na szczęście niektóre mamy postępowały wbrew tym zaleceniom. Intuicja podpowiadała im, aby nie odmawiać dziecku bliskości.
Natomiast jeśli ówcześni rodzice stosowali się do tych zaleceń, to niestety mózgi ich dzieci były stale zalewane falami kortyzolu.
Co to jest kortyzol i jak wpływa na mózg niemowlaka?
Kortyzol to wydzielany do krwi z nadnerczy hormon stresu. U niemowląt, które regularnie doświadczają stresu, odnotowano stale podwyższone stężenie kortyzolu we krwi, a także jego większe wydzielanie podczas sytuacji stresowej.
Trafiłam na bardzo ciekawy artykuł na temat biochemii niemowlęcego mózgu autorstwa dr Lindy Folden Palmer:
Czynniki, które prowadzą do wystąpienia chronicznego stresu u niemowląt i powodują długotrwałe konsekwencje:
1. „Wypłakiwanie” dziecka, pozbawiając je rodzicielskiej troski i uwagi;
2. Niedostarczanie dziecku pożywienia, gdy jest głodne;
3. Brak pocieszenia w chwili, gdy dziecko jest niespokojne i rozdrażnione;
4. Ograniczenie kontaktu fizycznego podczas karmienia, w ciągu dnia i w trakcie stresujących momentów w nocy;
5. Niski poziom zainteresowania, stymulacji, unikanie „rozmów” i zabaw.Regularne występowanie powyższych czynników prowadzi do wczesnego, chronicznego wydzielania wysokiego poziomu hormonów stresu, a także niskiej sekrecji hormonów szczęścia. Niestety, wszystkie wymienione wyżej praktyki były rekomendowane w minionym stuleciu – propagowano wtedy schematyczne karmienie piersią, karmienie butelką oraz fizyczną separację we dnie i w nocy.
Więcej na ten temat pisałam tutaj: „Grzeczne dziecko” w czasach PRL.
Te ogromne ilości kortyzolu wpływają destrukcyjnie nie tylko na mózg dziecka. Powodują również stale podwyższony poziom glukozy we krwi (co może prowadzić do cukrzycy), wyższe ciśnienie oraz zaburzenia trawienia i pracy nerek.
Fenomen naukowy, którego dokonujesz codziennie
Jednak, co zaskakujące, kortyzol nie wywiera tak destrukcyjnego wpływu, kiedy dziecko jest pocieszane w ramionach opiekuna, który reaguje na jego płacz. Ten fakt to naukowy fenomen!
Nawet kiedy pocieszamy dziecko, a ono nadal płacze, stres odczuwany jest o wiele łagodniej, niż gdyby maluch był pozostawiony sam sobie. W związku z tym nie następuje aktywacja systemu podwzgórze-przysadka-nadnercza, odpowiedzialnego m.in. za wydzielanie kortyzolu. Więcej na temat tego neurobiologicznego mechanizmu możecie poczytać TUTAJ.
Fot. Chris Game
Co kształtuje naszą podatność na stres w życiu dorosłym?
Między innymi nasz genotyp i zbiór życiowych doświadczeń. Jednak według naukowców najsilniejszy i zasadniczy wpływ na nasze zachowanie w sytuacjach stresowych oraz gospodarkę hormonalną organizmu, mają doświadczenia z okresu niemowlęctwa i wczesnego dzieciństwa.
Zalicza się tu więc wspomniane „tresowanie” niemowląt, kary cielesne, a także brak zrozumienia i wsparcia ze strony rodziców w sytuacji, gdy dziecko przeżywa negatywne emocje.
Reaktywne zaburzenie przywiązania (RAD)
To poważne zaburzenie, które uniemożliwia niemowlętom i starszym dzieciom właściwe nawiązywanie zdrowych relacji z rodzicami i resztą otoczenia. Zaburzenia RAD pojawiają się, gdy opiekunowie nie zaspokajają podstawowych potrzeb dziecka, zaniedbują dziecko psychicznie i emocjonalnie, stosują przemoc fizyczną i psychiczną.
Objawy RAD pojawiają się do piątego roku życia, lecz często można zaobserwować je już u niemowląt. Objawami RAD u niemowląt może być: apatia i wycofanie, brak zainteresowania zabawkami lub grami i brak chęci do brania ich na ręce (źródło).
Sukces wychowawczy?
Co istotne, RAD może objawiać się na dwa sposoby: jako przesadne wyrażanie emocji lub unikanie kontaktów z innymi.
Takie dziecko może otwarcie wyrażać agresję w stosunku do swoich rówieśników i opiekunów lub być przesadnie wycofane i ukrywać uczucie złości. W tym pierwszym wypadku przez pobocznego obserwatora jest postrzegane jako „agresywne i nieznośne”, w drugim jako „grzeczne i spokojne”.
To niezwykle smutne, ale ta druga postawa może wręcz być pożądana i interpretowana jako sukces wychowawczy, jeśli ktoś dba tylko o pozory, a nie to co w środku.
Oczekujemy zbyt wiele
Nadmierne oczekiwania wobec niemowląt nie przestają mnie zadziwiać. Niemowlę dzięki treningowi zasypiania powinno zrezygnować z potrzeby bliskości rodzica i samodzielnie się wyciszyć. Dwulatki i trzylatki powinny na zawołanie ogarnąć się emocjonalnie i chodzić jak w zegarku.
Tymczasem badania naukowe jednoznacznie wskazują, że DZIECI NIE MAJĄ UMIEJĘTNOŚCI SAMOREGULACJI EMOCJI. Tak po prostu jest. I właśnie dlatego my – dorośli jesteśmy im potrzebni, aby mogły się tego nauczyć. A ta nauka nie trwa kilka dni, tygodni czy miesięcy, lecz długie lata.
Ta wiedza to duża pomoc dla rodziców, którzy zamartwiają się, że ich niemowlę całą dobę potrzebuje bliskości albo oczekują od maluchów opanowania złości, smutku (czy nawet euforii). Wszystkim sceptykom w tej materii bardzo polecam książkę „Self-Reg” Stuarta Shankera albo wersję w pigułce – ten artykuł.
Dzieci płaczą
Płaczą noworodki, niemowlaki, przedszkolaki i uczniowie. Myślałam, że coś jest nie w porządku z moim płaczącym 5-letnim synem… dopóki nie zobaczyłam równie zapłakanych zerówkowiczów i uczniów.
Jeszcze przez wiele lat będziemy koić dziecięcy płacz, dlatego warto jak najwcześniej „odrobić lekcje” i zrozumieć, że jest on zdrowy i potrzebny. Pisałam o tym tutaj: Co każdy rodzic powinien wiedzieć o płaczu dziecka, aby łatwiej było go znieść?
Współczuję ludziom, którzy traktują płacz dziecka jako manipulację. To nie są potwory, tylko osoby, które życie ukształtowało tak, a nie inaczej. Współczuję im więc, ale jednocześnie wkurza mnie to, jak bezrefleksyjnie głoszą wszem i wobec swoje szkodliwe prawdy.
Unikam moralizowania i morałów. Nie mam w dłoni młotka, którym wbijam ludziom do głowy swoje racje 😉 Polecam wartościowe lektury, z których czerpię garściami (jednak nie zapominam przy tym o rodzicielskiej intuicji). Cytuję informacje, które głęboko mnie poruszyły, a Wam pozostawiam wyciągnięcie własnych wniosków.
Spodobało Ci się?
Będzie mi miło, jeśli polubisz lub udostępnisz ten tekst:
…albo zostawisz komentarz poniżej ↓
Dziękuję! 🙂
Miłego dnia!
Źródła:
• Dr Stuart Shanker „Self-Reg” Wydawnictwo Mamania > KLIK
• Sarah Ockwell-Smith „Self Settling – What Really Happens When You Teach a Baby to Self Soothe to Sleep” > KLIK
• Dr Linda Folden Palmer „Stres w dzieciństwie” > KLIK
• Dr Tracy Cassels „My baby cries too” > KLIK
• Corinna Underwood „Reaktywne Zaburzenie Przywiązania W Niemowlęctwie Lub Wczesnym Dzieciństwie” > KLIK
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
To również może Cię zainteresować:
- „Grzeczne dziecko” w czasach PRL
- Co każdy rodzic powinien wiedzieć o płaczu dziecka, aby łatwiej było go znieść?
