Przyglądam się dyskusji wokół strajków nauczycieli i myślę sobie, że ten temat zmierzałby w zupełnie innym kierunku, gdyby zawód nauczyciela cieszył się w Polsce takim szacunkiem jak w Finlandii. Przykład fińskich szkół pokazuje, że to skomplikowany i wielowątkowy problem, a nie tylko kwestia podwyżki.
Spokojnie, nie mam zamiaru idealizować tutaj Finlandii. Wręcz przeciwnie: wiele rzeczy mi się tam nie podoba (ale to temat na osobny artykuł). Skandynawia, Finlandia i Islandia mnie fascynują, ze wszystkimi ich cieniami i blaskami 🙂 Nie uprawiam tu na blogu „ślepej propagandy sukcesu”, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że w krajach nordyckich nadal jest sporo wyzwań i dylematów natury politycznej i społecznej. Jednak wypracowany przez lata status społeczny fińskich nauczycieli, to akurat dobra praktyka, którą warto naśladować.
Nie stójmy w miejscu
Widząc, gdzie jest dziś Finlandia, mam wrażenie, że zero-jedynkowe dyskusje, które toczą się na naszym podwórku są naprawdę żenujące: podwyżki, gimnazja, edukacja seksualna – we wszystkich tych tematach dzielimy się na dwa obozy, zamiast wypracować zmiany, które posłużą wszystkim. Zamiast spojrzeć szerzej, gruntownie zreformować cały system i odczarować zawód nauczyciela, uprawiamy jakieś dziecinne przepychanki i kręcimy się w kółko, niczym tak zwane gówno w przeręblu 😉
Patrzymy na Finlandię i potrafimy tylko powiedzieć:
„U nas tak się nie da.”
Albo „Bo to są komuchy!”
Ewentualnie „U nich też nie jest idealnie!”
No nie jest. Zebrałam na to sporo przykładów podczas naszej wizyty w Finlandii w lutym tego roku. Zdarza się, że dzieci nie mają gdzie usiąść i ćwiczyć pisania, bo nie ma ławek i wszystko jest interaktywne. Zdarza się, że dzieci dostają mnóstwo pracy domowej, a ich grafik zajęć dodatkowych pęka w szwach. Zdarzają się eksperymentalne klasy, gdzie jedna nauczycielka prowadzi lekcję z grupą 60 dzieci.
Można szukać dziury w całym, ale jakby nie patrzeć fiński i polski system edukacji dzielą lata świetlne. Finowie cały czas coś ulepszają, eksperymentują, a w Polsce wprawdzie powstają fantastyczne oddolne inicjatywy nauczycieli, ale sam system stoi w miejscu.
Fiński profesor Kari Uusikylä powiedział: „Dobra szkoła musi być codziennie budowana od podstaw”. Dlatego pomimo systemu edukacji, który jest bliski ideału i chwalony na całym świecie, Finowie nie spoczęli na laurach. Ich system nie jest skostniały, tylko nieustannie się rozwija, aby sprostać zmieniającej się sytuacji politycznej, kulturowej i gospodarczej. Raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem, ale ważne, że próbują 😉
Fakty i mity
o pracy nauczyciela w Finlandii
- Nauczyciele należą do najlepiej wykształconych osób. Stale podnoszą swoje kwalifikacje i jest to postrzegane jako norma, a nie jakiś chlubny wyjątek. Szkolenia są w całości finansowane przez państwo (choć ich dostępność zależy od regionu).
- Finlandia inwestuje 30 razy więcej środków w rozwój zawodowy nauczycieli, niż w badanie realizacji podstawy programowej i egzaminy.
- Państwo wierzy w kompetencje nauczycieli i ufa im. Dzięki temu nauczyciele mogą dostosowywać krajowy program nauczania indywidualnie.
