Soki z warzyw i owoców w 3 tygodniu życia, słodzona woda, rumianek i mleko z mąką. Napoiłabyś tym noworodka? Karmienie piersią dawniej – jak wyglądało?
Dziś łapiemy się za głowę słysząc takie zalecenia. A naszym mamom właśnie tak nakazywano nas karmić, i to całkiem oficjalnie.
Zerknijcie na wytyczne dotyczące karmienia piersią i schemat sztucznego żywienia niemowląt z tamtych czasów. Szok – to mało powiedziane Znalazłam je w moim pamiątkowym albumie, o którym pisałam kiedyś tutaj: Album malucha – fenomenalna pamiątka dla dziecka.
karmienie piersią dawniej
Karmienie piersią dawniej
Nasze Mamy nie miały lekko
Obecnie doskonale wiemy, że najlepszym sposobem utrzymania laktacji jest karmienie na żądanie – zarówno żądanie dziecka, jak i matki (kiedy podczas nawału pokarmu mama czuje, że jej piersi są bliskie eksplozji).
Już dawno rzuciłyśmy w kąt harmonogramy, rozpiski, tabelki i karmienie z zegarkiem w ręku.
Narzekamy, że niewiele kobiet karmi piersią, ponieważ brakuje wsparcia laktacyjnego, edukacji i świadomości wśród nowo upieczonych mam.
A co miały powiedzieć nasze Mamy, mniej więcej 30 lat temu? Jakim cudem miały utrzymać laktację, skoro zalecano im coś takiego:
„Karmienie powinno odbywać się bardzo regularnie, zawsze o tych samych porach, z zachowaniem przerwy nocnej. Między posiłkami lub w nocy, gdy płacze i wydaje nam się, że niemowlę jest głodne, należy dać dziecku słabą herbatę lub przegotowaną wodę czy rumianek.”
Cytat pochodzi z książki
„Od kołyski do mundurka. Album naszego dziecka”
autorstwa Anny Korsak-Mikulskiej
(Wydawnictwo „Śląsk”, 1980)
Schemat żywienia niemowląt z 1980 roku
wg norm Instytutu Matki i Dziecka
W latach 80-tych już od narodzin dziecka zalecano uzupełniać karmienie naturalne wodą z cukrem, rumiankiem, sokami z owoców i warzyw oraz witaminami. Mleko mamy uważano za niedoskonałe i niepełnowartościowe.
Biorąc pod uwagę zalecenia dotyczące karmienia naturalnego można przypuszczać, że po jakimś czasie wiele Mam nie było w stanie utrzymać laktacji i pozostawało im karmienie mieszanką. Z tym, że nie było wtedy tak wypasionych mieszanek jak w dzisiejszych czasach, tylko zwykłe mleko w proszku.
Oto wytyczne dotyczące sztucznego żywienia niemowląt, które (chcąc nie chcąc) stosowały nasze Mamy:
Schemat zawiera wiek noworodka/niemowlęcia oraz zalecany rodzaj pokarmu, liczbę posiłków i wielkość porcji. A te niebieskie dopiski to skrupulatne notatki mojej Mamy ♥
„Skład mieszanki II:
mleko w proszku 9 g (tj. 3 płaskie łyżeczki), cukier 7,5 g (półtorej płaskiej łyżeczki), mąka 2 g (1 bardzo płaska łyżeczka), woda 100 g
Skład mieszanki III:
mleko w proszku 13 g (tj. 4,5 płaskich łyżeczek), cukier 5 g (1 płaska łyżeczka), mąka 3 g (1 płaska łyżeczka), woda 100 g
1-14 dni
7 razy mieszanka II bez mąki – 10-90 g
płyny obojętne, lekko osłodzone (herbata, rumianek, woda przegotowana)
Karmienie naturalne + woda osłodzona
15 dni – 1 miesiąca
6 razy mieszanka II bez mąki – 90-120 g
soki z owoców i warzyw 5-10 g (1-2 łyżeczki dziennie)
wit. C – 50 mg; wit. A – 1700 j.m.; wit. D3 – 1000-1500 j.m.; wit. B1 – 1,5 mg (pół tabletki)
Karmienie naturalne + woda słodzona, rumianek + soki +witaminy A, B1, C, D, E
2 miesiące
6 razy mieszanka II z mąką – 90-120 g
soki z owoców i warzyw 5-10 g (1-2 łyżeczki dziennie)
witaminy jak w 1 miesiącu życia
Karmienie naturalne + woda słodzona, rumianek + soki + jabłko + witaminy A, B1, C, D, E
3 miesiące
4 razy mieszanka II z mąką – 130-150 g
2 razy mieszanka III – 130-140 g
soki z owoców lub warzyw 40-50 g (8-10 łyżeczki dziennie) lub 80 g skrobanego jabłka
witaminy jak w 1 miesiącu życia
Karmienie naturalne + sztuczne (reszta j.w.)
4 miesiące
5 razy mieszanka III – 130-150 g
1 raz zupa jarzynowa – 130-150 g
soki z owoców lub warzyw 50-60 g (10-12 łyżeczek dziennie) lub 100 g skrobanego jabłka
witaminy jak w 1 miesiącu życia
Od 4 miesiąca – karmienie sztuczne :(
5 miesięcy
3 razy mieszanka III – 150-180 g
1 raz zupa jarzynowa na rosole 150-180 g + pół żółtka
1 raz kasza na mleku 150-180 g
soki z owoców lub warzyw 60 g (10-12 łyżeczek dziennie) lub 120 g skrobanego jabłka
wit. C – 50 mg; wit. D3 – 1000-1500 j.m.; wit. B1 – 1,5 mg (pół tabletki)
6 miesięcy
2 razy mieszanka III – 180-200 g
1 raz sucharek z mlekiem 180 g
1 raz zupa jarzynowa na rosole 130-150 g + papka z jarzyn 50 g + mięso gotowane 10 g lub 10 g żółtka (około ½)
1 raz manna na mleku 180 g
owoce 120-140 g dziennie
witaminy jak w 5 miesiącu życia
7 miesięcy
2 razy mieszanka III – 180-200 g
1 raz papka z twarogu z herbatnikiem 100 g + herbata 50 g lub kisiel mleczny z żółtkiem 150 g
1 raz zupa jarzynowa na rosole 130-150 g + papka z jarzyn 50 g + pół żółtka, tj. około 10 g lub 15 g gotowanego mięsa
1 raz manna na mleku 180-200 g
owoce 150 g dziennie
witaminy jak w 5 miesiącu życia
8 miesięcy
1 raz mleko z sucharkiem – 200 g lub zamiennie mieszanka III – 200 g
1 raz kasza na mleku – 200 g lub 100 g papki z twarogu + 50 g mleka, owoce około 50 g
1 raz zupa jarzynowa na rosole – 150 g + papka z jarzyn 50 g + mięso gotowane 15 g
1 raz owoce z cukrem lub kompot – 150 g + herbatniki lub biszkopty 10 g
1 raz kluski lane z żółtka – 200 g
witaminy jak w 5 miesiącu życia
9 miesięcy
1 raz mleko z kawą zbożową 200-220 g + herbatniki 10 g
1 raz sucharki lub bułka z mlekiem – 200 g lub 100 g papki z twarogu + 50 g mleka + owoce 50 g
1 raz zupa jarzynowa na rosole – 150 g + papka z jarzyn 50 g + mięso gotowane 15 g
1 raz owoce z cukrem 150 g + biszkopt 5-10 g lub kisiel owocowy – 150 g polany mlekiem w ilości 50 g
1 raz kluski lane na mleku z 1 żółtka 200 g lub płatki owsiane podprawione żółtkiem 200 g
witaminy jak w 5 miesiącu życia
10 miesięcy
1 raz mleko z cukrem lub mleko z kawą zbożową 200-220 g + 10 g bułki lub chleba pytlowego + 1 g masła
1 raz papka z twarogu 100 g + mleko 50 g lub kluski lane z żółtkiem 220 g + owoce 100 g
1 raz zupa jarzynowa 150 g + 50 g papki z jarzyn + 20 g mięsa albo polędwicy lub szynki chudej
1 raz kisiel mleczny z żółtkiem 100 g + owoce z cukrem 100 g
1 raz ryż na mleku – 200-220 g
witaminy jak w 5 miesiącu życia
11-12 miesięcy
1 raz mleko z kawą zbożową, mleko z herbatą lub kakao na mleku 220 g + 10 g chleba pytlowego lub bułki + 40 g twarogu ze szczypiorkiem lub 20 g szynki
1 raz kasza (płatki) na mleku – 220 g + owoce 100 g
1 raz zupa jarzynowa 150 g + 50 g papki z jarzyn + pulpet z mięsa 25 g
1 raz kisiel owocowy polany mlekiem (150 g kisielu + 50 g mleka)
1 raz ziemniaki puree 50 g + jajecznica na parze z połowy jaja + mleko zsiadłe 150 g (słodkie albo kefir) lub kluski na mleku z pół jaja 220 g
witaminy jak w 5 miesiącu życia”
Anna Korsak-Mikulska „Od kołyski do mundurka. Album naszego dziecka”
Tak to mniej więcej wyglądało, kiedy byliśmy bobasami. Mniam!
Współczesne wytyczne
Wróćmy do kwestii podawania soków z warzyw i owoców. Obecnie zaleca się podawać niemowlęciu pierwsze warzywa i owoce po 6 miesiącu życia. Jeszcze jakiś czas temu – po 4 miesiącu, ale to było dawno i nieprawda
Dlaczego więc nasze Mamy musiały rozszerzać nam dietę już w pierwszym miesiącu życia? (w 1 i 2 miesiącu stopniowo, a potem na całego!). O co chodzi z tymi sokami? Oto ówczesne wyjaśnienie:
„Ponieważ mleko zawiera za mało witamin, od czwartego tygodnia życia podajemy niemowlęciu soki z owoców i jarzyn. Najlepiej zacząć od soków z marchwi, jabłka, pomarańczy i cytryny. Z początku podajemy kilka kropli dziennie, pod koniec pierwszego miesiąca życia dochodzimy do 6 łyżeczek do herbaty dziennie.”
Anna Korsak-Mikulska „Od kołyski do mundurka. Album naszego dziecka”
Czy ludzkie mleko rzeczywiście zawiera za mało witamin?! A gdzie tam. Zanim wynaleziono suplementy, mamy i mamki wykarmiły wiele pokoleń. Natura mądrze to wymyśliła – ludzkie mleko jest kompletnym, pełnowartościowym pokarmem. Owszem, zdarza się, że dzieci wymagają na przykład suplementacji żelaza, ale są to wyjątkowe przypadki.
World Health Organization (WHO), a także Polskie Towarzystwo Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci, zalecają karmienie wyłącznie piersią przez pierwsze 6 miesięcy życia dziecka.
Według raportu „Czy Polska jest krajem przyjaznym matce karmiącej i jej dziecku? Raport czerwiec 2016” aż 98% mam rozpoczyna karmienie piersią tuż po porodzie. Według raportu z roku 2015 Polska plasuje się w pierwszej 10 krajów europejskich z wysokim odsetkiem wczesnego rozpoczynania karmienia piersią. Jednak liczba mam, które karmią piersią, mocno obniża się już w pierwszym miesiącu, po 6 tygodniu przy karmieniu piersią pozostaje już tylko 46% kobiet.
Pełny tekst raportów możecie przeczytać tutaj:
Raport 2016 + wnioski
Raport 2015
Karmienie piersią dawniej
Cukier krzepi?
Co jeszcze zwróciło Waszą uwagę z powyższym schemacie żywienia? Na pewno wszechobecny cukier: słodzone owoce, kisiel, herbatniki, biszkopty…
Mleko mamy i mleko modyfikowane również są słodkie. Mleko ludzkie zawiera węglowodany takie jak laktoza i oligosacharydy, a mleka modyfikowane dodatkowo syrop glukozowy.
Natomiast w czasach PRL-u oprócz obecnej już w mleku laktozy, stosowano biały cukier, czyli sacharozę. Mam wrażenie, że w powyższym schemacie żywienia niemowląt jest go zdecydowanie za dużo. Zapewne zgodnie z popularnym wówczas hasłem „cukier krzepi”
Dlatego dziwnie mi się czyta poniższe zalecenie autorki. Przecież cukier to cukier.
„Do 3 roku życia dziecko nie powinno dostawać ani czekolady, ani żadnych cukierków. (…) Każda mądra mama wie, że słodycze są dla dziecka niezdrowe. Doskonale zastąpią je owoce.”
Anna Korsak-Mikulska „Od kołyski do mundurka. Album naszego dziecka”
Owoce… posłodzone cukrem? W schemacie stoi jak byk.
Szkoda tej laktacji
Najbardziej szkoda tej laktacji, którą udało się rozkręcić po porodzie, a która potem zanikała. Jak wynika z notatek widocznych powyżej, moja Mama dzielnie trzymała się do 4 miesiąca :) Podobnie było u Mam kilku koleżanek, które poprosiłam o sprawdzenie tej informacji.
W tamtych czasach nie uczono, że dziecko może być tylko i wyłącznie na piersi do ukończenia 6 miesięcy życia. Ponadto wiedza, że laktacja działa na zasadzie popytu i podaży, a dokarmianie zakłóca ten mechanizm, najwyraźniej nie była powszechna.
Szkoda tej laktacji, bezcennej dla mamy i dziecka. Czy nie wygodniej byłoby karmić piersią, kiedy wszystko było na kartki? Obok argumentów emocjonalnych i ekonomicznych niezwykle ważne są również argumenty naukowe. Wyższość wartości odżywczej, biologicznej i immunologicznej mleka kobiecego nad mlekiem modyfikowanym jest niepodważalnym faktem.
Karmienie piersią dawniej
PRL w pigułce
Poprawianie natury, karmienie z zegarkiem w ręku, dosładzanie, stosowanie składników uważanych dziś za silne alergeny, wczesne rozszerzanie diety o produkty, których dziecko nie jest w stanie strawić i przyswoić… No i przede wszystkim brak edukacji, dostępu do internetu, do wyników badań, do tak wartościowych treści jak blog Hafija czy Kwartalnik laktacyjny.
Nasze mamy nie miały lekko! Tym bardziej należy im się podziw i wdzięczność, że dały radę to wszystko ogarnąć: wykarmić nas i czuwać przy naszych łóżkach podczas chorób, które na pewno częściowo wynikały z krótkiego karmienia piersią i niskiej odporności. W obliczu trwającej debaty nt. szczepień karmienie piersią to również niezwykle ważny aspekt zdrowia publicznego.
Nasuwa się myśl, że jakoś przeżyliśmy, ale kto wie ilu problemów zdrowotnych moglibyśmy uniknąć, gdyby nasze Mamy karmiły nas piersią zgodnie z obecnymi wytycznymi WHO… jednak nie ma co gdybać.
Czy Polska jest krajem przyjaznym
matce karmiącej i jej dziecku?
Raport 2016
Narzekamy na karmienie piersią w Polsce, i słusznie. Według wspomnianego raportu „Czy Polska jest krajem przyjaznym matce karmiącej i jej dziecku?” (czerwiec 2016) w razie problemów laktacyjnych aż 45% lekarzy rekomenduje podanie mieszanki i tylko 7% lekarzy pediatrów doradza wizytę u konsultanta laktacyjnego.
Mamy, którym udało się karmienie piersią, kierują się przede wszystkim wewnętrznym przekonaniem i wiedzą zdobytą na własną rękę. Wciąż jest mnóstwo do zrobienia w zakresie powszechnej dostępności doradztwa laktacyjnego, edukacji personelu medycznego i młodych mam. Jednak chciałabym zakończyć jakimś pozytywnym akcentem Trzeba przyznać, że przez ostatnie 30 lat widać wyraźną zmianę na lepsze!
Co sądzicie o powyższym schemacie żywienia? Chętnie poznałabym opinię współczesnego dietetyka na ten temat.
Jak było z Wami? W którym roku się urodziłyście i jak długo Wasze Mamy karmiły Was piersią? Czy pamiętają kiedy i dlaczego przestały? Jak zwykle czekam na Wasze komentarze :)
Trzymajcie się!
.
Źródła:
• Czy Polska jest krajem przyjaznym matce karmiącej i jej dziecku? Raport czerwiec 2016 > KLIK
• Karmienie piersią w Polsce. Raport 2015 > KLIK
• Karmienie piersią. Stanowisko Polskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci (2016) > KLIK
• Michaelsen K.F., Weaver L., Branca F. i wsp. Feeding and nutrition of infants and young children. Guidelines for the WHO European Region. WHO regional publications. European series; No 87
• Zasady żywienia zdrowych niemowląt. Zalecenia Polskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci, Standardy Medyczne 2014
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
Spodobało Ci się?
Będzie mi miło, jeśli polubisz lub udostępnisz ten tekst:
…albo zostawisz komentarz poniżej ↓
Dziękuję!
Sok z cytryny dla niemowlęcia? Nieźle…
Ja miałam szczęście, bo byłam karmiona niemieckim mlekiem modyfikowanym
Do dziś pamiętam kręcenie Milupy, bo to strasznie ciężko się rozpuszczało w wodzie. Babcia ojej kuzynki przygotowywała tego kilka butelek, które stały w lodówce i czekały na podgrzanie. Dziś także nie do pomyślenia – podobno godzinę po zmieszaniu mleka modyfikowanego mogą jakieś niefajne bakterie w nim się gnieździć i biegunka gotowa.
Słyszałam opowieści o wypasionym mleku z Pewexu, spod lady albo od znajomych z zagranicy. Albo o pierwszych pieluchach jednorazowych. To były rarytasy na wagę złota!
Humana w ’85 była z apteki, na receptę
I jakoś żyjemy A tak serio, to ja ponoć byłam karmiona piersią kilka tygodni. A później tym niebieskim właśnie.
Eml póki co ma 6,5 miesiąca i cały czas na piersi (od kilku tygodni wprowadzamy warzywa i owoce).
Mój mąż też był karmiony niebieskim i dzisiaj jest chłop “2 na 2”. Natomiast ja mojego syna nie wyobrażam sobie karmić inaczej niż piersią albo modyfikowanym.
Dramat. To jedyny nasuwający się komentarz.
Moja mama bardzo to przeżywa, praktycznie nie karmiła nikogo z naszej trojki. Zawsze powtarzam jej ze to nie jej wina – takie były zalecenia…
Racja, to po prostu były takie czasy. Nikt nie ma pretensji do naszych mam. Starały się jak mogły, edukowały się, słuchały zaleceń, a że były one błędne – to nie ich wina. Paradoksalnie to mamy karmiące piersią były wtedy tymi “niedouczonymi, zbuntowanymi i pod prąd”
Niestety nadal tak jest. Kiedy jade do domu z dzieckiem ktore ma 6 miesięcy( karmilam tylko piersia teraz wprowadzam warzywa bez soli i cukru) , jestem caly czas wyzywana ze zle robię, ze krzywda dla dziecka, ze mleko z piersi jest za chude, jedzenie bez przypraw obrzydliwe i ogółem ze jestem nieukiem i głupia.. Dodam moja mama urodzila 9 dzieci w latach 80-90. Wszyscy bylismy karmieni mlekiem krowim plus soki i woda z cukrem….. Ale oczywiście nie da sie przegadać… ? Smutne…
Rozumiem cie w 100 procentach ja zawsze słyszę kasza przed spaniem i dziecko spało do rana…poza tym denerwuje mnie ze matki karmiące piersią nawet w tych czasach są jakieś inne chyba to od tych czasów się ciągnie….mam nadzieje ze za 20 lat to w ogóle nie będzie nic nadzwyczajnego a ja będę mogła z duma mówić ze moje dzieci były karmione naturalnie
U mnie hitem była woda z cukrem Do dziś mi to mama opowiada. Sama karmiona piersią nie byłam, ale takie to były czasy. Na szczęście wiele się od tamtej pory zmieniło na lepsze
pozdrawiam serdecznie!
Jakoś trudno mi uwierzyć, żeby wszyscy mieli w tamtych czasach dostęp do pomarańczy i cytryn dla niemowląt
Moja mama miała tą samą książkę i karmiła mnie według tego samego schematu. Uskuteczniała go również na moich dzieciach dając im soczek z jabłuszka i warzywa zgodnie ze starymi zaleceniami. Może to i szaleństwo, może nawet głupota wbrew obecnym zaleceniom, bo hamujące laktację, ale mnie to nie zaszkodziło. Co prawda owoców z cukrem nigdy dzieciom nie dawałam, ale wodę z cukrem dostawały, bo moja mama uważała, że woda z glukozą w małej ilości pomaga odżółcić niemowlę. To również nie zaszkodziło mojej laktacji
Dokladnie tak eoda z glukoza jest najlepsza na zołtaczke fizjologiczna i obecnie kazdy lekarz kaze poic tym noworodka z zoltaczka.
Dla nas to szokujące, ale schematy stale się zmieniają i są bardzo różne w różnych miejscach. Nawet teraz w różnych krajach Europy są ogromne różnice w zwyczajach i zleceniach.
Ponadto mimo tak “niezwykłej” diety nikt z moich znajomych nie był alergikiem ani otyłym dzieckiem (rocznik 78). Nawet niebieskie mleko w proszku (krowie) i mąka pszenna nie powodowały uczulenia. Czego teraz każda mama się obawia.
Teraz teoretycznie jesteśmy zdecydowanie bardziej świadomymi rodzicami, ale mimo to nie ustrzegamy naszych dzieci przed otyłością i alergią. Taki paradoks.
Co do absurdu nie dość dobrego mleka kobiecego – zadziwiające, że ludzki gatunek przetrwał do dziś na tym niedoskonałym pokarmie.
Ostatnio byłam w szpitalu u mnie w mieście, by zaproponować, że jako Promotor Karmienia Piersią chciałabym w ramach wolontariatu wspierać mamy po porodzie w laktacji, być pomocą dla położnych (na oddziale pracuje jedna położna po kursie na doradcę laktacyjnego), ale pani oddziałowa powiedziała, że NIE MA TAKIEJ POTRZEBY, że pani położna laktacyjna (dostępna od 8-15) jest i daje sobie radę… Naczelna pielęgniarka szpitala także uznała, że nie ma potrzeby. Rodziłam w tym szpitalu i wiem, że opieka laktacyjna jest ŻADNA. Ręce mi opadły do samej ziemi. Totalny mur i przeświadczenie, że u nich w szpitalu jest wszystko ok, a położne miały szkolenie z laktacji 4 lata temu.
Po pierwsze: wspaniale, że chcesz promować kp w ramach wolontariatu! Próbuj, trzymam kciuki! A po drugie: smutna historia z tym szpitalem Nie rozumiem co im szkodzi wziąć dodatkową osobę do pomocy. Może przeprowadzić ankietę wśród pacjentek tego szpitala albo podesłać im aktualny raport na temat karmienia piersią w Polsce? Choć z drugiej strony nie warto iść na wojnę, tylko załatwić to dyplomatycznie
Moj maly ma 5 miesięcy i on by w zyciu nie pochlonal tego co mialby w prl zjeść, mimo tego, ze diete juz rozszerzamy…
Mam 23 lata, mama karmiła mnie 4 miesiące a powyższe zalecenia… Bez komentarza. Słyszałam o tym co nieco od babci i trzymałam się za głowę cóż takie czasy, na szczęście nauka poszła do przodu
Co prawda zalecenia absurdalne ale jakoś wszyscy wyroslismy i nikt nie umarł ,paradoksalnie mimo iż dzieci w naszym czasach są karmione lepiej ogólnie patrząc są bardziej chorowite więcej mają alergii kłopotów z otyłością ..zastanawiam się czemu tak jest ? i nasze mamy były silniejsze ,teraz co 2 ciaza na podtrzymaniu a ile kobiet ma problemu z zajściem ..
Niby tak, ale tacy super zdrowi też nie jesteśmy: nadwaga, cukrzyca, nadciśnienie, zaburzenia odżywiania, alergie – to dotyczy również naszego pokolenia. Poza tym sama piszesz, że obecnie kobiety są słabsze, a co druga ciąża jest na podtrzymaniu – to również może być jeden z długofalowych skutków.
Trudno to zbadać, bo dochodzi tu cały wachlarz czynników: choroby cywilizacyjne, stres, zanieczyszczenie środowiska, przetworzone jedzenie, które w czasach naszych rodziców było niedostępne i wiele innych.
Poza tym czy ja wiem, czy w czasach naszego dzieciństwa nie było tylu problemów zdrowotnych i rozwojowych? Wtedy nie latało się z dziećmi do alergologów, neurologów, ortopedów, fizjoterapeutów, logopedów… specjalistów wszelkiej maści, więc wiele problemów pozostało niewykryte.
Przykład trochę z innej beczki, ale dobrze ilustruje to, co mam na myśli: z rozmów z kobietami z pokolenia naszych Mam wiem, że dzieci z naszego pokolenia często zaczynały chodzić bez etapu raczkowania, miały asymetrię, były uczone chodzenia za rączki itp.
“Jakoś wszyscy wyrośli”, dziś te są dorośli, potrafią chodzić, biegać itd. Pozornie wszystko jest okej, ale borykają się z bólami kręgosłupa, wadami postawy, napięciem mięśni. Dziś takie dzieci chodzą na rehabilitację (w tym moja Irenka), a kiedyś nikt nawet nie zwrócił uwagi, że ich rozwój ruchowy przebiega nieprawidłowo.
No litości. Problemy z zajściem i donoszeniem to sa skutki tego, ze nie bylo sie karmionym piersia? ??? tak, z pewnością nadwaga w doroslosvi bierze sie z tego, ze nie bylo sie karmionym piersia…?
Chodzi o ten wszechobecny cukier!
A problem z kręgosłupem sama mam i ze spinającymi się mięśniami. Problem pojawił się w wieku 32 lat. Byłam dzieckiem w chodziku ( rarytas z Niemiec) oraz prowadzanym za rączki. Aha! Mam też szpotawe kolana… ?
Graża, są opracowania, które informują, że KP zmniejsza ryzyko otyłości w przyszłości. A po drugie, masz statystyki ile kobiet nie donosiło ciąży w prlu i jesteś w stanie to odnieść do dzisiejszych czasów? Anegdotki mnie nie interesują.
No nadwaga właśnie bierze się po części z tego, że nie było się karmionym na żądanie piersia, bo podczas takiego karmienia dziecko zdobywa wiedzę ile pokarmu jest mu potrzebne do zaspokojenia glodu i potrafi sobie dawkowac jedzenie czego nie można powiedzieć o dzieciach karmionych określona ilością pokarmu o określonej godzinie. W taki sposób dziecko buduje sobie zdrową przemianę materii co skutkuje w przyszłości mniejsza podatnoscia na otyłość ?
TAK. Niech mi Pani powie, skąd w takim razie problemy hormonalne – z powietrza? (Bo to przez nie nie można zajść i donosić.) I tak, nawyki związane z odżywianiem wykształcają się właśnie w niemowlęctwie, więc problemy z otyłością – jak najbardziej wynikają z tego, co Pani wyśmiewa.
Święta prawda. Mam 31 lat i w zasadzie większość moich koleżanek była karmiona według zaleceń opisanych powyżej i jakoś dziwnym trafem wiele z nas ma problemy z kręgosłupem, postawą i co najgorsze problemy gastrologiczne.
Co się tyczy tego lepszego karmienia obecnie też się nie bardzo zgodzę. Wystarczy wyjść do parku, rzadko które dziecko pije wodę i je jogurty naturalne. Większość dzieci je produkty im dedykowane (czyli z ogromną ilością cukru i kolorowych barwników), do tego kilogramami pakuje się w nie suplementy plus bardzo przetworzone jedzenie. I co najważniejsze jak mamy być zdrowi skoro oddychamy zanieczyszczonym powietrzem, jemy byle co a w naszych domach używamy bardzo silnej chemii i ogromne ilości kosmetyków z podejrzanym składem.
Moze dlatego wlasnie co druga kobieta ma problem z zajsciem w ciaze bo w latach 80. tak nas karmiono? Ja nigdy nie ssalam piersi, tylko niebiskie mleko, w 3 miesiacu jadlam zupe marchewkowa, bylam dopajana woda z cukrem i przez 5 lat dostawalam kasze manne dzien w dzien. Dzis mam choroby autoimmunologiczne,Hashimoto, okropny stan skory na dloniach glowie i stopach, szereg innych, zainfekowane stawy. Pieewsza ciaze poronilam , o druga staralam sie dlugo. Za to za 30 lat moze i nasze dzieci beda w szoku jak je karmilismy,nauka idzie wciaz do przodu. Moj syn byl karmiony 3 lata piersia:)
ja rocznik 88, karmiona 9 miesięcy. długo jak na tamte czasy, i to mimo obowiązkowych przerw nocnych i przepajania herbatkami. mam pamięta że karmiła ukradkiem w nocy bo babcia kazała trzymać przerwę choćbym wyła
Brawo! Super historia o mamie karmiącej ukradkiem
Nawet nie chcę myśleć jak musieliśmy wyć w nocy jako głodne niemowlęta. Moje dzieciaki piją w nocy co 4-5 godzin, a kiedy idą zęby to częściej. Romek po raz pierwszy przespał noc w wieku 2 lat. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym ich “wytresować” inaczej. Mądrze pisze o tym Mayim Bialik w książce “Nie tylko chusta”: “Uczenie dziecka, by przestało Cię w nocy potrzebować, wcale nie zmniejsza tej potrzeby. Uczy je tylko, że Ty na nią nie odpowiesz”
Wiem, że zdarzają się dzieci, które przesypiają całe noce, od któregoś tam miesiąca, ale to nieliczne wyjątki!
Urodzona w 81. Moja mama twierdzi, że nie dała rady nas (mam brata dwa lata młodszego) karmić piersią, bo podobno bardzo boleśnie ją kąsaliśmy i dość mocno ssaliśmy. Dopiero niedawno się dowiedziałam, że – jeszcze jak byłam noworodkiem – dodawała do mleka kaszkę, ale to akurat bez wiedzy lekarza. I dosładzała wodę. Ogólnie rzecz biorąc nie pamiętam, żebym kiedykolwiek miała jakieś szczególne problemy ze zdrowiem. Za to mój mąż wykarmiony piersią stale choruje po dziś dzień. Co oczywiście nie oznacza, że uważam, że karmienie mm jest lepsze chcę tylko powiedzieć, że jakoś na szczęście mi to nie zaszkodziło Teraz mamy lepszą wiedzę, ale wciąż wsparcie dla młodych mam jest nikłe. Niestety, mimo iż karmienie piersią jest czymś naturalnym, nie zawsze przychodzi łatwo.
To, że dziś młode mamy są bardziej świadome zawdzięczamy głównie internetowi, poradnikom itp. Niby personel medyczny jest również lepiej wyedukowany, ale szpitale to fabryki z ogromnym przerobem i niestety nikt tam nie ma czasu na edukowanie każdej mamy z osobna.
Mam 22lata karmione byłam piersią przez dwa ,brat 28 lat ponad 2 lata a drugiego brata 24lata 1,5 . Cieszę się że mam tak mądra mame. Teraz sama nią jestem i karmie już 3,5mies nie wyobrażam sobie inaczej ?
Nas jest pięcioro. Brat ’84r.,wczesniak byl karmiony 2miesiace,nie wiem dlaczego,ja ’89r.,bylam karmiona 3miesiace,mama mowi,ze odrzucilam piers po tym jak wypila szampana i mleko mi chyba nie posmakowalo,w kazdym badz razie nie dalam sie namowic na piers, siostry ’91r i ’93r.karmione ponad rok,najmlodsza ,98r.karmiona 3lata tak to zmieniala sie swiadomosc dotyczaca karmienia piersia na naszym przykladzie;)
Ja synka 2012r.karmilam 1rok i 1msc,drugi synek ma pol roczku-piers+powoli wprowadzam stale pokarmy.
Na przykładzie Twojego rodzeństwa świetnie widać jak z czasem rosła świadomość na temat zalet kp
Mam 25 lat byłam karmione piersią przez 3 lata. Niestety ja córkę karmiłam tylko 3 miesiące zamiast pomocy przy karmieniu dostałam poradę od poloznej aby dawać mm bo widocznie dziecko się nie najada głupia posłucham. Mieszkam w UK. Tutaj matki karmiące piersią to można policzyć na palcach.u rąk.
Ja też byłam karmiona krótko, ale nigdy w życiu nie zastanawiam się nad tym co podawała mi moja mama po tym, jak przestała karmić piersią. Może to stad moje zamiłowanie do mleka w proszku. Niemniej jednak, ten wpis udowadnia, że niepotrzebne były te wszystkie mleka modyfikowane, które teraz zajmują 1/4 Rossmana. Bardzo fajny i przydatny wpis:)
Hehe, ja też do dziś uwielbiam mleko w proszku, właśnie to niebieskie. W dzieciństwie chciałam jeść je codziennie i to na sucho! Pamiętam, że moja mama się martwiła i pytała pediatry czy to zdrowe
Ja też zdecydowanie na sucho
Nie przesadzajmy- mleko modyfikowane jest po to, by jak najlepiej karmic dziecko, gdy nie da rady piersią. Ok.3% kobiet ma organiczne problemy z laktacją, część nie może że względu na leki np.na padaczkę.
Mam też ten album dziecka, za głowę się złapałam jak po urodzeniu starszej te zalecenia z tamtego okresu czytałam! Dziś to nie do pomyślenia…
Dzięki za ten wpis:) Moja mama jest emerytowaną położną i….nie wiem jak długo mnie karmiła,ale na pewno powyżej średniej,bo jest wielką fanką kp. Jak wróci z wakacji to ją spytam.Ale w jej fachowych książkach z lat 70.,gdy studiowała, widnieje to co cytujesz:) Gdy rodziłam moje dzieci, wspierała mnie bardzo, ale powtarzała, że wiedza się zmienia i już woli mi merytorycznie nie doradzać,bo nie jest na bieżąco.
Moja mama nie jest położna, ale jest mądra i otwarta kobieta i powiedziała mi dokładnie tak samo
Zazdroszczę takich mądrych mam☺️ Przy pierwszym dziecku ciagle słyszałam wyrzuty, że wole słuchać koleżanek albo lekarzy (a co oni tam mogą wiedzieć…), zamiast słuchać jej zdania…. Teraz czekamy na drugie maleństwo i mam nadzieje, ze sytuacja będzie lagodniejsza☺️ I ze ja w przyszłości, już jako babcia, będę miała w sobie dość pokory, żeby się nie narzucać ze swoim zdaniem sprzed ilus tam lat?
