Jak wychować asertywne dziecko? Jak chronić dzieci przed molestowaniem seksualnym?
Nawet jeśli to wbrew zdrowemu rozsądkowi, każdy rodzic ma takie momenty, kiedy ze wszystkich sił chce chronić dziecko przed całym złem tego świata: przed przemocą, konfliktami, wykorzystywaniem przez rówieśników, molestowaniem. Jednak nie jesteśmy w stanie (ani nawet nie chcemy) zamknąć dzieci pod kloszem i odizolować od społeczeństwa, stanowiącego niewyczerpane źródło tych zagrożeń. Dzieci muszą przejść przez to same. Bronić się samodzielnie.
Co możemy zrobić, aby im pomóc? Uzbroić dziecko w asertywność. A także zbudować w nim poczucie godności związane z jego ciałem. Uświadomić mu rolę jego cielesnej integralności, nietykalności.
Tylko czy robimy to dobrze? Czy każdego dnia pamiętamy, jakie to ważne? Jasne, przecież rozmawiamy o tym, tłumaczymy, przestrzegamy… tylko czy na co dzień nie postępujemy na odwrót? To przecież jedna z tych sytuacji, kiedy nie liczy się to, co mówimy, lecz to, co robimy!
Tymczasem czy w wirze codziennych obowiązków, nieświadomie, w pośpiechu, z braku czasu i cierpliwości nie łamiemy woli dziecka związanej z jego ciałem? Wiecie, że jestem ostatnia od grożenia paluszkiem. Jednak uważam, że warto zrobić rachunek sumienia i szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie: czy na co dzień wystarczająco wyrażamy szacunek do jego integralności cielesnej?
Czy nie zachęcamy, aby dziecko siadało na kolanach krewnych i znajomych, z którymi nie ma bliskiej relacji? Do rozdawania buziaków gościom, pomimo że ono wcale nie ma na to ochoty? Czy w ten sposób nie narażamy na szwank poczucia godności dziecka związanego z jego ciałem?
Czy w pośpiechu nie ubieramy dziecka na siłę?
Czy nie wmuszamy posiłków?
Czy nie przekonujemy dziecka, że lepiej od niego wiemy, czy jest głodne, spragnione, przegrzane, zmarznięte?
Czy dbamy o to, aby dziecko było świadome własnych potrzeb, świadome siebie? Czy pozwalamy mu o sobie decydować?
Czy zapaliła nam się czerwona lampka, kiedy zauważyliśmy, że nasze dziecko jest wyjątkowo podatne na wpływ rówieśników?
Czy dziecko potrafi odmawiać? Czy potrafi bronić ulubionej zabawki, własnego zdania, swojego ciała? A może łatwo zmusić je do czegoś, co mu się nie podoba?
Czy zdarza nam się stosować szantaż emocjonalny? Czy nasze dziecko usłyszało kiedykolwiek, że musi spełnić czyjeś oczekiwania, żeby nie było przykro babci, mamie lub tacie? Pedofil również może szantażować dziecko w ten sposób.
Zastanów się: czy Twoje dziecko wie, że nie musi postępować wbrew sobie?
Wiecie, czego boję się najbardziej? Jeśli stale łamiemy wolę dziecka związaną z jego ciałem, ono do tego przywyknie. A w następstwie, w sytuacji zagrożenia nie będzie odczuwało dyskomfortu, bo uległość wejdzie mu w krew.
Dlatego wolę czasem odpuścić. Oczywiście w granicach rozsądku
- nie przytulać dziecka na siłę, kiedy płacze, jest wściekłe i nie ma na to ochoty
- zacisnąć zęby i zrobić 10 oddechów podczas samodzielnego ubierania, które zdaje się nie mieć końca
- odstawić do lodówki niezjedzone resztki obiadu – dobrze, jeśli dziecko zjadło cokolwiek, talerz nie musi być czysty
- pozwolić dziecku biegać bez rękawiczek i poczuć, że faktycznie zmarzną mu ręce, a nie że “mama tylko tak mówi”
- tłumaczyć dlaczego mycie rąk, buzi czy czarnych stóp jest tak ważne, zamiast odkręcić wodę i siłą zamknąć delikwenta w kabinie prysznicowej
- znieść krępującą ciszę, kiedy podczas spotkania rodzinnego dziecko nie chce zachowywać się jak małpka w cyrku, robiąc sztuczki, których dorośli od niego oczekują.
