Urodziny dziecka? Oczywiście w sali zabaw z kulkami. To rozwiązanie cieszy się coraz większą popularnością wśród rodziców przedszkolaków, a nawet młodszych dzieci. Czy trend organizowania kilkulatkom urodzinowych kinderbali w lokalach to snobizm typowy dla klasy średniej? Dziś wspólnie odpowiemy sobie na to pytanie 😉
Najpierw postaram się obiektywnie przedstawić plusy i minusy urodzin „w kulkach”. A na końcu poznacie naszą subiektywną opinię oraz decyzję, którą podjęliśmy w sprawie urodzin Romka.
Czy wyprawiać dziecku urodziny w sali zabaw?
Argumenty ZA
Domówka? Piknik na kocu? Nie, dziękuję.
Domówka? Sprzątasz tydzień przed i trzy dni po. Domownicy już przywykli do przytulnego brudku, dzieci nawet nadały imiona kotom kurzu marcującym pod komodą, ale Ty jak zwykle głupio się uparłaś i chcesz poczęstować gości tortem i kremem ze szparagów, a nie pokładami kurzu błogo zalegającego pomiędzy żeberkami kaloryfera.
W dniu imprezy biegasz jak kot z pęcherzem, ewentualnie z obłędem w oczach. Jednym okiem zerkasz na czajnik, drugim na dzieciaki, a trzecim w lustro, aby sprawdzić, czy do twarzy ci z rozbieżnym zezem, i czy zostanie ci tak na zawsze… Na wszystkie poczynione przez ferajnę zniszczenia przymykasz zezujące oko. Przecież już od dawna planowaliście remont.
Masz nie więcej niż 5 minut dla każdego gościa. A dla niektórych – wstyd przyznać – ani minutki. Niesmak pozostaje. Matka-snobka. Miałaś nie robić nic „na pokaz”. Chciałaś jedynie zachować minimum przyzwoitości, ale i tak nie udało Ci się cieszyć tym dniem razem z gośćmi i jubilatem.
To może impreza w plenerze? Masz równie dużo przygotowań (jeśli nie więcej). Wprawdzie nie robisz wielkich porządków, ale i tak pocisz się nad garami, przeczesujesz Pinterest w poszukiwaniu dekoracji i atrakcji dla dzieci, pijesz litry meliski i liczysz barany w bezsenną noc. A te barany dziwnym trafem mają na rogach kotyliony w zygzak chevron i tęczowe race w tyłkach.
Rodzice dziecka mają z głowy lwią część organizacji imprezy. Odpada cały zachód związany z przygotowaniem imprezy w domu lub w plenerze.
Zamiast obsługiwać gości, można odetchnąć i przeżywać ten dzień razem z małym jubilatem. Dla gości to także ulga, gdyż nie muszą na każdym kroku pilnować, aby ich pociecha czegoś nie zniszczyła w mieszkaniu gospodarza, ani nie eksplorowała wstydliwych zakamarków jego posesji 😉
Zresztą zazwyczaj w naszych mikro-mieszkankach i tak nie da rady pomieścić więcej niż czworo gości. Jesienią, zimą, wczesną wiosną urodziny pod dachem to tak naprawdę jedyna opcja. Zresztą w upalne lato też przyda się czasem klima 😉
Dzieci kochają kulki
Jakkolwiek posępnie to nie zabrzmi, „kulki” to podążanie za zainteresowaniami i gustem dziecka. Fakt, sale zabaw często są kiczowate i przeładowane bodźcami (typu światła, muzyka, kolorowy plastik i fajerwerki), ale dzieciom się to podoba. Absolutny czad i zabawa po pachy. Dzieci wbiegają na salę z pełnym zachwytu westchnieniem: „Nigdy nie byłem na takich urodzinach!” 🙂
Nie ma co demonizować. Zakazać dziecku zabawy w kulkach, to trochę tak jak zakazać ulubionego różu lub plastikowych zabawek (klik: Zabawki drewniane czy plastikowe? Nie krytykujmy wyborów dzieci).
Po co wymyślać coś innego? Skoro dzieciom największą frajdę sprawiają właśnie kulki, zjeżdżalnie i trampoliny, nie ma sensu głowić się nad alternatywami. To ma być zabawa dla dzieci, a nie hipsterska pokazówka dla rodziców 😉 Grunt to radość dzieci i zabawa dostosowana do ich wieku, zainteresowań i potrzeby ruchu.
