Mroczne czasy „uniwersalnych” rozmiarów biustonoszy odeszły w niepamięć.
Od kilku lat wiele się mówi o brafittingu.
Bez wątpienia noszenie prawidłowo dobranych staników ma długofalowy pozytywny wpływ na wygląd biustu. A co z ich zdrowiem?
Nauka w służbie piersiom
Wychodząc z założenia, że istotny jest nie tylko idealnie dobrany rozmiar stanika, ale i jego konstrukcja, budowie biustonosza przyjrzeli się naukowcy. Zespół inżynierów z Instytutu Inżynierii Materiałowej Politechniki Łódzkiej oraz prof. Marek Zadrożny – kierownik Kliniki Chorób Piersi i Chirurgii Onkologicznej Centrum Zdrowia Matki Polki, we współpracy z marką Corin przez ponad rok pracowali nad konstrukcją idealnego biustonosza.
Tak na logikę konstrukcja biustonosza powinna jak najlepiej podtrzymywać nasze piersi i „współpracować” z nimi podczas ruchu. Jako że biustonosz wspiera nas w walce z bezlitosną grawitacją, jego „konstrukcja nośna” jest szczególnie istotna w przypadku dużych biustów i piersi w okresie laktacji, które jak szalone zmieniają rozmiar i zawartość, napawając grozą debiutującą matkę-karmicielkę.
Badania polegały na stworzeniu modelu 3D piersi i tułowia, a następnie wykonania pomiarów w wyznaczonych na ciele punktach największego nacisku. Na tej podstawie opracowano przestrzenny model biustonosza i dopracowano optymalny, „idealny” kształt, a także jego liczne modyfikacje w zależności od rozmiaru bielizny. Brzmi sensownie, prawda? Na koniec wykonano badanie termowizyjne kobiet noszące staniki zbyt ciasne, zbyt luźne i te idealnie dobrane.
Onkolog, prof. Marek Zadrożny, podsumował wyniki tego badania w następujący sposób:
Termowizja okazała się w tym przypadku przydatną metodą, obrazującą zmiany w ukrwieniu, a w rezultacie zmiany temperatury skóry gruczołu piersiowego. Badania jasno pokazały, że zbyt ciasne staniki powodują duże różnice temperatur w obrębie skóry piersi. Podobna sytuacja jest w przypadku zbyt luźnych biustonoszy, kiedy dochodzi do tarcia, którego rezultatem są miejsca cieplejsze i chłodniejsze świadczące o mniejszym lub większym ukrwieniu. Naturalnie, wszystko zależy to od rodzaju piersi, wielkości, kształtu i zawartości tkanki tłuszczowej u kobiet. (źródło).
Nosiłam kilka modeli marki Corin i rzeczywiście są bardzo wygodne. Nie widzę jednak istotnej różnicy w porównaniu do pozostałych dobrych marek gorseciarskich. Domyślam się, że większość firm opracowuje swoje produkty w podobny sposób, lecz być może nie ujawniają one szczegółów tych badań jako elementu komunikacji marki.
Pomijając marketingowe sztuczki, za najistotniejsze w tym badaniu uważam wypowiedzi prof. Zadrożnego na temat wpływu prawidłowo dobranego biustonosza na zdrowie piersi.
Brafitting a guz piersi
Prof. Marek Zadrożny podkreśla, że:
…nie ma żadnych badań wskazujących na zależność między noszeniem niewłaściwie dobranego stanika, a rozwojem choroby nowotworowej.
Jednak, pomimo to, prawidłowo dobrany rozmiar jest bardzo ważny. Według profesora prawidłowo dobrany biustonosz „nie tylko zapobiega w przyszłości powikłaniom typu zaburzenia krążenia układu chłonnego, stany zapalne czy obrzęki, ale również zapewnia życie w lepszym komforcie” (źródło).
Wszystko wskazuje na to, że nawet mając na sumieniu lata spędzone w fatalnym biustonoszu, możemy być spokojne o nowotwory. Za raka piersi odpowiedzialne są czynniki hormonalne, genetyczne (mutacja w genach BRCA1 i BRCA2), promieniowanie jonizujące oraz dieta, w tym alkohol.
Czynniki mechaniczne, w tym noszenie źle dobranego biustonosza, nie powodują raka piersi.
A co z pozostałymi zmianami w piersiach?
Jak wiecie 14 lat temu miałam w jednej z piersi łagodny guz, włókniaka (klik). Przypuszczam, że przyczyną jego powstania mogły być fatalne staniki, które wtedy namiętnie nosiłam. Kupując bieliznę zwracałam uwagę głównie na kolor i krój, a rozmiar wybierałam na oko. Kiedy byłam nastolatką o brafittingu nikt nie słyszał, a 80% kobiet nosiło „uniwersalny” rozmiar 75B 🙂
Poza tym moją zmorą były fiszbiny, które lubiły wychodzić na spacer i wbijać się w ciało pod pachą lub na mostku. Byłam wobec tych wstrętnych drutów niezmiernie wyrozumiała: cierpliwie wsuwałam je na miejsce, zaszywałam, prosiłam, zaklinałam… a one i tak robiły mi na złość. Sami więc rozumiecie: to jasne, że z perspektywy czasu podejrzewam te szatańskie druty o niecne zamiary i postrzegam je jako przyczynę moich problemów zdrowotnych, na równi z kompletnym brakiem stanikowej świadomości 🙂
Dziś, kiedy wiem już sporo na temat brafittingu, wydaje mi się to niepojęte. Jednak w tamtych czasach taka nieustanna, nierówna walka z niedopasowaną bielizną była normą, zarówno wśród koleżanek, jak i dorosłych kobiet w mojej rodzinie.
Pamiętacie legendarne hasło z reklam L’Oréal?
Jesteś tego warta! 🙂
Bardzo cieszę się, że w dzisiejszych czasach edukacja na temat zdrowia i pielęgnacji piersi, w tym na temat wyboru prawidłowego rozmiaru biustonosza, jest na tak wysokim poziomie.
Że coraz mniej kobiet kupuje biustonosze bez przymiarki, na straganie albo w Lidlu 😉
Że kobiety mogą znaleźć staniki na tyle wygodne, że nie czują ich podczas noszenia.
Że nie muszą zdejmować uwierających biustonoszy tuż po powrocie do domu i maltretować swoich piersi bezlitosnym newtonowskim prawem powszechnego ciążenia.
Że w Polsce dostępna jest bielizna w nietypowych rozmiarach.
Że znajome mamy zabierają swoje nastoletnie córki do brafitterek i od początku uczą dziewczyny, na co należy zwrócić uwagę kupując stanik.
Że coraz więcej kobiet nie ma wątpliwości, że na dobry biustonosz warto wydać 150 zeta i więcej.
Odkrycie brafittingu było w moim życiu prawdziwym przełomem 🙂 Serio!
A jak było u Was?
Fot. 1 Alba Soler (CC)
Fot. 2 Paul Falardeau (CC)
Wpis pochodzi z 14.05.2015 r. z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl