Jak wybrać psa, gdy mamy małe dziecko lub się go spodziewamy? W sieci jest mnóstwo artykułów pod tytułem:
- najlepsze rasy psów dla dzieci
- 10 ras psów dla rodzin z małymi dziećmi
- cierpliwe rasy psów
- idealny pies dla dzieci – jaką rasę wybrać?
A ja chciałabym iść trochę pod prąd i przekonać Was, że idealny pies być może właśnie czeka na Was w schronisku.
Równo rok temu adoptowaliśmy Szyszkę, która okazała się idealnym psem rodzinnym. Nie był to przypadek, bo psa do adopcji szukaliśmy przez… 9 miesięcy. To prawie jak ciąża! 😆
Po roku mam pewność, że podjęliśmy najlepszą decyzję <3 Spisałam poniżej na co zwrócić uwagę, gdy marzycie o idealnym psie dla rodziny. No właśnie: „dla rodziny”, a nie „dla dziecka”. Wbrew pozorom to wcale nie musi być pies, w którego charakterystyce padają słowa: „lubi dzieci”.
To nie pies „dla dziecka”
Na pewno słyszeliście to wiele razy i ode mnie też to usłyszycie: zwierzę to nie zabawka. Jestem przekonana, że dzieci odnoszą mnóstwo korzyści, kiedy dorastają razem ze zwierzętami. Jednak nigdy nie kupujcie, ani nie adoptujcie psa „dla dziecka”. To ma być zwierzak dla całej rodziny, a więc wy – rodzice, musicie marzyć o nim równie mocno jak dzieci. To na Was spadnie przyjemność (lub obowiązek) opieki nad kudłaczem, bo dzieci potrafią zaopiekować się zwierzakiem dopiero od pewnego wieku. Poza tym dla dziecka to ma być NAUKA odpowiedzialności, więc nie można wymagać od niego, że od początku będzie się perfekcyjnie wywiązywać z nowych obowiązków. Tym bardziej, jeśli dziecko nigdy nie miało żadnego zwierzaka. Nie da się nauczyć pływać „na sucho” – tak samo nie można oczekiwać, że dziecko z marszu stanie się odpowiedzialne za drugą istotę.
Emocje na bok
Być może zabrzmię bezdusznie, ale trudno. Na co dzień częściej kieruję się sercem niż rozumem, ale jestem przekonana, że wybierając psa warto odsunąć emocje na bok. W schronisku każdy pies jest „biedny i słodki”, każdy „zasługuje na miłość i kochający dom”. Jednak w przypadku adopcji psiaka do domu, w którym są już małe dzieci (lub mają się pojawić w przyszłości) musimy dopasować psa do stylu życia rodziny i naszych możliwości. A umówmy się, że te możliwości są ograniczone w porównaniu do czasów, kiedy byliśmy beztroskimi singlami lub bezdzietną parą. I proszę mi tu nie pitolić, że dziecko nie ogranicza i wszystko jest kwestią dobrej organizacji 😉 To jest prosta matematyka: doba nadal ma 24 godziny, a obowiązków jest średnio sto razy więcej, więc musimy wybierać.
O psach z problemami
Nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi o to, że psy, które sprawiają problemy to jakiś „gorszy model”. Jeśli ktoś chce dać szansę takiemu psu, pracować z nim i stopniowo wyprowadzać go na prostą, jeśli ma ku temu warunki, czas i odpowiednią wiedzę – to śmiało, to jest piękne!
Jednocześnie warto zdawać sobie sprawę, że ta praca zawsze wymaga regularnych ćwiczeń. Codziennie. Przez kilka miesięcy (lub lat). Przy małych dzieciach często nie ma ku temu warunków, a w międzyczasie lękliwy, agresywny pies stanowi zagrożenie dla malucha. Nie warto ryzykować, bo nieprzemyślane adopcje często kończą się smutno dla obu stron, a powrót do schroniska to dla psa zbędny stres. Pewien ambitny wieszcz radził „mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił”. Założę się, że może i miał dzieci, ale na pewno nigdy nie adoptował psa 😉 W tej sytuacji radziłabym w drodze wyjątku mierzyć „zamiar podług sił”.
