Czuję ogromny niedosyt. Zbyt szybko opuściliśmy Finlandię: kilka dni spędziliśmy w Hämeenlinnie, jeden calutki dzień w Naantali i trzy pourywane dni (przeznaczone na dojazdy i przesiadki) w Turku, którego nie zdążyliśmy zwiedzić – stąd mój niedosyt i #smuteczek. Po powrocie mam masę nowych pomysłów na blogowe wpisy, poza dopracowałam nowy wygląd bloga (kto zauważył? ), ale pomimo to nie mogę sobie znaleźć miejsca. Przeglądam zdjęcia, tęsknię i już planuję kolejną wyprawę na Północ.
Naantali – Finlandia
Zabiorę Was dziś do niewielkiego portowego miasteczka, położonego niedaleko Turku, słynącego przede wszystkim z parku rozrywki Świat Muminków, który mogliście obejrzeć w poprzednim wpisie:
Zostawmy Muminki. Dziś chcę Was oprowadzić po innej części Naantali – uroczych uliczkach pełnych kolorowych, drewnianych domków. A przy okazji chcę zadać Wam pytanie (z gatunku retorycznych ): czy takie domki można przedawkować? Ja mogłabym na nie patrzeć bez końca! Przemykać wąskimi, brukowanymi uliczkami, zakradać się na podwórka i zapuszczać żurawia przez okna! To raptem kilka przecinających się uliczek, ale mogłabym tu łazikować kilka godzin – co też zrobiliśmy. Zresztą z naszymi dziećmi, eksplorującymi każdą zaspę, spaceruje się właśnie w takim żółwim tempie
Ale do brzegu. Położona tuż obok portu dzielnica kolorowych drewnianych domków to taka starówka Naantali – znajdują się tu muzea, galerie, kawiarnie, hoteliki, sklepy z pamiątkami i rękodziełem.
Niektóre domki są zamieszkane, a ja oddałabym nerkę, aby móc zamieszkać w jednym z nich. Uczciwie uprzedzam, że wszystkie zmarzluchy powinny się nad tym dwa razy zastanowić, bo na głównej ulicy Mannerheiminkatu ciągnie od morza jak cholera! Aż palce grabieją, gdy człowiek próbuje sfotografować te wszystkie urocze domki. Ale zdrętwiałe z zimna dłonie to niewielka cena za takie pamiątki:
Nie znajdziecie tu dwóch takich samych budynków
Każdy z nich jest pomalowany i ozdobiony w inny sposób i w tym cały ich urok Do tej pory najbardziej lubiłam błękitne, żółte i czerwone. Jednak prawdziwym, zachwycającym odkryciem były tu dla mnie domy zielono-szare:
Nawet majtkowy róż się trafił!
Muszę Wam się do czegoś przyznać: odkąd pamiętam chciałam mieszkać na osiedlu pełnym pagórków, stromizn i uroczych schodków. Dreptałabym po tych schodkach w górę i w dół, w górę i w dół. To dla mnie gwarancja szczęścia… i jędrnych ud
CZY DREWNIANE DOMKI ZNIKNĄ?
W Naantali osiedle tradycyjnych, kolorowych domków traktowane jest jako atrakcja turystyczna. Jednak nasza fińska znajoma, Maikki (kulturoznawca i miłośniczka fińskiej architektury) ubolewa, że poza zabytkami Finowie nie szanują starych, drewnianych domów. Wiele z nich jest wyburzanych, a na ich miejscu pojawiają się bloki – nowoczesne, funkcjonalne, ale – według jej opinii – ohydne i bezduszne.
NAANTALI
POGODA POZA SEZONEM
Polecam wizytę w Naantali poza sezonem. Zwłaszcza, jeśli (tak jak nam) bardziej od śniegu, wiatru lub deszczu przeszkadza Wam tłum turystów. Podobno nigdy nie ma tu tłumów, bo to Finlandia No cóż, zdjęcia Naantali wykonane w sezonie, które znalazłam w sieci, jakoś tego nie potwierdzają:
Źródło: visitturku.fi
Od pięknej pogody i tłumu turystów wolimy ciszę i wyludnione ulice – wtedy przynajmniej widać jak na dłoni nasze rozbrykane dzieci Można bez obawy „spuścić je ze smyczy”, nie trzeba się za nimi uganiać, ani mieć oczu dookoła głowy. Romek i Irka to nie jest typ dzieci, które chodzą za rączkę. To encyklopedyczny przypadek „dzikich dzieci”, które kolekcjonują patyki i sople, uważają kruszenie lodu za atrakcję dnia, a kiedy znikną Ci z oczu w knajpie lub sklepie – możesz być pewna, że właśnie eksplorują zaplecze
W Naantali byliśmy we wtorek 12 lutego 2019 – o tej porze brukowane uliczki są totalnie puste, nie widać ani turystów, ani mieszkańców. Ruch pojawił się dopiero około 16, kiedy mieszkańcy zaczęli wracać z pracy. Starówka wydaje się opuszczona, lecz nie sprawia ponurego wrażenia. Jest tu pogodnie, bezpiecznie, a czas płynie wolniej.
A to sklep z pamiątkami ze Świata Muminków:
Fińskie domki w Polsce
i książka o Turku
Przy okazji chcę Wam przypomnieć wpis o fińskich domkach, które od końca II Wojny Światowej do dziś stoją w kilku miastach w Polsce! Może nie są tak kolorowe jak te w Naantali, ale też mają niepowtarzalny urok. A dzięki Waszym komentarzom wiem, że w kilku z nich mieszkają nawet Czytelniczki bloga Zazdro!
Tęsknię za Finlandią, marzę o sprawdzeniu na własnej skórze wszystkich atrakcji turystycznych i niedocenionych zakątków Turku. A tymczasem kupiłam sobie książkę, której akcja rozgrywa się w Turku w 1891 roku oraz współcześnie: „Wyspa dusz” Johanna Holmström – książka dostępna TUTAJ
Właśnie obejrzałaś 30 zdjęć kolorowych domków.
To jak? Można je przedawkować czy to #missionimpossible?
Daj znać w komentarzu poniżej ↓
Miłego dnia!
Udostępnij ten artykuł:
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
3 komentarzy
Nie można. I mogłabym w takim zamieszkać.
Wiedziałam, że znajdą się tu bratnie dusze Przybijam wirtualną piątkę!
Nie można! Oddałabym obie nerki i wątrobę, żeby tam zamieszkać!