Świadomy i kochający rodzic zastanawia się: jak wychować asertywne dziecko? Przepis nie jest prosty, ale wart zachodu :) Szanuj zdanie dziecka, nawet kosztem nieposłuszeństwa i niezręcznych sytuacji towarzyskich. Nie zmuszaj, odpuść, pozwól decydować – w ten sposób budujesz poczucie własnej wartości i pewność siebie. Ucz dziecko szacunku do innych, ale podkreślaj, że ono również zasługuje na szacunek.
Tylko wtedy możemy liczyć na to, że dziecko nie będzie uległe wobec dorosłych i rówieśników i w kluczowym momencie będzie potrafiło powiedzieć NIE.
Bo nie ma ochoty. Bo nawet, jeśli nie do końca zdaje sobie sprawę, że molestowanie jest czymś złym, to w sytuacji, w której odczuwa dyskomfort, nie musi robić niczego wbrew sobie. Pamiętajmy o tym na co dzień, na każdym kroku. Budujmy u naszych dzieci poczucie godności związane z własnym ciałem.
Moje ciało – mój wybór. Już od dziecka.
Udostępnij ten artykuł,
jeśli masz wśród znajomych rodziców, którym ten tekst się przyda:
Miłego dnia!
Chcesz poczytać więcej?
Polub blog na Facebooku:
33 komentarzy
Tak, trzeba na to uczulac. Na przyklad przekarmianie – znam to z wlasnych doswiadczen i rzutuje to niestety na dalsze zycie. Moja dwojka jest na granicy niedowagi, ale staram sie asertywnie nie ulegac dobrym radom. Szczegolnie, ze przy synku zrobilismy kompleksowe badania, ktore wykluczyly mozliwe organiczne przyczyny i potwierdzily to, co wlasciwie wiedzialam, ze ten typ tak ma. Ale fakt, ze jednak zgodzilam sie zrobic te badania, choc przy corce trzymalam sie twardo, swiadczy, ze jednak gdzies ta moja pewnosc zostala zachwiana, ze jednak zwatpilam, czy pozwalanie dziecku na jedzenie tyle, ile ma ochote (w naszym wypadku malo), jest sluszne.
Jesli chodzi o inne punkty, zauwazam przy drugim, ze brakuje mi czasem cierpliwosci, ktora mialam przy corce. A moze czasu? Doskonale wiem, ze inwestujac czas wczesniej, czekajac np., az dziecko sie ubierze, zaoszczedze go pozniej, bo w ten sposob nabierze wprawy, ale nie zawsze tak postepuje. Chociaz czasami patrzac na dzieci juz starsze zastanawiam sie, bo widze, ze rowniez dzieci tych mam, ktore ubieraly je, jak moje juz dawno samo, tez wyrastaja z tego “niezgulstwa” i daja rade, podczas gdy moja ostatnia po basenie :), wiec moze rzeczywiscie poczekac, az ogolny rozwoj motoryczny pozwoli dziecku na sprawne ubranie? Tak sobie tylko glosno mysle – przepraszam, absolutnie nie chce podwazyc tezy tego postu, bo jestem tego samego zdania – dziecko nauczone szacunku do samego siebie rzadziej stanie sie ofiara.
Bardzo dobrze powiedziane! Wróć.. napisane!
Zgadzam się z małym “ale”: warto rozróżnić zmuszanie od nakłaniania do dobrego
Tłumaczenie, edukacja, stosowanie argumentów jak najbardziej wchodzi w grę!
Natomiast mam zastrzeżenia do szarpania się z dzieckiem, karmienia i ubierania na siłę oraz innych przemocowych rozwiązań. A także buziaków i przytulania, kiedy dziecko zupełnie nie ma na to ochoty.
Wyrażanie uczuć powinno wychodzić od dziecka. Mój Syn nie raz z własnej woli rzucał się gościom na szyję, czym wprawiał wszystkich obecnych w zdumienie i wzruszenie. Z tym, że następowało to raczej na pożegnanie, niż na powitanie i moim zdaniem jest to całkowicie naturalne.