O masakra.. Kiedyś się już natknęłam na wytyczne PRLowskie, ale naal mną trzepie jak to czytam. Mojej mamie wmówiono, że ma niepełnowartościowy pokarm. Karmiła mnie bardzo krótko a potem mieszanką..
Teraz rzeczywiście jesteśmy o wiele bardziej świadome wpływu karminia piersią i kp jest wszem i wobec propagowane. Ja jednak w szpitalu doświadczyłam tego, że nikt się mną nie zaopiekował, nie pokazał jak karmić na co zwrócić uwagę. A rodziłam w szpitalu wspomagającym kp! Przy drugim dziecku byłam już o wiele mądrzejsza.
Ja
niestety bylam karmiona tym świństwem z niebieskiego woreczka. Moja
mama urodziła mnie w wieku 20 lat i nie miał kto jej wytlumaczyc i
wyedukować (babcia raczej nie umiała usiąść z córkami i wytłumaczyć, a
miała 5 córek i 2 synów). Po 2 tygodniach karmienia mnie mama dostała
zapalenia i byla na antybiotyku. Jasne, że musiala mnie odstawić od
piersi. Nikt jej nie powiedzial, że może odciągać pokarm i wylewać, aby
utrzymać laktację, albo po odstawieniu antybiotyku spróbowac ja chociaż
rozkręcić na nowo. Brata karmiła dlużej, ale nie wiem czy do 4 czy do 6
miesiąca. Też niezbyt dlugo, ale zawsze coś.
Oj te rady naszych mam i babć, mnie co chwile babcia się pyta kiedy zacznę dokarmiać – małą ma zaledwie 4 m, a takie gadki zaczęły się już 2 m temu ; d Ale z tego co zauważyłam, wszystkie moje ciotki, babki, znajome mamy wszystkie karmiły butlą…. cóż takie czasy.
Bardzo ciekawe informacje, nawet nie wiedziałam, że kiedyś były takie zalecenia. To wartościowe, że podchodzisz do karmienia piersią świadomie
Renia ale się napracowałaś. Super wpis. Ja swojego jednego synka karmiłam 7 miesięcy a teraz Jasia 31
O boziu droga, co za koszmar. Aż mi się to w głowie nie mieści. Skąd w ogóle oni brali taką “wiedzę”, bo przecież chyba nie z rzetelnych badań?
Ciekawe jest to, że moja mama wszystkie swoje dzieci w liczbie trojga karmiła piersią dość długo jak na ówczesne czasy, bo 8-9 miesięcy. A gdy zaczynam się dziwić, jak można było promować sztuczne mieszanki w tamtych czasach, to ona mówi, że nic takiego nie pamięta, i że wszyscy ją zachęcali do karmienia piersią o_O W sumie muszę ją kiedyś dokładnie podpytać, jak to wyglądało i czy udało jej się uniknąć MM.
niebieskie mleko w proszku legendy o nim krążą. No cóż, tak “podawały mądre książki” i tak mamy karmiły:)
O tym wiedziałam, moja mama dziwiła się, że w 4 czy 3. tyg. życia córki nie daję jej soczków itd. Miałam nawet taką książkę “Żywienie niemowląt i dzieci” wydaną w latach 80-tych. Schematy podobne to podanych przez Ciebie.
Co ciekawe,bardzo podobnie było gdy moi rodzice byli dziećmi. Moja babcia do dziś się dziwi, że tego czy tamtego jeszcze dziecku nie daję. I dziwią się i ciocie i babcie, że tak długo można dziecko karmić.
Zarówno babcia, jak i mama podkreślają, że (choć ja byłam ponad rok karmiona piersią), że rezygnacja z karmienia była podyktowana kiedyś krótki urlopem macierzyńskim (3 miesiące). Potem albo szło się na bezpłatny wychowawczy lub rezygnowało z pracy… Albo wracało się do pracy po tych 3. miesiącach. Także taki aspekt miał tu znaczenie.
Z kolei w Niemczech, podczas boomu gospodarczego (czyli ok. lat 60-tych) kobiety karmiące butelką były uważane za bogate, nowoczesne. Obecnie pokolenie pań 80-70 lat dziwi się widząc wnuczki karmiące piersią. Zwłaszcza dłużej niż 4 miesiące..
Jedna z moich babć opowiadała, jak to miała mało pokarmu i chodziła do pewnego pana (który kiedyś w mieście posiadał sklep) po mleko. Po jakimś czasie dowiedziałam się, iż ten pan posiadał krowę i to było prosto od krowy:) A nie jakaś mieszanka…
Wśród znajomych jest kilka osób wykarmionych właśnie krowim mlekiem. Powód: nie było mm lub w proszku… A nie każdy mógł/miał możliwość / sprowadzić mm z Pewexu lub z zagranicy.
To niebieskie w proszku to też było zwykłe krowie mleko, o modyfikowanym można było sobie pomarzyć
Naprawdę krowie? Tego opakowania nie znałam… A może powiesz mi proszę, czym zatem różniło się pojenie mlekiem od krowym a tym w proszku? Czy nie było to to samo???
Teściowa sprowadzała przez znajomych ‘Humanę’, ale no własnie, trzeba było mieć kontakty…
Zastanawia mnie tylko jedno, jakim sposobem jedząc tyle cukru w zasadzie od urodzenia, wśród nas praktycznie nie było osób otyłych. W mojej klasie był JEDEN chłopiec z nadwagą. A cukier jedliśmy jak szaleni. Dziś matki karmią piersią (co popieram i sama karmiłam 9 miesięcy), walczą by dzieci nie jadły słodyczy, a grubasków biega po szkolnym placu bardzo dużo.
A poza tym, to każde pokolenie ma swoje prawa i zasady, najważniejsze, że żyjemy
Coś z tymi grubaskami jest na rzeczy… Czy za dużo siedzenia przed komputerem i tv?Może w tym tkwi problem?
Otyłość, cukrzyca, nadciśnienie to najczęściej odległe skutki, pojawiające się w życiu dorosłym. Dzieciństwo wiele wybacza
Fala otyłości wśród dzieci pewnie w dużej mierze wynika z małej ilości ruchu oraz z powszechnej dostępności i ogromnego wyboru wysoko przetworzonych i konserwowanych produktów – w naszym dzieciństwie nie było tego aż tyle, poza tym na pewno o wiele więcej się ruszaliśmy.
Masz rację, że każde pokolenie ma swoje prawa. Ja absolutnie nie mam pretensji do pokolenia naszych rodziców. Wkurzam się tylko, kiedy dziś ktoś chwali i nadal promuje przestarzałe zasady, podczas gdy dowody naukowe mówią co innego. To po pierwsze. A po drugie szkoda, że w zeszłym stuleciu był taki okres, kiedy chciano na siłę walczyć z naturą, wszystko krytykować, poprawiać i zakłócać mechanizm laktacji, który wcześniej świetnie działał przez tysiące lat. Zresztą to samo dotyczy medykalizacji porodu.
Nie było tyle słodyczy w latach 90tych w sklepach, pieniędzy na marnowanie na nie a także pizzy i hamburgerów. Po prostu ogólnie jadło się mniej śmieciowego jedzenia, a ten cukier z wodą podawany niemowlakom nie determinował ich otyłości (zwłaszcza tej chorobliwej) na całe życie. Mógł podtuczyć dzieciaka, ale domowa dieta z tamtych lat trzymała większość społeczeństwa w ryzach. Ludzie byli szczupli bez ekstra diet i siłowni. Mam 35 lat. Pozdrawiam
Ja chyba od samego początku wiedziałam co dla mnie dobre, bo moja mama karmiła mnie 2,5 roku, podobno nie miała wyjścia, bo ja się od niej nie odklejałam:) Przez długi czas nie chciałam też nic jeść, ani pić innego niż mleko z piersi. Teraz, ja, jako matka, sama karmię już prawie 2 latka i póki co, nie widać końca, bo nie mam pojęcia jak mam odzwyczaić swoją córkę od piersi, ale coś czuję, że nie będzie łatwo. Ale nasze początki były bardzo trudne, bo przez pierwsze dni walczyłam o pokarm, do tego Mela nie umiała chwycić brodawki, a przez to mało przybierała na wadze. A ja zewsząd byłam bombardowana złotymi radami, aby podawać jej MM, wodę z glukozą i herbatki. Moja teściowa nawet stwierdziła, że krzywdzę swoje dziecko, karmiąc ją tylko piersią. Wiem, że takie postrzeganie wynika właśnie z tych starych schematów żywieniowych, ale to trochę przykre, że niektóre starsze osoby są niereformowalne i nie potrafią zrozumieć, że teraz, dzięki większej ilości badań, zalecenia się zmieniają i wcale nie są gorsze od tego co było kiedyś. Niestety, wiele osób wychodzi z założenia, że stare sposoby były najlepsze, bo dzieci mnie chorowały, nie było alergii, otyłości, itd. A według mnie, takie stwierdzenia mijają się z rzeczywistością, ponieważ chorób i alergii było tyle samo, tylko że robiono mniej badań, przez co ludzi byli nieświadomi. Ja sama urodziłam się w latach osiemdziesiątych i jestem alergikiem, mój mąż również jest rocznik 80. i jego odporność pozostawia wiele do życzenia i prawdopodobnie też jest alergikiem, tylko nigdy nie został przebadany. A jeśli chodzi o poronienie, czy o trudności z zajściem w ciążę, kiedyś kobiety też miały takie problemy, tylko o tym się nie mówiło. Moja mama poroniła 6 razy i dopiero przy 7. ciąży wykryto, że ma problemy z tarczycą. Takich kobiet było wiele więcej, ale nie było mediów, które nadmuchiwały całą tę sytuację, stąd też teraz istnieje przekonanie, że kiedyś było lepiej. Jedyne z czym się zgodzę, to kwestia otyłości, która kiedyś rzeczywiście nie była tak olbrzymim problemem. Ale prawdą jest, że kiedyś było inne jedzenie, nie było tyle chemii, a poza tym, ludzie żyli bardziej aktywnie, niż teraz. A obecnie większość społeczeństwa zamiast iść się poruszać, wybiera siedzenie przed komputerem, czy telewizorem. Ale tutaj wina leży raczej po naszej stronie, a nie po stronie zmieniającego się świata, bo każdy z nas ma wybór.
Cudownie, że tak byłaś karmiona. Natura wie najlepiej, co dobre
A odnośnie stwierdzenia, że “kiedyś było lepiej” – zgadzam się z Tobą, podałaś świetne przykłady. W naszej rodzinie jest mnóstwo alergików w dwóch pokoleniach, urodzonych w latach 50 i 80. Z odpornością różnie bywa, ale kolejny problem to otyłość albo przynajmniej wielki apetyt na słodycze, który trudno kontrolować i wyrobić sobie zdrowe nawyki żywieniowe.
Tymczasem nasz syn (karmiony piersią 2 lata i 5 miesięcy) nie ma na razie żadnych objawów alergii i mam nadzieję, że tak pozostanie.
