O wiele łatwiej jest mi znieść płacz dziecka, odkąd zrozumiałam tę jedną ważną rzecz.
Głowa mi pęka!
Co czujecie, kiedy słyszycie płacz dziecka? Zwłaszcza kiedy trwa on naprawdę długo? Albo krótko, z przerwami, za to od rana do nocy? To chyba jeszcze gorsze! Potwornie trudno to wytrzymać!
To jeden z najbardziej nieprzyjemnych i drażniących dźwięków dla ludzkiego ucha – nie bez przyczyny! Jako rodzice jesteśmy wyposażeni w biologiczne mechanizmy, które sprawiają, że ciężko nam słuchać płaczu dziecka i chcemy go jak najszybciej ukoić. Natura mądrze to wymyśliła.
Zdarza się jednak, że płacz powoduje naszą nieracjonalną reakcją. Zwłaszcza intensywny płacz dziecka (niekoniecznie własnego). Tak jest w moim przypadku: pomimo, że teoretycznie nie mam do tego podstaw, odczuwam prawdziwe, niemalże fizyczny ból. A jak jest u Ciebie? Wiem, że wielu rodziców czuje to samo. Agnieszka Stein w książce „Dziecko z bliska” wyjaśniła to zjawisko następująco:
Czasem dorośli mają dużą trudność w towarzyszeniu płaczącemu dziecku lub dorosłemu, wynikająca z tego, że oni sami nigdy takiego wsparcia nie doznali. Kiedy płakali jako dzieci, byli pozostawiani samotnie lub karceni.
W naszym dzieciństwie faktycznie tak było – dzieci uczono tłumienia emocji. Choć nie służyło to samoregulacji, a jedynie samokontroli (a to dwie różne sprawy). Więcej na ten temat pisałam tu: Grzeczne dziecko w czasach PRL.
Mity na temat płaczu dzieci
Czy na Twojej macierzyńskiej drodze natknęłaś się na wyznawców teorii, że dziecko, które płacze „trenuje płuca”? Kiedy nasz syn miał parę miesięcy, trafiliśmy do ortopedy, który tak twierdził. Opadła mi kopara, bo nie sądziłam, że w dzisiejszych czasach ktoś nadal może głosić tak szkodliwe tezy. Przemilczałam sprawę. Może niesłusznie, ale jestem mało asertywna w takich sytuacjach. Ech! Archaiczne poglądy doktora kładłam na karb tego, iż był to leciwy pan, lekarz starej daty. Wątpię, by mógł nimi jeszcze komuś zaszkodzić. Mam nadzieję, że nikt już dziś nie wierzy w „trenowanie płuc” podczas płaczu.
Niestety nadal dużą popularnością cieszą się inne przekonania:
• płacz dziecka jako metoda „wymuszania” i „manipulacji”
• trening zasypiania polegający na wypłakiwaniu
• karanie i izolowanie dzieci płaczących ze złości.
Dyskusje na temat powyższych metod wychowawczych potrafią skutecznie zważyć atmosferę najmilszego spotkania, narażając na szwank relacje z rodziną i przyjaciółmi. W kierunku płaczącego dziecka padają przeróżne „argumenty”, z których niestety wiele polega na:
• lekceważeniu – „przecież nic się nie stało!”
• zawstydzaniu – „ciiicho, całe osiedle cię słyszy!”
• poganianiu – „no przestań już płakać, liczę do trzech…”
• zastraszaniu – „widzisz tego pana? zabierze cię, jeśli zaraz nie przestaniesz!”
Zupełnie nie kusi mnie, aby oceniać rodzicielskie wybory, decyzje i metody, ale to jeden z nielicznych wyjątków. Takie podejście nie mieści się w głowie rodzicom wychowującym dzieci w duchu bliskości. Wydaje nam się, że postępujemy właściwie, jednak czy naprawdę tak jest?
A jeśli się mylę?
Wielokrotnie łapałam się na tym, że jadąc na autopilocie mówiłam do synka „no nie płacz już, kochanie”. Oczywiście liczyłam na to, że naprawdę poczuje się lepiej, a nie, że będzie próbował POWSTRZYMAĆ SIĘ od płaczu.
Chcemy dobrze, ale czasem nieświadomie dajemy dzieciom do zrozumienia, że płacz jest przez nas niemile widziany.
