Skandynawski Czwartek #44
Co najbardziej lubicie na moim blogu? Skandynawię i domowe Montessori. Dziś udało mi się połączyć te dwa tematy!
Zaczęło się od pobazgranej ściany…
W 1992 roku razem z bratem w nietypowy sposób ozdobiliśmy kuchnię. Wszystko za namową i pozwoleniem rodziców, żeby nie było. Wielkoformatowe, dziwaczne malowidła i szkice pokryły calutką ścianę. Zgodnie z duchem lat dziewięćdziesiątych znalazł się tam Michael Jackson oraz jego siostra LaToya, stado zwierząt z całego świata (ja), zastęp robotów (brat), a także żółty głowonóg o wybitnie kreatywnym imieniu Swędek Strupaczek (praca zbiorowa). Galeria tak barwna i osobliwa, że nawet najpyszniejsze domowe pierogi stawały gościom w gardle 😀
Aż żal było to niszczyć! Ale jak mus, to mus. Rodzice pozwolili nam zmasakrować kuchenną ścianę wcale nie dlatego, że byli pod wrażeniem naszych artystycznych talentów. Brutalna prawda jest taka, że ściana była przeznaczona do wyburzenia, a niezwykły artyzm i piękno tych oryginalnych, dziecięcych dzieł sztuki nie powstrzymał naszych rodziców przed pracami remontowymi.
Przestrzeń dla rodziny
Rodzice połączyli kuchnię z sąsiednim pokojem, aby zyskać pokój dzienny do wspólnego spędzania czasu. Tyle mojej historii. Dlaczego dziś ją przytoczyłam? Ponieważ właśnie dzięki temu wspomnieniu kuchnia kojarzy mi się z przestrzenią dla rodziny i miejscem, gdzie dzieciom wolno (prawie) wszystko.
Po latach założyłam własną rodzinę. Wielka płyta, niewielkie mieszkanie i podobne rozwiązanie: wyburzona ściana, dzięki której mamy kuchnio-salon, w którym spędzamy z dzieciakami 90% czasu.
Skandynawska kuchnia nie musi być sterylna
Minimalistyczne, surowe i na jedno kopyto – to oparte na stereotypach zarzuty malkontentów wobec skandynawskich wnętrz. Styl skandynawski jest kojarzony ze sterylnością. Jednak kiedy przeglądam skandynawskie profile na Instagramie, tamtejsze kuchnie wcale tak nie wyglądają!
Pamiętacie wpis 25 skandynawskich kont na Instagramie, które warto znać? To kuchnie, w których widać życie! To stół, przy którym spotyka się cała rodzina i wokół którego organizowana jest reszta przestrzeni. To przytulne kąciki, ciepłe koce, narzuty i pledy. Takie wnętrza są estetyczne i funkcjonalne, ale można również znaleźć tu osobiste drobiazgi i trochę nieodłącznego bałaganu.
W naszej kuchni jest miejsce na detale świadczące o tym, że mieszka tu rodzina. Skandynawska baza to meble kuchenne i akcesoria z IKEA, do tego kilka staroci z pchlego targu i OLX, domowe DIY oraz mój ukochany na wskroś polski Bolesławiec.
W narożnym regale, sprytnie ukrytym za drzwiami, mam swój mały składzik rupieci 😆
A odpowietrzniki kaloryferów (mieszkamy na ostatnim piętrze), które kiedyś potwornie mnie irytowały, z czasem stały się zabawnym, awangardowym elementem wystroju. To samo dotyczy ścian, które zamiast gładzią gipsową, pokryte są tynkiem… umówmy się, że strukturalnym 😉
W naszej kuchni jest miejsce na rysunki dzieci, własnoręcznie pomalowane koniki Dala, drobiazgi z pchlego targu i poutykane po kątach ulubione książki. A przede wszystkim: jest tu miejsce dla dzieci!
Nie zawsze jest różowo (tak naprawdę to nigdy nie jest),
ale i tak uwielbiam z nimi gotować!
Wpuszczam dzieci do kuchni
Nawet jeśli gotowanie prostego dania trwa wtedy dwa razy dłużej. Wierzę, że to najlepszy sposób, aby nauczyć dzieci samodzielności, kształtować zdrowe nawyki żywieniowe, obudzić pasję do gotowania domowych posiłków i tworzyć fajne wspomnienia.
Nie zamierzam ściemniać, że moje dzieci już potrafią mi coś ugotować 😉 Zwykle po prostu wymieszają składniki, narobią rabanu i zdemolują kuchnie, po czym biegną do kolejnej zabawy. A ja po nich kończę i sprzątam. Jestem pewna, że te kuchenne eksperymenty zaprocentują w przyszłości.
Kolejna kwestia to noże i inne ostre akcesoria kuchenne. Romek trzeci rok chodzi do przedszkola Montessori, gdzie praca w kuchni to jedno z codziennych zajęć dzieci. Właśnie dlatego do domu też kupiłam mu kilka ostrych kuchennych gadżetów.
W przedszkolach montessoriańskich już trzylatki mogą używać ostrych nożyczek, noży, tarek i rozmaitych przyborów do krojenia warzyw i owoców. To nie jest tak, że w metodzie Montessori panuje pełna samowola, ryzyko i życie na krawędzi 😉 Nauczyciele czuwają nad tym, aby dzieci podejmowały nowe wyzwania dokładnie wtedy, kiedy są na to gotowe. I zazwyczaj dzieci są gotowe na bezpieczne użycie ostrych narzędzi dużo wcześniej niż się powszechnie wydaje.
Wygodna Pani Domu
Fakt, na potrzeby zdjęć, które dziś oglądacie, wysprzątaliśmy naszą kuchnię. Na co dzień nie jest aż tak wypucowana 😉 Jednak wprawne oko dojrzy detale, świadczące o tym, że Perfekcyjną Panią Domu to ja nie jestem i nawet nie staram się za taką uchodzić.
Nazwałabym siebie raczej: Wygodną Panią Domu. Żywe kwiaty? Nie, dziękuję! Te prawdziwe, którym udało się przeżyć pod naszym dachem, to prawdziwi twardziele!
W tych bolesławieckich słojach i misach wcale nie przechowuję apetycznych domowych ciasteczek, tylko cebulę i czosnek 😀
Nie szoruję fug szczoteczką do zębów z sodą.
A na stole od prawie 2 lat mam ceratę do złudzenia przypominającą obrus, ponieważ…
Na pocieszenie dodam, że nasza kuchnia bez magicznego filtra usuwającego bałagan wygląda tak:
Czy to styl skandynawski? Wannabe-prowansalski? Styl wiejskiej chatki? A może po prostu eklektyczny?
Szczerze mówiąc: wszystko mi jedno! 😀 Grunt, że w naszej kuchni czujemy się doskonale. To tu bije serce naszego domu. Dzieci są dziećmi, więc często zdarza mu się migotanie przedsionków, ale przymykamy na to oko. Zazwyczaj próbujemy po prostu przetrwać do wieczora. Jednak zanim te nasze rozwrzeszczane pisklaki wylecą z gniazda, staramy się też celebrować wspólne chwile. Czasem nawet poudajemy, że umiemy gotować 😆
W kolejnym wpisie o Montessori napiszę więcej na temat samodzielności w kuchni. To temat-rzeka, więc dziś nie dałam rady uwzględnić wszystkich możliwości, zabaw i gadżetów.
Lubicie styl skandynawski w aranżacji wnętrz?
Z czym Wam się do tej pory kojarzył?
Czy udało mi się to zmienić? 😉
Dajcie znać w komentarzu!
Miłego dnia!
Wpis powstał we współpracy z Kuchnią IKEA >> pod linkiem znajdziecie wiele ciekawych pomysłów jak zaaranżować kuchnię w funkcjonalny i estetyczny sposób.
Spodobało Ci się?
Będzie mi miło, jeśli polubisz lub udostępnisz ten tekst:
…albo zostawisz komentarz poniżej ↓
Dziękuję! 🙂
13 komentarz
Jejku, ulżyło mi, że nie tylko w mojej kuchni zdarza się bałagan 🙂
Żartujesz? Przecież ludzie dzielą się na tych, którzy mają bałagan i tych, którzy też mają, ale się do tego nie przyznają 😉
Pomysł, aranżacja, zdjęcia, klimat super. Tak to powinno się robić 🙂
Renia, na razie przejrzałam, ale tym wpisem i zdjęciami tak mocno mnie zainspirowałaś do czegoś, że nie mogę skupić się na czytaniu. Przeczytam jak opadną emocje, a na priv wyślę Ci co wymyśliłam.
Dzięki, Olu! A Twojego pomysłu jestem bardzo ciekawa, czekam cierpliwie 🙂
Renia, ja po prostu nie mam w co ręce włożyć, ale to pomysł, który wymaga dużo pracy, więc i tak nie na już. Dam znać.
Zdjęcie bałaganu ???
Do ostatniej chwili wahałam się, czy je dodawać i w końcu się odważyłam 😀
Podziwiam Cię za to, że znajdujesz czas na dzieci, blog, gotowanie i … za to, że nie boisz się pokazać zdjęć „prawdziwej” kuchni 🙂
Z czasem bywa bardzo ciężko, ale dziękuję 🙂
A kuchnia… no cóż, to co obecnie widać na Instagramie, Facebooku i blogach to tylko ułamek prawdy 😉 Warto o tym pamiętać, żeby nie popaść w kompleksy.
Renia,ale masz piekna,klimatyczna kuchnie love.:)
Dziękuję, Aniu! Zaproszę Cię kiedyś, muszę tylko podszkolić dzieciaki w pieczeniu ciast dla gości 😉
Gotujemy i pieczemy z corka odkad skończyła rok. Teraz ma 3 latka. myslimy o tym aby kupic normalny noz ale sie troche boje.
Używa metalowy ale dla dzieci, kroi nim pieczarki, cukinie, ale z marchewka itp jest juz ciezko bo noz za tępy.
A jak to wyglada u Ciebie, moze polecisz jakie narzedzia odpowiednie dla trzylatka? Bezpieczne ale i ostre?
z gory dziekuje, Magda
Tak, my mamy zestaw dla dzieci z IKEA – nóż jest ostry, ale ma osłonę chroniącą palce przy trzonku i osłonę wsuwaną na ostrze. Dużo zdjęć znajdziesz na blogu w tym wpisie:
https://ronja.pl/domowe-montessori-w-kuchni/
Oczywiście tak czy siak dziecko powinno używać noża pod nadzorem rodzica.
Nasz syn przez 4 lata chodził do przedszkola Montessori, a teraz chodzi tam nasza córka. Tam dzieci od początku (czyli od wieku 2,5 lub 3 lat – zależy, kiedy przyjdą 😉 ) używają ostrych nożyczek, gwoździ, młotka, urządzeń do obierania i krojenia jabłek itd. Jeśli chodzi o noże, to widziałam, że dzieci całkowicie samodzielnie kroją owoce nożem do masła z piłą, więc nie jest on zbyt ostry… Ostry nóż też mają, ale używają go pod nadzorem nauczycieli.