Ja, rocznik 97, piersią nie byłam karmiona w ogóle. Nie dlatego, że takie były zalecenia. Dlatego, że nie chciałam. Pielęgniarki w szpitalu kazały mojej mamie karmić mnie piersią, jak nie chciałam ssać to odciągać i próbować z butelki- nic nie szło. Wypluwałam smoczek/cyca i w ryk. A pielęgniarki nieugięte. Ojciec musiał w kieszeni kurtki przemycać mleko do szpitala, żebym z głodu nie umarła, bo wnieść też mu nie pozwoliły. Ze mnie był buntownik i troublemaker od małego
Troublemaker – dobre!
Jest wiele przyczyn problemów ze ssaniem u noworodków – dziś większość z nich można rozwiązać przy pomocy doradcy laktacyjnego. Pielęgniarki i położne niestety często nie mają szerokiej i aktualnej wiedzy na ten temat.
Do “jestemkrukiem” – moja mama opowiadała mi o tym, jakie miała problemy z karmieniem mnie, i brzmi to podobnie. Nie chciałam ssać piersi (nigdy mnie nie karmiła, lekarz kazał jej mocno owijać piersi bandażami, żeby je “zasuszyć” i zakończyć laktację – teściowa opowiadała mi, że też tak robiła). Z butelką też był problem do tego stopnia, że jak miałam ok. 3 miesiące, mama mnie poiła i karmiła (kaszkami, budyniem na jajku i mące…) praktycznie tylko łyżeczką. Słabo przybierałam na wadze, lekarze dopatrywali się problemów z łaknieniem i trawieniem – “za mało soków żołądkowych i jedzenie zalega, dlatego nie chce jeść” to była ich diagnoza. Kazali mamie dodawać do mleka kwaśne soki owocowe albo (uwaga) kwasek cytrynowy, żeby mleko się “ścięło” i było “lepiej strawne”. No jakoś przeżyłam Dzisiaj świadomość problemów przy ssaniu u noworodka i niemowlaka jest większa, ale też nie jest idealnie. Jak urodziłam córkę, przez 2 tygodnie non stop próbowałam ją dostawiać do piersi, ale nie umiała ssać, lekarze stwierdzili, że mam płaskie brodawki i “takimi piersiami to pani nie nakarmi nikogo” (bzdura). Podawałam MM już w szpitalu, a od powrotu do domu blisko 3 miesiące ściągałam mleko laktatorem 8-10 razy dziennie i podawałam butelką, dokarmiałam jednak MM. Miałam bardzo słabą laktację, zżerał mnie stres – pierwsze dziecko, słabe wsparcie w dużym i dobrym szpitalu, który szczyci się wspieraniem karmienia piersią, po 2 tygodniach od porodu zaczęły się płacze podczas jedzenia, słabe przybieranie na wadze, kombinowanie z różnymi butelkami, smoczkami. Do 4 miesiąca córkę musiałam przed niemal każdym karmieniem lulać, aż zasnęła, bo inaczej nie chciała jeść – jadła tylko na śpiocha. Bywało i tak, że strasznie płakała godzinę i półtorej, a ja nie mogłam nic zrobić, bo nie chciała ssać butelki, w końcu zasypiała ze zmęczenia i najpewniej głodu. Przez sen wypijała mleko i chwilę później budziła się w dobrym humorze. Boże, jak sobie to przypomnę… Ciągle pytałam położną, pediatrów, czy wszystko w porządku, błagałam o pomoc, jedna pediatra nawet groziła szpitalem i sondą, bo “głodzę dziecko” (jak tak można zrozpaczonej matce powiedzieć!), edukowałam się w internecie – przeczytałam o napięciu mięśniowym w obrębie buzi, o wędzidełku… Kilku pediatrów oglądało buzię córki, wszyscy utrzymywali, że wszystko jest idealnie. Że dziecko pewnie ma problemy gastrologiczne albo inne. W końcu znalazłam neurologopedę, pani słuchając mojego opisu już przez telefon niemal wykrzyczała oburzona “przecież to za krótkie wędziedłko, nikt nie zauważył?!”. Pojechałam na wizytę, potwierdziła diagnozę, później udało się umówić szybki termin do pani chirurg, ona też od razu potwierdziła diagnozę (oburzona, że jak pediatra nie zauważył problemu…), podcięcie trwało dosłownie 30 sekund i stała się magia: od PIERWSZEGO karmienia chwilę po podcięciu córka wypiła całą butelkę mleka – po prostu dostała butlę pod nos i wypiła, żadnego usypiania na drzemki itd. – i nasze problemy mineły jak reką odjął! Co się okazało na wizycie u pani chirurg – ja też mam bardzo krótkie wędzidełko i najpewniej ono było powodem kłopotów ze ssaniem przez całe dzieciństwo. Całe szczęście, że teraz chociaż część lekarzy jest świadoma złożoności zagadnienia, i że mamy internet i jako matka mogłam szukać diagnozy online… Wstyd dla lekarzy, którzy straszyli mnie szpitalami, chorobami córki, chcieli wysyłać do gastrologów, po nocach nie spałam ze stresów i wszystko to przypłaciłam stratą mleka i depresją, którą leczyłam farmakologicznie grubo ponad rok. Pierwsze miesiące macierzyństwa to dla mnie jedynie wspomnienie: laktator w dzień i w nocy, ból piersi taki, że nie mogłam przytulić córeczki, rozpaczliwy płacz głodnego dziecka i usypianie, żeby ją nakarmić. 4 miesiące żyłyśmy jak w klatce, pod dyktando drzemek i karmienia. Okropny czas! Dopiero podcięcie wędzidełka rozwiązało większość naszych problemów i zaczęła się radość z macierzyństwa. Mija 2,5 roku a ja nadal czuję ścisk w żoładku i łzy napływają do oczu na myśl, jak to wyglądało, i boli mnie sumienie, że nie poszłam do neurologopedy wcześniej. Och, było, mineło, teraz mamy cudowną, rozgadaną, piękną i zdrową córkę!
Urodziłam się w styczniu, pod koniec stycznia, mama wróciła do pracy na początku maja. Takie były realia w latach 70-tych. Karmiła mnie kilka tygodni, bo dostała zapalenia piersi – pojawił się ropień i antybiotyki i koniec karmienia. Siostrę też jakoś krótko, bo też wróciła do pracy.
W tamtych czasach pewnie trudno jeszcze było o laktatory – cudowny wynalazek, zwłaszcza dla pracujących mam.
Moja mama i mamy znajomych usłyszały, ze mają “słabe” mleko i, ze lepiej dokarmiac, a chcąc jak najlepiej dla dziecka tak też robily… ? niestety sama to usłyszałam bo córcia słabo przybierala na wadze… Ale nie dałam sobie wmówić i już 8 miesięcy trwa naszą mleczną droga☺ moja mama przestała karmić po ok miesiącu, gdyż zrobił jej się zastój i miała zabieg. Mi też się zrobił zastoj dokładnie po miesiącu i bałam się, ze spotka mnie to samo. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Długo walczylam o laktację,nie obyło się bez przygód, ale jestem z siebie ogromnie dumna, ze mi się udało! Jak przyjdzie czas to swojej córce powiem, ze ma najlepsze mleko na świecie ?
Brawo! Nic nie daje takiej satysfakcji jak pokonanie problemów z kp. Niestety te mity o “słabym mleku” wciąż pokutują, pomimo upływu tylu lat
Życzę Wam dalszej pięknej mlecznej drogi!
Z tego co kojarzę mama karmiła mnie około 14 miesięcy, więc całkiem nieźle :). Nie wiem czy dodawała przy tym jakieś mm czy inna cuda niewidy z cukrem i mąką. Muszę zapytać, bo to całkiem ciekawa kwestia i nawet nie wiedziałam o tym że taka była wtedy tendencja. Ja oczywiście walczyłam o jak najdłuższą laktację. Korzystałam z doradztwa laktacyjnego, wspomagałam się femaltikerem i w końcu karmiłam trochę ponad rok, co uznaję za mój osobisty sukces
A dlaczego z tymi warzywami po 4 miesiacu to dawno i nieprawda? Mam dzieci z piecioletnim odstepem i u starszej zalecano po 6 miesiacach, tak jak piszesz, zgodnie z WHO. A ogolnie karmic piersia do drugiego roku zycia (chociaz przy obojgu, karmionym ponad rok, zrezygnowalam z karmienia publicznego, jak byly starsze, bo jednak byla przepasc pomiedzy zaleceniami a publiczna akceptacja). Poniewaz corka zaczela zabkowac w wieku pieciu miesiecy, juz tez wczesniej jej dawalismy cos do zjedzenia, a wlasciwie do pogryzienia, ale musialam z tym sie ukrywac, zeby mnie w grupie zabaw nie zlinczowano ;). A syn ma dopiero 3,5 roku i w jego roczniku juz mowilo sie o tym, ze mozna dawac wlasnie po czwartym miesiacu, o ile (i to wazne) dziecko wykazuje zainteresowanie pokarmami stalymi. Tak zalecali do niedawna pediatrzy w Niemczech. Czy znowu sie cos zmienilo po tych 3 latach? Mozliwe, wlasnie dzieki temu odstepowi miedzy innymi nabralam dystansu do wszelkich zalecen, to sie zmienia jak w kalejdoskopie.
Jest tez u Was trend na niepodawanie papek tylko ugotowanych np. marchewek, brokul? My ten trend wyprzedzilismy i bardzo dobrze nam to posluzylo. Mleko jako podstawa zywienia i tyle ile sobie ujadly do tego bez rozdrabniania.
Z innymi zagadnieniami i zalecaniami podobnie – spanie na brzuszku w zadnym wypadku u corki, chociaz slychac bylo pojedyncze glosy poloznych, ze ok – o ile dziecko odwrocilo sie samo. Synkowi pozwalalam, bo tak bylo mu najwygodniej, a przeciez przyczyn naglej smierci niemowlecej tak naprawde do tej pory nie znamy.
Nie dziwmy sie naszym mamom, jak piszesz – tez sie staraly, tez chcialy wszystko robic jak najlepiej, kladly na poduszkach, zawijaly w beciki (co przeciez wrocilo, a przynajmniej tez sie zaleca dla niespokojnych noworodkow), kapaly codziennie, zgodnie z zaleceniami. Byc moze nasze dzieci tez pokreca kiedys glowa, kiedy opowiemy im, co zalecano w naszych czasach.
Zaintrygowalo mnie to i musialam sprawdzic. Rzeczywiscie zalecenia WHO sie nie zmienily. Ale w roku 2010 Niemiecki Zwiazek Ginekologow i Poloznikow (DGGG) wydalo oswiadczenie, ze wylaczne karmienie do 4 mies. jest sensowne z powodow fizjologicznych, natomiast brak jest dowodow na to, ze karmienie wylaczne do 6 mies. niesie ze soba wieksze korzysci (np. jesli chodzi o alergie). Nie ma dowodow, co nie znaczy ze nie ma korzysci. Tlumacza to tym, ze zbyt malo dzieci jest tak karmione w Niemczech zeby wyniki badan byly miarodajne.
Aż mnie zmroziło na te zalecenia. A co do karmienia piersią, to ja musiałam się dobijać o skierowanie do poradni laktacyjnej, bo ze względu na mały przyrost wagi oczywiście wszyscy wciskali nam mm… Ehhh
Dokładnie moja mama karmiła mnie mlekiem krowim, potem grysikiem i nie mam żadnych alergii, nie choruje za często, swoje dziecko chciałam karmić piersią, bo jest to wygodniejsze, tańsze no i zdrowsze. Jednak nie udało mi się to i Drogę Mleczną zakończyłam w 6 tygodniu, sztuczne mleko przyjął bardzo dobrze zwłaszcza że wzbogacałam je w probiotyk ffbaby dla lepszego rozwoju flory bakteryjnej.
