Skandynawski Czwartek #22
Kraje skandynawskie są znane z poszanowania praw dziecka. Jednak Szwedzi także miewają wątpliwości, czy droga, którą obrali, jest właściwa. Czy można dać dzieciom „zbyt wiele” praw i „przesadzić” w kwestii ich przestrzegania?
Pierwszy na świecie zakaz klapsów
Szwecja jako pierwszy kraj na świecie zakazała stosowania kar cielesnych, ustawą z 1979 roku. Oczywiście zakaz obejmuje również klapsy, które nie zawsze są uważane za bicie (sic!).
Szwedzi chętnie i wnikliwie badają każdą dziedzinę życia. Wpływ wprowadzenia zakazu stosowania kar cielesnych również został zbadany. Dr Joan Durrant zebrała dane z 20 lat po wprowadzeniu zakazu i wykazała między innymi, że osoby urodzone po 1979 roku rzadziej były sprawcami czynów karalnych wobec dzieci.
Czy Szwedzi są przewrażliwieni na punkcie dzieci?
Co jakiś czas Szwedom przelewa się czara goryczy. Zaowocowało to między innymi publikacją książki Davida Eberharda „How Children Took Power” (tytuł oryginału: „Hur barnen tog makten”).
Jednak, co bardzo istotne, wnioski dra Eberharda oparte są na jego osobistych obserwacjach, a nie badaniach naukowych. Mam wrażenie, że autor książki po prostu znalazł nośny temat i szukał rozgłosu.
Autor krytykuje niechęć do dyscypliny i zarzuca szwedzkiemu społeczeństwu przewrażliwienie na punkcie dzieci, które według niego skutkuje wychowaniem „pokolenia źle wychowanych bachorów”. Jako przykłady podaje rodziny, w których to dzieci podejmują decyzje na temat wyjazdu na wakacje, zakupów czy posiłków.
Wielokrotnie czytałam, że Szwedzi są przewrażliwieni na punkcie poprawności politycznej, równości, praw dziecka… Tylko czy to źle?
Fot. Familjen Helsingborg (CC)
Kto tu rządzi?
Co kilka lat ożywa publiczna debata na temat tego, kto rządzi w szwedzkich rodzinach – dzieci czy dorośli?
Rodzicielstwo bliskości, porozumienie bez przemocy, pedagogika montessoriańska i kilka innych – wszystkie popularne obecnie metody wychowawcze i nurty pedagogiczne zalecają mądre i oparte na szacunku stawianie granic. Pytanie czy szwedzcy rodzice dokształcają się w tym zakresie? Czy wiedzą jak rozmawiać z dzieckiem, jak być asertywnym, wyznaczać granice traktując dzieci z szacunkiem? Czy po prostu traktują dzieci jak „święte krowy” i ustępują im na każdym kroku kosztem własnych potrzeb?
Szwedzkim rodzicom zarzuca się uległość oraz brak decyzyjności, wynikające z poważnych braków w wiedzy na temat wychowania dzieci.
Jonas Himmelstrand (opiniotwórczy szwedzki antropolog i specjalista w zakresie edukacji), zarzuca ponadto szwedzkim rodzicom, że wychowanie dzieci pozostawiają szkole.
Przekonuje, że tacy uciekający od odpowiedzialności dorośli nie są zdolni do przyjęcia roli rodzica, ponieważ dzieci mają wrodzoną skłonność do testowania granic i szukania przewodnictwa rodziców.
Tymczasem w szwedzkich szkołach nauczyciele coraz częściej mają problem z wytyczaniem granic w obawie przed naruszeniem praw uczniów.
Fot. Joopey (CC)
Nadgorliwe służby socjalne
Skandynawskim służbom socjalnym wielokrotnie zarzucano nadgorliwość i krzywdzenie „porządnych” rodzin. Przykładem jest chociażby film „Obce niebo” (tu recenzja, z którą w pełni się zgadzam > KLIK) czy dyskusja wokół praktyk norweskiego urzędu Barnevernet (KLIK: Dzieci własnością państwa czy rodziców?).
Zwolennicy i krytycy obecnego systemu socjalnego funkcjonującego w Szwecji toczą spór o to, czy ma on charakter wspierający czy ingerujący. Jako najbardziej pokrzywdzone wskazywane są rodziny imigrantów oraz obywateli niezamożnych.
