Pragniemy wychować nasze dzieci na dobrych i szczęśliwych ludzi. Jestem pewna, że Wy też
A jednym z niezbędnych elementów takiego wychowania wydaje się dzielenie się. Postrzegamy dzielenie się jako cenną i społecznie akceptowalną umiejętność. To cecha utożsamiana z obdarowywaniem, niesieniem pomocy, empatią, altruizmem itd. Brzmi dobrze, hm? jak nauczyć dziecko dzielenia się
Egoista, sobek, samolub – często słyszeliśmy te epitety w dzieciństwie, kiedy trudno było nam się podzielić. A dziś te słowa dźwięczą w naszych głowach, ilekroć przeżywamy podobną sytuację z dziećmi. Trudno nam przyjąć ich perspektywę, gdy bronią swojej własności zaciekle jak lwy. Dlaczego dosłownie na 10 minut nie mogą pokazać rówieśnikowi lub młodszemu rodzeństwu tego cholernego wiaderka, autka, lalki czy innej zabawki? – trudno nam to zrozumieć.
Często trudno nam zmierzyć się z emocjami wynikającymi z takich sytuacji: złością starszaka i rozpaczą malucha. Gdy dzieci się dzielą i zgodnie bawią jest nam po prostu ŁATWIEJ i WYGODNIEJ Są też sytuacje, gdy szczególnie intensywnie zachęcamy dzieci do dzielenia się w większej grupie dzieci i dorosłych, trochę z obowiązku – bo czujemy się oceniani.
Podsumowując, nauka dzielenia się to ważna działka, do której jako rodzice mocno się przykładamy. Pomimo tych starań, sami wiemy jak to jest… To taka typowa rodzicielska historia z cyklu OCZEKIWANIA kontra RZECZYWISTOŚĆ
Dlatego warto zadać sobie kilka pytań:
- Co chcemy osiągnąć? Do jakiego konkretnie dzielenia się dążymy?
- Co nie pomaga w osiągnięciu naszego celu, a co go wspiera?
- Dlaczego dzieci nie chcą się dzielić? Co chcą w ten sposób zakomunikować? Jakie potrzeby za tym stoją? W jaki sposób możemy o nie zadbać?
- Jak nauczyć dzieci dzielić się z własnej woli, a nie pod przymusem?
W tym artykule znajdziecie odpowiedzi na wszystkie powyższe pytania
jak nauczyć dziecko dzielenia się
jak nauczyć dziecko dzielenia się
Fot. przezdolna Paula Krajewska Cały reportaż o naszej rodzinnej codzienności bez fikcji znajdziecie tutaj.
CO CHCEMY OSIĄGNĄĆ?
ZŁOTY ŚRODEK DZIELENIA SIĘ
Kiedy powtarzamy dzieciom, że „trzeba się dzielić”…
- Nie chcemy też, aby dziecko weszło w rolę „istoty dającej”, która zapomina o własnych granicach i potrzebach (tak też się dzieje, gdy dziecko uwierzy, że dobre wychowanie i dzielenie się jest ważniejsze od jego potrzeb).
- Nie chcemy, żeby jeszcze bardziej się zbuntowało przeciwko dzieleniu się (a przymus niestety często daje skutek odwrotny do zamierzonego).
Jak zatem znaleźć ten złoty środek w dzieleniu się?
Dlaczego dzieci nie chcą się dzielić?
Bo wymagamy tego od nich zbyt wcześnie.
Psychologia rozwojowa mówi, że najpierw dziecko musi bardzo mocno poczuć swoją własność i decyzyjność, aby przejść do kolejnego etapu, czyli wpaść na pomysł, że może podzielić się tym, co posiada i czym dysponuje. Nie przeskoczymy i nie przyspieszymy tego procesu zachętami, przymusem czy zawstydzaniem.
„Wszystko, co osiągnięte tresurą, naciskiem, przemocą, jest nietrwałe, niepewne, zawodne.”
JANUSZ KORCZAK
CZY DOROŚLI TAK CHĘTNIE SIĘ DZIELĄ?
