Niedawno przez moje ulubione blogi parentingowe przelała się fala zniechęcenia wobec rodzicielstwa bliskości. Z jednej strony doskonale rozumiem autorki, jednak z drugiej, nadal podpisuję się pod RB wszystkimi kończynami 🙂
Zaczęło się od świetnego tekstu Ilony z bloga Mum and the city, wyróżnionego tydzień temu w zestawieniu #BlogowyCzwartek (KLIK: Dlaczego nie lubię rodzicielstwa bliskości). Natomiast dzisiejszy wpis jest tak naprawdę rozwinięciem mojego komentarza pod tekstem Marty z bloga Piwnooka, który nie daje mi spokoju (KLIK: Rodzicielstwo bliskości ma jedną poważną wadę).
Skąd ta cała dyskusja?
Rodzicielstwo bliskości (dalej RB) stało się modne. Jego nazwa jest odmieniana przez wszystkie przypadki na przeróżnych rodzicielskich forach internetowych, grupach, portalach, blogach, literaturze fachowej itd. Literaturę fachową uważam za najbardziej rzetelne źródło wiedzy na temat RB. Portale i blogi z reguły również.
Natomiast to, co można przeczytać na forach i Facebooku lub usłyszeć w dziecięcej kawiarni lub na placu zabaw – to już inna sprawa.
To informacje przetrawione przez mózgi matek. A właściwie już nawet nie informacje, tylko ich osobiste poglądy na RB. Jego przeróżne interpretacje, nie zawsze słuszne i zgodne z jego założeniami.
Tak działa moda
Niestety czasem prowadzi do wypaczenia najbardziej słusznej idei. Jej „wyznawczynie” często się zapędzają, zaczynają rywalizować, wymądrzać się, a co najgorsze – wytykać błędy i dołować inne matki, zapominając, co leży u podstaw RB:
RB ma służyć budowaniu głębokiej, bliskiej relacji z dzieckiem, która będzie przynosić szczęście i dziecku, i matce. To sposób na wsłuchanie się zarówno w dziecko, jak i w siebie, wzajemne poznanie się, zrozumienie motywów, które nami kierują i wypracowanie własnych „najlepszych rozwiązań”. W relacji matka-dziecko obydwie strony po równo mają wyznaczać swoje granice i spełniać swoje potrzeby.
Tak naprawdę RB dostarcza bardzo niewiele „prawd uniwersalnych”. Pozostawia pole do interpretacji i tzw. pracy własnej. W żadnym razie nie ma na celu czynić z matki bezmózgiego, bezwolnego robota, który MUSI podporządkować się zaleceniom, tysiącom przykazań, nakazów i zakazów.
RB nie ma również na celu piętnować matek za najmniejsze wykroczenia i odstępstwa od powyższego „kodeksu” – a tak to niestety wygląda w wyżej wspomnianych dyskusjach na forach, grupach, placach zabaw itd. Na moim przykładzie: urodziłam R przez cesarskie cięcie i wcale nie uważam, żeby mnie to w jakikolwiek sposób dyskwalifikowało jako rodzica stosującego RB – a taką „diagnozę” wystawiają wyrocznie z sieci.
Kto pyta nie błądzi – czy na pewno?
Z drugiej strony, jeśli wchodzisz na grupę czy forum, opisujesz swój problem i wprost pytasz o radę… uuu, dziewczyno bój się boga! Sama prosisz się o lincz! 🙂 Jeśli szukasz porady w internetach, musisz przygotować się na to, że odpowiedź niekoniecznie Ci się spodoba. Na to, że zostaniesz zalana potokiem słów, z których niekoniecznie wyłuskasz coś pożytecznego. Bardziej prawdopodobne, że tylko się wkurzysz, zdołujesz lub poczujesz beznadziejną matką.
Dlatego najlepiej trzymać się z dala od grup i forów. Albo przynajmniej korzystać z umiarem, filtrować informacje, sprawdzać źródła danych, podchodzić z dystansem, aby nie przedawkować bezcennych rad 😉
To mnie nie zniechęca
To tak jak z poglądami nt. religii czy polityki. Jeśli jesteśmy głęboko wierzący albo przekonani o słuszności, dajmy na to legalizacji związków partnerskich – czy agresywne oszołomy, radykalne jednostki, opowiadające się po tej samej stronie co my, są w stanie zrazić nas do słuszności naszych przekonań?
Na co dzień nie lubię etykiet i szufladkowania, ale RB jest wyjątkiem od tej reguły. Jestem całym sercem za rodzicielstwem bliskości, oczywiście takim bez fanatyzmu. Żadna metoda wychowawcza nie zwalnia z myślenia. RB wręcz zaleca wypracowanie rozwiązań dopasowanych do potrzeb danej rodziny. Podchodzę do RB zdroworozsądkowo, ramy sugerowane przez literaturę uzupełniam własnym doświadczeniem. Czuję się pewnie w tym co robię, a po ponad 3 latach opieki nad Synem mam pewność, że to słuszna droga i już od dawna nie boję się oskarżeń o wychowanie bezstresowe (KLIK: Wychowanie bezstresowe i rozpieszczone bachory).
Jak dotąd RB mnie nie zawiodło, a na to, jak ogromne korzyści daje, mam żywy dowód w postaci mojego Syna. Śmiało mogę też powiedzieć, że pierwsze miesiące, ba! pierwsze lata jego życia, przetrwałam we względnym zdrowiu psychicznym właśnie dzięki RB. Zwłaszcza po powrocie na etat, kiedy pracowałam zdalnie, a ilość obowiązków przy dziecku jakoś wcale nie chciała w magiczny sposób ulec zmniejszeniu. Dzięki temu nie miałam czasu na żadne grupy i fora, a nawet na place zabaw. Szczęście w nieszczęściu 😉 To dlatego podstawowe źródło mojej wiedzy o RB to literatura – dzięki temu się nie zraziłam.
Nawet jeśli teraz zetknęłabym się z szalejącymi w internetach samozwańczymi guru RB, nie wydaje mi się, żeby ich skrajne poglądy czy agresywna postawa, mogły zniechęcić mnie do idei, którą uważam za słuszną. Jednak zgadzam się, że takie „ambasadorki” rzucają na RB nieprzyjemny cień, a ich wieczne pouczanie i odpychająca, niezrozumiała agresja mogą być przyczyną goryczy i zniechęcenia.
Cykl „Echo”
Z założenia „Echo” planuję jako cykl wpisów z ciekawostkami wyszperanymi w sieci w minionym tygodniu. Ze względu na ciężką chorobę psa i początek roku w przedszkolu, nie byłam ostatnio na bieżąco, ale pomału nadrabiam zaległości.
Tym razem zestawienie jest nieco monotematyczne, ale zgodnie z planem będą to materiały z różnych dziedzin.
Jeśli nie kliknęliście linków umieszczonych na początku tekstu, zróbcie to teraz – zapoznajcie się z wpisami dziewczyn i ich spojrzeniami na rodzicielstwo bliskości:
Mum and the city – Dlaczego nie lubię rodzicielstwa bliskości
Piwnooka – Rodzicielstwo bliskości ma jedną poważną wadę
U Ani z Przewijaka składowe RB i nie tylko. Świetny, przezabawny tekst o niezastąpionych (acz niebezpiecznych!) radach wychodzących spod palców internetowych guru. Blogierki doradzą Ci jak żyć! 🙂
Przewijak – Hardcory blogowania
A na deser Szczęśliva – tym razem nie o RB, ale o poczuciu humoru oraz dyskusjach na śmierć i życie w wykonaniu bojowych mamusiek:
Szczęśliva – Matka Polka z poczuciem humoru. Gatunek na wymarciu.