Rozwój motoryczny i fizyczne zmęczenie
„Kulki” to również odpowiedź na ogromną potrzebę ruchu dzieciaków i ogrom możliwości dla rozwoju ruchowego (podobnie jak niezastąpiony plac zabaw). Wiele z nich potrzebuje się wyszaleć i fizycznie zmęczyć, a sala zabaw z labiryntami, drabinkami, zjeżdżalniami, równoważniami (oraz nieszczęsnymi basenami z kulkami) doskonale realizuje te potrzeby.
Domówki i wszelkie alternatywne imprezy czasem uniemożliwiają dzieciom wybieganie się – nawet jeśli są doskonale animowane, po prostu brakuje przestrzeni.
Kwestie finansowe
Wstęp na salę zabaw do tanich nie należy. To atrakcja, której dzieci nie mają na co dzień, lecz od święta – na urodzinach swoich lub kolegów. Dobrze traktować ją właśnie w ten sposób.
Tego typu urodziny wcale nie wymagają super drogich prezentów. Mogą być one symboliczne (książka, gra, audiobook).
Postawę naszych dzieci kształtujemy codziennie, a nie przez ten jeden wyjątkowy dzień w roku. Tyle w kwestii materializm vs. minimalizm.
Zresztą koszty kosztami, ale dziecko również ma prawo do prowadzenia jakiegoś życia towarzyskiego. Czy w imię najszczytniejszych idei skazywać dziecko na towarzyską izolację? 😉
± Animator? Nuuuda!
Nie wiedziałam, po której stronie dopisać ten argument, ponieważ animatorzy trafiają się zarówno na salach zabaw, jak i na imprezach „alternatywnych”.
Jedne dzieci chętnie angażują się w zabawy aranżowane przez animatorów, inne wolą robić co chcą – dla nich impreza domowa bez dorosłego „wodzireja” czy też nieszczęsne kulki są lepszym wyborem.
Argumenty PRZECIW
Klasa średnia bez wyobraźni
Urodziny „w kulkach” to snobizm i pójście na łatwiznę.
Fakt, że rodzice nie pocą się nad garami i nie organizują ukochanemu dziecięciu domowej imprezy, może być interpretowany jako pójście na łatwiznę. A co, jeśli ktoś lubi się pocić? 😉
Hodowla rozpieszczonych materialistów i zachłannych konsumentów
Roczek w lokalu? Urodziny dwulatka z animatorką, klaunem i wodzirejem? Czy jest sens organizować zbiorowe imprezy tak małym dzieciom? Czy potem jest już tylko gorzej?
Kiedy rodzice raz zorganizują dziecku tego typu urodziny, to w kolejnych latach trudno się wycofać. Co będzie za rok? Czy każda kolejna impreza powinna przebić poprzednią albo przynajmniej jej dorównać? Czy to stąd biorą się przyjęcia komunijne z prezentami za grube tysiące, srebrną limuzyną i domem weselnym?
Tu również mam kontrargument: wiele zależy od dziecka. Jeśli wychowujemy rozsądnego małego człowieka, a nie zachłannego materialistę, to bez problemu zrozumie on, że kolejne urodziny będą w domu, z mniejszym rozmachem: mniejszą grupką kolegów i mniejszą liczbą prezentów.
Przestymulowanie dzieci i tortura dla rodziców
Niewinne dwuskrzydłowe czerwone drzwi z naklejką „Sala zabaw – czynne od 10 do 20”. A tak naprawdę? Wrota piekieł! Apage, Satanas!
Rodzice mogą czuć się umordowani po 2 godzinach spędzonych w tym piekle. ALE z mamy tu kolejne dwa kolejne kontrargumenty: po pierwsze to ma być impreza dla dziecka, po drugie często rodzice mają możliwość po prostu zostawić swoje dziecko, załatwić w tym czasie swoje sprawy i odebrać potomka po zakończeniu kinderbalu (na miejscu są tylko nieszczęśni organizatorzy – rodzice jubilata).
Hejt na kotyliony, pompony i słomki (sic!)