Może nasze mamy nie miały dobrych wzorców i dostępu do
dobrych wydawnictw? Po narodzinach pierwszego dziecka „wpadła” mi w ręce
(dostałam od mojej mamy) książka-broszurka z 1988r o żywieniu i pielęgnacji
niemowląt. To „wskazówki dla rodziców rozdawane bezpłatnie kobietom przed
urodzeniem dziecka (poradnie K, ośrodki zdrowia itp.) lub po urodzeniu dziecka
na oddziałach położniczych”. Autorką jest prof. dr hab. n. med. Wanda Szotowa. W broszurce wyraźnie napisano: karmienie
piersią jest jedynym naturalnym sposobem żywienia niemowlęcia. Jest tam też
uwaga, że niemowlę powinno być karmione piersią 9 miesięcy (krótsze źle wpływa
na zdrowie dziecka). O diecie też jest parę wskazówek, że powinna być
pełnowartościowa i urozmaicona. Ja tymczasem karmiąc synka słyszałam
wielokrotnie: jesz kapustę? jesz jabłka?
Jesz fasolkę? Jadłam wszystko! Rozumiem matki, które mają opory przed
zjedzeniem tego czy tamtego, bo potem dziecko ma kolkę i boli brzuszek, ale ja
wychodziłam z założenia, że mój organizm wie czego potrzebuje. A syn miał akcję
„płaczową kolkową” tylko raz i to chyba dlatego ,że zjadłam wtedy za mało
konkretnych pokarmów, a zajadałam się słodyczami. Też pamiętam to mleko w
niebieskim woreczku i zajadałam się nim na sucho.
Mi mama mówiła, że niejednokrotnie jak płakałam zanurzała smoczek w cukrze i dawała mi dla świętego spokoju wtf
Urodzona w 1991 roku, karmiona 2 tygodnie. Mając 2 tygodnie trafiłam z rozwolnieniem (podejrzewam fizjologię noworodka kp ale mama spanikowała przy pierwszym dziecku) do szpitala i spędziłam tam kolejne 2 tygodnie. (Dzięki “fachowej” opiece personelu nabawiłam się odparzeń) Mama nie wiedziała, że żeby utrzymać laktację trzeba mleko odciągać, a dzieci były wtedy w szpitalach bez rodziców więc pokarm poszedł się gwizdać. Do 3 miesiąca życia byłam na bebiko (takie rarytasy! ) ale, ze mleko to było w tamtych czasach drogie to po 3 miesiącu stołowałam się już u babcinej krasuli. Położna na wizycie poradziła mojej mamie dawać 8 (!) łyżeczek cukru na butelkę mleka. Na szczęście rodzicielka nie posłuchała tej rady i sypała cukru mniej, aczkolwiek był. 2 lata później urodziła się moja siostra, którą mama karmiła 1,5 roku.
jak czytam te porady z tych mądrych książek co zacytowałaś.. to jakbym moją mamę, wszystkie ciocie i sąsiądki “dobre rady” słyszała.. one do tej pory uważają, że mleko mamy to woda.. pierwszego synka karmiłam rok (z bardzo trudnymi początkami – synek był miesiąc w szpitalu.. w nocy beze mne;( dopiero po miesiącu laktację rozchuśtaliśmy..), u drugiego karmię już 11mcy. Ależ miałam przez to mętlik w głowie.. dokarmiać kazały mi już w 3mcu… jak nadal karmiłam piersią po 6mcu to krzyczały, że głodzę dziecko;p mama mi zawsze powtarzała, że bardzo się męczę tym karmieniem.. że nie muszę tak długo.. (nie chciała źle..ona tak naprawdę uważa..że to męka..a to przecież najcudowniejsze chwile.. aż mi przykro, że drugi synek powoli rezygnuje z cysia..) a dzieci mam super zdrowe:) i szczęśliwe (tak jak ja;))
Super, że Wam się udało pomimo trudnych początków i “dobrych rad” Dzielna jesteś!
Sąsiadka która urodziła bliźniaczki, wcześniaki (późne lata sześćdziesiąte) miała lekarski zakaz karmienia piersią (ponoć jej mleko było “niedojrzałe”). Ona wylewała mnóstwo własnego mleka, a dzieciom gotowała zwykłe, proszkowane mleko “niebieskie” na kuchni opalanej węglem. Higiena na wsi, gdzie nie było bieżącej wody – trudna do utrzymania. Dziewczynki z trudem przeżyły, potem wiele chorowały. Tak wyglądały ówczesne światłe zalecenia lekarzy w praktyce.
Mój syn jest jedynakiem ( jeszcze) ma 15 miesięcy i nadal sięga po pierś. Oprócz tego oczywiście dostaje normalne posiłki, ale np. nie jadł jeszcze jajecznicy, nie pił kefiru. Od początku nie lubił zupek ze słoiczka więc gotuję sama. Nie podaje dziecku słodyczy aczkolwiek czasami daje mu polizać lub ugryźć to co sama jem. Nie odmierzam ilości zupki, je tyle ile potrzebuje. Ostatnio wpadłam na pomysł aby zrobić własną przyprawę typu wegeta aby dodawać bez obaw do zup.
Dobry wpis. Jednak do wszelkich zaleceń podchodzę z pewnym dystansem. Pomiędzy moimi dziećmi jest 5lat różnicy w czasie których B duzo zaleceń uległo “przedawnieniu “. Również zalecenia WHO zostały uaktualnione . Nastały też nowe trendy i mody w rozszerzaniu diety.Zapewne za kilka lat będziemy słyszeć o kolejnych nowościach. Cieszy mnie natomiast nacisk i coraz większa promocja kp. Pozdrawiam
Dzięki za komentarz! Pomiędzy moimi dziećmi są 4 lata różnicy i też się sporo zmieniło. Tyle, że ja przy starszym synu szłam trochę “pod prąd” i rozszerzałam dietę znacznie później niż po zalecanym 4 miesiącu, chyba nawet później niż po 6, bo stosowałam BLW i czekałam, aż będzie stabilnie siedzieć, żeby mógł pochylić się do przodu i odkrztusić.
Masz rację, że do większości zaleceń należy podchodzić z dystansem. Jeśli dziecko jest zdrowe i silne, to nie zaszkodzi mu ani wczesne rozszerzanie diety, ani mm, ani przeróżne żywieniowe eksperymenty i mody, ani nawet szczepionki
Choć z drugiej strony nie przeceniałabym tzw. “matczynej intuicji”, która już mi trochę wychodzi bokiem. Niestety wiele współczesnych matek usprawiedliwia nią swoją ignorancję
Zastanowiły mnie ostanie Twoje zdania i pewnie masz rację. Jako prowadząca blog spotykasz się z róznym podejsciem do macierzyństwa. Na szczęscie jeszcze wierzę w to stwierdzenie : matczyna intuicja Pewnie dlatego, że mam super kobiety wokół siebie , które naprawdę swoim pociechom zapewniają wszystko co najlepsze- i wcale nie chodzi mi tu o sferę materialną.
Martwi mnie natomiast coraz bardziej wszechobecna agresja słowna czy w dyskusjach czy np czytajac wpisy/komentarze – coraz częściej spotykana także wśród mam. Często dyskusje na tematy typu: mm, kp , blw itp. przypominaja batalię Zapewne też się z nią spotykasz, rownież tutaj na blogu. Może to pomysł na kolejny wpis? Nie wiem czy się ze mną zgodzisz ale wg mnie to ciekawy pomysł na wpis.
PS. Ktoś mi kiedys powiedział: za nikogo życia się nie przezyje i tego się trzymam. Pozdrawiam serdecznie
Kiedy chodziliśmy na zajęcia do szkoły rodzenia, położna wytlumaczyla nam też, jak trudno było mamom w ogóle rozkręcić laktacje 30 lat temu ? I w ogóle mnie to nie dziwi, bo kiedy dzieci są rozwozone do mam do trzy godziny na kilkanaście minut, a potem zabierane, to ciężko mówić o rozkrecaniu czegokolwiek ? Poza tym jeśli w trakcie pory karmienia dziecko akurat spało i nie miało ochoty na jedzenie, za to po pół godzinie budziło się głodne, nikt nie biegł z nim do mamy tylko podawano mieszankę ? My praktycznie od urodzenia wcinaliśmy cukier, za to nasze dzieci wcinaja jego tanie substytuty, konserwanty i pół tablicy mendelejewa ?
Też sobie tego nie wyobrażam, kiedy oglądam stare fotki tych wózeczków z noworodkami upchanymi jak sardynki.
Kiedy rozkręcałam laktację siedziałam u syna na oddziale neonatologicznym w systemie 1 godzina przy piersi + 0,5 godziny przerwy. Położne patrzyły przychylnie. Tylko jedna zołza mnie przeganiała twierdząc, że “za dobrze mu”, ale to chyba dlatego, że przy okazji siedząc tam patrzyłam jej na ręce, a ze swoich obowiązków wywiązywała się… no cóż, średnio
No i masz rację, że woda z cukrem (wprawdzie białym, ale przynajmniej czystym) czy nawet słodycze z Pewexu OD ŚWIĘTA są o niebo lepsze niż naszpikowane chemią słodycze dostępne dziś CODZIENNIE na wyciągnięcie ręki.
Pamietam mi tu w anglii mowiono ze trzeba przerwy robic w karmieniu zeby zdarzylo sie naprodukowac mleko i omalo mi zaniklo calkowicie
Ech, kolejny mit. A kto Ci tak mówił? Położne?
Rocznik ’84, karmiona piersią przez miesiąc, bo mamie “skończyło” się mleko. Wiedziałam że kiedyś było inaczej, ale przyznaję że jestem w szoku ?
To nie dziwota, że przy takim systemie się “skończyło”. Pozostaje się cieszyć, że w naszych czasach wsparcie laktacyjne i świadomość młodych mam są o niebo lepsze (choć wciąż dalekie od ideału).
Witam, fajny tekst, pokażę mojej mamie. Mam 33 lata, moja mama prawie nie karmila mnie piersia nie chcialam ssac a nikt nie uczyl o laktacji dzieci w szpitalu byly przynoszone co 3 godziny do karmienia. W domu tez nie dostala zadnych informacji o tym ze pokarm trzeba sciagac tez nie i oczywiscie zrobilo sie zapalenie.
Mam 3 synow. 1 karmilam 6 miesiecy to dlatego ze nie mialam wsparcia i nawt mąż mowil ze on napewno placze bo jest glodny i zaczelismy dawac mu mm. Dzis juz jestem duzo madrzejsza i troche mam zal do siebie o to ze dalam sie przekonac. 2 karmilam jeszcze krócej ze wzgledu jego niezaspokojony apetyt, wiedzialam juz wiecej ale z racji malego odstepu czasu miedzy synami nie moglam sobie pozwolic na ciagle trzymanie przy piersi. Teraz z 3 synkiem juz inna bajka wiem jeszcze wiecej doksztalcalam sie sama przetrwalam poczatek i teraz z gorki czeka mnie byc moze teraz kryzys po 6 miesiacach ale zobaczymy.
Jesli chodzi o otylosc dzieci dzis to moja opinia jest taka kupujemy im wiele produktow w ktorych jest cukier w duzych ilosciach a nie mamy świadomości ze on tam jest. Do tego reklamy – super zdrowe platki na sniadanie pelne ziarna a o cukrze ani slowa. Zycie stalo sie duzo szybsze i nie mamy czasu gotowac posilkujemy sie gotowcami a tam na czele cukier w skladzie. Do tego dochodzi brak ruchu, i dlatego dzieci wygladaja jak wygladaja i tak jest nie tylko u nas w Polsce.