Bardzo mądry wpis, podpisuję się pod nim! Dziecko wie czego potrzebuje i samo potrafi pokazać / powiedzieć. Niech maluch uczy się na własnym doświadczeniu od najmłodszych lat a z pewnością to go bardziej “zahartuje” niż nadopiekuńczy rodzice, którzy chuchają i dmuchają na swoje dzieci
Zgadzam się Mam wrażenie, że rodzice/dziadkowie zbyt często wyręczają dziecko na tym polu, dają do zrozumienia, że “wiedzą lepiej”. Nie pozwalają dziecku rozpoznać sygnałów wysyłanych przez jego organizm. Robią dziecku wodę z mózgu oraz dają silny sygnał, że decyzja o jego ciele nie jest konsekwencją jego rzeczywistych potrzeb, lecz zapada gdzieś ponad nim.
Rozumiem, że to wynika z miłości i troskliwej opieki, z tzw. dobrych intencji!
Jednak ważne, żeby nie przekroczyć granicy, żeby nie stać się rodzicem nadopiekuńczym i toksycznym, żeby nie zacząć traktować dziecka jak (za przeproszeniem) idioty.
Dokładnie Dzieci potem sobie po prostu nie radzą, chociażby w przedszkolu:) Jako mama chciałabym, aby moje dziecko pomagało mi w kuchni przy tworzeniu potraw – niech uczy się ze mną. Kiedy się pobrudzi – nie chcę zmienić od razu koszulki. Jeśli ma być szczęśliwe, niech chodzi brudne. Dziecko powinno uczyć się na własnych doświadczeniach, to najlepszy sposób moim zdaniem Poza tym należy rozmawiać z dzieckiem jak z kompanem – bez niepotrzebnych zdrobnień. Dziecko to istota myśląca, nie wolno o tym zapominać
Niewątpliwie poruszyłaś bardzo ważny temat, który wydaje mi się nadal jest unikany. To, jak wychowujemy nasze dzieci, jakie wpajamy im zachowania i wartości to rzecz istotna od najmłodszych lat. Często nie zdajemy sobie zwyczajnie sprawy, jak nasze zachowania wpłyną na zachowania naszych dzieci. Ja też do niczego nie zmuszam…. chociaż bywa ciężko. Twój post potwierdził moje przekonania i chciałabym, by przeczytało go więcej osób.
Dziękuję za miłe słowa i udostępnienie! Sądząc po komentarzach (nie tu, lecz na fanpage Mądrych Rodziców), ten temat wciąż budzi wiele kontrowersji. Nie chodzi mi o rozbestwianie dzieci, o “bezstresowe wychowanie” i pozwalanie na wszystko, ale wysyłanie dziecku sygnałów, że jego ciało należy do niego i zasługuje na szacunek. Jeśli chcemy uchronić dziecko przed molestowaniem seksualnym czy fizyczną przemocą w innym wydaniu, to niestety sama rozmowa nie wystarczy. Musimy na co dzień dawać dobrym przykład swoim postępowaniem, choć nie zawsze jest to proste.
Jestem przekonana, że dobrze rozwinęłaś ten temat. To dla mnie bardzo ważne…
Nie wiem dlaczego ale jednym z najczęściej powtarzających się koszmarów to właśnie te na podłożu takiej właśnie przemocy na moich dzieciach. Noce bywają okropne…. nie wyobrażam sobie nigdy stanąć z takim problemem oko w oko, dlatego chcę zrobić wszystko, by nigdy nie mieć do siebie żalu…
Każdy rodzic powinien to przeczytać. Mój syn ma dopiero 3,5 miesiąca, ale z pewnością będę go chciała nauczyć asertywności i samodzielności. Ostatnie czego dla Niego chcę to, aby wyrósł na emocjonalnie nieporadnego młodego człowieka, którego przerosną najprostsze nawet sprawy. Nie chcę wychowywania pod kloszem i pod publikę. Trudne zadanie i niełatwa sztuka, ale do zrealizowania.
I tak i nie. Z jedzeniem nie do końca się zgadzam, mój synek mało je, warzywa tylko jak się uprę. Myślę, że gdybym mu pozwoliła jadłby tylko parówki i biały ser. Ja nie jem mięsa i naprawdę duzo warzyw mam codziennie na stole, ale namówienie mojego 5-latka na warzywny kotlet….