W świecie dorosłych dzielenie się wygląda zupełnie inaczej, niż w świecie dzieci: to oczywiste, że na imprezie poczęstujemy wszystkich gości tortem bezowym. W pracy też nie mamy problemu, aby podzielić się ze współpracownikami materiałami biurowymi albo ryzą papieru do drukarki Ale czy równie chętnie oddasz osobie spotkanej na ulicy (w piaskownicy ) swój nowiutki telefon albo wypieszczone auto? Czy kiedy idziesz popracować do kawiarni, oddajesz swój laptop pierwszej lepszej potrzebującej napotkanej osobie?
Poza tym każdy z nas ma swoje prywatne lub wyjątkowo cenne rzeczy, do których ma sentyment i prawo własności. Dla nas to zabytkowy wazonik po prababci, a dla dziecka być może sucha szyszka znaleziona wczoraj na spacerze Kwestia perspektywy.
Inny przykład: przecież nie wymagamy od osiemnastolatka, aby rozdał swoje urodzinowe prezenty uczestnikom imprezy, więc dlaczego oczekujemy takiego altruizmu od znacznie mniej dojrzałych maluchów? One jeszcze nie potrafią się dzielić, ani nawet pożyczać (bo mają zbyt mało doświadczeń, aby uwierzyć, ze to tylko „na chwilę”).
Przymus dzielenia się wyklucza dobrą wolę i sprawia, że… dzieci jeszcze bardziej pilnują swojej własności! To droga donikąd
Uwielbiam tę sceptyczną minkę
Nasza Irka to jedno z tych dzieci, które NIGDY nie uśmiechało się do obcych. A wszystkie zagadujące osoby mierzyła ciężkim, oceniającym spojrzeniem!
PROFITY Z ASERTYWNOŚCI SĄ OBUSTRONNE
O wiele ważniejsze jest rozumienie własnych potrzeb i stawianie adekwatnych granic – co idzie w parze z szacunkiem do granic stawianych przez całą resztę świata. Głębokim zrozumieniem, że KAŻDY ma do tego prawo i jest to naturalna sprawa, a nie powód do obrażania się lub poczucia odrzucenia.
Chcę nauczyć nasze dzieci, że jeśli nie mają na coś ochoty, to mają pełne prawo powiedzieć nie i nie muszą źle się z tym czuć. Ani w dzieciństwie, ani w dorosłym życiu, nie muszą utrzymywać toksycznych relacji „bo tak wypada”. Otaczajmy się ludźmi, z którymi czujemy się dobrze i dzielmy się dobrą energią – wtedy świat będzie odrobinę lepszy.
Nie oznacza to oczywiście, żeby w ogóle nie zachęcać dziecka do dzielenia się i zabawy z innymi dziećmi. Uczmy dzieci, jak żyć w społeczeństwie, ale nie zmuszajmy.
Warto zachęcać dzieci do dzielenia się. Aby radzić sobie w dorosłym życiu, muszą nauczyć dzielić się rzeczami, przestrzenią itd. Jednak ta umiejętność nie przyjdzie z dnia na dzień. I o wiele lepiej wypracować ją stopniowo, z poszanowaniem praw dziecka, tak aby miało czas zauważyć, że dzielenie się jest fajne, potrzebne, praktyczne i może sprawiać przyjemność.
Przede wszystkim budujmy pozytywne skojarzenia: uczmy, że dzielenie się i wspólna zabawa mogą sprawiać dziecku radość i przyjemność, a nie poczucie krzywdy, przymusu i niesprawiedliwości.
jak nauczyć dziecko dzielenia się
Jak nauczyć dziecko dzielenia się?
NASZ CEL: DOBROWOLNE DZIELENIE SIĘ
I RADOŚĆ Z DAWANIA
Jak stworzyć przestrzeń do dzielenia się?
