Kiedy pod koniec 2017 roku opublikowałam na blogowym Instagramie i Facebooku nasze #2017bestnine (czyli zestawienie 9 zdjęć, które najbardziej polubiliście w minionym roku), zdałam sobie sprawę, że nie mamy ANI JEDNEGO zdjęcia, na którym jesteśmy wszyscy czworo.
Ale co tam Instagram! My nie mieliśmy ani jednego wspólnego zdjęcia w ogóle: ani na dysku, ani na karcie aparatu, ani w naszych telefonach. Okrągłe ZERO rodzinnych zdjęć przez cały rok 2017! Zawsze jedno z nas naciskało spust migawki w aparacie, a drugie ogarniało brykające dzieci, próbując uśmiechnąć się bez nerwowego szczękościsku
Te nasze wspólne chwile były i minęły. Zostawiły ślad w postaci fajnej (choć wciąż nieidealnej) relacji i kilku dobrych wspomnień. Ale za kilka lat nawet te wspomnienia zatrą się, a wiele z nich bezpowrotnie się ulotni. Trochę szkoda.
Fajnie byłoby uwiecznić nas RAZEM. A kiedyś, w dalekiej przyszłości, przeglądając te fotografie, obserwować jak zmieniało się każde z nas, jakie ulotne momenty, spojrzenia i emocje udało nam się uchwycić na tych zdjęciach.
Stąd pomysł na wyzwanie #razem52tygodnie, do którego serdecznie Was zapraszam!
Cel i „misja” wyzwania
Nauczyć się dostrzegać i utrwalać chwile spędzone razem. A w konsekwencji doceniać i celebrować rodzinny czas, nawet gdy jest on mocno „nieidealny”.
Celem NIE JEST zrobienie wszystkich 52 zdjęć. To tylko „efekt uboczny”, który na koniec roku i we wszystkich kolejnych latach będzie dla Was wyjątkową pamiątką. Widzę to tak: jeśli będziemy robić zdjęcia spontanicznie, jeśli nie będziemy się starali, aby zdjęcia były idealne, wystylizowane i upozowane – wtedy każde z nich będzie inne, opowie inną historię i pokaże cały wachlarz emocji – prawdziwe życie rodzinne.
To nie jest tak, że opuścicie jeden tydzień i już koniec, wyzwanie niezaliczone, egzamin oblany, a ja strzelam focha lub grożę Wam paluszkiem. Ba! Ja sama, pomimo że jestem inicjatorką całej akcji, nie mam pewności, czy podołam. Wierzcie mi, czasem mamy w domu takie dni, że biegam od jednego płaczącego dziecka do drugiego. A najczęściej tulę obydwoje, jednocześnie powstrzymując je, żeby się nawzajem nie podusiły. Z miłości, oczywiście Takie dni czasem zmieniają się w tygodnie i wtedy na pewno żadnego zdjęcia nie zrobimy!
W całej akcji chodzi o to, aby tych wspólnych, rodzinnych zdjęć we czworo było więcej niż w zeszłym roku, czyli więcej niż… ZERO. Każde zdjęcie to będzie nasz mały sukces.
Luźne zasady wyzwania:
1) Wyzwanie trwa przez cały 2018 rok, czyli 52 tygodnie. Możecie dołączyć w każdej chwili!
2) Przez 52 tygodnie, w dowolny dzień tygodnia pstryknijcie zdjęcie, na którym jest CAŁA rodzina, czyli Wy + wszystkie Wasze dzieci.
Wszystkie chwyty dozwolone: zdjęcia róbcie aparatem lub telefonem; w domu lub w plenerze; z pomocą samowyzwalacza, listonosza, niewinnego przechodnia lub sąsiadki, która wpadła po szklankę cukru (albo ksylitolu!); ze statywu, selfie sticka lub wymyślnej konstrukcji z krzeseł i książek.
3) Bez spiny! Nie chodzi o to, aby wykonać wszystkie 52 fotek, ale żeby tych wspólnych zdjęć było więcej niż zero – tak jak u nas w 2017 Każde się liczy!