Kroplą przelewającą czarę goryczy w internetowych dyskusjach, jest coś tak niewinnego jak motyw przewodni imprezy. Chodzi o spójne dekoracje tematyczne odpowiadające zainteresowaniom dziecka, typu Kraina Lodu, Star Wars czy Lego – z jakiegoś powodu tego typu detale spotykają się ze strasznym hejtem, pomimo, że nie jest to element zastrzeżony dla sali zabaw (tego typu tematyczne urodziny można zorganizować również w domu lub w plenerze).
A ja tam podziwiam Matki, którym się chce! Na zorganizowane, perfekcyjne (a często po prostu KREATYWNE mamy) leje się w sieci straszny hejt. Kompletnie tego nie rozumiem. Nie organizujesz urodzin z motywem przewodnim? Luzik! Tylko po co hejtować? Czy nie możesz przyznać, że tak jak mnie po prostu Ci się nie chce? 😉
Sama nigdy nie robiłam urodzin z motywem przewodnim. Nie dlatego, że mam coś przeciwko – po prostu mi się nie chciało. Urodziny przygotowuję maksymalnie dzień-dwa przed, a znalezienie motywu przewodniego, wydrukowanie i zamówienie dekoracji wymaga co najmniej tygodniowego wyprzedzenia. No i najważniejsze: zgubiłam hasło do Pinterest 😉
Sala zabaw co drugi weekend
Kiedy dziecko wkracza w wiek przedszkolny, tego typu imprezy organizowane są tyle razy w roku, ile jest dzieci w grupie. Zakładając, że grupa przedszkolna liczy 25 dzieciaków, a nasza pociecha zostanie zaproszona na wszystkie imprezy, to niemalże połowę weekendów w ciągu roku spędzi w sali zabaw (2 razy w miesiącu).
Kwestie finansowe
Organizacja własnej imprezy oraz 24 prezenty na pozostałe to niebagatelny koszt. Kontrargument znajdziecie na pierwszej liście w pkt 4).
Nie sugerujcie się liczbą argumentów ZA i PRZECIW, bo nie o liczby tu chodzi. Do każdego rodzica jeden argument przemówi mocniej niż inny, a jedne racje nie są gorsze od drugich.
Każdy ma inne warunki mieszkaniowe, sytuację rodzinną i finansową… w końcu: każde dziecko jest inne (choć nie znam takiego, które nienawidzi kulek ;)).
Bardzo długo broniłam się przed organizacją urodzin tego typu. Przez 4 lata poprzestawaliśmy na kameralnej uroczystości w domu (tylko moi rodzice, brat z żoną i my) oraz torcie do przedszkola.
Jednak z okazji 5 urodzin zdecydowaliśmy się na imprezę w sali zabaw.
Decydujący był argument, którego nie ma na żadnej z powyższych list: coraz poważniej myślimy o emigracji, więc nie wiemy, co będzie za rok. Być może to pierwsza i ostatnia okazja, aby świętować z przyjaciółmi, z którymi Syn zżył się przez 2 lata przedszkola.
Oczywiście można znaleźć złoty środek: klubokawiarnię lub mniejszą salę (zamiast ogromnej hali przy centrum handlowym), ciekawe zajęcia artystyczne lub seans w kinie. Jednak biorąc pod uwagę ogromną potrzebę ruchu Romka, jego kolegów i koleżanek, kolejne urodziny powinniśmy urządzić na ściance wspinaczkowej albo jakimś mega trudnym torze przeszkód dla dzieci.
Jestem przekonana, że każdy rodzic najlepiej zna potrzeby swojego dziecka i od tego powinien uzależnić decyzję. Dzieci obecne na imprezie Romka bardzo potrzebowały ogromnej dawki ruchu, natomiast niespecjalnie były zainteresowane atrakcjami oferowanymi przez Pana Animatora. I nie, nie chodziło o to, że owe „atrakcje” były nieciekawe czy też niedostosowane do wieku, ale po prostu dzieciaki musiały być w biegu i najbardziej zadowolone były, kiedy Pan Animator „na rozgrzewkę” zaproponował im zrobić 3 rundki wokół przeogromnej hali 😉
Poza tym Romek był już na kilku takich imprezach i to było jego urodzinowe życzenie. Poszliśmy na kompromis: kupiliśmy Romkowi symboliczny prezent, a właściwym prezentem była właśnie impreza w sali zabaw.