Tak, aby dziecko czuło, że jego prawa są chronione – dopiero wówczas mają przestrzeń, aby w ogóle rozważyć, czy chcą podzielić się foremkami z kolegą lub pożyczyć bratu zabawkę. Robicie to, gdy:
- Gdy bronicie ich praw
- Gdy wychowujecie dzieci w duchu poszanowania cudzej (i własnej) własności
- Gdy adekwatnie do wieku powtarzacie „nie musisz się dzielić / możesz się podzielić, jeśli masz na to ochotę / to ty decydujesz (a nie dorosły), jeśli chcesz się dogadać lub zamienić to jest to sprawa między Wami”
Co konkretnie możemy zrobić?
DAĆ WYBÓR
Badania potwierdzają, że pozostawienie dzieciom wyboru najlepiej wspiera naukę dzielenia się i zachowań prospołecznych. Szanowanie prawa dziecka do własności daje mu poczucie bezpieczeństwa. Z kolei gdy dziecko posiada coś na własność, a my mu to odbieramy (lub każemy oddać młodszej siostrze) – to narusza jego granice.
DAĆ DOBRY PRZYKŁAD
Na własnym przykładzie pokazywać dziecku pozytywne doświadczenia związane z dzieleniem się – zarówno jako dający, jak i jako obdarowany.
Przychodzi taki wiek, kiedy o wiele większą przyjemność niż z otrzymywania prezentów, mamy z ich dawania, z obdarowywania naszych bliskich. Ja tak mam od mniej więcej 20 roku życia Ale oczywiście nie było tak od początku, to przychodzi z wiekiem.
NIE ZAGĘSZCZAĆ ATMOSFERY
Zachowania rodziców takie jak autorytarny styl wychowawczy, władczość i rozstrzyganie dziecięcych konfliktów mają ogromny wpływ na zwiększenia napięcia w całej rodzinie. Wrzućmy na luz i starajmy się tworzyć atmosferę ciepła, akceptacji i wyrozumiałości na błędy.
Co nie pomaga? Nakłanianie do dzielenia się, przymus, krytyka i porównywanie.
WSPIERAĆ DZIECI W SAMODZIELNYM ROZWIĄZANIU KOFLIKTÓW
…I NIE OBWINIAĆ SIĘ ZA ICH KŁÓTNIE
Gdy wkraczamy w każdy konflikt, teoretycznie chcemy pomóc, ale w praktyce dajemy komunikat: nie dacie sobie rady sami, w tym domu to ja decyduję kto ma rację i kto musi się dzielić, a kto nie.
Jednak gdy dzieci się kłócą, nie warto obwiniać się i zastanawiać „gdzie popełniliśmy błąd?”. Więcej na ten temat pisałam w tym artykule:
Tylko do pewnego stopnia mamy wpływ na relację dzieci, cała reszta to ich działka. To był przełomowy moment, kiedy zrozumiałam, że Romek i Irka sami muszą pracować nad swoją relacją. A moją rolą jest nie przeszkadzać A także wspierać: uczyć tego, o czym wspomniałam na początku, obserwować i sprawdzać, czy w tej relacji dzieci czują się bezpiecznie i mają równe szanse.
PRAKTYCZNE PRZYKŁADY
ULEGŁOŚĆ TO FAŁSZYWA SZCZODROŚĆ
Potulne i uległe.
Grzeczne, ciche, wręcz niewidzialne.
Takie dzieci istnieją!
Dzielą się bez szemrania zabawkami, jedzeniem, przestrzenią, towarzystwem… a jednak gdzieś tam w oczach można dostrzec smutek, poczucie krzywdy i niesprawiedliwości.
Tymczasem dorośli swoim pochwałami i zachwytami utwierdzają dziecko w przekonaniu, że takie zachowanie jest słuszne i pożądane: Ach, jaki dobrze wychowany chłopiec! Jak on pięknie potrafi się dzielić! Brawo, Krzysiu!
Czy takie dziecko doświadcza autentycznej, wewnętrznej przyjemności z dzielenia się i obdarowywania? Czy po prostu robi to głównie dlatego, że jest uległe i zdominowane, a od dorosłych opiekunów – zamiast wsparcia w stawianiu granic – otrzymuje tylko potwierdzenie, że ślicznie się dzieli i tak trzeba?
