Czuję ogromny niedosyt. Zbyt szybko opuściliśmy Finlandię: kilka dni spędziliśmy w Hämeenlinnie, jeden calutki dzień w Naantali i trzy pourywane dni (przeznaczone na dojazdy i przesiadki) w Turku, którego nie zdążyliśmy zwiedzić – stąd mój niedosyt i #smuteczek. Po powrocie mam masę nowych pomysłów na blogowe wpisy, poza dopracowałam nowy wygląd bloga (kto zauważył? 🙂 ), ale pomimo to nie mogę sobie znaleźć miejsca. Przeglądam zdjęcia, tęsknię i już planuję kolejną wyprawę na Północ.
Naantali – Finlandia
Zabiorę Was dziś do niewielkiego portowego miasteczka, położonego niedaleko Turku, słynącego przede wszystkim z parku rozrywki Świat Muminków, który mogliście obejrzeć w poprzednim wpisie:
Zostawmy Muminki. Dziś chcę Was oprowadzić po innej części Naantali – uroczych uliczkach pełnych kolorowych, drewnianych domków. A przy okazji chcę zadać Wam pytanie (z gatunku retorycznych 😉 ): czy takie domki można przedawkować? Ja mogłabym na nie patrzeć bez końca! Przemykać wąskimi, brukowanymi uliczkami, zakradać się na podwórka i zapuszczać żurawia przez okna! To raptem kilka przecinających się uliczek, ale mogłabym tu łazikować kilka godzin – co też zrobiliśmy. Zresztą z naszymi dziećmi, eksplorującymi każdą zaspę, spaceruje się właśnie w takim żółwim tempie 😉
Ale do brzegu. Położona tuż obok portu dzielnica kolorowych drewnianych domków to taka starówka Naantali – znajdują się tu muzea, galerie, kawiarnie, hoteliki, sklepy z pamiątkami i rękodziełem.
Niektóre domki są zamieszkane, a ja oddałabym nerkę, aby móc zamieszkać w jednym z nich. Uczciwie uprzedzam, że wszystkie zmarzluchy powinny się nad tym dwa razy zastanowić, bo na głównej ulicy Mannerheiminkatu ciągnie od morza jak cholera! 😀 Aż palce grabieją, gdy człowiek próbuje sfotografować te wszystkie urocze domki. Ale zdrętwiałe z zimna dłonie to niewielka cena za takie pamiątki:
Nie znajdziecie tu dwóch takich samych budynków
Każdy z nich jest pomalowany i ozdobiony w inny sposób i w tym cały ich urok <3 Do tej pory najbardziej lubiłam błękitne, żółte i czerwone. Jednak prawdziwym, zachwycającym odkryciem były tu dla mnie domy zielono-szare:
Nawet majtkowy róż się trafił! 😀
Muszę Wam się do czegoś przyznać: odkąd pamiętam chciałam mieszkać na osiedlu pełnym pagórków, stromizn i uroczych schodków. Dreptałabym po tych schodkach w górę i w dół, w górę i w dół. To dla mnie gwarancja szczęścia… i jędrnych ud 😉
CZY DREWNIANE DOMKI ZNIKNĄ?
W Naantali osiedle tradycyjnych, kolorowych domków traktowane jest jako atrakcja turystyczna. Jednak nasza fińska znajoma, Maikki (kulturoznawca i miłośniczka fińskiej architektury) ubolewa, że poza zabytkami Finowie nie szanują starych, drewnianych domów. Wiele z nich jest wyburzanych, a na ich miejscu pojawiają się bloki – nowoczesne, funkcjonalne, ale – według jej opinii – ohydne i bezduszne.
NAANTALI
POGODA POZA SEZONEM
Polecam wizytę w Naantali poza sezonem. Zwłaszcza, jeśli (tak jak nam) bardziej od śniegu, wiatru lub deszczu przeszkadza Wam tłum turystów. Podobno nigdy nie ma tu tłumów, bo to Finlandia 😉 No cóż, zdjęcia Naantali wykonane w sezonie, które znalazłam w sieci, jakoś tego nie potwierdzają:
Źródło: visitturku.fi
Od pięknej pogody i tłumu turystów wolimy ciszę i wyludnione ulice – wtedy przynajmniej widać jak na dłoni nasze rozbrykane dzieci 😉 Można bez obawy „spuścić je ze smyczy”, nie trzeba się za nimi uganiać, ani mieć oczu dookoła głowy. Romek i Irka to nie jest typ dzieci, które chodzą za rączkę. To encyklopedyczny przypadek „dzikich dzieci”, które kolekcjonują patyki i sople, uważają kruszenie lodu za atrakcję dnia, a kiedy znikną Ci z oczu w knajpie lub sklepie – możesz być pewna, że właśnie eksplorują zaplecze 😆
W Naantali byliśmy we wtorek 12 lutego 2019 – o tej porze brukowane uliczki są totalnie puste, nie widać ani turystów, ani mieszkańców. Ruch pojawił się dopiero około 16, kiedy mieszkańcy zaczęli wracać z pracy. Starówka wydaje się opuszczona, lecz nie sprawia ponurego wrażenia. Jest tu pogodnie, bezpiecznie, a czas płynie wolniej.
A to sklep z pamiątkami ze Świata Muminków:
Fińskie domki w Polsce
i książka o Turku
Przy okazji chcę Wam przypomnieć wpis o fińskich domkach, które od końca II Wojny Światowej do dziś stoją w kilku miastach w Polsce! Może nie są tak kolorowe jak te w Naantali, ale też mają niepowtarzalny urok. A dzięki Waszym komentarzom wiem, że w kilku z nich mieszkają nawet Czytelniczki bloga 🙂 Zazdro!
Tęsknię za Finlandią, marzę o sprawdzeniu na własnej skórze wszystkich atrakcji turystycznych i niedocenionych zakątków Turku. A tymczasem kupiłam sobie książkę, której akcja rozgrywa się w Turku w 1891 roku oraz współcześnie: „Wyspa dusz” Johanna Holmström – książka dostępna TUTAJ
Właśnie obejrzałaś 30 zdjęć kolorowych domków.
To jak? Można je przedawkować czy to #missionimpossible? 😆
Daj znać w komentarzu poniżej ↓
Miłego dnia!
Udostępnij ten artykuł:
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
3 komentarzy
Nie można. I mogłabym w takim zamieszkać.
Wiedziałam, że znajdą się tu bratnie dusze 🙂 Przybijam wirtualną piątkę!
Nie można! Oddałabym obie nerki i wątrobę, żeby tam zamieszkać!