I jeszcze jeden wpis, też w temacie. Mummy’s World to świetny, stosunkowo młody blog, który dziś odkryłam:
Mummy’s World – Weź mnie matko nie pouczaj!
Jeśli opublikowano coś jeszcze, podajcie proszę link w komentarzu – chętnie uzupełnię zestawienie.
W powyższych tekstach jest wiele przykrej prawdy na temat ambasadorek RB – „wojowniczek” jak nazwała je Ilona 🙂 Dlatego nie chodzi mi o to, żebyście opowiedzieli się po którejś ze stron: za lub przeciw rodzicielstwu bliskości.
Stanowisko rodziców wobec rodzicielstwa bliskości w dużej mierze wynika z ich doświadczeń, z tego skąd czerpali wiedzę i jakich ludzi spotkali na swojej drodze. To prawda, że czasem „bliskościowe matki” potrafią skutecznie zniechęcić, zwłaszcza jeśli postrzegają tę metodę zero-jedynkowo i zachowują się jak wyrocznia. Taki czarny PR nie służy RB, ale nie warto się zniechęcać!
A jakie są Wasze doświadczenia?
Trzymajcie się 🙂
.
.
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, podziel się nim ze znajomymi, klikając niebieski guziczek poniżej ↓
Dziękuję!
31 komentarz
Fajny, zdroworozsądkowy wpis :)) Fajnie znaleźć się w tak zacnym gronie. To czego nie wspomniałam u siebie, to takie dziwne odczucie, że wiele rodziców postrzega RB za jakiś elitarny klub i uzurpują sobie prawo do rozstrzygania, kto powinien do niego należeć a kto nie. A co się tyczy postów i próśb o rady na wspomnianych grupach/forach … czasami mnie zdumiewa, jak ludzie potrafią prostą rzecz traktować w kategoriach problemu. Choć z drugiej strony, każdy kiedyś zaczynał swoją przygodę z rodzicielstwem. Nas np. przerażała zmiana czasu z letniego na zimowy i martwiliśmy się, że to nam zburzy cały wieczorny rytuał. Znajomi mieli z nas ubaw 😉
Oj, my też mieliśmy wiele takich „niezwykle poważnych” problemów – większość z nich sama się rozwiązała 😉
Nie rozumiem o co chodzi z elitarnością RB, całe szczęście jeszcze nie trafiłam na takich rodziców!!! 🙂 Dla mnie to ogólnodostępna, osiągalna dla każdego Kowalskiego „metoda” (bo podobno nie można nazywać RB metodą? ;)). To tak jak iść do księgarni, sięgnąć na półkę i kupić książkę o rodzicielstwie bliskości – każdy może to zrobić i sprawdzić, czy dobrze się w tym czuje.
I tak jak pisałam w komentarzu wyżej: uważam, że w RB najważniejszy jest szacunek do dziecka jako człowieka mającego swoje potrzeby i zdanie, a wszystkie pozostałe elementy (chusta, kp, co-sleeping itd.) nie są ani obowiązkowe, ani dyskwalifikujące, a jedne można zastąpić innymi.
Każdy z nas zaczynał przygodę z rodzicielstwem:) nas też martwił czasem zburzony plan dnia. Też czerpię z RB, ale czy to elitarność? Tak tego nie czuję, po prostu próbuję dobrze przeżyć ten czas:)
Odkąd wypisałam się z grupy rb na fb, jestem dużo spokojniejsza. Przełomowy był wątek gdzie znaleźć pediatrę, który nie daje naklejek dzielnym pacjentom (bo to obniża motywację wewnętrzną. Tak, podobno dwulatek powinien taką mieć i kierować się nią idąc grzecznie do lekarza. No bez jaj. Rodzicielatwo bliskości to jedno a nadgorliwość jest jak wiadoko gorsza od….
Ja nie nazywam modelu wychowania moich dzieci nijak, choć z rb czerpię garściami. Bo zaraz pojawia się ktoś, kto mówi, że to czy tamto nie jest rb (bo wożę dziecko w wózku zamiast nosić w chuście, inna rzecz że miałam kurde dwójkę malców i obu nie dam rady nieść). Ba, czasem nawet z wrodzonej przekory mówię, że nie jestem rb 😉 Jestem mamą, kobietą a rb czasem stosuję, gdy mi z nim po drodze.
Myślę, że fałszywe pojmowanie rb może doprowadzić do skrajności i wtedy jest mega trudno. Kiedyś na jakimś spotkaniu dla mam jedna wyznała ze łzami w oczach, że ona jest rb i kąpie się co 2 dni bo nie może znieść płaczu, a jej synek właśnie to robi gdy ona idIe pod prysznic.
Każdemu pomaga wrzucenie na luz.
Haha, ale wtopa! U pediatry od zawsze chętnie przyjmujemy naklejki i nie zapaliła mi się czerwona lampka, no popatrz ;)))
A tak na serio, to do kwestii kar i nagród podchodzę z umiarem – kar nie stosuję, a chwalę z umiarem, na tyle żeby dziecko nie poczuło, że to próba przekupstwa. Nie potrafiłabym zachować kamiennej twarzy, kiedy jestem zachwycona jakimś nowym osiągnięciem!
Guru RB to zło! 🙂 Zresztą myślę, że kwestia chusty, karmienia, cc, spania itd. nie jest w RB wyznacznikiem, o wiele ważniejszy jest szacunek do dziecka jako człowieka mającego swoje potrzeby i zdanie. Ja sama miałam cc, a oprócz chusty ZAWSZE brałam na spacer wózek, żeby wozić w nim klamoty i odkładać tam mojego klocka, kiedy zasnął.
To prawda, że żadna metoda wychowawcza nie zwalnia z myślenia, ale większość osób stosuje metody właśnie po to, żeby nie myśleć. Dzięki temu zrzucają odpowiedzialność za wychowanie swoich dzieci na metodę i mają doskonałą wymówkę, gdy okazuje się, że polegli jako rodzice na całej linii.
Jestem tu pierwszy raz, ale coś czuję, że zajrzę jeszcze nie raz, bo cykl ECHO bardzo przypadł mi do gustu 😉
Fajny wpis! Cieszę się, że zajrzałam 🙂
Chyba najbardziej niezdrowe jest to rywalizowanie między mamami, jedna od drugiej czasem chce być lepsza, a robi to kosztem własnego dziecka.
Niektóre metody są stosowane z automatu, bez zastanowienia, bez przemyślenia czy to, by najlepsze dla dziecka… Szkoda, bo naprawdę nietrudno czasem pomyśleć…
A już nie znoszę rodziców, którzy wszem i wobec twierdzą, że oddając dziecko do szkoły czy przedszkola odpowiedzialność już nie spoczywa na nich a na wychowawczyni… No ręce opadają…..
Ehhhh Renia, chyba właśnie dlatego nie wchodzę na żadne fora. A mamusiek na placach zabaw po prostu nie słucham. Robię swoje. Bloguję sobie też w ciszy i spokoju. Staram się wprowadzać własne zasady, wypracowywać swoje metody. Jak mi to wychodzi? Z pewnością moja córka to oceni 🙂
Pozdrrawiam
Mam to samo. Należałam do grupy „chuścianej” i karmiących matek, na FB. Niestety z obu po pewnym czasie się zwinęłam, to nie na moje nerwy. Wolę sama dochodzić do pewnych wniosków, metodą prób i błędów, ale takie właśnie jest po części macierzyństwo. A ja nie chcę by mi je ktoś odbierał.
W jakim sensie odbierał?
