Gdzie mieszka Mikołaj – ten prawdziwy? 😉 W Finlandii, Norwegii, a może w Kanadzie? Ile kosztuje tygodniowa wycieczka do Laponii? Dlaczego w Finlandii Święty Mikołaj to „kozioł”? Co ma na sumieniu Coca-Cola? No i jaki jest prawdziwy adres Świętego Mikołaja? Odpowiedzi na te dręczące pytania znajdziecie w dzisiejszym wpisie. Zapraszam!
Skandynawski Czwartek #12
Rovaniemi
Fiński Święty Mikołaj, czyli JOULUPUKKI (dosłowne tłumaczenie to bożonarodzeniowy kozioł), zamieszkuje w lapońskim Rovaniemi. Na początek trochę wiedzy ogólnej 🙂
Laponia to wysunięty najdalej na północ region administracyjny Finlandii (leżący częściowo już poza północnym kołem podbiegunowym), a Rovaniemi to miasto, stolica Laponii. To tutaj powstała Wioska Świętego Mikołaja – popularny ośrodek turystyczny, pełen atrakcji związanych z rubasznym, białobrodym Joulupukki i jego dzielną drużyną Skrzatów.
Ile kosztuje tygodniowa wycieczka do Laponii?
Nie powiem, Wioska Świętego Mikołaja wygląda przeuroczo. Prawdopodobnie nigdzie indziej nie można poczuć magii Świąt tak namacalnie, jak właśnie tutaj! Jednak ceny są zabójcze, nawet dla dobrze sytuowanych Finów.
Hm, czyżby Mikołaj chciał w ten sposób uzbierać kaskę na prezenty dla dzieci z całego świata? Tiaaa 😉 Jeśli w to wierzysz i chcesz się dorzucić, możesz:
1) Spakować do walizy wszystkie najcieplejsze ciuchy (co nie oznacza, że nie zmarzniesz, ponieważ o tej porze średnia temperatura wynosi tam około -15°C)
2) Polecieć samolotem do Rovaniemi za 1.400 zł
3) Wynająć przytulny pokoik w hotelu za 4.550 zł (za osobę za tydzień)*
4) …lub w najtańszym hostelu bądź takiej oto chatce za 1.700 zł (za osobę za tydzień)*
5) Pałaszować obiady za około 500 zł (za osobę za tydzień)
6) Podziwiać zorzę polarną (gratis!)
7) Przejechać się saniami zaprzężonymi w renifery za 70-120 zł (w zależności od długości trasy)
8) No i najważniejsze: cyknąć pamiątkową fotografię ze Świętym za jedyne 230 zł!
* Uwaga: powyższe kwoty to ceny POZA SEZONEM. W sezonie (czyli od 30 listopada do 10 stycznia) ceny są kilkakrotnie wyższe!
Wydając na powyższe przyjemności chore pieniądze, pamiętaj, że to wszystko w szczytnym celu! 😉 To tylko wygląda na prężny biznes turystyczny, ale gdzieś tam głęboko wciąż tli się jeszcze nadzieja, że każde Twoje ojro trafia do dzieci na całym świecie, w postaci wymarzonego prezentu. W swej naiwności turyści mogą wierzyć, że taki wypoczynek to niemalże działalność charytatywna 😉
W Rovaniemi znajdziecie całe mnóstwo innych kosztownych atrakcji: skutery śnieżne, przejażdżki psimi zaprzęgami, krioterapię w lodowej galerii, nocne safari (czyli polowanie na zorze polarne), a nawet Świąteczny Park Angry Birds.
… i Coca-Cola?
Jak zapewne wiecie, pierwowzorem białobrodego darczyńcy był żyjący na przełomie III i IV wieku biskup Miry (dzisiejsza Turcja), nazywany również Mikołajem z Bari lub Świętym Mikołajem Cudotwórcą. Jednak z biegiem lat jego tradycyjny wizerunek został zastąpiony przez rubasznego Santa Clausa.
Co Coca-Cola ma z tym wspólnego? Otóż spece od marketingu twierdzą, że Coca-Cola wypromowała obecny popkulturowy wizerunek Świętego Mikołaja w swoich świątecznych reklamach, emitowanych już od roku 1930!
Co więcej, podobno Coca-Cola jest odpowiedzialna również za kojarzenie okresu świątecznego z kolorem czerwonym.
A co na to Rada Języka Polskiego…
Okazuje się, że dzisiejszy tekst był do tej pory usiany błędami! Dlaczego? Ponieważ zarówno „święty mikołaj”, jak i „mikołajki”, tak naprawdę należy pisać małą literą. To oficjalne stanowisko Rady Języka Polskiego z 5 maja 2004 roku.