- Pensja nauczyciela jest wyższa niż średnie wynagrodzenie w Finlandii (ale przeciętna na tle innych krajów europejskich). Minimalna pensja nauczyciela z najniższymi wymaganymi kwalifikacjami wynosi 35676 USD w pierwszym roku pracy. Górne „widełki” to od 46400 USD w szkole podstawowej do 55122 USD w gimnazjum rocznie (dane National Center on Education and the Economy z 2018 roku). Jednak biorąc pod uwagę wysokie koszty życia w Finlandii, nie jest to jakaś fortuna 😉
- Nauczyciele cieszą się dużym szacunkiem, statusem społecznym i zaufaniem. Na marginesie dodam, że w polskich artykułach na temat fińskiego systemu edukacji zazwyczaj przewija się informacja, że w Finlandii nauczyciel to jeden z najbardziej prestiżowych zawodów (drugi najczęściej wybierany tuż po zawodzie lekarza). Kiedyś może rzeczywiście tak było, ale obecnie młodzież myśli o innej ścieżce kariery: pracy w mediach, programowaniu albo karierze sportowej.
- Uczelnie kształcą nauczycieli między innymi w zakresie tzw. kompetencji miękkich, czyli umiejętności interpersonalnych, inteligencji emocjonalnej oraz ich zastosowania w praktyce. To niezwykle ważne przygotowanie do wykonywania zawodu, którego rola w Polsce niestety wciąż jest bagatelizowana.
Nie chodzi o to, aby podsycać frustrację i narzekać jak daleko jesteśmy w tyle, ale warto przypomnieć co składa się na „fiński sukces edukacyjny”, w kontekście głosów uparcie powtarzających, że polskim nauczycielom podwyżki się nie należą. Podwyżki dla nauczycieli to tak naprawdę wierzchołek góry lodowej. Kasa oczywiście jest ważna i fajnie kiedy się zgadza, ale to nie jedyna kwestia. Równie istotne problemy polskich nauczycieli to:
- Niewielki prestiż i status społeczny tego zawodu
- Podstawa programowa, na którą wszyscy psioczą
- Niewystarczające przygotowanie do zawodu
- Ograniczone możliwości rozwoju zawodowego
- Kiepska współpraca szkoły z rodzicami, która często nie wynika z „winy” nauczyciela, rodziców, czy dyrekcji, ale funkcjonowania całego systemu.
To prawda, że polscy nauczyciele zarabiają za mało
Nie dość, że to praca wyczerpująca psychicznie i fizycznie, to jeszcze ogromna odpowiedzialność, nieporównywalna do żadnego innego zawodu. Jasne, można podać przykład chirurga, który ratuje życie. Jednak chirurg ma kontakt z pacjentem raptem przez kilka godzin. A nauczyciele? Kształtują umysły naszych dzieci codziennie przez kilka(naście) lat. Sumarycznie spędzają z dziećmi więcej czasu niż rodzice. Nawet gdy jesteśmy super zaangażowanymi rodzicami, doba ma tylko 24 godziny, a po pracy i szkole zostaje już niewiele czasu na pobycie razem.
To przykre, że w Polsce nie szanuje się nauczycieli. Wiem, że czasami wynika to z ich braku zaangażowania w swoje obowiązki, niskich kwalifikacji i rozmaitych starć na linii nauczyciel-rodzic. Jak to zwykle bywa, każda ze stron tego sporu ma trochę racji. Jednak jest jeszcze jedna kwestia:
Co wspólnego ze strajkiem nauczycieli
ma piramida potrzeb Maslowa?
Znacie piramidę ilustrującą hierarchię potrzeb według Maslowa? Doskonale pokazuje, kiedy nauczyciel (i każdy inny człowiek) może odkryć i rozwijać swoje pasje, kreatywność i zaangażowanie. Słowem: kiedy może być dobrym nauczycielem? Otóż może tego dokonać dopiero wtedy, gdy nie martwi się o przyszłość swoją i swojej rodziny (potrzeba bezpieczeństwa), gdy zaspokojone są jego podstawowe potrzeby, a także potrzeba szacunku i uznania.
Nie potrafię tego zrozumieć, że rodzice, którzy chcą dla swojego dziecka wszystkiego co najlepsze, są przeciwni podwyżkom dla nauczycieli. Przecież lepiej, aby nasze dzieci uczyli ludzie dobrze wynagradzani, a co za tym idzie (w miarę) szczęśliwi i spokojni… a nie skrzywdzeni, sfrustrowani i pełni obaw o przyszłość.
