Czyli jak zapewnić maluchowi wegański prowiant na cały tydzień i nie zwariować 😉
Tydzień temu we wpisie Termos najlepszym przyjacielem człowieka obiecałam podać przykładowy jadłospis, który szykujemy dla Synka do żłobka. Bez zbędnej zwłoki: poniżej menu z zeszłego tygodnia i linki do wybranych przepisów. A na koniec, dla zainteresowanych, dorzucam garść rozkmin o charakterze logistycznym i weg(etari)ańskim 🙂
Poniedziałek
Śniadanie: chleb żytni z hummusem
Drugie śniadanie: owoce świeże i suszone
Zupa: krem z porów z groszkiem ptysiowym
Obiad: tarta kukurydziana z brokułami i słonecznikiem, pieczone warzywa z ziołami – ziemniaki, seler, pietruszka i marchew
Wtorek
Śniadanie: chleb żytni z hummusem j.w.
Drugie śniadanie: owoce świeże i suszone
Zupa: j.w. krem z porów z groszkiem ptysiowym
Obiad: placki jaglano-warzywne pieczone w piekarniku, kasza gryczana, ogórek kiszony
Środa
Śniadanie: chleb żytni z „twarożkiem” z orzechów nerkowca i szczypiorkiem
Drugie śniadanie: owoce świeże i suszone
Zupa: karmazynowy krem dla pirata z pestkami dyni (klik)
Obiad: j.w. placki jaglano-warzywne, kasza pęczak, zielone oliwki
Czwartek
Śniadanie: chleb żytni z „twarożkiem” j.w.
Drugie śniadanie: owoce świeże i suszone
Zupa: j.w. karmazynowy krem dla pirata z pestkami dyni (klik)
Obiad: makaron gryczany z pesto z rukoli (klik), surówka z marchwi – Potomek rzadko ją skubnie, ale oswajam go z jej widokiem 😉
Piątek
Śniadanie: chleb żytni z masłem orzechowym
Drugie śniadanie: owoce świeże i suszone
Zupa: pomidorowa z ryżem
Obiad: paluszki „rybne” z tofu w panierce kukurydzianej (klik), kasza jaglana, brokuły gotowane na parze
Poniżej snimki poniedziałkowego prowiantu. Wybaczcie marną jakość. Po pierwsze: robiłam je o świcie, a bardzo trudno jest cyknąć coś znośnego bez dziennego światła, a po drugie: para unosząca się z termosów zaatakowała obiektyw 😉
W domu Synek dostaje jeszcze 3 niewielkie posiłki: jeden przed wyjściem do żłobka i dwa po powrocie. Zwykle są to owoce, orzechy (vide: Ulubione przekąski dwulatka i kontrowersyjne orzechy), kanapki lub kasza, czasem coś słodkiego. Ach, i jeszcze obowiązkowo jego ukochany zimnotłoczony olej z pestek dyni!
Wbrew pozorom weg(etari)anie wcale nie muszą dzień w dzień opychać się strączkami. Wystarczy, że będą jeść je 2-3 razy w tygodniu – tej zasady trzymamy się planując tygodniowe menu (w podanym jadłospisie dwukrotnie pojawił się hummus i jednokrotnie tofu).
Nie ukrywam, że zapewnienie codziennego prowiantu we własnym zakresie wymagało od nas sporej reorganizacji naszej rodzinnej kuchni, ale da się przeżyć. Po powrocie z pracy gotuję dania na minimum dwa dni: jednego dnia kotlety, drugiego zupę, trzeciego zapiekankę, czwartego kolejną zupę itd. i karmię nimi rodzinę na zakładkę. Nie dość, że mam spokojne sumienie w kwestii odżywiania Szkraba, to sama kolejnego zabieram do pracy termos z domowym obiadkiem ♥
To, co Potomek zjada w żłobku stanowi mniej więcej 60-70% jego paliwa, więc nie chciałam, aby było to niepewne papu dowożone przez catering, odgrzane w mikrofali. Poza tym catering nie miał opcji wege, więc Synek jadłby to co inni, z wyjątkiem odsuniętego na brzeg talerza kotleta.
Potomek w kwietniu skończy 3 lata i już zdaje sobie sprawę z tego, że mięsa nie ma w naszym jadłospisie. Zauważyliśmy to kilka tygodni temu: Synek zamawiał z Tatą żarcie na telefon, zauważył na ulotce fotkę pizzy z salami i wypalił: „Bleee, mięso! Tatusiu, takiej piccy nie chcemy. To niedoble. My nie jemy mięsa.” A wszystko to okraszone sugestywnym i soczystym pluciem oraz miną pełną obrzydzenia 🙂
Byłam mega zaskoczona, ponieważ do tej pory nie stosowaliśmy wobec Syna ani słowa wegańskiej propagandy 😉 Po prostu w naszym domu nie było mięsa i tyle. Natomiast bardzo prawdopodobne, że Potomek obserwował zawartość naszej lodówki, stołu, koszyka na zakupy i porównał ją z tym, co jedzą dzieci w żłobku lub dziadkowie. Ponadto możliwe, że opiekunki w żłobku wyjaśniły mu co nieco podczas wspólnych posiłków. W każdym razie dziwi mnie, a zarazem cieszy, że Synek jest już jako tako uświadomiony i to w sposób łagodny i naturalny, bez dramatów.
Oczywiście dopuszczam możliwość, że w przyszłości Syn będzie chciał spróbować mięsa albo zupełnie porzucić wegetarianizm – to będzie jego decyzja i nic nam do tego (przeczytaj: Co zrobisz, jeśli twoje dziecko będzie chciało jeść mięso?).
Za jakiś czas planuję poczytać mu książeczkę Dlatego nie jemy zwierząt Ruby Roth. To rewelacyjna pomoc dydaktyczna dla wege-rodzin. W ciekawy i zrozumiały sposób, za pomocą języka i ilustracji dostosowanych do dziecięcej percepcji, tłumaczy podstawowe zagadnienia związane z weganizmem.
W tej chwili pewne zależności w niej przedstawione, mogą być zbyt skomplikowane dla niespełna 3-latka, więc jeszcze jakiś czas poczekam z lekturą. Anglojęzyczną wersję tej książki miałam na oku od kilku lat, więc w dniu premiery polskiego wydania zakupiłam ją migiem i teraz cierpliwie czeka na półce na swój czas. 🙂
Wpis pochodzi z 03.02.2015 r. z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl
3 komentarzy
Mam pytanko – jak jest z poziomem żelaza u wszego maucha?
Nie badaliśmy żelaza oddzielnie, ale wyniki hemoglobiny i hematokrytu wychodzą super.
Zresztą w diecie wegańskiej (a obecnie wegetariańskiej) żelazo nie stanowi problemu, o ile pamięta się, żeby towarzyszyła mu witamina C, która wspiera jego przyswajanie. A wegańskie produkty bogate w żelazo to tofu, rośliny strączkowe, sezam, pestki dyni (wszystko to przemycam w kotletach), kasze, jarmuż, brokuł, buraki, orzechy i wiele innych. Jest w czym wybierać 🙂
Witaj. Możesz mi napisać czy całe jedzenie podgrzewalas rano- czyli np. i placki, kotlety, kasze, część w piekarniku a część przelewajac gorąca wodą? Pewnie gotujac wszystko wieczorem do pory posiłku w przedszkolu nie utrzymaloby temperatury w termosie?