Niuanse ogłoszeń o psach do adopcji
Kilka razy trafiłam na ogłoszenia adopcyjne informujące, że jakaś suczka jest „przyjaciółką dzieci”, albo że jakiś pies „uwielbia dzieci”. Jednak nie musi być to napisane czarno na białym! Lepiej szukać w ogłoszeniach cech, które podaję poniżej. Zapewniam Was, że spokojny i zrównoważony pies, który przejawia te cechy wobec całego świata (a nie tylko wobec dzieci), będzie lepszym psem rodzinnym, niż energiczny i pobudliwy pies, który „kocha dzieci”.
Gdy szukacie idealnego psa dla rodziny i czytacie ogłoszenia, warto poszukiwać cech takich jak:
- Zrównoważony
- Spokojny
- Łagodny
- Ufny
- Cierpliwy (np. podczas zabiegów pielęgnacyjnych)
- Przyjacielsko nastawiony do innych psów
- Spokojnie chodzi na smyczy
Możecie też o to dopytać, kontaktując się ze schroniskiem lub tymczasowym opiekunem.
Dom tymczasowy
Dobrym pomysłem jest również adopcja psa z domu tymczasowego – wówczas opiekun jest w stanie obserwować jak pies zachowuje się w mieszkaniu, w stosunku do dzieci, innych zwierząt oraz gdy zostaje sam. Opiekun lub wolontariusz ze schroniska zazwyczaj nie ma możliwości tego sprawdzić. Dlatego rozważając adopcję psa ze schroniska nie oczekujcie informacji takich jak:
- Jak pies reaguje na koty?
- Czy zachowuje czystość w domu?
- Czy bez problemu zostaje sam?
Pracownicy schroniska nie mają warunków, aby to sprawdzić. Zresztą jak niby miałby wyglądać taki test? Trzeba by narażać „testowego” kota (lub dziecko!) na niebezpieczeństwo i ogromny stres!
Wyjątkiem są tu psy, których przeszłość jest mniej więcej znana. Czyli takie, które nie trafiły do schroniska z ulicy, lecz zostały odebrane właścicielowi lub oddane przez osoby starsze lub chore.
Szczeniak czy dorosły pies?
Szczeniaki są słodkie i urocze, to fakt. Jednak w skali życia to tylko kilka miesięcy zabawy z taką słodką, puchatą kulką. A jednocześnie sporo problemów. Szczeniak jest jak kolejny niemowlak w domu: musi się wiele nauczyć, czasem coś zje lub zniszczy (często stanowiąc zagrożenie dla samego siebie). No i zdarza się, że znów musicie wstawać 3-4 razy w nocy 😀
Nie wiadomo też co z niego wyrośnie – i nie chodzi tu tylko o wygląd, lecz przede wszystkim o temperament i problemy behawioralne, o których wspominałam powyżej. Nawet jeśli poświęcicie od początku mnóstwo czasu na wychowanie szczeniaka, część z tych problemów może się pojawić.
To mit, że prawdziwą, głęboką więź z psem można nawiązać tylko w sytuacji, gdy wychowujemy go „od szczeniaka”! Najlepszym dowodem są tu wszystkie wyjątkowo oddane i wierne psy adoptowane ze schroniska.
Rasowy czy mieszaniec?
Z hodowli czy ze schroniska?
Panuje wiele mitów na ten temat. Podobno z psem rasowym z hodowli jest „łatwiej” niż z kundelkiem ze schroniska.
Jednak zanim zdecydujemy się na zakup „modnej” rasy warto poznać jej historię – do jakich zadań ten pies został wyhodowany i jak to wpływa na jego charakter? Wiele popularnych ras psów to psy myśliwskie, która mają dużą potrzebę ruchu i są dość głośne.