To dopiero pierwszy krok
Podwyżka nie rozwiąże wszystkich problemów polskich nauczycieli. Jednak od czegoś trzeba zacząć. W Finlandii też ta zmiana nie nastąpiła w jeden rok. Dzisiejszy system edukacji jest efektem reform, które fiński rząd wprowadza od ponad 50 lat. W 1968 parlament Finlandii przyjął ustawę gwarantującą każdemu dziecku dostęp do edukacji o wysokim standardzie, niezależnie od miejsca zamieszkania i sytuacji finansowej rodziców. W tym samym czasie zabrano się za zmiany zakresie kształcenia nauczycieli. Kolejnym krokiem było zapewnienie pedagogów z odpowiednimi kwalifikacjami również na prowincji.
Jeśli zaś chodzi o fińskie szkoły z punktu widzenia ucznia, to edukacja w Finlandii jest powszechna i „równych szans” – minimalizuje różnice wynikające z miejsca zamieszkania oraz sytuacji finansowej rodzin. Wszystkie dzieci dostają przybory szkolne, podręczniki, interaktywne pomoce do nauki oraz darmowe posiłki (do wyboru do koloru: tradycyjne, dla alergików, wegańskie etc.). Nie ma płatnych korepetycji, a nauka jest darmowa – nawet w nielicznych szkołach prywatnych uczniowie nie płacą za naukę, bo państwo finansuje czesne.
Tak naprawdę nic w Finlandii nie jest „za darmo”, tylko z podatków, które są tam naprawdę wysokie (w zależności od zarobków i formy zatrudnienia: 6%, 17%, 21%, 31% oraz 50%).
W Polsce też płacimy wysokie podatki, lecz edukacja kuleje. I wcale nie chodzi o to, aby pobierać ich jeszcze więcej, lecz o to, aby zmienić strukturę wydatków państwa. Jeśli kraj chce się rozwijać, edukacja powinna być priorytetem, a w tej chwili przeznacza się na nią jakąś śmieszną część wpływów z podatków do budżetu.
Rola aspektów kulturowych
Czy naśladowanie fińskich reform ma sens? Czy można oczekiwać, że jeśli zapewnimy polskim nauczycielom podobne warunki jak w Finlandii, to dojdziemy do podobnych efektów?
Na fińskie szkolnictwo ogromny wpływ mają również aspekty kulturowe: poszanowanie praw człowieka, dążenie do równości i nastawienie na współpracę. Niestety w Polsce mamy w tym temacie jeszcze niejedną lekcję do odrobienia 😉
Murem za nauczycielami
Życzę polskim nauczycielom jak najlepiej. Jednak obserwując od kilku lat fiński system edukacji, jestem przekonana, że podwyżki niewiele zmienią. Za tą zmianą powinno iść coś jeszcze. Co dokładnie? Od czego zacząć? Tutaj już są mądrzejsi ode mnie. Na pewno wysoko na liście zmian powinny znaleźć się uczelnie pedagogiczne, które odkąd pamiętam są w Polsce traktowane jako studia gorszego sortu i wyjście awaryjne.
Być może pojawią się komentarze, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia 😉 To prawda, mamy w najbliższej rodzinie sześciu nauczycieli (w Finlandii też). Mąż i ja również moglibyśmy pracować jako nauczyciele: ja po ochronie środowiska i specjalizacji pedagogicznej mam uprawnienia do nauczania przyrody, a mój mąż – geografii i biologii. Jednak już podczas praktyk studenckich stwierdziliśmy, że to nie dla nas. Z perspektywy czasu trochę żałuję.
Gdybyśmy nie wywodzili się z nauczycielskich rodzin, również popierałabym podwyżki dla nauczycieli, bo to po prostu jest fair.
Stoję murem za nauczycielami i życzę im, aby doczekali takich warunków pracy jak w Finlandii. Bardzo liczę, że uda się wypracować jakieś rozsądne rozwiązanie. Nie tylko podwyżkę, ale też szeroko zakrojone zmiany, o które od lat prosi się polski system edukacji. Przeczytajcie również świetny tekst Mum and the City o realiach pracy polskiego nauczyciela.
A wracając do Finlandii i krajów nordyckich, to w ich historii można wielokrotnie zaobserwować bardzo cenną cechę: trzeba im przyznać, że pomimo podziałów (politycznych czy społecznych) potrafią się zjednoczyć i współpracować.
Polsce też tego życzę <3
Dajcie znać w komentarzach:
Czy popieracie podwyżki dla nauczycieli?
Jak myślicie, czego możemy nauczyć się od Finlandii?