Nie było idealnie. Nie udało nam się znaleźć kompromisu, uciec od kiczu kapiącego z każdej lśniącej ozdoby i każdego głośnika. Wróciliśmy umordowani, ale szczęśliwi, że spełniliśmy kolejne marzenie naszego syna. Bo że dzieciaki były wniebowzięte – co do tego nie mam wątpliwości.
Rozważaliście kiedykolwiek urządzenie dziecku urodzin w sali zabaw? Które argumenty ZA lub PRZECIW najmocniej do Was przemawiają?
Miłego dnia!
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
Spodobało Ci się?
Będzie mi miło, jeśli polubisz ten tekst:
…albo zostawisz komentarz poniżej ↓
Dziękuję! 🙂
To również może Cię zainteresować:
[postblog post=”9031″]
13 komentarz
Najlepsza jest jak zawsze Irka ? ale przechodząc do meritum – uważam, że to idealne rozwiązanie. Obecnie za nami 2 kameralne imprezy urodzinowe w domu… Jest trochę gorączki, czekam az dziewczynki pójdą do przedszkola i zorganizuje im coś w kulkach ??? a w domu jest bardzo skromnie: ulubiony obiad dziecka, tort,picolo i jakieś ozdoby – gwóźdź programu to po prostu zabawa ?
Irka to artystka 🙂 Weszła na gapę, a potem dyrygowała całą imprezą i przegoniła starych po wszystkich sprzętach! W domu jest bardzo kolankowa, lecz poza domem wstępuje w nią zwierzę sceniczne 😉
Przez prawie rok pracowałam w kulkach jako animator urodzin dziecięcych, wcześniej organizowałam takie urodziny w kinie. Takie tam, studenckie dorabianie. Dzieci miały w kulkach ogromną frajdę, tego nie mogę zaprzeczyć. Wszystkie wychodziły z sali zabaw spocone, uśmiechnięte. Chyba najbardziej przebodźcowana byłam ja. To zupełnie nie mój klimat. A że jestem z tych matek perfekcjonistek-organizatorek (pamiętam, że swoje urodziny w domu jako kilkulatka sama planowałam i organizowałam tematycznie, bez żadnej pomocy rodziców, wszystko malowałam, wycinałam i przyklejałam na ściany czy stół – tak mi już zostało), więc pewnie będę się wzbraniać od tych kulek tak długo, aż mi się dziecko nie zbuntuje ;-). Na razie za nami tylko pierwsze urodziny, maluch nie był do końca świadomy, więc zobaczymy co dalej.
Najbardziej to chyba mnie przeraża nie sama idea kulek, ale taka – widoczna wśród moich znajomych, mających starsze dzieci – obrzydliwa konkurencja. Ludzie w moim otoczeniu prześcigają się w pomysłach, gdzie lepiej (i drożej!) zabrać dzieci na urodziny. Bo sala zabaw to już jest niemodna, teraz urodziny robi się w aquaparku, na ściance wspinaczkowej, na kręgielni czy w kinie. Mam wrażenie, że część rodziców konkuruje ze sobą, gdzie urządzić dziecku urodziny. To trochę przerażające. Ale dopóki ktoś urządza kinderbale w kulkach tylko dla wygody i czystej dziecięcej radości, a względy estetyczne i wrodzony perfekcjonizm mu nie przeszkadzają – czemu nie ;-).
Przebodźcowanie rozumiem i współczuję. Mnie ten klimat zmęczył po dwóch godzinach, więc nie wyobrażam sobie pracować tam cały dzień.
A wszystkie kreatywne matki-organizatorki podziwiam całym sercem! Ze mnie niestety estetka jest żadna, poza tym mam do tego trochę dwie lewe ręce, a trochę lenia 😉
Co do „obrzydliwej konkurencji”, o której piszesz, to jeszcze nie miałam styczności z tym zjawiskiem. Nigdy nie pomyślałabym, że można kierować się modą [że niby kulki są passe?! 😀 ]. To faktycznie zakrawa na snobizm. ALE pomysł urodzin w aquaparku bardzo mi się spodobał. Jestem wodnym stworzeniem, więc sama bym się chętnie popluskała! 🙂
Ej, czym Ty, Renia, wrociłaś umordowana? Bo ja podczas Jaśka urodzin w „kulkach” siedziałam, plotkowałam z resztą rodziców, piłam czekoladę z bitą śmietaną i miałam perfekcyjnie wyjebane. Dzięki tym kulkom właśnie, dzięki animatorce i trochę dzięki Kamilowi, który siedział w kulkach razem z pięciolatkami 😉
Ostatnio odwiedził nas jeden kolega Jaska. Jeden. I po tych odwiedzinach ja wiem, że nigdy, przenigdy nie zorganizuję kinderbalu w domu.
