Kiedy Twoje dziecko robi awantury, rzuca się z wrzaskiem i płaczem na podłogę w sklepie, nie oceniam Cię, tylko szepczę w myślach „siostro!” Kiedy stoisz nad nim bezradne, warkniesz albo krzykniesz – wiem, że to tylko wycinek Waszej rzeczywistości. Z mojej strony możesz spodziewać się empatii, zrozumienia i wsparcia, a nie oceny, krytyki i „dobrych rad”.
Byłam w takiej sytuacji tyle razy, tyle razy paliłam się ze wstydu, że doskonale Cię rozumiem. Jednak już nie wstydzę się za moje dzieci, za siebie – i Ty też nie musisz!
Fot. Paula Krajewska – cały reportaż o naszej rodzinnej codzienności bez fikcji znajdziecie tutaj.
Nie wstydzę się za moje dziecko, kiedy w supermarkecie (na oczach wszystkich klientów) płacze rozpaczliwie, bo nie może czekać z prezentem do urodzin.
Kiedy w żłobku lub przedszkolu (na oczach nauczycieli i rodziców innych dzieci) robi scenę w szatni.
Kiedy na placu zabaw (na oczach sąsiadek) dziecko drze się wniebogłosy, tak jakby co najmniej urwało mu nogę, a to tylko siniak na łydce.
Kiedy na spacerze (na oczach sąsiadów, listonosza i kuriera) dziecko rzuca się na chodnik, bo nie chce jeszcze wracać do domu.
Skreślam te nawiasy, nie przejmuję się, że ta „widownia” źle mnie oceni. Koncentruję się na dziecku, na naszych trudnych emocjach – to kosztuje mnie już mnóstwo energii, a wstyd i strach przed oceną pochłonie jej jeszcze więcej.
Po co mi to?
Jestem zmęczona.
Wstyd siedzi w nas głęboko. Zostaliśmy wychowani w strachu przed negatywną oceną otoczenia i robimy wszystko, żeby „nie musieć się wstydzić”. Często na wyrost – po pierwsze czasem to otoczenie ma nas gdzieś, a po drugie nawet jeśli ktoś sobie o nas źle pomyśli, to co z tego?
Obecnie jesteśmy pod jeszcze większą presją. W sieci i w społeczeństwie jak zaraza rozprzestrzenia się hejt skierowany w stronę „roszczeniowych madek i ich rozwrzeszczanych bombelków”. Młodsze, bezdzietne pokolenie bez zastanowienia wrzuca wszystkie matki do jednego wora beneficjentów 500+ głosujących na PiS. Nawet wtedy, gdy owe matki mają lewicowe poglądy i nie zagłosują żadną prawicową partię, choćby je kroili w plasterki i posypywali solą
Zmierzamy do tego, że dzieciom odbierane są ich podstawowe prawa. Jest coraz więcej miejsc, gdzie są niemile widziane. Tak ja też nader często mam ochotę odpocząć od krzyków własnych i cudzych „bombelków”, ale jak w takim razie one mają się nauczyć życia w społeczeństwie? Dzieci mają być ciche i niewidoczne, inaczej wypad z baru i wina rodziców – najczęściej matki, no „nie wychowała”. Tak jakby wychowanie trwało 10 minut, a nie 10 czy 18 lat. Zmierzamy do tego, że dzieci już nie mogą zachowywać się jak dzieci i stają się jedną z najbardziej dyskryminowanych grup społecznych.
Nie namawiam Was do tego, aby popadać ze skrajności w skrajność, mieć gdzieś wszystko i wszystkich, nie przestrzegać norm społecznych oraz kultury osobistej i zachowywać się chamsko „bo mnie się należy”
Natomiast bardzo namawiam Was do tego, aby znaleźć złoty środek.
Namawiam Was do tego, aby ta zmiana zaszła przede wszystkim w głowie: uwolnić się od wstydu i strachu przed oceną, gdy nasze dziecko robi w miejscu publicznym głośną i widowiskową awanturę, a nam już puszczają nerwy, tracimy cierpliwość i mnóstwo energii na uspokojenie dziecka, a w dodatku jesteśmy pod ostrzałem spojrzeń innych ludzi.
Co najbardziej pomogło mi w tej zmianie?