Jasne, chodziło mi jedynie o to, aby nie karmić dziecka na siłę. Chodzi o to, aby dziecko mogło poznać swoje ciało i było świadome swoich potrzeb. Jest mi zimno – ubieram się, jest mi gorąco – rozbieram, chce mi się pić – proszę o wodę, jestem głodny – proszę o jedzenie, jestem najedzony – kończę jeść itd.
Nakłanianie do dobrego, rozmowa, argumenty jak najbardziej wchodzą w grę. Jednak nigdy nie karmiłam Syna na siłę. To, na czym bardzo mi zależało przemycałam w innej postaci (przykłady w cyklu “Sezonowa Szmuglerka”), a równolegle gotowałam razem z Synkiem, rozmawiałam z nim o zdrowym odżywianiu, czytałam książki, grałam w gry edukacyjne itd.
Z czasem to naprawdę daje efekty – w tym roku widzę ogromny postęp! Syn zaczął próbować surówek, pomidorów, rozsmakował się w zielonych koktajlach.
Z ust, a raczej z glowy mi to wyjelas. Dziecko nie tresowana malpa w cyrku, ze ma robic cos na zawolanie innych. Sytuacje, w ktorych “sraja zarem”, ze Zuza je w biegu, albo nie je wcale mnie irytuja. Dzieciak na zaglodzonego nie wyglada, idealnie w połowie centyli, zdrowe, rumiane i szczesliwe dziecko. Albo komentowanie tego, ze nasze dziecko jest niewychiwane, niegrzeczne a to po prostu dziecko. Mogę powiedz po 1,5 roku macierzynstwa jedno: czasem dziecko zle znosi obecność innych, dlatego ze ten ktos stresuje lub irytuje matke mam w rodzinie latke trudnej bo nie pozwalam na tredowanie dziecka, nie naleze do grona rodziców, ktorzy oddają komukokwiek dziecko i sa zadowoleni. Czasem jestem zmeczona, czasem mam dość, ale lubie role mamy i chce dla dzieci jednego, zeby ich indywidualizm w pelni zakwitl
Ten, kto oczekuje od 1,5-rocznego dziecka, że będzie siedziało jak lalka, ślicznie wyglądało i robiło sztuczki na zawołanie, najwyraźniej nic nie wie o rozwoju dziecka (fizycznym i psychicznym). Dzieci są różne: jedne spokojne, nieśmiałe, inne są wulkanami energii. Tak jak wśród dorosłych są introwertycy i ekstrawertycy Dzieci nie zawsze zachowują się tak, jak oczekuje tego otoczenie, ale z czasem nauczą się tych norm społecznych, jednak to jest proces. Na pewno nie nastąpi to na pstryknięcie palcami, poprzez stosowanie kar i zastraszanie – wtedy niestety skutek może być wręcz odwrotny. W zależności od temperamentu i charakteru dziecko zamknie się w sobie lub będzie buntować się jeszcze bardziej.
!!! Najważniejszy tekst świata. Bardzo, bardzo się zgadzam. Niestety często mam wrażenie, że od dzieci wymagamy, by były “grzeczne”, jadły “ładnie”, słuchały się dorosłych – jednocześnie pragniemy, by wyrosły na niezależnych, asertywnych ludzi. Gdzieś po drodze gubimy poczucie przyczyny i skutku…
W innym tekście wkleiłam kiedyś poniższą grafikę, która doskonale ilustruje sytuację, o której piszesz. Podesłałam ją też Nishce i bardzo liczę na to, że z czasem ten mem rozprzestrzeni się w sieci i da do myślenia zarówno rodzicom, jak i osobom krytykującym rodziny za “bezstresowe wychowanie” (tak naprawdę nie istnieje coś takiego, ale ten termin nadal pokutuje w wielu głowach).
Cieszę się, że na ten tekst trafiłam
Niby oczywiste, niby wszystko wiadomo, ale Ty zadawałaś pytania, a ja przy każdym się zastanowiłam “jak postępuję?”.
Staram się o tym wszystkim pamiętać, a przede wszystkim chcę mieć dzieci, które bedą potrafiły o siebie zawalczyć i zadbać.