Jak pójdę do piekła, to to prawdopodobnie będzie moja kara.
Hehe, sala sali nierówna 😉 Ta nasza była na maksa przeładowana wszelkimi możliwymi bodźcami, w tym kiepską muzyką, głośna, pstrokata i gorąca. Byłam w lepszych (spokojniejszych), ale trochę zdecydował Romek, a trochę względy finansowe, odległość itd.
Niby był wydzielony taki spokojniejszy kącik dla rodziców, ale prawie w ogóle tam nie siedziałam. Cały czas biegałam za Irką, której jeszcze nie można puścić samopas.
Czekolada, mówisz? 😉 Mniam! Ja z tego wszystkiego nie napiłam się ani kropli, więc odwodniłam się przy okazji. Za to po powrocie do domu wypiłam duszkiem 3 szklanki.
Jeśli dziecku taka forma się marzy – to uważam, że w jego urodziny warto spełnić dziecięce marzenie. Mój Synek jest jeszcze zbyt mały na takie aktywności, ale nie wykluczam, że w przyszłości spędzić na kulkach swoje urodziny 🙂 Świetne zdjęcia!
ja się zgadzam jak bys wyjel a.mi to z ust. W domu szaleństwo sprzątanie przed tłum gotowania. Kasa leci. My z mężem umordowani.przed i po. W tym roku r obie na zewnątrz. Kilka powodów po 1 w następnym roku kilkoro dzieci z grupy córki odejdzie i to ostatni moment. 2 w domu nie mam tyle miejsca i nie chce się męczyć. Chociaż nie powiem zeb y zrobić to na zewnatrz idealnie tak.jak lubię też kosztuje mnie to dużo pracy. Urodziny tematyczne piraci Jake z nibylandi. Trzeba zamówić talerzyki ozdoby tort balony zawiezawieść rzeby byly nadmuchabe helem. Córkę uprzedzilam ze jedna impreza w przedszkolu taka i jedna w szkole podstawowej ze nie będzie tak co roku. Plus wybieramy razem wszystko ona czuje sie bardzo zaangażowana. Chce zeby też nauczyla sie co to znaczy byc gospodarzem. A dla.mnie argumentem jest to że chce żeby byla szczęśliwa i chce spełnić jej marzenie. 2 urodzin wcale nie miała bo byla chora były prezenty idę mnie od meza drobne i skromny tort. Nie uważam tego za snobizm, po prostu sprawia mi przyjemność uszczesliwianie mojego dziecka i raz na jakiś czas spełnienie jej marzeń ? czy to takie ale?
Ja robię córce urodziny w domu, bo na salę zabaw mnie zwyczajnie nie stać! Nawet gdyby było stać to też bym nie zrobiła! Tak jak piszesz, jeśli dwulatkowi zrobimy imprezę w kulkach to co będzie dalej? Znajoma co weekend jedzie na jakieś urodziny i już ma po kokardy tych wszystkich sal zabaw!
Moim zdaniem to świetne rozwiązanie. Idziesz na gotowe, dzieci moga się wyszaleć. Dla mnie bardzo tak
A czy urodziny nie są dla dziecka? Przecież nie musi być wielka gromadka dzieci, wystarczy kilkoro najbliższych dzieci, zabawa do woli, a uśmiech dziecka i gości niezastąpiony 🙂
Osobiście unikam tego typu miejsc ze wzgledu na ilośc zarazków tam się gnieżdżących…uważam jednoczesnie, że jezeli urodziny na placyku są marzeniem dziecka, to czemu nie zeobic mu tej przyjemności? W końcu to urodzony malucha i dla niego ma to byc wyjątkowy dzien- nam nie musi się to podobac ?
Jak dla mnie to jest rewelacyjne roWiazanie. Choć my zazwyczaj robimy Jasia urodziny w plenerze nad jeziorkiem z ogniskiem, muzyką i tańcami.