Zrozumienie prostego faktu, że najważniejsza jest moja relacja z dzieckiem. Nie „produkt końcowy”, czyli dobrze wychowane dziecko, które zrobić dobre wrażenie i spełnić czyjeś oczekiwania, tylko nasza relacja – tu i teraz. Relacja pełna empatii, zrozumienia i wybaczania.
Relacja pełna szacunku i uznawania praw obydwu stron. To między innymi prawo do złości, smutku, do odczuwania i okazywania całego wachlarza emocji – i dotyczy to zarówno dziecka, jak i rodzica. Setki razy po awanturze z krzykami mówimy do naszych dzieci „przepraszam” i nie mamy z tym żadnego problemu.
Nasza relacja jest o wiele ważniejsza niż to, co pomyślą sobie inni.
A także nasz własny strach przed oceną.
Czułam bardzo wyraźnie, że ten wstyd, a jednocześnie obwinianie dziecka (o to, że to przez jego zachowanie muszę się wstydzić, boję się porażki i negatywnej oceny mnie jako matki) – ten cały wstyd i przypisywanie winy osłabia moją więź z dzieckiem. A tego nie chciałam.
dziecko robi awantury
dziecko robi awantury
Tutaj pisałam o 3 typach temperamentów:
Wyróżniamy:
- temperament łatwy
- temperament wolno rozgrzewający się
- temperament trudny
- temperament mieszany
Gdy widzimy dziecko, które wychodzi z placu zabaw bez szemrania, nigdy nie rzuca się w sklepie na podłogę, a jeśli już płacze, to cichutko kwili pod nosem, zamiast drzeć się na pół osiedla – to z dużym prawdopodobieństwem mamy do czynienia z dzieckiem o łatwym temperamencie. Temperament to wypadkowa złożonej budowy naszego mózgu i systemu nerwowego. Czasem jest wynikiem loterii genów, czasem dziedziczymy go po rodzicach, ale zawsze ma uwarunkowania fizjologiczne – dlatego jest stałą cechą, której nie możemy zmienić. Łatwy temperament nie jest efektem wyjątkowo skutecznych metod wychowawczych, ani „zasługą” rodziców. Po prostu w loterii genów trafiło im się dziecko łatwe w obsłudze Co oczywiście nie umniejsza ich zaangażowania, ani faktu, że są fajnymi rodzicami, mierzą się z dużą odpowiedzialnością i też mają prawo być zmęczeni tą rolą. Widzisz? Już kogoś usprawiedliwiam i się tłumaczę! Dlatego właśnie nie lubię porównywania dzieci, ani nakręcania rywalizacji pomiędzy rodzicami – to jest zawsze śliski temat.
Nawet pod tekstem o rodzicielstwie bez filtra pojawiło się kilka komentarzy-szpileczek:
„Dobrze, że moje dzieciaki były zawsze spokojne Po mamusi!”
„Wychowałam się w Kołobrzegu i na plaży bywałam z Mamą i dzieciakami z rodziny bardzo często i jakoś sprawnie ogarniała całą ekipę. Po tym wpisie nie wiem już czy to my byliśmy grzeczni, czy Mama była taka sprawna w zarządzaniu?”
Nie wiem, naprawdę nie wiem. Może chodzi o temperament dzieci, a może o wychowanie metodą kar i nagród? Wiem tylko, że nie ma sensu porównywać ani dzieci, ani dorosłych. Też mam sąsiadkę, która jedzie na działkę na Mazury i sama ogarnia tam siedmioro wnuków. Naszych dzieci jest „tylko” dwoje, a jednak jednej osobie bardzo trudno ogarnąć tę dziką dwójkę – tak bardzo się kłócą i wzajemnie nakręcają! Wszyscy mamy ten problem, gdy zostajemy z nimi sami: ja, mój mąż i moja mama… dlatego na razie możemy zapomnieć o weekendzie we dwoje
W każdym razie chcę zdjąć z Ciebie ciężar poczucia winy, mamo lub tato wymagającego dziecka z trudnym, wolno rozgrzewającym się lub mieszanym temperamentem! Możesz przeczytać wszystkie mądre poradniki dla rodziców, stosować tę wiedzę w praktyce, skończyć kursy NVC, pozytywnej dyscypliny, mediacji rodzinnych, mindfullness i czego tam jeszcze… a Twoje dziecko nadal będzie urządzało głośne awantury w miejscach publicznych!