Miało być „odbierał przyjemności z jego doświadczania” w takim sensie 🙂
Rozumiem 🙂 No cóż inne mamuśki potrafią uprzykrzyć życie 🙂
Fanatyzm w żadnym przypadku nie jest wskazany. Nie jestem mamą, ale rodzicielstwo bliskości wydaje mi się bardzo dobrym sposobem wychowania. Niestety często spotykam się z wypaczonymi opiniami, że RB równa się byciu super eko pod każdym względem… Na pewno się to ze sobą nie kłóci, ale do znaku równości między tymi dwoma sposobami życia daleko.
Przybij piątkę! 🙂 Mnie też wkurza moda na eko, pisałam o tym tutaj: https://ronja.pl/moda-na-eko-mnie-wkurza/
Dla mnie ta tematyka póki co jest wiedzą tajemną, ale jeśli przyjdzie taki czas na pewno znajdę u Ciebie nie jedną wartościową wskazówkę 🙂
Zapraszam, zawsze do usług 😉
Bardzo sensowny i wyważony wpis. Dziwi mnie to, że w mądrych ideach, a za taką uważam RB, tak często wypaczona jest główna myśl!
Dzięki!
A tak z innej beczki: chciałam zerknąć na Twojego bloga, ale nie działa 🙁
Ups, już działa 🙂
Fajnie, Reniu, że są takie mądre mamy jak Ty 😉 Czasem, gdy czytam jakieś pierdoły wszechwiedzących matek, które wciąż chcą pouczać innych i narzucać im swoje zdanie, to mnie ogarnia żałość.
To prawdziwa plaga. Tak naprawdę nie ma jedynej słusznej drogi na bycie perfekcyjną matką i im wcześniej młoda mama to zrozumie, tym lepiej.
moje doświadczenia w temacie są znikome – wręcz nijakie. pierwsze słyszę o RB, ale chętnie poczytam!
Wrócę do Twoich wpisów o rodzicielstwie bliskości kiedy będę się szykował do ojcostwa. Na razie zajawka mi wystarczy. Poznawanie siebie na wzajem, zawsze uznaję za podstawę budowania relacji między ludzkich. Więc metoda ta raczej jest mi bliska.
Ech, u mnie to akurat temat na czasie. Niemłoda jestem, a i staż matczyny też nie krótki, a coś mnie podkusilo, żeby się wyżalić w pewnej grupie z RB na sztandarze. Trzecie podejście, kolejne kiedy uderzył mnie elementarny brak empatii, cechy, która jest fundamentem RB. Brr. zdaje się, że w dziejszych czasach RB to jakaś trendy etykietka.
No niestety, moda mocno wypaczyła ducha RB i dla wytrawnych hejterek wszelkie zwierzenia są okazją do linczowania. Ale nie ma się co przejmować i wdawać w internetowe dysputy. Zawsze kiedy czytam coś takiego pamiętam, że żyjemy tu i teraz, a całe to bagienko to świat wirtualny.
Reniu, dzięki za ten wpis. Utwierdza mnie on w przekonaniu, żeby dystansować się do subiektywnych/oceniających opinii innych osób w każdym temacie. A w temacie RB mam do Ciebie pytanie, czy pisałaś już gdzieś na blogu, co to za literaturę czytałaś, bo nie mogłam znaleźć. Możesz ew. coś tutaj podlinkować? Bardzo z góry dziękuję.
W odniesieni do RB mam jedno znanie: przestać słuchać, co mówią ci o wychowywaniu twojego dziecka. Matka intuicyjnie wie, jak stworzyć świetną więź ze swoim dzieckiem i nie potrzebuje do tego dobrych rad 🙂
A jaką literaturę poleciłabyś, aby dowiedzieć się jak najwięcej rzeczy o RB?
Dlaczego ja Cię wcześniej nie znałam? 🙂
Ukrywałam się! 😉
dzień dobry,
ja mam pytanie ciut z innej beczki, tzn z dziedziny usypiania dziecka i RB. Czy jest ok, że 16 miesięczne dziecko zasypia tylko noszone na rękach lub na piersi?
z góry dziękuję za odpowiedź.