To trudne na co dzień. Ja sama zadałam sobie te pytania w ramach “rachunku sumienia”, potem po prostu je tu spisałam
Było wiele momentów, kiedy traciłam cierpliwość, ale teraz już inaczej na to patrzę. Ważniejsze stały się dla mnie są długofalowe skutki.
Jednak przyznaję bez bicia, że w dużej mierze wynika to z faktu, że jestem teraz na macierzyńskim z młodszym dzieckiem. Nasz grafik nie jest taki sztywny, jak wtedy gdy chodziłam do pracy, więc dla starszego dziecka mam więcej czasu i cierpliwości.
Zresztą często to tylko niecierpliwemu, spóźnionemu rodzicowi wydaje się, że ubieranie, mycie, jedzenie trwa w nieskończoność – wszystko jest w głowie
Ubieranie się – to jest miejsce, w którym zderza się świat dziecka ze światem dorosłego. W tym pierwszym liczy się głównie dobra zabawa, a w tym drugim jesteśmy oprawieni w ramy społeczne. Pojawia się konflikt, gdy dziecko chce się jeszcze pobawić lub dokończyć rysunek, a rodzic ponagla je, bo zostało tylko 5 minut do wyjścia z domu (bo jak nie to rodzic się spóźni np. do pracy). Codzienne wymyślanie tego jedynego, najlepszego powodu, by ubrać się właśnie w tym momencie – strasznie to trudne. Łatwiej czasem po prostu wziąć malucha na kolana i ubrać, choć się wyrywa, bo jak tata łapie uciekiniera, to taka fajna zabawa…
Oj, znamy ten ból. U nas sprawdza się argument, że jeśli syn nie będzie gotowy, spóźni się na poranną “odprawę”, czyli spotkanie wszystkich przedszkolaków i omawianie planów na nowy dzień. Albo inny: dzieci lubią być w przedszkolu jako jedna z pierwszych i mieć całą salę dla siebie.
Ponaglanie i czekanie dotyczy oczywiście przedszkolaka, który już potrafi samodzielnie się ubrać. To jasne, że nie mam nic przeciwko ubieraniu młodszych dzieci, bo ich umiejętności motoryczne nie są jeszcze na tyle rozwinięte, aby potrafiły to zrobić samodzielnie.
Natomiast jestem przeciwko szarpaniu się z dzieckiem i ubieraniu na siłę, w pośpiechu – to jest rodzaj przemocy i łamania integralności cielesnej dziecka.
O fajnym sposobie na szybkie wyjście z domu pisał też Jakub Pasek z bloga oczekujac.pl. W skrócie: narysowana wspólnie z dzieckiem (to bardzo ważne!) lista 5 czynności, które są niezbędne do odhaczenia przed wyjściem do przedszkola. Cały artykuł dostępny jest tu: http://oczekujac.pl/2015/09/lista-porannego-to-do-poczatkujacego-przedszkolaka-jak-nam-pomogla.html
Polecam!
Dzięki za wartościową odpowiedź i materiał, by poszukiwać rozwiązań.
Bardzo dobrze napisane! Najbardziej chyba stosuję się do punktu o nie zmuszaniu do jedzenia i nie zmuszaniu do całusów od cioć z pozostałymi bywa różnie
Z jednej strony się zgadzam – nie znoszę robienia z dziecka małpy przed rodziną i znajomymi. Ale z drugiej, wydaje mi się, że gdzieś trzeba postawić granice, i że dziecko tych granic też potrzebuje. Ja już nauczyłam się rozpoznawać kiedy moja córka mówi “nie cem” bo rzeczywiście czegoś nie chce lub nie lubi, a kiedy sprawdza na ile może sobie pozwolić. Tłamszenie jej woli to ostania rzecz jakiej chcę, ale wolałabym również żeby nie odżywiała się wyłącznie kajzerkami, a taka jest często jej wola
Jestem całym sercem za mądrym stawianiem dziecku granic – to daje im poczucie bezpieczeństwa. Po prostu tutaj skoncentrowałam się na problemie molestowania seksualnego i przemocy. Nie chciałam poruszać zbyt wielu wątków, bo wychowanie dziecka to temat-rzeka
Do większości przykładów się zgadzam jednak z jednym ale założyłabym dziecku na siłę czapkę i rękawiczki gdy jest zimno. Raz że chodzi mi o jego dobro – zdrowie nie chcę by cierpiało. 2 jeśli dziecko się rozchoruje cierpią i rodzice bo któreś musi na kilka dni wziąć opiekę a to nie zawsze mile jest widziane u pracodawcy. I 3 najważniejsze jest okres w życiu młodego małego człowieka że się buntuje no więc nie zawsze można ustąpić kiedy napotkamy na opór.