Tymczasem są smutki, które trzeba wypłakać – te słowa sprawdzają się u dzieci i u dorosłych. Wypłaczemy się, a potem podnosimy się z kolan, otrzepujemy kieckę z pyłu zapuszczonych grządek i niczym Scarlet O’Hara w pamiętnej scenie (no, PRAWIE jak ona) wygłaszamy kwestię: „Przetrwam to wszystko, a jak wojna się skończy, nigdy w życiu nie będę więcej głodna” (albo inną, równie wzniosłą i rewolucyjną).
W naszej kulturze utrwaliło się, że płacz to coś złego, niepożądanego, wstydliwego. Nieprzyjemna czynność, zarówno dla otoczenia, jak i oczywiście dla samego płaczącego. Zupełnie nie doceniamy roli płaczu jako czynności przynoszącej ulgę.
Dlaczego dzieci zachowują się
dużo gorzej przy rodzicach, niż przy obcych?
Znasz to? Ten moment, kiedy nikt Ci nie wierzy, jak bardzo Twoje dziecko daje popalić, bo przy dziadkach, rodzinie, znajomych zachowuje się jak aniołek?
Trafiłam gdzieś na informację, że dzieci zachowują się aż 400% gorzej w obecności własnych rodziców. Ta wartość może brzmi podejrzanie, ale nie znam rodzica, który nie zauważył tego tajemniczego zjawiska 😉
Dzieje się tak dlatego, że jesteśmy dla dzieci AZYLEM. Czują się przy nas na tyle BEZPIECZNIE, że wypłakują wszystkie smutki i wrażenia ostatnich dni. Fakt, że mają na to odwagę, świadczy o sile naszej relacji.
Przyjmujemy wszystkie emocje naszych dzieci, a kiedy są one wyjątkowo trudne, mamy prawo czuć się wyczerpane macierzyństwem. Pewną ulgę daje znajomość pewnej neurobiologicznej funkcji płaczu, która nadal nie jest powszechnie znana. Do pewnego momentu dla mnie była wręcz wiedzą tajemną 😉
Jestem szczęściarą!
W 2012 roku, kiedy zostałam mamą po raz pierwszy, ukazało się pierwsze wydanie „Dziecka z bliska” Agnieszki Stein. Lektura tej książki otworzyła mi oczy na wiele spraw. Między innymi na fakt, że płacz to nie tylko wołanie o pomoc, ale także zdrowy „wentyl” – skuteczny sposób na rozładowanie napięcia. Niby oczywiste, prawda? Ale jako rodzice o tym zapominamy. Dlatego często odświeżam sobie ten cytat:
Ważne jest to, że kiedy pociesza się płaczące dziecko, NIE JEST DOBRZE ZA CEL STAWIAĆ SOBIE UCISZENIE GO. Nie chodzi o to, żeby dziecko jak najszybciej przestało płakać. Płacz może być KONSTRUKTYWNY I POTRZEBNY. Pomaga rozładować napięcie i radzić sobie z emocjami, pomaga też regulować dopływ bodźców do organizmu – o ile płaczące dziecko ma szansę płakać „do” kogoś, jest koło niego ktoś, kto go słucha i akceptuje jego emocje.
Warto odrobić tę lekcję i przemyśleć nasz stosunek do płaczu.
Kiedy spojrzymy na płacz inaczej – jak na zjawisko zdrowe i potrzebne, całe to rodzicielstwo staje się łatwiejsze 🙂
Łatwiej nam odpuścić, radzić sobie z trudnymi emocjami dzieci (oraz naszymi). Reagować na potrzeby i towarzyszyć dziecku w trudnych emocjach, jednak przestać traktować płacz jako rodzicielską porażkę i kolejny powód do wyrzutów sumienia.
Aby rozgryźć temat płaczu i wyrobić sobie do niego zdrowy stosunek, a także, aby dowiedzieć się jak jest różnica pomiędzy samokontrolą a samoregulacją (dla mnie to było odkrycie) polecam Wam poniższe lektury 🙂
• Agnieszka Stein „Dziecko z bliska” > KLIK
• Stuart Shanker „Self-Reg” > KLIK
• Claude Didierjean-Jouveau „Nie płacz, maleństwo!” – nakład już się wyczerpał, więc szukajcie na Allegro i w antykwariatach 🙂
Na koniec tradycyjnie pytanie do Ciebie, droga Czytelniczko 🙂
Jak radzisz sobie z własnymi emocjami, kiedy dziecko płacze? Czy Tobie też tak potwornie trudno słuchać płaczu dziecka? (ja często mam wrażenie, że zwariuję!)
Czy wdajesz się w dyskusje z rodziną i znajomymi? Czy tak jak ja nadal spotykasz się z archaicznymi poglądami i mitami na temat dziecięcego płaczu?
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
16 komentarz
Tak Agnieszka Stein ma bardzo trafne uwagi. Z płaczem sadze sobie różnie. Czasem naprawdę mam dość jenów Zuzy,ale wiem ze to normalny element rozwoju..
Płacz znoszę całkiem nieźle, ale jęczenie (nie mam na to lepszego określenia) działa na mnie jak płachta na byka. Jak Agnieszka Stein wyjaśnia jęczenie?
O, tak… Płacz, a jęczenie to dwie różne sprawy;) jako rodzic potrafię rozróżnić kiedy to jest autentyczny smutek, a kiedy coś „jęczącego” się włącza Maluchom. Ale cóż począć i tak ja muszę stawić temu czoła;)
Dla mnie to był największy szok macierzyństwa- że dziecko płacze i to jest normalne 😉 Aczkolwiek do tej pory mam myśli „czy ono płacze za dużo? czy wszystko z nim emocjonalnie ok? no tak mam nerwusa bo sama jestem nerwowa”. Płacz to dla mnie absolutna panika, u mnie objawia się nieustannym pytaniem niemowlaka „kochanie ale o co chodzi? co sie dzieje?” taaa:D Wczesniej tez sama zaczynalam plakac. Niestety czasem cos mi sie w glowie odcina, tak jest przy dlugotrwalym marudzeniu, np. idziemy na spacer, jestem kilometry od domu i syn powoli rozkreca syrene. Apogeum przypada na przejscie dla pieszych. No po prostu nie moge wtedy, zaciskam zeby i milcze, bo co zrobie. Chociaz zdazalo sie juz wyciagac ryczacego w nieboglosy niemowlaka z fotelika w jadacym samochodzie :/
Ja tez, calkiem niezle, jak placze przytulam I jest git, jak placze czyjes dziecko to robi mi sie przykro, bo bym chciala przytulic, ale nie moge, bo nie moje. Po porodzie zrobilam sie strasznie miekka, ktokolwiek placze lub jest smutny, mam ochote wziac w ramiona I przytulac do poprawy 😛
Moja córka jak była mała mało płakała, czasem nie było jej słychać 🙂 Teraz umie wywrzeszczeć swoje emocje 🙂
Nie znosze kiedy ludzie każą dzieciom się wypłakać, by nauczyc ich samodzielnego zasypiania 🙁
Dla mnie najtrudniejsze są sytuacje, gdy jesteśmy z mężem oboje w domu, jest wieczór, my zmęczeni, a nasza (obecnie 8-miesięczna) córeczka po odłożeniu do łóżeczka budzi się po chwili i zaczyna płakać. Jedno z nas ją nosi, nosi… mała zasypia, odkładamy ją i po chwili to samo. I nie tyle płacz dziecka jest trudny do zniesienia, tylko jego niewiadomy powód i nasze zmęczenie. Gdy już myślimy, że córka zasnęła i mamy chwilę dla siebie (a najczęściej też zasypiamy), ona po chwili się budzi. Zdarza się wtedy (niestety! i potem tego bardzo żałujemy), że ranimy się gorzkimi słowami albo obwiniamy się nawzajem. Napięcie rośnie. Potem oczywiście wyjaśniamy te sytuacje, ale na bieżąco trudno nad sobą panować. 🙁
A może spróbujecie spać razem z Córeczką przez jakiś czas? U znajomej fizjoterapeutka zaleciła bo Mała całe noce płakała i krzywo stawiała stópki,od kiedy śpi z rodzicami problem minął ☺
Dziecko po ok 20-30minutach wybudza się ponieważ jego mozg sprawdzą czy matką jest obok w celu przetrwania.Tak to zaplanowała biologia i złym pomyslem jest kłaść je samo do łóżeczka.Ono potrzebuje bliskości dlatego że do ok 9 miesiąca Dziecko myśli że jest jednością z matka, dopiero koło roku następuje tzw.odzielenie i towarzyszacy tu lek bo zdaje sobie sprawę że jest odrębna istota.Polecam książkę Kontinuum -jest tam dość dobrze wyjaśnione jakie konsekwencje niesie izolowanie dzieci od matki -łóżeczka butelki żłobki itd.
Moje młodsze dziecko płacze już inaczej – ma 6 lat. I zawsze to dla mnie jasny sygnał zlego nastroju, niewyspania, zbliżającej się choroby. To o wiele łatwiejsze niż płaczące niemowlę.