Fakt, dziś na półkach sklepowych jest jakiś 1000 razy więcej produktów wysoko przetworzonych i słodzonych niż w naszym dzieciństwie.
W latach 80. odżywialiśmy się zdrowiej, nawet pomimo trudnych początków kp
A poza tym przybijam piątkę – jesteśmy rówieśniczkami!
5
To ja tu chyba będę przykładem pozytywnym jestem z rocznika 86, mama karmiła mnie piersią do 3 r.ż., co w tamtych czasach było rzadkością, mało tego, karmiła mnie przez całą ciążę z moją młodszą siostrą a i po porodzie ponoć podkradałam z bufetu młodszej siostry. Obie z siostrą zaraz po studiach stałyśmy się mamami córeczek (w odstępie pół roku), moja Lady ma teraz prawie 14 miesięcy i nadal dostaje pierś na żądanie (wróciłam do pracy więc mam na myśli czas, gdy jestem w domu), rozwija się wspaniale, od 2 m.ż w 97 centylu, błyskawicznie się uczy, jeśli nie powiedzieć, że zadziwia Siostra ma podobne plany “laktacyjne” wobec córeczki Moja dziecina od urodzenia nie miała gorączki, nie chorowała (nawet po szczepieniach). Karmienie bywa męczące a nawet trudne ale gdy pomyślę, jak zbawienny wpływ ma na moją jedynaczkę całe zmęczenie gdzieś umyka, to najlepsze co mogę jej dać, wiele badań potwierdza zbawienny wpływ matczynego mleka na dziecko, zarówno w zakresie odporności jak i poziomu IQ…słowem, zamierzam karmić piersią ile wlezie Pozdrawiam!
Brawa dla Twojej mamy! Jak na tamte czasy faktycznie była “pod prąd”
Jeśli chodzi o kp córeczki, to z moją Irką mam bardzo podobne doświadczenia, ze starszym synem też – karmiłam go 2,5 roku, dziś ma 5 lat i ani raz nie potrzebował antybiotyku, jeśli już choruje to są to lekkie przeziębienia bez gorączki, więc w przedszkolu opuszcza maks tydzień w roku. Masz rację, że karmienie bywa męczące. Moje pierwsze karmienie przebiegało bezproblemowo, ale przy drugim już bardzo często zdarzają mi się zastoje pokarmu, zatkane kanaliki itp. Poza tym prawie rok nie mogłam zostawić z nikim córki, bo nie umiała pić z butelki. Jednak patrząc z perspektywy całego życia (naszego czy dziecka) – warto! To tylko kilka lat, które mijają błyskawicznie. Poza tym mam nieodparte wrażenie, że bieganie z butelkami, proszkami, podgrzewaczami, pamiętanie i chodzenie na spacery z całym tym sprzętem męczyłoby mnie o wiele bardziej
Rocznik 79, karmiona piersią ok 2 miesięcy (na zdjęciu z chrzcin kt. były jak miałam 2 miesiące) już piję mleko z butelki. Odstawiona bo mamę bolał ząb i dostawała antybiotyk… przykre…
Urodziłam się w roku 1987. Moja mama karmiła mnie piersią do około 9 m-ca. Twierdzi, że sama się odstawiłam. Wydaje mi się jednak, że było to w wyniku zbyt intensywnego rozszerzania diety. Czy dzieci w tym wieku same się odstawiają? Szczerze wątpię. Teraz sama mam półroczną córę i się karmimy trochę z piersi, a trochę (w zasadzie głównie ) mlekiem modyfikowanym. Nie umiem powiedzieć co dokładnie sprawiło, że laktacja się nie do końca udała, doradczyni laktacyjna sugeruje mi problemy z hormonami w wyniku skłonności do policystycznych jajników. Jednak jeśli chodzi o moją mamę, to nie miała żadnych problemów z karmieniem piersią. Nie dokarmiała mnie niczym innym, nie podawała rumianków, wody z cukrem i nic takiego. Uważam, że jak na tamte czasy to bohatersko to rozegrała. Moja siostra była karmiona podobnie. Obie miałyśmy niezłą odporność jako dzieci. Jeśli chodzi o to, czy Polska jest przyjaznym krajem dla karmienia piersią- myślę, że coraz bardziej tak. Najbardziej szkodzi karmieniu cała masa mitów i nieprawdziwych informacji wśród “doradców”- rodziny i co gorsza, niekompetentnego personelu medycznego. Do karmienia piersią należy się przygotować jak na wojnę. Dobre zaplecze teoretyczne i robienie swojego w szpitalu, odpierając masę bzdur wciskaną przez położne i niestety, lekarzy. Ja trafiłam na szpital, w którym kazano mi karmić co dwie godziny po 10 minut z każdej piersi (co za potworny absurd!!!), powiedziano mi, że dziecko dobrze łapie pierś (a łapało źle!) i kazano mi dziecko dokarmiać mm już w drugiej nocy po porodzie, bo miałam mało mleka. Dlaczego nikt mi nie polecił, żeby dziecko mieć przy sobie cały czas? Dlaczego wciśnięto mi mm? Dlaczego nie zaproponowano mi laktatora, który ponoć był do dyspozycji na oddziale na czas, w którym dziecko spało? Decyzje, że słuchałam tych głupot należały do mnie i mogę tylko siebie winić za uległość i brak przygotowania do tematu. Częściowo wynikało to z kompletnego rozbicia fizycznego i psychicznego po porodzie. Ale już szerzenie powyższych bzdur przez personel medyczny jest karygodne! To jest wprowadzanie kobiet w błąd! Czy mi się wydaje, czy przysięga Hipokratesa brzmi “po pierwsze nie szkodzić”? Nie zależy mi, żeby zwalać winę na nikogo. Ja sama uważam, że to moja wina, że się nie przygotowałam. Ale o ileż łatwiej jest się poddać, podjąć błędną decyzję i ulec presji złych doradców, kiedy kobieta jest zmęczona po porodzie, zdezorientowana, niedoświadczona…?
Moja mama karmila mnie 3 miesiące a przestała bo się rozchrowala i lekarz zalecił zaprzestanie karmienia na czas brania lekow. Pozdrawiam ciepło, rocznik 88
Bardzo dobry post.
Myślę, że widzę na temat kp trzeba ciągle szerzyć, czasami wręcz nachalnie, bo mimo bardzo łatwego dostępu do informacji gro młodych kobiet powiela schematy rodem z prl-u. Jak dla mnie przerażające.
Zapraszam do siebie . Podobna tematyka
Pozdrawiam
http://Www.pommada.pl/okiem-mamy/napisac-musze-bo-inaczej-sie-udusze
Rewelacyjny post!
Urodziłam się w1989, mama karmiła mnie prawie dwa lata, mimo że dietę rozszerzyła mi jak miałam trzy lata, w szoku jest też, że tak późno rozszerzam dietę dzieciom mój mąż był karmiony chyba tylko dwa albo trzy miesiące
Znalazłam fajną stronę z przepisami kulinarnymi dla kobiet w ciąży czy karmiących piersią Pregna, oferuje szeroki wybór potraw a co najważniejsze naprawdę zdrowych i łatwych w przyrządzeniu Uwielbiam warzywa i znalazłam pieczonego łososia z brokułami Pychaa Najadłam się jak nigdy, w dodatku zjadłam zdrowo
1989 rok, 2 lata i moja mama karmiła na rządanie
Dostałam od mamy książkę “Miłość od poczęcia” z roku 1987. Niesamowite ile wciąż aktualnej wiedzy dotyczącej karmienia i opieki nad niemowlęciem było już wtedy dostępnej i jak się to rozmijało ze standardami opieki…
Jejku ja też mam identyczną książeczkę Mimo to moja mama karmila mnie i moją siostrę piersią prawie 2 lata. Mama wychowała się na wsi gdzie kobiety tak karmily piersią gromadki swoich dzieci (jej mama miała ich 5). Tym bardziej budziła wielkie zgorszenie mieszkając w wielkim mieście gdzie kobiety właśnie kupowały to niebieskie mleko. Na moją mamę patrzyly jak na dzikusa z dżungli a lekarze pukali się w czoło. Na szczęście moja mama się nie dała!!
Moja mama chyba nie miała tej książki.. Moja starsza siostra była wcześniakiem, mamie nie pozwolili być przy niej, ale odciągała pokarm i jej przynosiła, karmiła ja rok. Ja po urodzeniu długo chorowałam, nie wiadomo dokładnie na co, życie mojej mamy zmieniło się w życie dostawcy mleka do szpitala bo oczywiście nie mogła tam być ze mną (w sumie leczono mnie pół roku,było to ponad 30 lat temu), też karmiła rok .. dzisiaj rok karmienia to żaden wyczyn, ale gdy pomyśleć jakie były wtedy laktatory, że nie miała gdzie tego robić (na korytarzu? w toalecie?), nie mogła być tam z nami… cały czas zadziwia mnie jej poświęcenie i zaufanie że natura jest mądra..
To ciekawe, ale urodziłam się w latach 70-tych i moja mama karmiła mnie piersią na żądanie i łącznie aż przez 17 miesięcy – do czasu, gdy okazało się, że znów jest w ciąży.
ja urodziłam się w ’87 i moja mama karmiła mnie ponad rok. mądra babka, wiedziała że mleko matki jest najlepsze. mody mijają, a to jak przygotowała nas natura zostaje.
Ja nie byłam karmiona piersią w ogóle i w sumie dopóki sama nie zostałam mamą było mi to obojętne. Teraz karmię córkę i przeszłam przez cesarskie cięcie, po którym córka spędziła 4 doby w inkubatorze. Odciągałam pokarm na początku po kilka ml, zanosiłam jej, pomimo tego, że miałam problem ze wstawaniem i bardzo powoli dochodziłam do siebie. Później przeszłam bolesny nawał pokarmu, aż w końcu kryzys laktacyjny… podczas którego od mamy stale słyszałam, że dziecko jest głodne, że trzeba podać mm, że nie można jej głodzić, że herbatkę trzeba dać, cukrem posłodzić. Nie dość, że sama walczyłam prawie z depresją, bo mega zależało mi, aby karmić piersią, to ciągle słyszałam krytykę ze strony własnej matki. Ona twierdziła nawet, że proszek i woda są bardziej wartościowe od naturalnego pokarmu… na początku słuchałam… teraz mega się denerwuję, jak mówi mi “dajcie już spokój z tym cycem, flachę trzeba dać i dziecko ma iść spać”… dramatyczne zacofanie… w dodatku cierpię teraz na chorobę autoimunnologiczną, z wiadomych przyczyn, moja odpornosc = zeru.
To nie PRL,do PRLU wytyczne też szły z usa z różnych mundrych organizacji tybu who,onz,to ci sami
którzy kiedys mowili ze jajka i masło sa niezdrowe,usa też mlekiem w proszku masowo skarmiały murzynow
w Afryce,dla zdrowotnosci.
Matko, chciałoby się zakrzyknąć Znam te zalecenia, bo urodziłam się w roku orwellowskim. Mama karmiła mnie piersią do ok. roku, podobno dzięki Sheili Kitzinger – przy przerwach 3h darłam się straszliwie, w co jestem w stanie uwierzyć pamiętając, jak głośne było moje własne niemowlę, kiedy nie dostawało piersi na żądanie
Często komentuje się, że mimo tego cukru w diecie niemal od urodzenia jesteśmy zdrowi, nie mamy nadwagi i w ogóle nam to nie zaszkodziło. Polemizowałabym. Faktycznie, w klasie w podstawówce miałam zaledwie dwoje otyłych dzieci – na 25 osób. Ale jak podrośliśmy, przestaliśmy biegać i brykać całymi dniami, sytuacja się zmieniła. No i wpływ cukru na zęby, szczególnie że mycie mleczaków wtedy nie było specjalnie powszechne, a już na pewno nie po każdym posiłku.