List do M.
Tym razem nie chodzi o kinowy hit polskiej produkcji. Ani o ckliwą piosenkę Dżemu, bezlitośnie łamiącą w swoim czasie nasze nastoletnie serca. Chodzi o ten jedyny prawdziwy adres Świętego Mikołaja!
Cóż, jeden siwy staruszek nie byłby w stanie obsłużyć tych miliardów grzecznych dzieciaków. Poza tym niejeden senior pragnie w ten jakże przyjemny sposób dorobić sobie do emerytury. Dlatego listy do Świętego możecie wysyłać na kilka adresów (przy czym każdy z nich jest tym „oficjalnym”):
• lub do Kanady, do miasta Oshawa, które podszywa się pod biegun północny – The North Pole. Ciekawostka: kod pocztowy do Oshawy to mikołajowe „HOHOHO!”
Nie gwarantuję, czy prezent, który dostaniecie w odpowiedzi będzie tym wymarzonym. Nie gwarantuję też, że w ogóle ktokolwiek przeczyta Wasz list. Ale przecież najważniejsze żeby wierzyć, prawda? 😉
Dlaczego nasz Syn nie wierzy
w Świętego Mikołaja?
Nasz Synek nie wierzy w Świętego Mikołaja. To znaczy wie, że taka postać istnieje, tak samo jak wie, że na Starym Mieście stoi mim, a w teatrze występują aktorzy przebrani za postaci z książek.
Prezenty dostanie tak czy siak, nie musi na nie w żaden sposób zasłużyć. Nie chcemy, aby starał się być „grzeczny” po to, aby coś dostać. To mi pachnie przekupstwem. Zresztą spójrzmy na to z drugiej strony: czy te „niegrzeczne” dzieci naprawdę nic nie dostaną? Rozumiem, jeśli kogoś nie stać, ale tak „za karę”? Na serio istnieją gdzieś tak okrutni rodzice?
Dla Romka naturalne i oczywiste jest, że wszystkie prezenty dostaje od nas, od dziadków, wujków, cioć itd., a nie od jakiegoś OBCEGO PANA. I nie, nie uważam, żeby z tego powodu „tracił dzieciństwo”. Jego wyobraźnia kwitnie na całego i jeden brodacz mniej nie jest w stanie tego zmienić 😉
W dużej mierze wynika to z faktu, że nasz Syn nie został ochrzczony. Nawet gdybyśmy w myśl „rodzinnej tradycji” zdecydowali się na chrzest, mielibyśmy do wyboru aż 3 wyznania. I jak tu wybrać, które wyznanie jest „lepsze”? Bez sensu, tym bardziej, że sami nie praktykujemy żadnego z nich.
Kolejny powód: mam ogromny szacunek do religii. Wszystkich. Wierzę, że każdy sakrament ma głęboki sens, który trzeba znać i rozumieć. Dlatego nie mogłabym przystąpić do sakramentu (w tym ślubu kościelnego lub chrztu dziecka) bez przekonania, pod presją otoczenia, dla „świętego spokoju” lub dlatego, że „tak trzeba”. Wolimy, aby Syn podjął tę decyzję w przyszłości, w pełni świadomie i samodzielnie.
To dlatego nie wpajamy dziecku wiary w Świętego Mikołaja, ani w innych świętych. Obchodzimy święta, jednak w sposób jak najbardziej świecki, oparty na polskiej tradycji, w dużej mierze wywodzącej się ze zwyczajów pogańskich.
Postępujemy zgodnie z własnym sumieniem i przekonaniami, a jednocześnie staramy się, aby nasze dzieci mogły zapamiętać okres świąteczny jako rodzinny czas, wypełniony ciepłem, radością i magią.
No to… hohoho! 🙂
Życzę Wam wszystkim wymarzonych prezentów pod choinką!
Wszystkie zdjęcia w tekście pochodzą z: Santa Claus Office, Santa Claus Village oraz Pinterest Santa Claus Village (klikajcie w zdjęcia, aby dotrzeć do źródła).
25 komentarz
Super wpis. Pięknie byłoby tam pojechać, ale musiałabym pięknie się zadłużyć, albo w totka wygrac 😛
Polka chyba wierzy w Gwiazdora czy Mikołaja, chociaż początkowo nie chciałam wciskać jej tej propagandy. Tzn. wie, że w szafie są klocki na święta, ale wie też, że je Gwiazdor przyniesie pod choinkę, Gwiazdor też kupuje prezenty, a nie je poprostu daje. Dla mnie mix, ale widać dla dziecięcej logiki to akceptowalne 🙂
Ojej, wie jaki prezent dostanie, wie gdzie jest schowany, a mimo to cierpliwie czeka? Podziwiam, i to bardzo! Nasz Synek na pewno by nie wytrzymał ;)))
Ceny powalające, nie powiem 🙂 Ja nie obchodzę świąt, więc nawet nie myślałabym, żeby tam pojechać. A przy okazji, to pierwszy raz spotykam kogoś, kto pisze o świętach jako tradycji opartej na pogaństwie. Po wielu blogach sobie łażę, ale jeszcze u nikogo nie spotkałam się z taką wypowiedzią, choć przecież jest to szczera prawda.
Hm, myślałam, że to powszechna wiedza, nas uczono tego jeszcze w podstawówce.
A jeśli tylko fundusze pozwolą, to warto pojechać czysto turystycznie – do Laponii albo chociaż gdzieś na południe Finlandii. Tam jest przepięknie, zwłaszcza zimą!
Coca-Cola nie wypromowała obecnego wizerunku Świętego Mikołaja. Można to nawet przeczytać w ich oficjalnym oświadczeniu. Ten wizerunek został stworzony już wcześniej a Coca-Cola nie jest nawet pierwszą firmą, która wykorzystywała go w swojej kampanii reklamowej.
Nie napisałam, że Coca-Cola „stworzyła” ten wizerunek, tylko że go wypromowała, rozpowszechniła (głównie dzięki zalewowi świątecznych reklam – żadna inna firma nie miała takiego budżetu i siły przebicia). Zresztą nie jest to mój pomysł, tylko info ze studiów podyplomowych na temat marketingu. Być może w środowisku akademickim SGH pokutują jakieś błędne informacje, niemniej taką wiedzę nadal przekazuje się studentom.
Trochę mnie przeniosłaś do bajkowego świata. Fajnie byłoby zafundować taką wyprawę dzieciom. A są tam jakieś fajne trasy narciarskie? Wtedy to może i męża bym kiedyś namówiła na narty i prawdziwego Mikołaja za jednym razem 😉
Pewnie, że są, taki śnieg nie może się zmarnować 🙂 Zarówno trasy biegowe, jak i zjazdowe. Trzymam kciuki, aby udało Ci się namówić męża!
Czytając o tej magicznej krainie stwierdziłam, że czas zagrać w Lotto. Jak nie wygram to nie zabiorę nawet sama siebie na wycieczkę. Byłam grzeczna, ale jednak nic z tego nie wyjdzie. 🙂 Do części w kwestii rozmowy z dzieckiem o Świętym Mikołaju się mogę tylko wypowiedzieć patrząc na siebie z wtedy. W sumie nawet nie wiem jak to było, ale wyszło naturalnie z Mikołajem. Nadal wierzę choć znam prawdę. 🙂
Ja dość szybko rozgryzłam Mikołaja – w przedszkolu przebierała się za niego jedna z wychowawczyń. Poznałam ją po głosie i włosach wystających spod czapki :)))
Pamiętam też różne podwórkowe opowieści – dzieciaki sąsiadów opowiadały, że tak naprawdę Mikołajem jest ich tata (widocznie się przebierał), czym zdobywały sobie szacun w całej kamienicy.
Bardzo ładny i ciekawy wpis. Ceny, które podajesz są rzeczywiście zaporowe, a jak jeszcze w sezonie mają być kilkakrotnie większe, to nie widzę już żadnego powodu, aby specjalnie tam czuć magię świąt. Choć te domki dla niegrzecznych dzieci wyglądają naprawdę uroczo 😉
No to kolejny powód, dla którego trzeba w końcu wygrać w totka. Zorze wyglądają przecudownie, nie umrę szczęśliwy, jeśli ich wcześniej nie obejrzę. 😉 Poruszyłaś na końcu bardzo trudny temat i aż szkoda, że tak tylko mimochodem. Zawsze mam z tym problem, kiedy myślę, w jaki sposób chciałbym wychowywać dzieciaki. Z jednej strony głupio mi być wobec nich obłudnym i wkręcać, że wierzę i jestem religijny, ale z drugiej boję się, że jeżeli nie poznają wiary – i nie będą miały wierzącego autorytetu – za pacholęcia, to ta furtka zamknie się bezpowrotnie. No ale na przemyślenia jeszcze kupa czasu. 😉
To tak nie działa, więc spokojnie, furtka się nie zamknie 🙂 Każdy sam wypracowuje miejsce wiary w swoim życiu w okresie dojrzewania lub nieco później. Znam dzieci głęboko wierzących rodziców, które z kościołem nie chcą mieć nic wspólnego i na odwrót: dzieci niewierzących, które jako dorosłe osoby znalazły swoją „ścieżkę wiary” i przyjęły chrzest. To naprawdę powinna być decyzja podjęta w pełni świadomie i samodzielnie. A chrzest w znacznym stopniu ogranicza ten wybór, czyniąc jedno z wyznań „tym pierwszym”.
Sarkazm – przy takich cenach święta muszą być magiczne. Trzeba wyczarować na nie kasę. 😉
Poważnie – też nie wyobrażam sobie świąt bez prezentów. Chyna rodzicem okrutnym jednak nie zostanę. Edukację ,,mikołajową” zaczniemy od Mirry i Bari. Oryginalny Mikołaj wygląda znacznie wyględniej od wylansowanego przez wiadomy koncern.
Dlatego właśnie nie znoszę tego całego szantażu emocjonalnego: „czy byłeś grzeczny?”, „Mikołaj wszystko widzi!”, „zasłużyłeś na rózgę” itd. Tym bardziej w świetle toczących się dyskusji na temat bycia „grzecznym” i „niegrzecznym” 😉
A edukację „mikołajową” w kontekście kulturowym popieram i stosuję 🙂 Zresztą to samo dotyczy biblijnych przypowieści – niezależnie od wyznania zdaję sobie sprawę, że to bardzo ważny element kultury.
może trochę odbiegnę od tematu, ale zorza to moje ponadczasowe marzenie! i to zdjęcie… obłędne!
Ale pięknie! Jak mogłam wcześniej nie słyszeć o tej wiosce? Zorza polarna to moje marzenie z pierwszej piątki! Strasznie chciałabym zobaczyć 🙂
Bardzo ciekawy post. Chciałabym odwiedzić Laponie, może kiedyś się uda;) Z Islandią dałam radę więc wyzwania mi nie straszne;) Ceny przerażają, brr…
3 wyznania to faktycznie nie lada problem 😉 Czy dzięki tej różnorodności rodzina jest bardziej tolerancyjna wobec Waszych decyzji?
To ja na razie na mikołajowe atrakcje się nie piszę… muszę jeszcze trochę poodkładać. Bardzo podoba mi się Twoje podejście do religii. Wielki szacunek. Pozdrawiam
Odkryłam Twojego bloga całkiem niedawno i lubię go odwiedzać. Co prawda, posty czytam zazwyczaj z opóźnieniem, ponieważ moja córka nie pozwala mi siedzieć z nosem w ekranie. Dlatego też zawsze czekam na moment, kiedy będę mogła przeczytać Twój tekst bez małego szkraba pchającego mi się na kolana. Twoje wpisy bawią mnie, uczą i skłaniają do przemyśleń. Cenię to, że piszesz szczerze, bez ceregieli.
Jeśli chodzi o świętego mikołaja, moja córka jeszcze w niego nie wierzy, bo jest na to za mała. Po przeczytaniu Twojego tekstu mam wątpliwości, czy w ogóle chciałabym, żeby w niego wierzyła. Z jednej strony przekonanie, że prezenty przynosi mikołaj jest częścią magii dzieciństwa i jeśli będzie w niego wierzyła, nie będę jej zabraniać, ale sama na siłę nie będę jej też przekonywać. Z drugiej strony, ja będąc dzieckiem, wiedziałam o jego istnieniu, ale zdawałam sobie sprawę, że prezenty kupują rodzice i zawsze przed świętami przeszukiwałam wszystkie szafy. Magiczne było dla mnie samo oczekiwanie na te prezenty, zastanawianie się, co dostanę i sam moment odpakowywania. Ja również nie jestem osobą praktykującą i dla mnie słowo „święty” nie ma w sobie żadnego znaczenia, jest po prostu częścią utartej nazwy własnej. A święta traktuję jak zwykłą tradycję i lubię je za rodzinną atmosferę, choinkę i właśnie prezenty:-)
Ale pięknie napisane! Zorza polarna chyba zostanie moim niespełnionym marzeniem, ale wyobrażam sobie, że na żywo musi wyglądać zjawiskowo 🙂
Wioska śliczna, ale ceny….cóż pozostawię bez komentarza 🙂
U nas bez szantażu, bez religii a Mikołaj nie jest święty tylko zaczarowany 🙂 czyli jakiś magiczny gościu od prezentów , wyrośnięty elf czy jakos tak 😉 w sumie bez filiozofii …tradycja i trochę magii dla dzieci 🙂 ale jak najbardziej szanuje wasze podejście i nie widzę w nim nic złego … tylko nie chciałabym aby Wasz syn uświadamiał mojego 😉 bo już się z tym spotkałam ..w sumie wytłumaczyłam dziecku, ze każdy ma prawo myśleć inaczej ale jakieś ziarenko podejrzliwości w naszym zaczarowanym świecie zostało zasiane 😉