Kolejny mit dotyczy problemów behawioralnych – podobno psy ze schroniska mają ich więcej ze względu na traumatyczną przeszłość. Jednak nie każdy porzucony pies ma za sobą traumę. Niektóre (tak jak nasza Szyszka) były dość zadbane, ale niechciane i nikt ich nie szukał, gdy uciekły. Inne doświadczyły przemocy, ale o dziwo wyszły z tego bez problemów behawioralnych.
Powiem tak: miałam suczkę z rodowodem, która brała udział w wystawach, była szkolona i socjalizowana, a pomimo to miała masę problemów (ogromny lęk przed burzą i fajerwerkami, ucieczki, zjadanie wszystkiego co leżało na trawniku i szczekanie przy każdej okazji). Wobec dzieci była idealnie łagodna, cierpliwa i przekochana, lecz z pewnością nie można było nazwać jej „bezproblemowym” psem.
Z drugiej strony jest Szyszka, na którą nikt nigdy nie chuchał, nie szkolił i nie socjalizował. Prawdopodobnie wychowała się gdzieś na podwórku w stadzie innych psów i to one nauczyły ją wszystkiego. W dużej mierze jest to też pewnie kwestia temperamentu i indywidualnych predyspozycji psa. W każdym razie bezdomna, kundelkowata Szyszka okazała się idealnym psem dla rodziny z dziećmi
Szyszka – idealny pies dla rodziny
- W domu Szyszka jest oazą spokoju: w żaden sposób nie reaguje na domofon, dzwonek, kuriera, listonosza, a przede wszystkim na krzyki i płacze dzieci (nawet, gdy krzyczą i biegają tuż nad jej uchem). W mieszkaniu jest tak spokojna, cichutka i nie rzucająca się w oczy, że naprawdę można zapomnieć, że w domu jest zwierzak.
- Na spacerach doskonale dogaduje się z innymi psami, z wielką wprawą stosując wszystkie sygnały uspokajające (na końcu artykułu podaję link do książki na ten temat).
- Nie szczeka na samochody, rowery, hulajnogi itp.
- Nie jest chodzącym odkurzaczem (w przeciwieństwie do naszego poprzedniego psa). Czasem ma ochotę wszamać coś z trawnika lub śmietnika, ale szybko przestaje, gdy jej tego zabraniam.
- Od początku bez problemu zostawała sama w domu. Przyzwyczajaliśmy ją do tego stopniowo, lecz okazało się, że wszystkie te podchody były zupełnie niepotrzebne.
- Cierpliwie znosi wszystkie zabiegi zdrowotne i pielęgnacyjne: wizyty u weterynarza (głaszczcie mnie! 😀 ), szczepienia, mierzenie temperatury, kąpiel, czesanie, obcinanie pazurów i czyszczenie uszu.
- Od początku jest niesamowicie wierna. Na spacerach sama pilnuje, żeby nas nie zgubić. Nawet kiedy bawi się z psami: chwilę się pobawi, a potem siada przy mojej nodze i mnie pilnuje. Szyszka chodziła na smyczy przez pierwsze pół roku (tak jak zalecali nam w schronisku), ale tak naprawdę od początku bardzo się pilnowała, więc ta smycz to była czysta formalność 😉 Teraz przypinamy jej smycz tylko w pobliżu ruchliwych ulic, na parkingach itp. Głównie ze względów bezpieczeństwa, bo Szyszka jest dość gapciowata i może nie zareagować odpowiednio szybko, gdy nagle nadjedzie auto.
Żeby nie było tak różowo Szyszka na początku nie lubiła jeździć samochodem i zupełnie nie umiała wchodzić po schodach. Mieszkamy na trzecim piętrze, a ona prawdopodobnie wychowała się na podwórku i nigdy nie wiedziała schodów na oczy 😉 Jednak to niewielkie problemy, z którymi szybko się uporaliśmy.
Ten wyjątkowo spokojny, wręcz flegmatyczny temperament ma też swoje wady: pomimo dobrej kondycji fizycznej Szyszka nie jest psem, z którym można uprawiać sporty. Bieganie i zabawa z innymi psami szybko ją nudzą.