Problemy pierwszego świata?
W idealnym świecie jednorożce hasają po ukwieconych łąkach ze swoimi źrebiętami, które bezustannie się uśmiechają (a raczej „szczerzą” – to bardziej pasuje do anatomii końskiej szczęki).
Tak więc źrebięta jednorożców szczerzą się jak głupi do sera. Nigdy się nie buntują, bez szemrania polerują swój róg i sprzątają stajnię. Są grzeczne i uczynne wobec jednorożców żyjących po sąsiedzku. Nie grymaszą, kiedy w gościach nie smakuje im trawa. Nie nadużywają telefonów i tabletów, bo szanują swoje zgrabne kopytka, oczy lśniące magicznym blaskiem i wysoko rozwinięte mózgi.
Kraje skandynawskie są postrzegane jako kraina mlekiem i miodem płynąca. Jednak jak się okazuje, one również mają swoje problemy… choć wiele z nich można by z przekąsem nazwać „problemami pierwszego świata”.
Wychowanie autorytarne w opozycji do dziecięcej samowoli, nadopiekuńczość państwa kontra pozostawienie rodzin samym sobie – przesada w żadną stronę nie jest dobra.
Moim zdaniem już sam fakt, że taka dyskusja ma miejsce, jest budujący. Szkoda tylko, że ta dyskusja odbywa się zazwyczaj pod hasłem „bezstresowego wychowania”, tak jakby nie było nic pomiędzy nim a totalną, surową dyscypliną.
Zresztą „bezstresowe wychowanie” to mit i już kiedyś zwróciłam uwagę, że nawet jego etymologia budzi poważne wątpliwości. Stres jest nieuniknionym elementem życia każdego dziecka, motorem jego rozwoju. Cały tekst możecie przeczytać tutaj: Wychowanie bezstresowe i rozpieszczone bachory (to tekst ze starego bloga z lutego 2015 roku, więc wielu z Was może go nie znać).
Niemniej to dyskusja, która co jakiś czas ożywa we wszystkich państwach szukających złotego środka. Krajach, w których prawa dziecka cokolwiek znaczą.
W innych miejscach na świecie dzieci skreśla się z góry jako „niższą formę życia” i istoty, które zawsze muszą się podporządkować woli dorosłych. Tak jak się to dzieje w krajach średnio i słabo rozwiniętych, w których prawa dziecka to synonim bajki o jednorożcach.
Trzymajcie się!
.
.
Źródła:
• Durrant, J. E. (2000) „A Generation Without Smacking: The impact of Sweden’s ban on physical punishment.” London: Save the Children.
• Jens Hansegard (2014) „Is Sweden raising a generation of brats?” The Wall Street Journal
• David Eberhard (2014) „Hur barnen tog makten (How Children Took Power)” Wydawnictwo Bladh by Bladh
• Katarzyna Molęda (2015) „Szwedzi. Ciepło na północy” Wydawnictwo Czarna Owca
Fot. tytułowa – Familjen Helsingborg (CC)
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, podziel się nim ze znajomymi, klikając niebieski guziczek poniżej ↓
Dziękuję!
17 komentarz
Dzieci nie mam… Ale odkrywanie świata, działanie po swojemu najwięcej mnie nauczyło w życiu. Wszelkie matczyne ingerencje tylko mnie blokowały. Jeśli kiedyś zdecyduję się na dzieci, to chciałabym umieć podobnie się zdystansować i pozwolić im na pewien 'leseferyzm’ 🙂
No właśnie, nadgorliwość (służb socjalnych) – jak to mówią, bywa gorsza od faszyzmu…
Bardzo ciekawy artykuł! Właśnie, wielu ludziom poszanowanie zdania dziecka kojarzy się z bezstresowym wychowaniem. Wydaje mi się że wielu rodziców nie edukuje się w kwestii wychowania i miotają się pomiędzy pobłażliwością a surowym wychowaniem. Ja ostatnio spokój w domu zawdzięczam pozytywnej dyscyplinie:)
Byłam dwa razy w Szwecji, jako uczennica liceum i byłam w szoku, że uczniowie- nastolatkowie mówią do nauczycieli po imieniu, a nauczyciele traktują uczniów jak sobie równych. Nikt tam w szkole nie wstaje, gdy nauczyciel wchodzi do sali, nie mówi dzień dobry, tylko cześć. Nie zauważyłam w ogóle, by młodzież nadużywała tego rozwiązania będąc bezczelna czy chamska. Wręcz przeciwnie uczniowie mieli przyjacielski stosunek do nauczycieli i z wzajemnością.
A sami wiemy przecież jak bywa w polskich szkołach (pamiętny nauczyciel ze śmietnikiem na głowie…) To było co prawda już prawie 15 lat temu…
Będąc au pair w Norwegii zauważyłam, że „moje” dzieci nie miały żadnych obowiązków domowych poza nauką i czasami „wchodziły” rodzicom i mi też na głowę. Ale to były pewne momenty, chyba każdy ma je w swoim domu… Jednocześnie poznałam też inne rodziny, w których byłą większa dyscyplina i zakres obowiązków dzieci, nie pozbawionych jednocześnie szacunku od rodziców i wielkiej czułości. Myślę, że to zależy od rodziców i właściwych im metod wychowawczych.
Jeśli ucznia/dziecko traktuje się jako równego sobie człowieka, z całym poszanowaniem dla jego osoby, to nie ma powodu, by ktoś tego nadużywał. Wydaje mi się, że ich system edukacyjny się sprawdza, co chyba najlepiej widać w danych poziomu czytelnictwa 🙂
Brak nakazów i zmuszania do wszystkiego też potrafi wyjść na dobre 🙂
Ja również uważam, że bezstresowe wychowanie nie istnieje, bo bez względu na to, jak będziemy traktować dzieci, to i tak nie uchronimy ich przed stresem. A brak, krzyku, kar słownych, czy cielesnych świadczy tylko i wyłącznie o naszym szacunku w stosunku do dziecka. Moim zdaniem dzieci wychowane w ten sposób, które na dodatek mają dobry przykład dawany przez rodziców, zachowują się znacznie lepiej, niż te które nie otrzymują należytego szacunku.
A ja zgadzam się nie z recenzją filmu, a z komentarzem, który pod tą recenzją się pojawił, tu cytat:
„Widzę, że to kolejna politycznie poprawna recenzja, psiocząca na film, który ukazuje totalitarne mechanizmy szwedzkiego prawa. Nie wypada jednak panom krytykom o tym pisać. Bezpieczniej doszukiwać się baśniowej konwencji w filmie, który dotyka bardzo realistycznego problemu i z tego, co mi wiadomo, inspiruje się prawdziwą historią. Reżyser z pewnością nie chciał pokazywać problemów „komunikacyjnych” różnych kultur, tylko absurd oraz przemoc dziejące się w szwedzkim państwie, które w świetle prawa rozbija rodziny i wprowadza patologie. Nieprawdziwe jest również stwierdzenie, że Szwedzi są zimni i bezwględni. Rodzina zastępcza Uli to ludzie ciepli, cierpiący po stracie własnego dziecka, ostatecznie nie przeszkadzający w finałowej ucieczce ich podopiecznej. Zimne i bezwględne jest tu zdegenerowane/ „postępowe” prawo i reprezentujący je urzędnicy. Bardzo mnie kłuje brak obiektywizmu u panów krytyków, którzy pisują pod dyktando swoich redakcji recenzje, kompletnie abstrachujące od utworu filmowego. Krew mi zmroził artykuł w GW wybitnego przecież znawcy kina, Tadeusza Sobolewskiego. Jest jeszcze mocniej zmanipulowany i jakby odnoszacy się do kompletnie innego filmu. Recenzja pana Bartosza Staszczyszyna podąża analogicznym tropem.
Urodziłem się w wolnej Polsce i długo myślałem, że cenzura skończyła się wraz z upadkiem komunizmu. Ale najwyraźniej albo komunizm jednak nie upadł albo Polska nie jest wolnym krajem”. Napisał Pan Antoni Paprotny.
Cóż, każdy ma prawo do własnego zdania, przecież każdy ogląda i interpretuje filmy przez pryzmat własnych doświadczeń.
A zadaniem krytyków filmowych nie jest pisanie „obiektywnych” recenzji, lecz kreowanie opinii – podobnie jak w przypadku blogerów.
I ostatnia rzecz: poprawna pisownia to „abstrahujące” 🙂 „Abstrachuje” to nazwa kanału na YouTube (widocznie zapadła Panu w pamięć ;))
Cóż, każdy ma prawo do własnego zdania. To prawda. Również ja czy Pan, którego słowa przytoczyłam w cytacie. Nikt nie powiedział, że i Ty musisz się z nimi zgodzić 🙂 A jeżeli chcesz koniecznie wypominać komuś błędy ortograficzne (co, tak na marginesie, jest meeeega słabe, ile razy na poszczególnych blogach spotykam błędy czy to ortograficzne, czy stylistyczne lub kompletny brak interpunkcji, ale jakoś nie wtykam od razu tego w komentarz, żeby próbować daną blogerkę/blogera upokorzyć), to napisz proszę do tego pana, którego zacytowałam, zamiast mnie objaśniać ;)) Pozdrawiam cieplutko!
Jasne, ja też tego nie lubię i uważam, że o tego typu błędach należy pisać na priv, bo w komentarzach zalatuje to hejtem.
Tu też wcale bym o tym nie wspomniała, gdyby nie kanał YT chłopaków z „Abstrachuje”, którego nazwa jest grą słów – dla jednych zabawną, dla innych nie, ale na pewno zapadającą w pamięć 😉
Nadgorliwość to jakaś choroba obecnych czasów, takie mam wrażenie 🙂
dobrze napisałaś, zawsze musi być coś co równoważy, szalka nie może być za bardzo w jedna czy drugą stronę. Jeśli dzieci będą wychowywane bezstresowo tojak poradzą sobie w dorosłym życiu gdzie tego stresu jest cała masa? Albo czy rodzicemuszą się bać swoich dzieci ?
masakra
Te nurty wychowawcze, które wymieniłaś to właściwy trop dla rodziców. Każdy z nich mówi o szacunku do dziecka i o stawianiu granic. Tak samo jak w relacjach z dorosłymi ludźmi.
Jestem bardzo ciekawa, jak to naprawdę wygląda, bo planujemy emigrację do Skandynawii… Co prawda chodzi o Norwegię, ale podejrzewam, że system tam jest bardzo podobny do szwedzkiego. Oczywiście trochę się obawiamy Barnevernet, z drugiej strony wiem od znajomych tam mieszkających, że często te głosy są bardzo jednostronne i nieraz mijające się z prawdą. Nie wiem sama, co myśleć. Na pewno nie jest mi bliski ani autorytaryzm i przemoc, ani pozwalanie sobie wejść na głowę;) mam nadzieję, że uda nam się znaleźć złoty środek;)
O Barnevernet pisałam kiedyś tutaj: https://ronja.pl/dzieci-wlasnoscia/
A gdzie najchętniej osiedlilibyście się w Norwegii? Zakochałam się w niej rok temu (też gdzieś na blogu pałęta się fotorelacja) i najbardziej urzekło mnie miasteczko Hamar, och i ach!
Marzy mi się emigracja, ale to marzenie dość odległe. Nie powstrzymuje nas Barnevernet, tylko ogólne rozmemłanie 😉
O, bardzo fajny post o Barnevernet, z gatunku tych raczej uspokajających 😉
My planujemy niby Oslo, szczególnie, ze mam tam dobrego znajomego, ktory w dodatku byc moze bedzie miał możliwość zatrudnienia mojego P. Ale prawda jest taka ze pojedziemy tam, gdzie bedzie praca 🙂 Ogólne rozmemlanie to cos okropnego, gdyby nie ono, to juz pewnie dawni byśmy tam byli:/ w tej chwili P zaczyna prawo jazdy na D zeby mieć jakas dodatkowa opcje przy szukaniu roboty;) tak wiec na kilka ładnych mcy i tak jestesmy tu uziemieni.
A Ty tez chciałabyś do Norwegii, czy jednak Szwecji?
Nie znam się na realiach życia w rym kraju. Jednak wpis jest bardzo ciekawy i podeślę go zainteresowanej koleżance