Niezależnie od Waszych poglądów wierzę, że potraficie dyskutować z klasą 🙂
Trzymajcie się!
Udostępnij ten artykuł:
Chcesz być na bieżąco?
Zapisz się na NEWSLETTER
lub obserwuj blog na Facebooku:
Przeczytaj również:
9 komentarz
Zgadzam się! Nauczyciele to są te osoby, które zaraz po rodzicach spędzają najwięcej czasu z naszymi dziećmi. Od lat widać negatywną selekcję do tego zawodu ale też totalny brak szacunku do tej profesji. Naprawy wymaga cały system, a jego składową są również godziwe zarobki.
Ten strajk, być może słuszny, ma złą formę – po prostu szkodzi dzieciom. W wielu szkołach pracownicy, którzy są przeciwni tej formie są wyzywani i szykanowani. Jako mama gimnazjalisty wzięłam wolne do odpracowania w pracy i poszłam do komisji egzaminacyjnej (jestem geografem). Pani, która była w środę w komisji bała się wrócić do swojej macierzystej z powodu agresji strajkujących. W dniu dzisiejszym coraz więcej nauczycieli stwierdziło, że w poniedziałek wraca do pracy, bo ten strajk im się nie podoba. Wywołało to agresję członków ZNP i dyrektor stwierdził, że w poniedziałek musi ich odseparować w innym budynku, bo dojdzie do zamieszek.
Co do zarobków… Myślę, ze na tle zarobków Polaków nie są aż tak tragiczne. 7 lat temu, pracując jako nauczyciel kontraktowy, mając trochę ponad etat ( w tym część – mniejszą, na wsi) zarabiałam ponad 2 tys. złotych na rękę. W zeszłym roku w UM zarabiałam najniższa krajową… 8 godzin w pracy i odpowiedzialność za finanse publiczne. W razie błędu – dyscyplinarka. W szkole nie ma takiej odpowiedzialności. Jeśli uczniowie słabo zdadzą egzamin to nie ma żadnych konsekwencji, no chyba że dyrektor cofnie dodatek motywacyjny, ale to się nie zdarza…
Jeszcze jedna myśl – Janusz Korczak poszedł ze swoimi dziećmi do komory gazowej, mimo, ze mógł się ocalić. Dzisiejsi nauczyciele nie chcą być z dziećmi na egzaminach…
Pani Malgorzato. Nauczyciele myślą, że inni ludzie zazdroszcza im m.in. w miesiecznych wakacji oraz ferii. A tak naprawdę chodzi o niesprawiedliwość, którą sama pani opisała. Jeśli nie ma różnicy w pensji dla nauczyciela, ktory jest kiepski i dla nauczyciela, ktory się stara to jest to niesprawiedliwe. Wysokosc dodatkow do pensji powinna zalezec od skutecznosci procesu i zaangazowania nauczyciela. Podwyzka dla wszystkich jak leci jest niesprawiedliwa.
Finlandia ma 5 mln mieszkancow . Latwiej jest sie im dogadac niz 40mln Polakow. Inna skala.
Ile jest szkol w PL a ile w FIN?
Małgosia, przepraszam, ale Twoja ostatnia myśl wprawiła mnie w osłupienie: nigdy nie porównałabym egzaminu gimnazjalnego do komory gazowej…Pozdrawiam!
Nie porównuję do komory gazowej, ale wskazuję do czego są zdolni przawdziwi pedagodzy. Nie patrzą na swój interes, ale na dobro wychowanków. Wczoraj jeden nauczyciel biadolił, że zarabia ” tylko” 3 tysiące ” na rękę”. Ja nie mam tyle stawki…
U nas jeden „biedny” nauczyciel, pierwszy na strajku jeździ Volvo xc 60 (4-latkiem). Nowe kosztuje ok. 170 tys. złotych… Na lekcji wf nie robi nic, a uczniowie biegają do McDonalda po zakupy… Zarabia 3 800 zł na rękę i chce podwyżkę 1 000 zł…
Nauczycielka chemii u syna w klasie powiedziała, że za te pieniądze nie będzie ich uczyć – na egzaminie gimnazjalnym cała klasa (bardzo zdolna) strzelała – oprócz 1 dziewczyny, która brała korepetycje. Nomen omen – ta sama pani na korepetycjach genialnie przygotowuje do matury…
Pani z matematyki przyjeżdża do pracy taksówką – taka jest biedna.