Poza tym kompletnie nie wykazuje cech psa obronnego lub stróżującego 😉 Jestem pewna, że każdego złodzieja przywitałaby jak najmilszego gościa. A gdy pewnego pechowego wieczoru ktoś nas zaczepi na spacerze, zanim Szyszka zorientuje się, że to „wróg”, zdążę już 10 razy wszcząć alarm, znokautować delikwenta, wrócić do domu, zjeść kolację i położyć dzieci spać 😆
Procedura adopcyjna, spacery zapoznawcze
i pierwsze spotkanie z dzieckiem
W Schronisku na Paluchu nie można od tak przyjechać i zabrać psa ze sobą. Obowiązuje procedura adopcyjna, w tym szczegółowa ankieta, rozmowa z pracownikiem biura oraz co najmniej trzy spacery zapoznawcze w towarzystwie pracownika schroniska lub wolontariusza (tych spacerów może być więcej, gdy któraś ze stron ma wątpliwości lub gdy chodzi o adopcję psa rasy zaliczanej do agresywnych).
Można umówić się z pracownikiem schroniska i zabrać dzieci na taki zapoznawczy spacer. Jak przygotować dziecko do tego pierwszego spotkania? Powiedz, że jedziecie poznać psa, który być może z Wami zamieszka, ale to jeszcze nic pewnego. Przypomnij wszystkie reguły obowiązujące podczas kontaktu ze zwierzętami. Wyjaśnij, że nie wolno biegać po schronisku i zbliżać się do klatek, a pies, z którym będziecie spacerować może być przestraszony. Warto też uwzględnić humor dzieci tego dnia, czas ich drzemki, picie i prowiant na drogę itd. My popełniliśmy ten błąd: jeden ze spacerów był tuż przed drzemką Irki, co skończyło się niemałą awanturą. Jednak dzięki temu mieliśmy okazję przekonać się, że Szyszka jest prawdziwą oazą spokoju 😉
Hierarchia w domu
Muszę to napisać, aby ten artykuł był kompletny: adopcja to dopiero początek. Aby dobrze Wam się żyło pod jednym dachem, warto dokształcić się w zakresie psiej psychologii, języka psów, sygnałów uspokajających i hierarchii w stadzie. Moim zdaniem to o wiele ważniejsze, niż nauka rozmaitych komend i sztuczek. Z własnego doświadczenia polecam książki:
- Turid Rugaas „Sygnały uspokajające. Jak psy unikają konfliktów?” – cieniutka książeczka norweskiej trenerki, w której znajdziecie podstawowe informacje na temat psiego języka ciała. To uniwersalne sygnały, które możecie obserwować u swojego psa i u psów na spacerach (aby przewidzieć ich zachowanie), a także sami z nich korzystać, aby uspokoić czworonoga.
- Jan Fennell „Zapomniany język psów” oraz „Zapomniany język psów w praktyce” – autorka opracowała metodę „amichien bonding”, która polega na ustalaniu przywództwa w rodzinie w oparciu o naturalne zasady obowiązujące w psim stadzie. Chodzi przede wszystkim o kolejność karmienia, rytuał witania się, sygnalizowanie niebezpieczeństwa i chodzenie na smyczy – kilka prostych reguł, które autorka bardzo jasno i logicznie tłumaczy.
Osoby, które nie znają tych reguł, często traktują psy jak rodzinne maskotki. Psu wydaje się wtedy, że jest przewodnikiem stada, bierze na siebie zbyt dużą odpowiedzialność i żyje w ogromnym stresie, co skutkuje rozmaitymi lękami i/lub agresją, a nawet chorobami.
Pies i dzikie dzieci 🙂
Na koniec jeszcze kilka słów dla tych, którzy nigdy psa nie mieli i nie wiedzą na co się piszą. Przygotujcie się psychicznie, że pies w domu oznacza nieco obniżone standardy czystości 😉 Sierść pod kanapą, na poduszce i w zupie (nawet gdy bardzo często sprzątacie!). Pies to także określony styl życia „psiarza”: spacery niezależnie od pogody i „small talks” z właścicielami innych psów. To trzeba lubić!
Oprócz błota i sierści, pies wnosi do domu ogromną radość i spokój – zwłaszcza, gdy jest tak zrównoważony jak nasza Szyszka. Daje dzieciom namiastkę dzikiego dzieciństwa i kontaktu z naturą, nawet gdy mieszkają w mieście. Uczy ich empatii, szacunku i masy innych pożytecznych rzeczy. To naprawdę tak działa, że adoptując psa dajemy mu dom, ale on daje nam dużo, dużo więcej <3
Dajcie znać w komentarzu czy Wasze dzieci wychowują się ze zwierzętami. Jak się im układa? Jakie wady i zalety dostrzegacie? Rozważacie adopcję psa lub kota, czy jednak wolicie zwierzaka z hodowli?
Zapraszam Was też serdecznie do grupy bloga na Facebooku „Matki Dzikich Dzieci”, gdzie dzieci są brudne i szczęśliwe 🙂
Udostępnij ten artykuł:
Przeczytaj również o naszym wzruszającym pierwszym spotkaniu z Szyszką:
Miłego dnia!
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
8 komentarz
Super wpis 🙂 ale z jedną elementem się nie zgadzam wiekiem psa, my wzięliśmy psa dorosłego z domu tymczasowego, organizacji która się zajmuje adopcjami. A pies okazał się bronić zasobów czyli nas przed obcymi i dzieci przed nami… Musieliśmy ją oddać po spotkaniach z behawiorystą przeplakanych godzinach itp. nie wzięłabym drugi raz dorosłego psa do małych dzieci wzięliśmy szczeniaka ze schroniska od początku z nim. Pracowaliśmy dużo ale podstawowe założenie było dopóki jest nie wychowany będzie tak mały że nie zrobi krzywdy. Kochamy go te nasze 35kg psa. Myślę że często ludzie nie zdają sobie sprawy że pies ze schroniska często ma problemy i wymagaa baaardzo dużo pracy. Dlatego nie jestem pewna czy dobra opcja jest dorosły pies z nieznaną historia do małych dzieci. My byliśmy gotowi na pracę a nawet to nie wystarczyło
Rozumiem, ale z Twojej historii wynika, że problemem nie był wiek psa, tylko brak informacji ze strony domu tymczasowego. To, że pies jest dorosły nie jest przecież jednoznaczne z faktem, że będzie bronił zasobów 😉 A osoba z DT ma możliwość to sprawdzić, aby wybrać odpowiedniego psa dla rodziny i uniknąć zbędnego ryzyka. W schronisku też jest to możliwe – w opisach psów często pojawiają się takie informacje, że pies broni zasobów (lub ma inne problemy), więc nie nadaje się do rodziny z małymi dziećmi.
Nie skreślam jednak w domu tymczasowym wszystko było dobrze. Myślę że żeby wziąć dorosłego psa trzeba mieć dzieci które już więcej rozumieją. Nie takie całkiem maluchy. I nastawić się że mogą być problemy najwyżej się można pozytywnie zaskoczyć 😀 Sami planujemy drugiego jak nam dzieci urosną 🙂 super że Szyszka się Wam tak idealnie wpasowała 🙂
My mamy pieska z hodowli, choc bardzo chcielismy adoptowac. Po czasie, uwazam, ze dobrze sie stalo. Krotko; mieszkamy w UK, adopcja psa tutaj to prawie jak adopcja dziecka;) Bardzo trudno jest znalezc psa ze schroniska, ktorego usposobienie i cechy osobnicze przystaja do rodziny z malymi dziecmi. Nie wiem na ile takie informacje sa poparte przezyciami danego pieska, jego przeszloscia , a na ile jest to ostroznosc ze strony organizacji. Niemniej nasza rodzina, 2+3, nie przeszla testu na rodzine adopcyjna. Dwojka z trojki dzieci byla „za mala”.
Teraz, gdy patrze, jak moje dzieci bawia sie z Coco, jak jej ufaja i jak ona cierpliwie znosi dzikie harce obok, mysle, ze doroslemu psu, z przeszloscia lepsza czy gorsza, byloby trudno sie odnalezc w tym naszym domu tetniacym zyciem. Mysle, ze psy ze schroniska wymagaja duzo wiecej zaangazowania i czasu ze strony wlasciciela, niz szczenieta. Latwiej jest wychowac malucha, niz prostowac uksztaltowany juz charakter.
Ooo, to ciekawe co piszesz. Myślę, że to zależy od podejścia organizacji lub schroniska i kilku innych czynników. W Polsce w wielu ogłoszeniach też widnieje informacja, że wydają psy tylko do rodzin „ze starszymi dziećmi”, czyli takimi w wieku szkolnym (dzwoniłam i pytałam). Mam wrażenie, że wiele zależy też od tego czy potencjalny właściciel miał w przeszłości psa i czy ma jakieś doświadczenie w szkoleniu. W ankiecie na Paluchu było mnóstwo pytań, więc trudno mi powiedzieć, które z nich było decydujące, ale mam wątpliwości czy zgodziliby się na adopcję, gdyby to był nasz pierwszy pies. Nasza córka miała wtedy 2 lata, a tak małe dziecko i pierwszy w życiu pies to według mnie zbyt duża rewolucja. Tym bardziej, że podwójne rodzicielstwo okazało się dla nas dość hardkorowe! 😀 Na początku dzieciaki potwornie się kłóciły i dopiero od kilku miesięcy fajnie się dogadują (odpukać!), więc z jednej strony bardzo zależało mi na adopcji psa, a z drugiej raczej nie zdecydowałabym się w tym czasie na adopcję szczeniaka albo psa z poważnymi problemami. Dlatego podkreślam, że zawsze trzeba racjonalnie oceniać swoje możliwości 🙂
„Osoby, które nie znają tych reguł, często traktują psy jak rodzinne maskotki. Psu wydaje się wtedy, że jest przewodnikiem stada, bierze na siebie zbyt dużą odpowiedzialność i żyje w ogromnym stresie, co skutkuje rozmaitymi lękami i/lub agresją, a nawet chorobami.”
Ten cytat idealnie opisuje naszą sytuację. Adoptowaliśmy psa 3 lata temu. W domu tymczasowym był tydzień z innym psem i doświadczonymi ludźmi i nie było problemów. Dzieci nie prosiły o psa, to ja bardzo chciałam. Męczyłam męża 1,5 roku. Znając je dobrze, mimo młodego wieku wiedziałam, że nie będą psa męczyć, stresować, ciągnąć za sierść itp więc mimo iż pies był „do domu bez dzieci lub ewentualnie ze starszymi”, zdecydowałam się właśnie na nią mając w domu 3 i 7latka. Dorosła, lękliwa ale po pracy z behawiorystą, uznana za psa, który może już iść do adopcji (moim zdaniem słusznie, ale powinna trafić do kogoś doświadczonego).
U nas już pierwszego dnia, był incydent ale do teraz uznaję go za nieporozumienie. Psina leżała ze mną w łóżku, dziecko weszło w półśnie i zaczęło iść do mnie na czworaka. Z jednej strony ściana, z drugiej ściana, z trzeciej ja, z czwartej ten mały dziwny człowiek co idzie jak pies. Było ostrzegawcze kłapnięcie w powietrze. Rozumiem, że się bała i nie miała jak uciec bo ogólnie to nie wykazuje żadnych oznak agresji, zawsze ucieka. Następnego dnia zamówiłam behawiorystkę, obejrzała, przyznała, że to był wynik sytuacji, brak możliwości ucieczki, z resztą nowy dom, stres. Dała zalecenia związane z łażeniem za mną i niestety to my spieprzyliśmy sprawę bo stosowaliśmy się do nich tylko w części. I to nie jakiejś wielkiej, a z czasem trochę o nich zapomnieliśmy.
