Rudzielec do szpiku kości! Pomimo swoich prawie 10 lat nasza psina, Mia, jest energiczna, rozbrykana i przezabawna jak szczeniak. Czasem zadziwiająco inteligentna, a czasem uroczo głupiutka ♥
Od kiedy nam towarzyszy, jej „rudość” jest dla nas synonimem lekkiego obłąkania i zwariowanej zabawy do utraty tchu. Właśnie dlatego bezlitośnie dowcipkujemy, że Psina jest rudzielcem na wskroś, do szpiku kości: ma rude serce, mózg, kręgosłup, wszystko! Nikt tak jak ona nie potrafi cieszyć się z codziennych, małych rzeczy 🙂
Jak każda psina uwielbia drapanie, zapasy, aportowanie, niekończące się spacery i papu. Jest prawdziwym odkurzaczem, który nie tylko czyści okoliczne trawniki ze wszelkich niezidentyfikowanych resztek (jadalnych lub nie – nieważne!), ale i z lubością wciąga każdą trawę, która spadnie z naszego wegetariańskiego stołu.
Psina jest przecudownie łagodna i opiekuńcza wobec Synka. Potomek ją uwielbia i świetnie rozwija się w jej towarzystwie. Będąc w ciąży miałam pewne obawy czy nasz rudzielec odnajdzie się w nowej sytuacji, ale ona jak zwykle stanęła na wysokości zadania i zaskoczyła nas swoim oddaniem i cierpliwością – zresztą sami spójrzcie!
Od początku otoczyła noworodka troską. Niezawodnie informowała, kiedy R się budził – nigdy nie korzystaliśmy z elektronicznej niani, z takim czujnym strażnikiem wcale nie była nam potrzebna.
Gdy Synek podrósł, dzięki Rudej bardzo szybko nauczył się delikatności wobec zwierząt. Psina podczas zabaw z nim również jest niesamowicie delikatna, cierpliwa i łagodna. No chyba, że wyjątkowo się rozbryka i potrąci Szkraba albo stanie pazurami na jego gołej stopie… auć! :/ Jednak robi to nieświadomie, w szale beztroskiej zabawy.
Nasz rudzielec przeżywa chwile słabości tylko wtedy, gdy Potomek coś zajada, krążąc po mieszkaniu i kusząc psie nozdrza smakowitymi zapachami. Nie raz ukradkiem podebrała mu jakiś niedopilnowany kąsek. Jednak dopóki nie robi Synkowi krzywdy, nie mamy jej za złe podjadania. Pies jest tylko psem! Nawet jeśli będzie mega inteligentny i posłuszny, trudno mu stłumić pierwotne instynkty. No cóż. A jedzenie to serio największa obsesja Psiny – tak już podobno jest z retrieverami. To urodzone pasibrzuchy, u których bardzo łatwo o otyłość.
Nasz rudzielec jest suczką rasy Nova Scotia Duck Tolling Retriever, pochodzi z hodowli pod Toruniem. Jako junior z dobrymi notami uczestniczyła w wystawach psów, jednak nie przekonałam się do ringu i nie kontynuowałam jej „kariery”. Dla niej było to zdecydowanie zbyt stresujące, a u mnie powodowało liczne wątpliwości związane z psim biznesem.
Zresztą decyzję o zakupie psa z hodowli podejmowałam z Rodzicami, prawie 10 lat temu. Przez pierwsze lata życia Psina była naszym wspólnym psem rodzinnym, potem zabrałam ją ze sobą, kiedy na dobre wyprowadziłam się od Rodziców. Gdybym teraz miała ponownie samodzielnie zdecydować, wybrałabym adopcję psa ze schroniska.
Psina odgrywa bardzo ważną rolę w naszym życiu rodzinnym, więc często będziecie widywać jej sympatyczną mordę i bursztynowe oczy na łamach bloga. Do zobaczenia 🙂
Zdjęcie jest fatalnej jakości, ale tylko w ten sposób mogę pokazać Wam psinę jako szczeniaka:
…i jeszcze jedno:
Wpis pochodzi z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl
1 komentarz