Skandynawski Czwartek #26
Brukiew, rzepa, pasternak, jarmuż, topinambur – brzmi trendy? Fancy? Hipstersko? 😉
Tymczasem to pospolite, tanie warzywa, które kilkadziesiąt lat temu regularnie gościły we wszystkich polskich domach. Potem na chwilę o nich zapomniano, a dziś powracają jako modne i trochę hipsterskie 😉
Zapiekanka z brukwi to sztandarowe danie kuchni skandynawskiej. Od dawna chciałam jej spróbować, ale jak na złość nigdzie nie mogłam kupić brukwi. Mąż dostał zadanie wypatrywania jej na każdym kroku i nabycia 1,5 kg, bo tyle według przepisu potrzebowałam.
Mąż pracuje niedaleko Placu Zbawiciela, a nuż tam trafi na brukiew? To przecież mekka warszawskich hipsterów.
Jednak figlarna brukiew wciąż grała mojemu Mężowi na nosie. Kryła się zręcznie za hipsterskimi brodami, daniami w słoikach i butelkami Fritz-koli, a kiedy Mąż był już naprawdę blisko, wtaczała się pod leżaki.
Na hipsterskich bazarkach na Mokotowie też nie dawała za wygraną. Mało brakowało, a Mąż pomyliłby ją z czarną rzepą albo białym burakiem.
W końcu dzielny i wytrwały Mąż wypatrzył brukiew u jakiejś babuleńki, która sprzedawała same warzywa korzeniowe – jedno bardziej retro od drugiego! Babcia czuje trendy! 🙂
I tak oto, pełna wdzięczności dla Męża i Hipster-Babci, prezentuję Wam dziś tradycyjną, skandynawską zapiekankę z brukwi. Tadaaam!
Składniki:
- 1,5 kg brukwi
- ¾ szklanki bułki tartej
- 1,5 szklanki mleka roślinnego
- 2 łyżki tahini
- ½ szklanki syropu klonowego
- ½ szklanki wywaru z gotowania brukwi
- 1/3 łyżeczki mielonego imbiru
- ¾ łyżeczki gałki muszkatołowej
- czarny pieprz (sporo) i sól (według uznania)
- kilka łyżek oliwy
- natka pietruszki lub inna zielenina do dekoracji
Wzorowałam się na przepisie z przewodnika kulinarnego po krajach skandynawskich „Skandynawia od kuchni” (do kupienia TUTAJ). Co ciekawe oryginalny przepis też jest wegański. Wśród składników było mleko sezamowe i śmietanka sezamowa, o które trudno w Polsce, więc zastąpiłam mlekiem roślinnym i pastą tahini.
Wykonanie:
• Brukiew obrać, pokroić w dużą kostkę i ugotować do miękkości w osolonej wodzie (około 20-25 minut). Brukiew zmieni kolor na pomarańczowy. Zachowajcie ½ szklanki wywaru!
• Odsypać ¼ szklanki bułki tartej na później. Resztę, czyli ½ szklanki wymieszać z mlekiem (1 ½ szklanki) i pozostawić na jakiś czas, aby bułka nasiąkła. Możecie na tym etapie zaangażować dzieci do mieszania. Na pewno będą zachwycone co najmniej tak, jak Romek 🙂
• Ugotowaną brukiew ugnieść na purée. Dodać bułkę z mlekiem, tahini, syrop klonowy, przyprawy i około ½ szklanki wywaru z gotowania brukwi (masa powinna być dość rzadka, ale nie płynna).
• Żaroodporne naczynie posmarować oliwą. Przełożyć masę do naczynia, wyrównać powierzchnię i posypać bułką tartą.
• Piec w temperaturze 150°C przez około godzinę. Udekorować natką pietruszki i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.
Jak to smakuje?
Hm.
Hmmm… 🙂
Zastanawiam się jak zareklamować Wam to danie… i czy w ogóle powinnam to robić 😉
Ta zapiekanka raczej nie wejdzie do kanonu dań, które jemy kilka razy w miesiącu. Niemniej warto jej spróbować – chociażby z ciekawości czym zajadają się mieszkańcy krajów skandynawskich na co dzień i od święta ♥
Zapiekanka jest słodko-pikantna, bardzo aromatyczna i rozgrzewająca. W sam raz na chłodne jesienne wieczory. My zjedliśmy ją na obiadokolację w towarzystwie tofu w panierce kukurydzianej i purée z zielonego groszku z miętą:
Mam nadzieję, że uda mi się rozwijać dział kuchni skandynawskiej. Na blogu już pojawiło się kilka tekstów na ten temat. Polecam zwłaszcza przepis na przepyszne Karjalanpiirakka!
Kilka słów o brukwi
Brukiew pochodzi z północnych regionów Europy, ze Skandynawii lub Rosji (zdania są podzielone). Obecnie to wyłącznie roślina uprawna, ale w Szwecji rosła też dziko, o czym świadczy pierwsza historyczna wzmianka na temat brukwi z 1620 roku.
Kilka słów o hipsterach
A hipsterów lubię i wcale dziś nie robię sobie z nich beki. Stanowią obowiązkowy, malowniczy element miejskiego krajobrazu i z wieloma z nich można całkiem ciekawie porozmawiać.
Kiedy człowiek ma poukładane życie i dystans do świata oraz do siebie, to każdemu pozwala żyć tak, jak mu wygodnie. Nie czuje potrzeby toczenia beki z kogokolwiek, ani sączenia hejtu. Warto, aby pomyślały o tym na przykład matki rozgrywające w sieci swoje wojenki. Ale to temat na osobny artykuł, który się pisze i pewnie kiedyś ujrzy światło dzienne.
Tymczasem trzymajcie się ciepło i nie dajcie jesiennej chandrze!
.
.
Udostępnij ten tekst!
Będzie mi miło, a innym zdrowo i tanio 🙂
3 komentarzy
Ojaaa, Ronja trzeba było napisać. Wysłałabym Ci gołębicą tą brukiew, bo tutaj o tej porze łypie z każdego spożywczaka 😀 Osobiście jadłam w surówce, nie miałam na nią innego pomysłu. Do dzisiaj 😉
Psst… masz rację, mieszkańcy Skandynawii mają gorzej… leje od tygodnia i końca nie widać. Buuuu 🙁
Z przyjemnoscią spróbuję 🙂
Zachecilas mnie tym postem. Czytalam, kiedy sie ukazal, ale nie wypowiadalam sie… bo nie mam zdania. Za to sprawdzilam co to jest jarmuz i znalazlam go pod niem. nazwa Grünkohl w naszym ekomarkecie. Zamierzam zrobic pierogi orkiszowe z nadzieniem jarmuz-feta. Nadzienie juz jest, ale nie wiem czy doczeka zawijania. Ze tez nie poznalam tej jarzyny wczesniej. I ta lekka goryczka, mniam mniam. Inne wspomniane przez Ciebie warzywa tez sukcesywnie posprawdzam.