Ja byłam zakochana w piesku, wychodziłam z założenia, że nie mam wobec niej żadnych oczekiwań, nie ma mi przynosić kapci, patyków, bawić się, lubić być głaskana. Chciałam po prostu żeby miała dom, kawałek kanapy, na której będzie mogła sobie leżeć pomiędzy spacerami i rodzinę, która się nią zaopiekuje. I wychodzi na to, że chyba za bardzo się z nią pieściłam. Bo ja z dobrego serca chciałam żeby ona, jako pokrzywdzona przez los, miała jak najlepiej. I chyba zauważyła, że dzieci wywołują we mnie stres, bo wyraźnie zaczęła być czujna kiedy się do mnie zbliżali. Czujna, nie agresywna. Ja jej się cały czas starałam swoim zachowaniem pokazać, że nie ma powodów do niepokoju, chciałam też żeby wiedziała, że to dzieci są ważniejsze (chociaż szczerze mówiąc na początku mogła odnieść inne wrażenie). Ale chyba moje zachowania nie były przez nią rozumiane zgodnie z moimi intencjami.
Tydzień temu zachorowała. Dzięki temu, że byłam w domu i mogłam szybko zadziałać, szybko została zdiagnozowana i zaczęliśmy leczenie. Bardzo duża wada serca. Leki do końca życia. Psi kardiolog na wizycie po 3 minutowej obserwacji zachowania mojego i psa powiedział dokładnie to, co zacytowałam z Twojego testu na górze. I tak rzeczywiście jest. Kiedy jestem z nią sama domu śpi. W weekendy, kiedy są dzieci, leży ale jest czujna. Pilnuje tego, co się dzieje.
Gdybym mogła się cofnąć w czasie, nie wzięłabym jej. Zabrakło nam doświadczenia i przyczyniliśmy się tym do pogorszenia jej stanu zdrowia. Przykro mi z tego powodu. Chyba lepiej by jej było faktycznie w domu bez dzieci, albo takim, w którym jej opiekunowie potrafiliby zapewnić jej to poczucie bezpieczeństwa.
Ale nie załamuje raciczek jak mówiła kiedyś Superświnka. Jak odstawimy jeden z leków i jej stan się ustabilizuje, zamawiamy behawiorystkę, ale tym razem będziemy się stosować do wszystkich zaleceń. Musimy naprawić teraz nasze błędy i nauczyć się zachowywać tak, żeby ona nie musiała się o nas martwić i stresować. Przygarnięcie jej było decyzją na dobre i na złe. Bardzo ją kocham i zrobię wszystko żeby czuła się jak najlepiej. Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej tego, czego dowiaduję się teraz.
Dziękuję Ci, że poruszyłaś ten temat, że napisałaś zacytowany przeze mnie fragment i tym samym dałaś mi szansę do podzielenia się moją historią. Nie zmieniłam zdania odnośnie adopcji psów. Dalej uważam, że pies ze schroniska to świetny pomysł. Nawet jak ma się dzieci, nawet jak pies jest już dorosły. Ale teraz, po tym co przez nas spotkało naszą kochaną psinkę, uważam, że trzeba się do wzięcia psa bardziej przygotować, min czytając polecane przez Ciebie książki (zaraz szukam tej drugiej, jest mi ewidentnie potrzebna) oraz bardziej zaufać ludziom zajmującym się adopcją po drugiej stronie. Jeśli pies miał być do domu ze starszymi dziećmi, to ja założyłam, że chodzi tylko o ganianie, wsadzanie palców do oczy itd, ale nie wzięłam po uwagę innych rzeczy, które mogą się kryć za tym zdaniem. I kiszka.
W każdym razie jak napisałam wcześniej, musimy teraz nauczyć się na nowo żyć z psem, teraz już chorym psem, bo tego co się podczas tego długotrwałego stresu stało z jej sercem, w psów się nie operuje. Musimy się na nowo nauczyć z nią obchodzić. Ja będę musiała się pieścić ale będę nad sobą pracować.