Fot. tytułowa – freestocks.org
10 komentarz
Uważam że bliskość z dzieckiem nie zna wieku
Bliskość, przytulanie i pocieszenia tak i owszem, zawsze i wszędzie.
Bliskość jest w rodzicielstwie najpiękniejsza, nie rozumiem jak rodzice w czasach PRLu mogli się jej sami pozbawiać.
Czy można przesadzić w odwrotną stronę – czy jest coś takiego jak zbyt wiele bliskości? zastanawiam się nad tym ponieważ mój syn nie przepada za przytulaniem – sam z siebie chciał się przytulić raz w życiu (ma 1,5 roku), kiedy chce być wzięty na ręce to tylko po to żeby oglądać przedmioty na znajdujących się wyżej powierzchniach, przed spaniem kiedy skończy cmokać cycka odsuwa się i szuka sobie pozycji do spania – o żadnym tuleniu do snu nie ma mowy. W tym układzie to ja jestem stroną szukającą bliskości – głaszczę go, cmokam w czółko, czasem przytulam (jak pozwoli) i jednocześnie zastanawiam się czy przypadkiem nie przytłaczam go tymi swoimi pieszczotami…
Bliskość jest najważniejsza. Jeżeli chodzi o płacz to często dzieci wykorzystują go celowo i sztuką jest rozpoznać kiedy dziecko naprawdę potrzebuje pocieszenia a kiedy wymusza płaczem określone zachowania.
Nie wierzę, że dzieci „wymuszają” i „manipulują” przy pomocy płaczu. Dziecięca histeria czy chęć zwrócenia na siebie uwagi również wynikają z konkretnych potrzeb. Radzę poczytać więcej na ten temat – na początek polecam Searsów, Agnieszkę Stein i Stuarta Shankera.
Mój synek potrafi płakać na siłę i wiem kiedy płaczem chce coś zyskać. Ale do książek chętnie zajrzę.
Tulić i tulic, potem nagradzać i głaskać po głowie a na końcu mamy potworki z bezstresowego wychowywania. Myślę że trzeba wszystko robić z umiarem 🙂 oczywiście bez przemocy ale dziecko to nie pępek świata … Bo potem co jak masz ich kilka 😉
Kiedy czytam takie komentarze, opadają mi ręce (a nawet cycki ;). Po pierwsze: coś takiego jak „bezstresowe wychowanie” nie istnieje. Tutaj więcej na ten temat: ronja.pl/bezstresowe-wychowanie
Po drugie: nikt nie mówi o „nagradzaniu i głaskaniu”, wręcz przeciwnie, jestem za wychowaniem bez nagród i kar i po 5 latach widzę tego bardzo dobre efekty.
Po trzecie: oczywiście, że dziecko to nie pępek świata, artykuł wcale tego nie sugeruje. Fakt, że ma się kilkoro dzieci nie oznacza, że mają być one zaniedbane. Mam tu na myśli zaniedbanie emocjonalne. Wikt i opierunek to sprawa oczywista, ale to nie wszystko.
Po czwarte: empatia. Jak Ty chciałabyś zostać potraktowana w analogicznej sytuacji? Co według Ciebie jest „umiarem”? Wolałabyś, żeby ktoś bliski Cię pocieszył czy odtrącił?
Za to lubię tych kilku blogerów, których czytuję: docierają do wartościowych źródeł, czytają je, analizują i przedstawiają nam wnioski. Rzetelnie załączają bibliografię. Dzięki, Renia! Tutaj jest poruszonych kilka zagadnień, każde interesujące: pocieszanie niemowlaka, grzeczny kilkulatek – to przy mojej dwójce aktualnie najważniejsze. Trudno mi wytłumaczyć innym, czemu grzeczność nie jest dla mnie priorytetem. Ale gorzej, gdy pochłonięta potrzebami maluszka, nie mam czasu dla starszaka :-/