Ja sobie wcale nie radzę z płaczem dziecka i czasami pod tym względem mój parnter jest duzo lepszy ode mnie i w niektórych sytuacjach on musi przejąć stery nad naszą hnb :))
Bardzo bardzo fajny artykuł. Mnie płacz mojej córki zazwyczaj martwi, choć wiem tak jak piszesz, ze jest potrzebny. Kiedy wracamy ze żłobka mała czasami płacze jak dla mnie bez powodów, wiem że odreagouje rozstanie, to, ze w żłobku „musi się trzymać” i wiem, ze jest tam dzielna, nie płacze, nie grymasi, ale emocje są w środku i w domu przy mnie… bummmmm 🙂
Mam podobny stosunek do płaczu dziecka – nie można pozostać obojętnym, przecież dziecko nam coś przez ten płacz komunikuje. Jak ktoś mówi mojemu dziecku, żeby nie płakało bo nic się nie stało albo wymusza, to od razu reaguję. Jest jednak jeden typ płaczu, którego nie znoszę, chyba dlatego że go nie rozumiem – płacz po dziennej drzemce. To trwa już bardzo długo – chyba przeszło rok. Przytulam, noszę, a on płacze, ale nie może już zasnąć. Rzadko budzi się z drzemki zadowolony. Próbuję to zaakceptować, ale jest ciężko.
Mam syna trzyletniego i córkę roczną. To płacz pierworodnego jest dla mnie ogromnym problemem. Czuję, jakbym nie mogła pomieścić w sobie jego bardzo silnych emocji, najczęściej złości wraz z ogromnym natężeniem dźwięku (wrzasku). Jestem wrażliwa na dźwięki, a on wrzeszczy mega głośno. Wiem, że gdy utulę go i zaakceptuje i przejdę ta falę emocji to jest nasza relacja uratowana, ale gdy jak zazwyczaj się zdarza, nie wytrzymuję i nie daję mu wsparcia, to cierpi nasza relacja, obrywa fizycznie od syna młodsza siostra. Masakra! Świadomość tego średnio mi pomaga, bo w sytuacji krytycznej włącza mi się część gadzia mózgu i walczę. A potem oczywiście obwiniam się i mam wysokie oczekiwania w stosunku do siebie. W zasadzie od syna też dużo wymagam tym żeby się „uspokoił”. Teraz takiego wglądu dostałam 😉 Dajcie jakieś rady 🙂 Mam książkę self-reg gdzieś w połowie przeczytaną i zarzuconą po urodzeniu córki. Jestem zmęczona, niedospana. Mała budzi mnie w nocy, a gdy pójdą dzieciaki spać to nie kładę się od razu celem zwiększenia szans na regenerację, tylko aby posadzić tyłek na kanapę, odpocząć i obejrzeć tv lub poszperać w internecie.
Jestem wujkiem. Pamiętam gdy bratanice miała ok 4-5lat. Byłem wtedy u brata, rozmawialiśmy o czymś. Brat miał telefon i musiał gdzieś pilnie jechać. Zawsze, u naszej mamy wychodził tak by dziecko nie widziało by nie płakało. Gdy dziecko się orientowalo mama jakoś dawała radę je uspokoić. Wtedy jednak zostałem sam z dzieckiem i żadnego pojęcia o tym jak postępować z dzieckiem. Gdy bratanice się zorientował że brata nie ma, zaczęło tak strasznie płakać, najpierw zacząłem mowowic by przestała płakać, potem krzyczeć, czułem się tak bezradny, że zamknąłem bratanice w 2 pokoju, by mniej słyszeć. Ale płakała nadal. Po paru minutach coś we mnie pękło. Otwarlem drzwi i zapytałem bratanice czy chce porozmawiać. Poszła za mną do dużego pokoju. Przez płacz pytała gdzie jest tata. Powiedziałem, że musiał wyjść coś szybko zrobić? Płakała nadal i otwarlas szeroko ręce. Zrozumiałem że chyba się chce przytulić. Porostu objalem ja i…. niemal odrazu przestała płakać…..
Dziękuję Ci droga Autorko za ten wpis! Moje dziecko płacze dużo czesciej i dużo głośniej niż dziecko z sąsiedztwa w podobnym wieku i nie ukrywam, że trochę się wstydzę. Czasem puszczają mi nerwy, wrzasnę, ale jestem przy dziecku cały czas. Jestem blisko. Trudno mi słuchać tego zawodzenia, ale nie odwracam uwagi, akceptuje je bezwarunkowo, choć czasem i mi bardzo trudno i czekam już na moment, kiedy będę mogła z córka porozmawiać! Na razie o to trudno, bo ma 18 miesięcy, niemniej i tak ćwiczę. Dziękuję za wpis!