Z pewną obawą zdradzam w internetach, jakie było pierwsze słowo naszego Potomka. Mam nadzieję, że nikt nie wykorzysta tego jako dowodu, że jesteśmy złymi rodzicami.
Poranek. Synek budzi się, przeciera oczy, siada i rozgląda się w poszukiwaniu… no właśnie – kogo? Czy to mama lub tata są istotami, które to słodkie dziecko chciałoby zobaczyć w pierwszej kolejności tuż po przebudzeniu?
…Synek nadal się rozgląda, po czym postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i krzyczy:
– Jaja!
Zapewne pamiętacie, że mamy psinę, która wabi się Mia – „Jaja” to właśnie ona!
Jak to się stało, że było to pierwsze słowo mojego dziecka?! Do dziś nie mogę się z tym pogodzić…
Można się łudzić, że było to łatwiejsze do wymówienia, niż „mama” lub „tata”…
Można nieudolnie wyjaśniać, że pies budził w dziecku wielkie emocje, rozśmieszał Synka swoimi pociesznymi zachowaniami, a Potomek piszczał z radości i śmiał się do rozpuku…
Nic już nie zmieni faktu, że „Jaja” było pierwszym słowem naszego dziecka, a „mama” i „tata” zaczął mówić wieeele miesięcy później. Taka prawda.
To pisałam ja – zraniona, zazdrosna Matka.
P.S. Być może któryś bystry i dociekliwy Czytelnik zacznie snuć nieco patologiczne podejrzenia, że Mia wykarmiła Potomka, tak jak wieki temu wilczyca, która ocaliła Romulusa i Remusa. To stąd ta więź! Ale nie – karmiłam go sama, własną piersią, z wielkim zaangażowaniem.
Tymbardziej nie rozumiem tej (nie)sprawiedliwości dziejowej! Która z nas zostanie odlana z brązu, gdy pewnego dnia Syn zbuduje własne miasto – ja czy Mia? Niestety to pytanie retoryczne.
Pozostaje mi jedynie chlipać w domowym zaciszu i w chwilach kryzysu rozdzierająco krzyczeć: Jaja? Jaja?! Whyyy?!
P.S.2. Ten tekst nie zawierał emotikon.
Wpis pochodzi z 11.12.2014 r. z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl
…to pewnie dlatego, że ONA ma więcej cierpliwości niż ja! 🙁
…do mnie Syn NIGDY się tak nie uśmiecha! ;(
…dlaczego to z NIĄ wyleguje się na mchu?! ;-(
No i wydało się: nasze dziecko nie ma własnego łóżeczka! To buda naszej psiny – jedyny ciepły kąt Syna.
1 komentarz
Pierwszym słowem mojej córki było „Oso”, imię naszego labradora. Co więcej, budzi się w nocy i go woła i dokąd psa nie przyprowadzimy nie zaśnie…