Niestety zdarza mi się jak to nazwałaś ‘szantażować’ dzieci jedzeniem. Czasem niestety nie ma wyjścia kochana, dla przykładu wczoraj jechaliśmy w góry na cały dzień. Dzieci marudziły już przy śniadaniu, powinnam im powiedzieć okej nie jedz nie chcesz, ale jak podczas trzygodzinnej wspinaczki zachce Ci się jeść to nie marudź mi potem, że masz kolkę ?
Do całusów nie zmuszam, to nawet nie jest na miejscu aby całowały dzieci kogo popadnie
Zgadzam się z tobą i trochę nie zgadzam.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony jestem na tak, ale z drugiej mam wrażenie, że dzisiaj jednak dzieci mają za wiele swobody i luzu, w złego słowa tego znaczenia. Jak zwykle trzeba zachować zdrowy umiar, dbać o równowagę – to jest sztuka
U mnie syn 2 letni zaczął mniej jeść. Nie chciałam go zmuszać, więc przez ostatnie 2 miesiące jadł ile chciał. Efekt jest taki, że byliśmy na bilansie 2-latka i spadł z 10 centyla wagi na poza skalę Pediatra kazała zrobić masę badań, wszystkie są super, teraz chce to dalej ciągnąć, bo na pewno dziecko jest chore, a się zastanawiam czy to nie efekt tego, że mu pozwoliłam robić co chciał i czy jednak nie powinnam trochę w niego powmuszać.
Jestem zdecydowaną przeciwniczką wystawiania dziecka na scenę, by zabłysnąć przez rodziną. Jak ktoś potrzebuje atrakcji, niech idzie do cyrku. Nie zmuszam do przytulania, czy całowania, obcych dla dziecka osób. Cenie swoja przestrzeń i tego samego chcę dla dzieci.
Jakiś czas temu poszłam na urlop wychowawczy i wróciłam do mojej rodzinnej wsi. Patrzą tu na mnie jak na totalne dziwadło, między innymi z powodów, które tu opisałaś. Bardzo mnie to smuci i nie mam siły edukować, bo co ja tam wiem – każda kobieta, która tu jest, wychowała więcej dzieci niż ja (to jakimi dorosłymi są te dzieci to nie będę oceniała) i wie lepiej. Mój syn mną rządzi, a ja powinnam go bić, bo mnie nie słucha tylko kładzie się na ziemi (no już powinien dostać pasem na gołą – co to za histerie! ano, histerie dwulatka) Gotujesz te warzywa a on wszystkiego nie zje – niech siedzi tak długo aż zje. I klopsa mu daj. Fuj, taki duży chłopiec a jeszcze cyca chce, wstydź się! że o daj buzi i podawaniu jedzenia własnymi sztućcami nie wspomnę. Dlatego przemykamy wśród znajomych i uciekamy stąd. Powiem wam, że wiele matek ulega w takim środowisku, a burzenie poczucia własnej wartości jest tu na porządku dziennym. Mam nadzieję, że moje dziecko nie zarejestrowało tych złośliwości.
Pozdrawiam Was ciepło.
PS. Ja tu zostałam wychowana. Bardzo ciężko mi powiedzieć nie, trudno mi tak ogólnie w życiu. Wszystko analizuję, nawet dodanie komentarza jest dla mnie stresujące, bo obawiam się wielu rzeczy: że ktoś mnie źle zrozumie, że źle o mnie pomyśli, że mi dokuczy. Masakra jakaś, nie pozwolę, by to samo zrobiono mojemu dziecku.
Wiem o czym mówisz?
Nie Ty jedna żyłaś w takim otoczeniu.
Dopiero jako dorosła osoba dostrzegam z jakim bagażem emocjonalnym weszłam w dorosłe życie.
Analiza wszystkiego dookoła – dramat.
Też nie chce tego dla mojego dziecka.