Dyrektorka jest bezradna – nie może ich zwolnić bo są dyplomowani. Do tego wf-ista ma szerokie plecy…
Wychowawczyni od córki odmówiła wypełnienia karty kolonijnej, bo strajkuje. Jej córka zdawała egzamin dzięki „łamistrajkom” i ludziom dobrej woli, takim jak na przykład ja. Ona dla swoich uczniów tego nie potrafiła zrobić. Hipokryzja do kwadratu.
W kuratorium powiedziano mi, że strajkujący nauczyciele powinni być w szkole 40 h / tydzień – tyle ile wymiar pracy, a nie tyle co pensum. A ile są? Tyle ile pensum. Co to w ogóle za strajk??
Jestem nauczycielem j.angielskiego w szkole podstawowej, też czasem podjeżdżam taksówką by nie spóźnić się na lekcje, gdy komunikacja zawiedzie, koleżanka opiekowała się chorą mamą dojeżdzała taksówką…., robimy tak bo czujemy się odpowiedzialni za rodziny i za klasę, proszę nie uogólniać motywacji i zachowań bo to baaardzo krzywdzące
Bardzo interesujący artykuł. Mitów o fińskiej edukacji jest u nas dużo, ciekawie się czyta różne relacje z pierwszej ręki. Natomiast nie mogę zgodzić się co do paru rzeczy. Mam wrażenie, że większość rodziców jest za podwyżkami dla nauczycieli, natomiast zdecydowanie nie podoba im się szantażowanie ich dzieci brakiem promocji i stratą roku, zwłaszcza w przypadku maturzystów. Mnie coraz bardziej razi dysproporcja między użalaniem się nad ciężkim losem nauczyciela a brakiem empatii wobec młodzieży, której przyszłość stoi pod znakiem zapytania. Niektórzy nauczyciele nawet radośnie udostępniają tekst, który tłumaczy, że dla młodzieży jest to jedynie „dyskomfort”. Pracowałam kiedyś w publicznej szkole i wiem, że jest to ciężki kawałek chleba, ale należy też pamiętać, że jest wiele innych ciężkich zawodów, wiążących się się z zagrożeniem dla życia i zdrowia, często nawet gorzej płatnych niż zawód nauczyciela. Na pewno ludzie pracujący za minimalną w fabrykach, gdzie chwila nieuwagi może spowodować okaleczenie czy utratę życia bardzo cieszą się, słysząc aroganckie porady, żeby zabrali swoje aniołki ze sobą do pracy. Polska naprawdę nie jest zaludniona tylko przez biznesmenów, notariuszy i lekarzy mających prywatną praktykę. Jestem za podwyżkami, ale nie po trupach. Jest jeszcze kwestia społecznego prestiżu. Gdyby prestiż zależał od zarobków, to społeczną elitę stanowiliby CEO w dużych firmach. Żeby być elitą społeczną, trzeba się jeszcze jak takowa zachowywać. Elita nie szantażuje osób zależnych od siebie, nie daje się podpuścić do szykanowania swoich kolegów i koleżanek, nie robi cyrków w stylu przebierania się za krowy. Domagając się szacunku, szanuje też innych. Wyśmiewając się z osób, których los poprawił się dzięki 500+ czy rolników i ich dopłat niektórzy chyba zapomnieli, że to też są rodzice uczniów. Czy ludzie, którzy tak się zachowują, naprawdę mają kwalifikacje, żeby uczyć kogoś etyki, tolerancji czy prowadzić edukację antyprzemocową?
Zdziwiło mnie też, że uważasz podatki w Finlandii za wysokie, a ja zdziwiłam się, że są tak niskie. Progi w Polsce to 18% i 32%. O 6% możemy sobie tylko pomarzyć. Podejrzewam, że kwota wolna od podatku też w Finlandii jest wyższa niż u nas.
Ciekawi mnie też, czy w Finlandii są prawdziwe studia nauczycielskie. Czytałam niedawno stwierdzenie, z którym się zgadzam, że w Polsce ne kształci się nauczycieli, tylko fizyków, chemików, filologów, których następnie przysposabia się do uczenia. Dlatego jesteśmy kompletnie nieprzygotowani do pracy z dziećmi i młodzieżą.