Super temat. Odkąd mam synka, którego karmię piersią od prawie 9ciu miesięcy, mimo,że miałam na początku 3 stany zapalne z antybiotykiem, teraz mam zastoje i pozapychane kanaliki też dość często, ale potrafię już sama dać sobie z tym radę i laktacja nadal jest, nie przeszło mi przez myśl, żeby przestać karmić. Do 6 m.ż.nie dokarmiałam niczym. Ale karmię na żądanie, instynktownie, nie wg schematów. Cały czas zachodziłam w głowę dlaczego moja mama karmiła mnie tylko 3 m-ce i “skończyło jej sie mleko”. Sama mi mówiła,jak widziała jak karmię,że jej nikt nie powiedział jak karmić, że słyszała tylko,że ma za małe brodawki,a nie że trzeba dziecku podawać brodawkę z otoczką. To jak kobieta miała wtedy mieć pokarm, jak dookoła inne kobiety też tak miały, jak się nasłuchała,że ma źle piersi, jak niepgla karmić dziecka wtedy kiedy ono chciało i kiedy czuła, że piersi pękają. Mamie wbili do głowy jakaś bzdurę,że miała żylaki w piersiach i guzy, a to był pewnie po prostu nawał, mleko, które nie było w odpowiednich ilościach i momentach opróżniane z piersi przez dziecko. Bo nie wybiła odpowiednia godzina. Ja całe dzieci chorowałam i to zapewne miało wpływ, mimo,że byłam karmiona mieszankami z Pewexu, Humana, ale tym niebieskim też. A wiadomo,że nawet obecne mm nijak się mają do mleka matki.
Rocznik ’92. Byłam karmiona mlekiem sojowym, mieszanką, ale głównie przez skazet białkową. Co nie zmienia faktu, że mama i tak nie mogła karmić zarówno mnie, ani brata (’07). Laktacja początkowo była bardzo słaba i w ciągu pierwszych tygodni zanikła kompletnie, na co lekarz “ma pani mało mleka” … i już. Nie wiem, czy ja byłam karmiona według tego boskiego przepisu na grzybicę układu pokarmowego ale mój brat już na pewno nie. Bodajże dostawał jedynie herbatki koperkowe na kolkę, ale to jakoś od 4mca, jak mnie pamięć nie myli.
Moja mama też miała tą książkę, ale wygląda na to, że się nie stosowała. Ja jadłam na żądanie bo inaczej się darłam no i tylko pierś chciałam. Tym sposobem byłam karmiona naturalnie półtorej roku, a odstawiona zostałam bo ugryzlam mamę.
Moja siostra wg powyższego… ja na mleku z urny po tym jak lekarz kupę mleczna ocenił na zakażenie salmonella… na szczęście mama zawiozla pieluche do badań mikrobiologicznych po znajomości… za to przez 30 lat rodzice głosili mit, że miałam biegunkę od Czarnobyla…
Konsekwencje: ograniczone wchłanianie witamin.
Rocznik ’83. Moja siostra ’85. Mama nie karmiła nas piersią (podobno nie miała pokarmu!). Za to żadnych problemów z odpornością. Obie z siostrą nie chorowałyśmy w dzieciństwie. Nie chorujemy teraz. Żadnych alergii, nadciśnienia itp. Ja nigdy nie miałam problemów z wagą. Siostra już tak, ale nie mieszkałyśmy razem i uważam, że wpływ miała na to tłusta kuchnia babci. Ciekawa jestem jakie by były wyniki badań porównawczych dzieci na kp teraz a dzieci na mm wtedy.
P.S mam taki sam album ???
Moją córkę karmię już rok piersią. Pamiętam jak drugą noc po porodzie Mała cały czas płakała jak tylko odstawiałam ją od piersi. Przyszła wtedy położna z mlekiem w butelce, odmówiłam podania, okazało się że córka nie była głodna tylko miała większą potrzebę bliskości. Co do porad laktacyjnych w szpitalu to przyszła położna, zapytała czy Mała ssie pierś jak odpowiedziałam, że tak to był koniec wizyty. Wszystkiego dowiadywalam się sama na własną rękę.
Wow wow, dziękuję za ten świetny wpis !!! Nie miałam świadomości o tych wytycznych, jestem rocznikiem 85, a moja mama miała 22 lata kiedy mnie urodziła. Karmiła mnie aż 10 dni (sic!) a potem straciła pokarm (może to dzięki wytycznym karmić na żądanie??). Mojego najmlodszego brata, urodzony 98, karmiła prawie rok bez problemu, mimo że była już dużo starsza. Mi natomiast zaaplikowano Humane, jakiś pokarm którym ówczas futrowano wcześniaki (mimo że wcześniakiem nie byłam)…. Po roku wyglądałam jak kwadrat. Do dziś miałam jej to za złe Podejrzewam, że dzięki tego typu dietom od dziecka byłam nieco pulchna, a także rozwinęła mi się alergia na kurz (w dzieciństwie) i pyłki (po maturze) co moi rodzice też kompletnie nie brali na poważnie, bo dla nich alergie stanowiły jakiś wydumany nierealny problem. Jakimś cudem do teraz mam całkiem niezłą odporność i nie byłam chorowitym dzieckiem, ale zdarza mi się mieć problemy z jelitami, więc od ponad 10 lat wspieram się probiotykami.
Dziś jest już duuuużo większa świadomość jak mleko matki jest fundamentem dobrego zdrowia dziecka/ człowieka w przyszłości. Przede wszystkim też dlatego że pomaga rozwinąć prawidłową florę bakteryjną jelit, która jest podstawą dla dobrze funkcjonującego układu odpornościowego. Dziś sama jestem w ciąży, uważam na każdą rzecz jaką wkładam do buzi, staram się jeść nieprzetworzone pokarmy, słodycze wyłącznie „od święta”, na diecie wegańskiej od 8 lat (co pomogło ostatecznie w uzyskaniu i utrzymaniu wymarzonej sylwetki). Wiem na pewno, że moje dziecko nie będzie pojone wodą z cukrem i jeśli to możliwe będę je trzymać z dala od Kubusiów i innych chamskich produktów z masą cukru dedykowanych dzieciom. Cieszę się że po latach wraca zrozumienie dla tego co dobre i naturalne dla organizmu.
Pozdrawiam
Ostatnio znajomy pytał o mleko z lat 80tych bo mu stare baby jakieś nagadaly że wtedy dziecko noc prześpi. A matka już teraz walczy o laktacje… Nie mogłam tego słuchać ?
Fajny artykuł ja urodzona co prawda później, w 88r., ale Mama tez przestała mnie karmić po 5-6 miesiącach bo nie udało jej się utrzymać laktacji wobec absurdalnych zaleceń. Dodatkowo rozchorowała się, a wtedy głoszono przekonanie, że wirusy/bakterie od przeziębionej mamy przedostają się do mleka i chora matka musi przerwać karmienie do czasu aż wyzdrowieje.
Bardzo ciekawy wpis. Minęło tak naprawdę niewiele czasu od tamtej pory, a spojrzenie na tę kwestię zupełnie się zmieniło. Kiedyś to co “kupne” wydawało się być lepszym i zdrowszym. Może dlatego, że było tak trudno dostępne i nie każdy mógł sobie na to pozwolić.
Trochę dziwne te książki. Mam książkę z 1928 lekarka domowa tam wręcz karmienie piersią jest priorytetem, tak wiem jest to inne okres. Natomiast babcia ma stare książki PRL i tam również są ogromne wskazania do karmienia piersią więc zaskakują mnie podane tu książki, ale skoro są to rzeczywiście w głowie się to nie mieści.
Mnie mama karmiła 1,5 roku, dała radę, a jestem z 1985 r. Moją siostrę z 1983 karmiła przez rok odciągając mleko ręcznie, nie było laktatorøw.
U mnie tak samo jak byłam mała 2-3 miesiące piersią i potem gotowe, ale teraz też nie jest lepiej jak z koleżankami o tym rozmawiam.
Chciałbym zauważyć że za 20 lat będą się śmiać z naszego sposobu karmienia. Sluchajcie… Medycyna raczkuje. Tak samo jak Nasze dzieci! Koniec końców okaze sie że najbardziej prymitywne metody karmienia i wychowywania są najlepsze.
Marku, a jaki Twoim zdaniem jest “nasz sposób karmienia” oraz “najbardziej prymitywne metody karmienia”?
Obecne zalecenia dotyczące karmienia są właśnie najbliższe naturze, więc Twój komentarz jest trochę w stylu “nie znam się, ale się wypowiem”…
Witam 😀 Jestem posiadaczką tej cudownej pamiątki, jeśli chodzi o wpisy i bajeczki, ale zalecenia dietowe… Koszmar! Rocznik ’80. Mama karmiła mnie piersią tylko 2 miesiące, schemat miała wpisany w książeczkę zdrowia dziecka. Pojenie – bwoda, ale z glukozą, która to stoi skitrana w szafie do dzisiaj, na “czarną godzinę” (to chyba odruch z braków w PRLu). Podobno byłam niejadkiem i w grę wchodziło tylko Bebiko i Humana plus później Milupa z Pewexu 🤪albo od ciotek z Berlina. Pamiętam, że z pudełek wycinało sie jakieś figurki.
W albumie jest taka jakby ankieta, czy nasze Mamy działają zgodnie z zaleceniami – ciekawe, co wpisała Twoja Mama? Moja, na pytanie, czy stosuje się do wszystkich zaleceń lekarza z poradni, odpowiedziała: NIE 😜Chyba była krnąbrna jak na tamte czasy. Zakazywali też noszenia dzieci, wiem, że często to łamała. Ale potwm miałyśmy zimny stosunek, brak bliskości 😕
Wpadłam na pomysł ponownego wykorzystania tegoż albumu przy swoim dziecku, doklejając jego osiągnięcia na karteczkach, by moje były widoczne spod spodu, dla porównania 😍
Moja Mama miała dokładnie to samo wydanie tej książki i skrupulatnie ją uzupełniała na marginesach porobiła notatki. O ile niestety biedna stosowała się do zaleceń żywieniowych, to sugestię w stylu “nie przytulać za dużo/nie nosić/etc. bo się przyzwyczai” skwitowała komentarzem “bzdura! dzieci potrzebują czułości” :)) brawo Mamo!
Generalnie jak czytam te zalecenia z tamtych lat to stwierdzam, jakie uciążliwe było to wszystko – każdy dzień z zegarkiem, ta konieczność ściągania pokarmu żeby go “podrasować”, podgrzewanie, dezynfekowanie piersi (!), itp – odechciałoby mi się dzieci mieć. Przecież to wyłączało całkowicie możliwość wyjścia matki z domu. Sama karmiłam piersią dwójkę moich dzieci tak długo jak chciały i ta lekkość organizacyjna z tym związana była cudowna – zabierałam je do galerii sztuki, do kawiarni, na spacery, wszędzie gdzie byłam ja, wszędzie bez problemu mogły zjeść nawet w nocy bez szczególnego zamieszania i rozbudzania siebie i dziecka.
I później się dziwimy, że nie możemy w Polsce wyjść z próchnicy-to pokłosie takich zaleceń kiedyś. Mam na myśli dorosłych z próchnicą w dzieciństwie.