…czyli kiedy warto iść z dzieckiem do psychologa.
Zdarzenie, o którym chcę Wam dziś opowiedzieć miało miejsce na Mazurach. Byliśmy na urlopie w ośrodku wczasowym z kilkunastoma innymi rodzicami i ogromną liczbą ich dzieci – mówię Wam, to była wielka, hałaśliwa gromada. Rodzinne wakacje, nie ma co 🙂
Romek, Nina i Filip
Romek bardzo mocno zaprzyjaźnił się z Niną, swoją rówieśniczką. Od 6 rano wystawał pod jej domkiem i niecierpliwie czekał, aż się obudzi i wyjdzie się pobawić. Rozumieli się bez słów i bawili się do upadłego, od rana do wieczora. Żałuję, że Nina i jej rodzice mieszkają na drugim końcu Polski. Gdyby byli z naszego miasta, na pewno podtrzymalibyśmy tę znajomość – dzieci świetnie czuły się w swoim towarzystwie, miały na siebie pozytywny wpływ, a i rodzice byli bardzo do rzeczy.
Jednak radosną zabawę Niny i Romka często zakłócał ponury sześciolatek, Filip. Chłopiec był wrogo nastawiony do dzieci, zwłaszcza młodszych. Jego ulubioną rozrywką było złośliwe dokuczanie maluchom i doprowadzanie ich do płaczu, a że Nina i Romek byli łatwym celem – dokuczał im często.
„Nikogo nie lubię”
Kiedy zdarzyło się to któryś raz z rzędu, wkroczyłam ja, cała na biało, jako ten gołąbek pokoju 😉 Tym razem nie zachowałam się jak Lwica (KLIK), bo zwyczajnie było mi żal chłopca. Miał poważny problem w kontaktach z dziećmi i najwyraźniej znalazł się w punkcie, z którego nijak nie mógł się wydostać.
Kiedy Romek i Nina chlipali nieopodal, lizali rany i pocieszali się nawzajem, zagadałam do Filipa:
– Dlaczego im dokuczasz?
– Bo ich nie lubię. Ani tego chłopca, ani tej dziewczynki.
– Okej, rozumiem. W takim razie może zamiast tutaj siedzieć i się denerwować, pójdziesz pobawić się z dziećmi, które lubisz?
– Ja nikogo nie lubię.
Panie i Panowie, oto sześcioletni mistrz ciętej riposty. Zatkało mnie, nie miałam pojęcia co doradzić chłopcu w takiej sytuacji. Z tego co pamiętam, nie powiedziałam nic, tylko poszłam rozweselać Romka i Ninę.
Fot. Lance Neilson (CC)
Od tej rozmowy jeszcze bardziej było mi szkoda Filipa. Kiedy inne dzieci bawiły się głośno i radośnie, on albo trzymał się na uboczu i patrzył spode łba, albo im dokuczał, przezywał, szarpał, wyrywał z rąk zabawki. Snuł się po ośrodku, bledziutki, zgarbiony i wrogo nastawiony do wszystkiego i wszystkich. Jego rodzice robili co mogli, ale mieli jeszcze pod opieką kilkumiesięczną córkę. Być może chłopiec przeżywał trudny okres właśnie w związku z narodzinami siostry, jednak nie chcę wchodzić z butami w życie tej rodziny.
Jednak jednego jestem pewna: gdyby moje dziecko „nikogo nie lubiło”, pomimo moich usilnych starań, rozmów, bliskości i całej reszty, pewnie najpierw całą noc płakałabym w poduszkę, a kolejnego dnia umówiłabym się z psychologiem dziecięcym.
Kiedy warto wybrać się do psychologa dziecięcego?
Spokojnie, nie jestem zwolennikiem ciągania dzieci po lekarzach, psychologach czy logopedach. Jednak wierzę, że rodzice powinni przegadać swoje problemy zawsze wtedy, gdy czują się bezsilni i wyczerpani. Z partnerem, mamą, przyjaciółką, a jeśli czują taką potrzebę – z psychologiem.
I tak naprawdę nieważna jest skala problemu: jednych przerasta dziecko-mizantrop, a innych przedłużające się odpieluchowanie. Rozwiązanie może okazać się dziecinnie proste, ale czasem nie jesteśmy w stanie dostrzec wyjścia z najbardziej banalnej sytuacji. Brakuje nam dystansu, obiektywnej oceny sytuacji, pomysłów na alternatywne rozwiązania, w kółko powtarzamy te same błędy i zapętlamy się w nieudanych próbach – to całkowicie normalne.
To żaden wstyd
Panuje wiele krzywdzących stereotypów na temat konsultacji specjalisty. Jednak nie ma się czego wstydzić! Kiedy rodzice wybierają się do psychologa dziecięcego, to wcale nie znaczy, że z ich dzieckiem coś jest nie tak, ani też, że są oni niekompetentnymi lub przewrażliwionymi rodzicami. Poczucie porażki to nic przyjemnego, ale lepiej odpowiedzialnie przyjąć ją na klatę i działać, niż z przylepionym uśmiechem udawać, że nic się nie stało. Każdy z nas, w natłoku codziennych obowiązków, stresu, przemęczenia, ma prawo poczuć się beznadziejnym rodzicem i to żaden wstyd przyznać się do swojej bezradności.
Podziwiam moją Mamę, która w latach 80-tych wybrała się do psychologa z moim starszym bratem. Wiem, że kiedy ja stanę przed problemem, który mnie przerośnie, również umówię się na wizytę. Bez żadnych kompleksów.
Fot. w tytule Lian Xiaoxiao (CC)
Przepis pochodzi z 25.08.2015 r. z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl