Wymyśliłam logo Ronji na poczekaniu, ale na upartego mogłabym dopisać do niego kilka teorii i w każdej znalazłoby się ziarno prawdy.
Choinka narysowana ręką dziecka
Moje logo to, jak na blog parentingowy przystało, choinka narysowana ręką dziecka. Nawiązanie do Skandynawii. Symbol lasu, w którym wychowała się Ronja – córka zbójnika, bohaterka książki Astrid Lindgren.
Dzikie dzieciństwo. Trochę wbrew przyjętym zasadom i trochę pod prąd. Zielone, beztroskie, umorusane, z igliwiem we włosach i szyszkami w kieszeniach. Z buzią umazaną czekoladą. Z Pupiszonkami, Szaruchami i Wietrzydłami czającymi się za każdym drzewem. Dla R2D2, Hot Wheels i księżniczek Disneya też znajdzie się miejsce! Dzieciństwo pełne bzdurek i samodzielnie wymyślonych piosenek, od których puchną uszy.
I takie samo macierzyństwo: rozśpiewane, pomimo kompletnego braku talentu wokalnego. Odważne, pomimo setek rodzicielskich błędów na koncie. Spokojne, pomimo niepewności i braku doświadczenia. Niedoskonałe, trochę infantylne, w dziurawych jeansach i z rozmazanym makijażem – czasem od zwariowanego śmiechu, a czasem od łez bezsilności. Macierzyństwo uważne, pełne szacunku do dziecka, jego potrzeby bliskości, emocji i odrębności. Macierzyństwo mało ambitne, bez świadectwa z czerwonym paskiem (mamie, która całe życie była prymuską i perfekcjonistką, nie zależy, żeby jej dzieci skosztowały tego czerstwego chleba). Macierzyństwo blisko natury, ale bez rezygnacji z uroków miasta. Zielone, zdrowe i ekologiczne, ale ekorozsądne – bez spiny, liczenia kalorii i łyżeczek cukru w cukrze.
Coś jeszcze? Mogłabym długo tak wymieniać. Zadeklarować, że jako matka unikam rywalizacji i oceniania, że jako kobiecie i blogerce na sercu leżą mi zarówno tematy ważne, jak prawa dzieci i kobiet, jak i całkiem przyziemne, jak zdrowe gotowanie dla całej rodziny czy skandynawskie kryminały. Jednak to wszystko wyczytacie w moich tekstach i komentarzach.
Projekt LAS
Nasze dzieci są dziećmi tylko przez chwilę. Warto wykorzystać ten czas jak najpełniej. Odpuścić sobie to, co „wypada”, a już na pewno prasowanie i nieumyte okna. Pracę też. Pamiętam wstrętne lato 2014 roku, bardzo pracowite. Syn co tydzień lądował u dziadków, a ja pracowałam. W domu, po godzinach, bez wynagrodzenia, po prostu z poczucia obowiązku. Tego lata nie spędziłam z Synem ani jednego weekendu za miastem. Do dziś nie mogę sobie tego darować. Najlepsza praca świata nie jest tego warta.
W tym roku marzy mi się realizacja projektu pod kryptonimem „LAS”. Od wczesnej wiosny do późnej jesieni chciałabym co weekend zabierać rodzinę w dzikie knieje. Spakować kanapki, termos i piknikowy koc. Szukać z Romkiem wiosny, żuczków, mrowisk i szyszek. Zawiązać chustę z Irenką. Założyć kalosze i zużyć spray przeciwko kleszczom i komarom, do ostatniej kropelki! Kupujemy taki repelent go co rok, a potem wyrzucamy przeterminowany, bo bywamy w lesie zdecydowanie zbyt rzadko. Las Kabacki się nie liczy 😉
Czy ten projekt mi się uda? Zobaczymy. Efekty będziecie mogli od czasu do czasu podglądać w ramach cyklu „Into the wild”. Zamiast postanawiać coś spektakularnego, a zarazem ryzykownego (wypad do lasu w KAŻDY weekend), a potem żałować, że poniosłam porażkę, wolę działać metodą małych kroczków. I tak kilka ostatnich dni spędziliśmy w leśniczówce w województwie świętokrzyskim.
Leśniczówka bez zasięgu
Wciąż istnieją takie miejsca, gdzie nie dociera internet, a telefony nie mają zasięgu. Błogą ciszę zakłócał tylko śpiew leśnych ptaków… i dobiegające z podwórka krzyki gęsi, które brzmiały jak trąbka. Było czarodziejsko!
Jeśli tylko macie możliwość, koniecznie wyjedźcie na kilka dni PRZED sezonem do takiej leśnej agroturystyki. Zero ludzi, cały dom dla Was, cisza, spokój i radocha. Nawet kiedy pogoda nie dopisze. Gdy padało, graliśmy w planszówki przy kominku.
Objedliśmy się niemożliwie regionalnymi specjałami. Gospodyni uraczyła nas zupą z młodej pokrzywy i puszystymi racuchami, a w pierogarni w Kielcach zjadłam najpyszniejszą w życiu surówkę z kiszonej kapusty!
Romek był brudny i szczęśliwy, czyli wszystko po staremu 🙂 Upodobał sobie ostatnio robienie wstrętnych min i wydawanie jeszcze gorszych dźwięków. Dobrze, że tego nie słyszycie!
Moja marka?
Łącząc przyjemne z pożytecznym, w sobotę wyskoczyłam z leśniczówki do Kielc na blogerską konferencję Blogotok #5. Zastanawiacie się o czym blogerzy gadają na takich spotkaniach? Świetnie podsumowanie przygotowała Ola z bloga Esencja: Prawdy i mity o tworzeniu marki przez blogera.
To stąd moje dzisiejsze rozważania nad znaczeniem logo i budowaniem mojej marki. Ronja jako marka? Ha ha! Brzmi poważnie, ale każdy blog jest odbierany i oceniany przez Czytelników podobnie jak marka. Marka, którą blogerzy budują mniej lub bardziej świadomie.
Czy mam wizję Ronji jako marki? To, co napisałam na początku o logo bloga nie jest oczywiste, ale to właśnie zarys marki, którą chciałabym stworzyć. Wiem, że nie osiągnę tego tym jednym wpisem – to tylko deklaracja i nieśmiała zapowiedź moich planów.
Chciałabym, aby za kilka lat nazwa tego miejsca i odręcznie nabazgrana choinka kojarzyła Wam się z tym wszystkim, o czym dziś napisałam. Zdaję sobie sprawę, że to wymaga mnóstwo pracy, pasji i cierpliwości. Na pewno po drodze popełnię mnóstwo błędów… Pamiętacie o metodzie małych kroczków? 🙂 Mam nadzieję, że tu również się sprawdzi, bo w tej chwili na nic więcej mnie nie stać.
Fajnie, że jesteście tu ze mną!
.
.
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, podziel się nim ze znajomymi, klikając niebieski guziczek poniżej ↓
Dziękuję!
30 komentarz
Trzymam kciuki za obrane kierunki: te rodzinne, życiowe i te blogowe 🙂 Mnie pomysł na dzikość, naturalność, swobodę podoba się bardzo, i bardzo jest mi bliskie.
Trzymaj mocno 🙂 Dziękuję!
Przepiękne miejsca i cudowne zdjęcia !!!
Trzymam kciuki! Zdjęcia cudne a projekt świetny. Tylko uważajcie na kleszcze! :)))
Oj tak, mąż podesłał mi link o tegorocznej pladze. A ja nigdy w życiu nie miałam kleszcza i mam nadzieję utrzymać ten stan 😉 Wyciągałam kleszcze tylko naszej psinie, a wiadomo, że to zupełnie co innego niż sobie lub dziecku… aaa! 😉
Podoba mi się to co napisałaś! Trzymam kciuki i powodzenia w realizacji planów ☺
Ale wyczesałaś miejscówkę. Chciałaś i dopięłaś swego. I upiekłaś dwie pieczenie na jednym ogniu 😉
Wow i niespodzianka jest nawet 🙂 Dziękuję za polecenie.
Renia, Twoje logo jest ekstra, takie bardzo w punkt. Idealne i spójne z tematyką Twojego bloga. Pytałaś zresztą kiedyś o to, więc Ci napisałam.
Wszystko masz spójne, a planów jestem bardzo ciekawa. Tak czy siak zostaję z Tobą 🙂
Twoje podsumowanie jest świetne, więc z czystym sumieniem polecam. Pewnie jeszcze nie raz do niego wrócę, żeby odświeżyć sobie w głowie wnioski z Blogotoku. Dzięki!
Metoda małych kroczków, to chyba jedyna, która sprawdza się u mnie 🙂 Fajnie, że Ty jesteś 🙂
Magicznie tutaj! Powodzenia w realizacji planów:)
Bardzo Cię rozumiem! Trzymam kciuki za małe kroczki, a przed nami najbliższy weekend również w dziczy i ciszy 😀 Choinki są super 😉
Dzięki 🙂 A Wy wypocznijcie za wszystkie czasy!
Widzę, że dzieciństwo i macierzyństwo w Skandynawii jest podobne do tego na Szczycie 😉 Bez spiny, naturalnie, w poszukiwaniu równowagi 🙂
Już za pierwszym razem bardzo spodobało mi się Twoje logo 🙂 I pierwsza myśl była właśnie o Ronji córce rozbójnika 🙂
Juhu! Czyli to ni jest tylko i wyłącznie moja wydumana wizja 😉
Każdy człowiek z dystansem jest na wagę złota. Witaj , miło mi poznać. Będę zaglądać, żeby poznać lepiej.
Witaj, mnie również miło. Zapraszam! Dla mnie każdy Czytelnik z dystansem jest na wagę złota 😉 :*
Zamyśliłam się po tym, co napisałaś. Zakiełkowała we mnie, taka pozytywna, zazdrość. Ta spójność plany… niesamowite.
To przyszło z czasem. Nie wiem czy wiesz, że zaliczyłam z blogiem falstart: od grudnia 2014 do sierpnia 2015 funkcjonował pod domeną dzikieziemniaki.pl (wciąż jest w sieci, więc możesz zerknąć). Dopiero we wrześniu 2015 udało mi się postawić blog, który jest spójny i taki w pełni „mój”.
To jedna z moich ulubionych ksiazek 🙂 O Ronji. Powodzenia w realizacji projektu ! Ps. Ladne te zolte kalosze.
Dzięki!
PS. A kalosze, owszem, ładne, ale koszmarnie niefotogeniczne – prześwietlają zdjęcie na maksa 😉
Wiesz, gdy ja zobaczyłam Twoje logo po raz pierwszy, pamiętam, że miałam podobne skojarzenia do tego, jak Ty teraz je opisałaś. A co od leśnych wycieczek, przyznam szczerze, że mi ich bardzo brakuje, bo odkąd Melushka jest na świecie rzadko wybieramy się do lasu że względu na kleszcze (i tu ujawnia się moja nadopiekuńczość, na szczęście tylko w niektórych aspektach). A tobie życzę więcej wypadów do miejsc, gdzie istnieje głucha cisza☺
Dziękuję! Niezwykle miło mi czytać, że te moje nieśmiałe plany mają odzwierciedlenie w rzeczywistości i ktoś widzi to podobnie. Bardzo tego potrzebuję z moją zerową pewnością siebie 😉
A propos kleszczy – ja wierzę w łut szczęścia. Zarówno ja, jak i mąż spędziliśmy pół życia w lesie i nigdy żadnego nie „złapaliśmy”, więc liczę na to, że naszym dzieciom też się to nie przytrafi. Zresztą oprócz repelentów mamy jeszcze jeden dobry sposób na kleszcze, o którym pisałam tutaj: https://ronja.pl/kleszcze/
Miejsca zazdroszczę! Uwielbiam takie klimaty, a za Twoje cele trzymam kciuki, wierzę że Ci się uda <3
Dziękuję! <3
Piękne miejsca i wspaniałe plany 🙂 Życzę powodzenia i radości z osiągniętych celów, bez żalu, że czasem jednak się nie udaje. Sciskam
Zupa z pokrzywy? Wiem, że pokrzywa bardzo zdrowa jest 🙂 Mnie się Twoja choinka podoba!!!
Uwielbiam Twoje logo to już wiesz! Jak je zobaczyłam po raz pierwszy wiedziałam, że się zaprzyjaźnimy 😛 Łączy nas podobne spojrzenie na rodzicielstwo, styl życia. Leśny projekt jest boski! Trzymam kciuki aby Wam wyszedł, nawet jeżeli wpisy nie będą pojawiać się na blogu, życzę Wam abyście więcej czasu spędzali na łonie natury we 4 <3 Mam nadzieję również, że zrealizujesz również swoje blogowe plany i będziesz dla nas pisać jeszcze wiele lat! Ściskam Cię bardzo mocno :*
Dziękuję! :* Skrzydła mi rosną za każdym razem, kiedy czytam Twoje komentarze 🙂 Właśnie wpadłam na kolejny pomysł odnośnie naszej leśnej aktywności: zmodernizować nasz zestaw rowerowy, tak abyśmy we 4 mogli jeździć na wycieczki. Będzie moc! <3
Życzę wytrwałości w dążeniu do celu! Pozdrawiam!