Mam nadzieję, że to, co napisałam komuś pomoże.
Dziękuję za ten wpis. Jesteśmy po stracie naszego „kocięckiego”, po 9 latach wspólnego życia, w tym 8 lat z naszym synem na pokładzie. Było trudno, bo kot był mój, a raczej ja jego, więc można się domyślać, co się zadziało, gdy pojawił się w naszym domu syn, i to raczej z rodzaju tych ryczących (celowo nie użyłam wyrazu płaczących, bo to był faktycznie dziecięcy ryk ;)).
Kot był schroniskowy, ale z tych arystokratycznych ;). Choć bywało ciężko, wiem, że to był wyjątkowy kot i tęsknimy za nim bardzo, nawet ten mój najbardziej poszkodowany w kociej relacji Smyk.
W każdym razie, po okresie żałoby przymierzamy się do nowego zwierza w domu, ale już bardziej pod kątem rodziny z dzieckiem, też rozważamy psa. Twój wpis trochę ustawia mnie do pionu, jeśli chodzi o emocje z takim wyborem związane, bo to jest chyba dla mnie najtrudniejsza sprawa – tak równoważyć rozum i serce, żeby dokonać sensownego wyboru, dla całej naszej rodziny, a nie tylko dla jednej osoby.
No nic, jestem pewna, że gdzieś na nas czeka zwierzęcy przyjaciel. Pozdrawiam serdecznie!
Ps. Cieszę się, że mogłam Cię posłuchać na Nordic Talking Festival:).
Ooo.. jestem tu pierwszy raz i taki fajny post.
Mamy dziecko (lat3) i bulteriera (lat 5,5) i jest to para idealna, mimo, że rasa powszechnie nie kojarzy się z dziećmi. Wielu naszych znajomych pytało, gdy byłam w ciąży – co zrobimy z („takim”) psem gdy pojawi się dziecko. Bardzo nas to wtedy szokowało, bo jedyne co można robić ze zwierzakiem – to wychowywać. Byliśmy w komfortowej sytuacji. Nasz pies pochodził z hodowli, nie miał żadnych psychicznych problemów, był ułożony, socjalizowany, stabilny. Nie dlatego, że taki się urodził, ale dlatego, że przez 2,5 roku to na jego rozwoju się skupialiśmy. Brzmi to może dosyć komicznie, ale posiadanie psa to także pełnoetatowa robota, wstawanie po nocy, przezwyciężanie lęków, egzekwowanie zasad, a nie tylko ciumkanie całusków (chociaż to bule lubią najbardziej i to także trzeba im zapewnić ;)). Tak, więc na przyjście na świat dziecka przygotowywaliśmy się wszyscy – nie wykluczając psa, który musiał przyswoić nowe zasady (np. pożegnać się z sypialnią). Gdy pojawił się maluch i przeżył – nie zżarty przez psa – edukacja się nie zakończyła, nasza sunia musiała nauczyć się delikatności w okazywaniu czułości dziecku, miarkowania odpowiednio dużych łuków mijając dziecko czy np. tego, że każdy ma swoje zabawki niezależnie od tego gdzie leżą. Nasza córka natomiast uczy się cały czas, że pies ma uczucia, że ciąganie za uszy boli oraz tego, że zwierzak nie może jeść wszystkiego. Dopiero gdy rodzic, który jest także opiekunem psa zatrybi, że to wyłącznie on odpowiada za bezpieczeństwo i spełnienie potrzeb swoich pociech (w tym czworonożnych) posiadanie psa ma sens. Żeby nie było – mój pies nie zna 500 komend i czasami udaje słup soli gdy do niego mówię, ale wiem to na pewno, że tak jak dla nas, tak dla naszego psa, nasza córka jest najważniejszą osobą na świecie … i ona też to wie choć ma dopiero 3 latka.