Gdy dziecko regularnie ustępuje, ale widać, że robi to z żalem i wbrew sobie, to nie potrzebuje pochwały, tylko pomocy w wytyczeniu własnych granic i powiedzeniu „nie” (bo samo jeszcze nie ma na to siły lub odwagi).
Możemy powiedzieć na przykład: Czy naprawdę chcesz się podzielić? Nie musisz tego robić, jeśli nie chcesz. Nie musisz się zgadzać, nawet jeśli komuś będzie przykro.
Po czym poznamy, że dziecko potrafi się dzielić i robi to z dobrej woli, a nie pod przymusem? Po tym, że czasem odmawia Potrafi zarówno podzielić się, jak i postawić granicę. A kiedy już zdecyduje się podzielić, możemy zaobserwować, że robi to bez napięcia i naburmuszenia, tylko w radosnej i spokojnej atmosferze.
Dlatego nie martwię się, kiedy nasze dzieci odmawiają – to dla mnie sygnał, że gdy się dzielą, robią to z dobrej woli, a nie pod przymusem. Czują, że ich prawo własności jest respektowane, a to stwarza atmosferę bezpieczeństwa i szczodrości
ROZSTRZYGANIE KONFLIKTÓW ZA DZIECI
= INGERENCJA RODZICA, KTÓRA SZKODZI ZAMIAST WSPIERAĆ
Czego uczymy dzieci, kiedy to rodzic rozstrzyga konflikty i decyduje o dzieleniu się?
- Że dzieci nie dadzą rady same się dogadać – wzmacniamy poczucie bezradności (a nie sprawczości) i przekonanie: nie poradzę sobie, musze zwrócić się o pomoc do rodzica
- Że osoba silniejsza (w tym przypadku rodzic) może decydować za osobę słabszą
- Że gdy ktoś bardzo czegoś pragnie i jest zdeterminowany, to uprawnia go do naruszenia granic dziecka, a dziecko musi ustąpić i nie ma praw się bronić
Możecie uznać, że jestem przewrażliwiona na temat granic, przemocy psychicznej i fizycznej lub molestowania (tak jak po moim artykule o integralności cielesnej).
Nie byłam ofiarą molestowania, natomiast przemocy w związku – już tak (i bardzo trudno było mi się z tego wyrwać). Dzięki temu doświadczeniu oraz terapii wiem, że takie „niewinne” komunikaty i przekazy niesiemy ze sobą całe życie.
Dlatego akceptacja i szacunek wobec potrzeb i praw dziecka oraz wspieranie jego asertywności, to kapitał na przyszłość.
RÓWNE SZANSE
CZY STARSZE DZIECKO MUSI USTĘPOWAĆ MŁODSZEMU?
Przez ponad 4 lata, kiedy mieliśmy tylko jedno dziecko, kwestia dobrowolnego dzielenia się była dla nas oczywista Jednak kiedy pojawiło się drugie dziecko, stanęliśmy przed wyzwaniem.
Nadal byliśmy przekonani, że Romek (nas starszy syn) nie musi dzielić się z małą siostrą swoimi zabawkami. Choć często, gdy Irenka (nasza młodsza córka) była zdeterminowana, aby coś zobaczyć i zbadać z bliska i domagała się tego krzykiem i płaczem.
A ten krzyk i płacz to oczywiście nie żadne „wymuszanie”. Po prostu dziecko w ten sposób pokazuje, jak bardzo mu na czymś zależy. Nie umie inaczej.
RÓWNE SZANSE
GDY WIDZIMY, ŻE STARSZE DZIECKO OSZUKUJE MŁODSZE
U nas zdarzało się to nagminnie, gdy Irka była mała i nie umiała liczyć. Jednak z wiekiem Romek wypracował większe poczucie sprawiedliwości i teraz sam chce dzielić wszystko po połowie… nawet, gdy my wolimy, żeby czterolatka jadła mniej czekolady niż ośmiolatek
Lepiej nie ingerować w obecności dzieci, ponieważ wtedy:
- Młodsze dziecko traci satysfakcję, że udało mu się dogadać; traci poczucie siły i sprawczości
- Starsze dziecko może poczuć się zdemaskowane i nabrać przekonania, że rodzic bardziej kocha młodsze, bo w każdej takiej sytuacji staje w jego obronie
Kiedy to zaobserwujemy, warto porozmawiać ze starszym dzieckiem na osobności. Bez narzucania swojej wersji, w otwarciu na dialog: Obserwujemy taki niesprawiedliwy podział i to nas niepokoi. Jak Ty to widzisz? Zależy nam, aby każde dziecko miało równe szanse (bez względu na wiek), ale widzimy, że ich nie ma. Jak to wygląda z Twojej perspektywy?
Może też zdarzyć się tak, że młodsze dziecko ma z tego inne, niematerialne profity Dlatego dopóki dzieci wyglądają na zadowolone, czasem nie ma sensu wkraczać, ingerować i wprowadzać własnych porządków.
Z czasem dzieci zaczęły lepiej się dogadywać (dziś mają 9 i 5 lat)…
…ale nadal nic nie triggeruje nas tak jak słowo „moje”
MOJE, MOJE, MOJE!
– Moje, moje, moje! – słyszymy z pokoju dzieci w wykonaniu Romka lub Irenki. Co istotne, dzieci zaczynają tę tyradę nawet, gdy to drugie wcale nie czai się na ich zabawkę.
– Ale o co chodzi? Przecież nikt nie chce Ci tego zabrać – wkraczamy z pomocą.
No właśnie: o co chodzi? Zazwyczaj to „moje” w jakiś sposób sygnalizuje, że dziecko czuje się zagrożone, osaczone przez rodzeństwo, próbuje bronić swoich granic, a czasem potrzebuje samotności i spokoju – wszyscy jesteśmy wwo, więc wszyscy bardzo tego potrzebujemy.
Dla nas to nieszczęsne „moje” to potrzeba obrony własnego terytorium.
Dobra relacja to taka, w której każdy może wyrażać siebie, jest autentyczny i czuje się wolny.
To właśnie robią nasze dzieci – wyrażają siebie. Gdy dziecko czuje, że jego własność jest respektowana, nie musi tego na każdym kroku podkreślać i zaznaczać swojego terytorium.
Dlatego w takiej sytuacji, gdy nerwy opadną, staramy się zapewnić dzieciom poczucie bezpieczeństwa i zrozumieć z czego wynika ich poczucie zagrożenia (O co chodzi? Przecież nikt Ci nie chce tego zabrać…).
Tak czy siak słowo „moje” triggeruje nas na maksa, ale razem z mężem staramy się wtedy odetchnąć, rozdzielić dzieci i przywrócić agresorowi poczucie bezpieczeństwa i spokój (choć w małym mieszkaniu często jest to bardzo trudne).
Chcę Wam powiedzieć, że pomimo całej tej wiedzy, którą się tu dzielę, ja też czasem tracę cierpliwość i to jest okej. Ja też nie raz i nie dwa straciłam cierpliwość, zabrałam dzieciom zabawkę i wrzuciłam ją na najwyższą półkę ze słowami „koniec – nie ma zabawki, bo nie potraficie się dogadać”.
To co mogę wtedy zrobić, to zadbać o siebie, uzupełnić swoje zasoby. Wtedy mam o wiele więcej cierpliwości, aby wspierać dzieci w trudnych emocjach, słuchać kłótni, wrzasku i płaczu, nie tracąc rezonu i postępując zgodnie z wiedzą i przekonaniami. W kolejnym artykule podzielę się z Wami moim sposobami jak mieć więcej cierpliwości wobec dzieci.
SYTUACJA IDEALNA
…na przykładzie rodzeństwa (bo dzieci nadal będą spotykać się z obcymi dziećmi, na które nie mamy wpływu).
Paradoksalnie lepiej zadziała podkreślanie, że za każdym razem to właściciel decyduje, a nie namolne przekonywanie dziecka, że dzielenie się jest super
FUNKCJONOWANIE W RODZINIE
I SPOŁECZEŃSTWIE
Zasada jest taka, że im większa grupa (rodzina, klasa, społeczność), tym trudniej o indywidualne podejście i zadbanie o potrzeby każdej jednostki. Im bardziej naciskamy na konkretne zachowanie, tym bardziej pomijamy potrzeby każdego członka grupy.
W tym cała sztuka, aby rodzina funkcjonowała w miarę sprawnie, a jednocześnie, aby o tych potrzebach nie zapominać, aby każdy członek rodziny (dzieci, mama i tata) czuł się uwzględniony, ważny i bezpieczny, miał równe szanse, aby wyrażać swoje potrzeby o zadbać o nie.
Więcej na ten temat – zwłaszcza w kontekście rodziców – pisałam w tym artykule:
Jakie rozwiązanie weźmie pod uwagę potrzeby i uczucia każdego dziecka i członka rodziny?
Stajemy na głowie, aby żadne z dzieci nie czuło się pokrzywdzone, ale serio w czasie tych 5 lat, odkąd jesteśmy rodzicami uroczej dwójki wyjątkowo asertywnych dzieci, mieliśmy pierdyliard takich sytuacji, kiedy młodsze i starsze wyło wniebogłosy z powodu kłótni o zabawki.
To jest trudne, niezależnie od tego, czy dziecko ma silny czy potulny charakter. Nie da się w jeden dzień nauczyć dzieci NVC (porozumienia bez przemocy) i pokojowego rozwiązywania konfliktów. Tego nie można nauczyć się w teorii, tylko w praktyce – a to są lata ciężkiej harówki, pracy nad sobą i dawania dobrego przykładu.
Mam nadzieję, że nasze doświadczenia to dla Ciebie cenny i kojący #plasterekdlarodzica. Jestem pewna, że robisz to najlepiej jak umiesz
Polub go lub udostępnij:
.
Napisz komentarz poniżej ↓
Dziękuję!
jak nauczyć dziecko dzielenia się
Miłego dnia!
jak nauczyć dziecko dzielenia się
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
jak nauczyć dziecko dzielenia się
3 komentarzy
Dzielenie się to trudna rzecz. Mam 6-cio letniego synka, którego uczyłam i uczę, że nie wszystkim musi się dzielić. Z różnym rezultatem to wychodzi. Raz się dzieli, a raz nie. Najgożej wypada mu podział donatów (takich pączków z dziurką w środku). Jeśli jest ich 4 w pudełku, a trzeba je podzielić pomiędzy 3 osoby, to dla niego są 2, a reszta po jednym dostanie (i lepiej jak je szybko zje, zanim wpadnie on na pomysł sępienia o kawałek). Jak się ma jedno dziecko to jednak trudniej nauczyć tego podziału, bo nie można tego ćwiczyć codziennie, w bezpiecznym, domowym środowisku. Z niezrozumiałych dla mnie powodów zazdrosny jest o 2,5 letniego kuzyna i z nim nie chce się dzielić swoimi zabawkami, ale na placu zabaw się z nim pobawi. Inne podejście ma do 2-letniej siostry swojego przyjaciela, wręcz otacza ją matczyną opieką. O co tu chodzi? Najbardziej w tym artykule spodobały mi się pomocne pytania umieszczone na jego początku. Niby takie oczywiste, niby mam je gdzieś z tyłu głowy, ale dopiero takie zapisane i przeczytane przezemnie rozjaśniły mi sprawę bardziej. Dziękuję.
Każda dziecko przechodzi taki okres w swoim życiu, w czasie którego nie chce się dzielić z inymi. Ale z biegiem czasu to mija Przynajmniej tak było u mnie. Więc myślę, że wystarczy przeczekać ten trudniejszy czas, a z wiekiem i biegiem czasu – to minie
Kotlety warzywne? Nie wiedziałam, że takie istnieją. Z pewnością spróbuję wykonać. ta wyciskarka jest świetna. Chyba taką kupię.