Możesz wyszkolić się w tych komunikacyjnych „sztuczkach” tak dobrze, że w 8 na 10 przypadków uda ci się zapobiec awanturze (tak jak nam – w artykule o rodzicielstwie bez filtra pisałam, że nam często się to udaje), ale nie zmienisz temperamentu dziecka i 2 razy po prostu nie zdążysz. Niektóre dzieci mają tzw. krótki lont, a rodzic nie jest w stanie przez 24 h na dobę zachować czujność i obchodzić się z dzieckiem jak z jajkiem. A te dwie awantury będą tak głośne i spektakularne, że klękajcie narody!
Kiedy nasz pierworodny syn Romek był malutki, znajoma poradziła mi, abym wychowała go tak, żeby nie rzucał się w sklepie na podłogę. Bo ona sobie „nie wyobraża, jak można tak rozpieścić dziecko!” Bardzo się wtedy tym przejęłam i potraktowałam to rzucanie się na podłogę jako wyznacznik rodzicielskiego sukcesu lub porażki. Dziś się z tego śmieję, ale serio tak było! Jakież było moje zdziwienie, gdy rok później nasz syn regularnie rzucał się na podłogę – w domu, w żłobku, w sklepie oczywiście też. Na szczęście już wtedy więcej wiedziałam o emocjach, temperamentach, samoregulacji i z czasem w ogóle przestałam patrzeć na to jako wyznacznik „dobrego wychowania”.
Kilkulatek z niedojrzałym mózgiem ma pełne prawo rzucać się z płaczem na podłogę.
Grunt, że ośmiolatek już tego nie robi!
Pociesza mnie też wiedza, że dzieci najgorzej zachowują się przy rodzicach – bo to przy nich czują się najbardziej bezpieczne i mogą wyrzucić z siebie wszystkie trudne emocje i doświadczenia nagromadzone i tłumione w ciągu dnia. Gdyby nie to, miałabym ogromny zgryz i poczucie winy, że nauczyciele z przedszkola i szkoły radzą sobie z naszymi dziećmi lepiej, niż ich rodzice… bo jakimś cudem w swoich placówkach Romek i Irka nie sprawiają większych problemów!
Nie pamiętasz kiedy się to zaczęło… ale od lat żyjesz w ciągłym strachu przed oceną, bo ktoś Ci wmówił, że opinia innych o Tobie i Twoim dziecku jest ważna, a dziecko powinno być „grzeczne” i odpowiednio się zachować. Jeśli jeszcze nie potrafi – to Twoja wina. Musisz być twardsza, bardziej stanowcza, musisz bardziej się postarać. Bo najwyraźniej nie starasz się wystarczająco, skoro dziecko zachowuje się jak dziecko, a nie idealny, wytresowany i zaprogramowany robocik!
Powiem Wam coś odkrywczego W tej chwili zachowania Waszych dzieci nie są wyznacznikiem „dobrego wychowania” – niektóre są dobre, a inne złe, bo w grę wchodzą silne emocje, nad którymi dziecko jeszcze nie panuje (umówmy się: dorośli też nie panują nad wszystkimi emocjami i nie zawsze zachowują się idealnie, nawet gdy bardzo się starają). Spotkajmy się i pogadajmy za 10 lub 20 lat. Dziecka nie wychowuje się w jeden dzień. Jeśli starasz się, jeśli nie stosujesz przemocy, a jednak zdarzają Wam się karczemne awantury – nie masz się czego wstydzić.
Ty tak masz, ja tak mam i miliony innych rodziców.
A Twoja dobra relacja z dzieckiem – tu i teraz – jest o wiele ważniejsza, niż ocena i opinia innych ludzi.
dziecko robi awantury
Polub go lub udostępnij:
.
Napisz komentarz poniżej ↓
Dziękuję!
dziecko robi awantury
Trzymajcie się!
dziecko robi awantury
Tak tak tak ☺️ To moja dywizja 💚 tekst podesłałam już mężowi on wciąż ma napinke na akcje dzieci. Wiem niestety ze takie „programy” czerpie się karmicznie- widzę Jak jego rodzice reagują na najmniejsze humory naszych dzieci. Dlatego nie łatwo wyplenić ten wewnętrzny wstyd. Mam nadzieje ze Twój artykuł uspokoi go i pozytywnie ukoi nerwy 😅
Piszesz o “komunikacyjnych sztuczkach”, moglabys polecic kilka takich podstawowych pozycji do przeczytania ?
Jestem poczatkujacym rodzicem i chetnie sie doszkole
Och jej, dużo tego, od 10 lat jestem na bieżąco ze wszystkim co się pojawia na temat rodzicielstwa bliskości, NVC, self-reg itd.
Na początek polecam tytuły:
“Szanujący rodzice, szanujące dzieci”
“Porozumienie bez przemocy – o języku życia”
“Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” (jest wersja dla młodszych i starszych dzieci oraz o rodzeństwie)
książki o samoregulacji self-reg (A.Stążka-Gawrysiak dla dzieci i S.Shanker dla dorosołych)
“Dziecko z bliska” (A.Stein)
“Dobra relacja” (M.Musiał)
+ wszystkie książki Jespera Juula
Dziekuje!!!
Przerwałam czytać po zdaniu o głosowaniu na PiS czy lewicę. Myślałam że nie ocenisz, siostro…
Trudno. Nie musimy się zgadzać we wszystkim. Polska to moja ojczyzna i uważam, że PiS robi jej ogromną krzywdę.
Poza tym przeczytaj jeszcze raz ten fragment – nikogo w nim nie oceniam, tylko piszę, że internauci wrzucają wszystkie matki do jednego worka i jest to bardzo krzywdzące dla wszystkich stron – tak jak naśmiewanie się z “madek” i “bombelków”.
Reniu, świetny artykuł, mam podobne doświadczenia i podobne przemyślenia. Dziecko ma prawo być dzieckiem, czyli małym człowiekiem uczącym się radzić sobie z emocjami. A my rodzice nie mamy czego się tu wstydzić. ❤
Super artykuł. Ja jestem mamą cudownej 2, nastolatki z spektrum autyzmu i 3latki z chyba mieszanym temperamentem. Ja nauczyłam się i bardzo szybko zrozumiałam, że nie powinnam się za moje dziecko wstydzić, a raczej próbować zrozumieć i wspierać. I tak naprawdę to jeśli ktoś ocenia patrząc z boku to jakby jego problem, jeśli nie próbuje zrozumieć sytuacji. Mój mąż natomiast cały czas,od kilku lat ma ten problem, nie potrafi się pogodzić tym ,że dzieci mają prawo do swoich emocji, wstydzi się, boi reakcji innych ludzi, bo co ludzie powiedzą…
Wspaniały artykuł. Wspierający, bardzo pomocny, idealny do przesłania mężowi – jak widzę po komentarzach: niejednemu.
Jestem taka mądra, a jednak ten wstyd, zażenowanie, chęć udowodnienia, że jestem dobrą matką i dobrze wychowuję dziecko jest często silniejszy niż ja.
Na takim spokojnym oddechu piszesz, że ja wszystko przyswajam, czuję jak się we mnie odmienia.
Bardzo Ci dziękuję.
…płaczę…czytam…płaczę …czytam i śmieję się przez łzy, ale chcę po prostu podziękować… za normalność spojrzenia na wyzwania mamy. Ja sama wychowuję synka i aktualnie mierzę się z nagłą odmową “nie sikania w majtki”, wybuchami złości mojego kochanego 3 latka – po 2 m-cach w przedszkolu i słowami/spojrzeniami pełnymi pogardy i oceny “jaka to zła matka”. Przeczytałam kilka artykułów u Pani i pomimo łez (widać mocno je tłumiłam i musiały wyjść) znów widzę światełko w tunelu, nadzieję że nie jestem “złą Mamą”, “nie panująca nad dzieckiem”.
Że chcę po prostu pomóc synkowi przepracować ten trudny okres radzenia sobie z emocjami, a nie dostarczać robota dostosowanego do szablonu – i on i ja jesteśmy ludźmi…
Dziękuję
Dziękuje za ten tekst … mój ojciec wprost powiedział ze nie chce widzieć się z wnuczka – 3 letnia aktywna i rozgadana dziewczynka – bo jest źle wychowana.