4) Bez lukru! Nie musi być idealnie, lepiej niech będzie prawdziwie. Wszystkie stroje, miny i emocje dozwolone. Niech zdjęcia utrwalą blaski i cienie Waszego rodzinnego życia. Z każdą głupią miną, poplamioną koszulą i skrzywioną buzią będzie się wiązać Wasza historia
5) Zdjęcia mają być przede wszystkim cenną pamiątką dla Was i nie musicie ich nikomu i nigdzie pokazywać. Ale jeśli będziecie mieli ochotę opublikować je gdzieś w mediach społecznościowych, będzie mi miło, jeśli oznaczycie je jednym z hashtagów:
#razem52tygodnie
#razem52
#52razem
Wymyśliłam kilka wersji na wypadek, gdyby któraś z Was się nie wyspała Mnie zdarza się to nagminnie!
Będę regularnie monitorować te hashtagi na Instagramie i chętnie do Was zajrzę Jeśli zaangażujecie się w akcję na dłużej możecie dla porządku dodawać drugi hashtag z numerem tygodnia: #razem1tydzien, #razem24tydzien itd.
Wszystkie nasze zdjęcia będę publikować na blogowym Instagramie >> ronja.pl_blog
W tytule dzisiejszego wpisu widzicie nasze zdjęcie nr 1 :) „Pozujemy” bez specjalnej stylizacji, w naszych codziennych, domowych ciuchach. No dobra, mam makijaż, ale tylko po to, żebyście mnie poznali
Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu?
Pamiętajcie: te zdjęcia nie muszą być śliczne, idealne i upozowane. Niech lepiej będą PRAWDZIWE. Jest takie powiedzenie: z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu.
A ja już wolę na zdjęciu wychodzić NAJGORZEJ, a dla odmiany i kontrastu w prawdziwym życiu budować NAJLEPSZĄ, silną, pełną szacunku i szczerości relację. Czego i Wam życzę!
Weźmiecie udział w wyzwaniu?
Ile rodzinnych zdjęć udało Wam się zrobić w zeszłym roku?
Dajcie znać w komentarzu. Dzięki!
Trzymajcie się!
Nasze zdjęcia robiliśmy ze statywu, a zamiast samowyzwalacza użyliśmy apki w telefonie,
choć chwilę zajęło nam ogarnięcie jak to działa
Nie martw się, jeśli coś nie wyjdzie: zrobisz głupią minę albo ktoś ucieknie z kadru…
…bo pod koniec roku będzie z czego wybierać!
Polub lub udostępnij ten artykuł:
…albo zostaw komentarz poniżej ↓
Dziękuję!
Przefajowski pomysl, a zdjecia wszystkie mi sie podobaja. Kocham takie nieidealne… dzis pol dnia spedzialam sama na sesji w studio. Ale to wykanczajace
Dzięki, Aniu! A co to za sesja? Zdradzisz szczegóły?
U nas większość zdjęć jest właśnie taka “nieidealna”. Nastawiam serię w aparacie i cieszę się, kiedy na 100 fotek trafi się jedna znośna
U nas ze zdjęciami jest podobnie A sesja to foty potrzebne do bloga, taka tajemnica
My również wspólne zdjęcia możemy liczyć na palcach jednej ręki…
W takim razie koniecznie podejmijcie wyzwanie!
Oj u nas podobnie z tymi zdjęciami. Muszę pomyśleć, czy się nie przyłączyć
Zapraszam! Tym bardziej, że zasady wyzwania są baaardzo luźne. Nie trzeba nigdzie publikować tych zdjęć i można dołączyć w dowolnym momencie. To przede wszystkim ma być dla Was fajna pamiątka
Wygooglowałam #52oddechynatury, ale to nie dla nas, pomimo najszczerszych chęci Krótko po narodzinach Irki, w kwietniu 2016 wymyśliłam sobie coś podobnego: “Projekt LAS” (pisałam o tym tutaj: ronja.pl/co-oznacza-logo-bloga ). Chciałam co tydzień jeździć z rodziną do lasu… i oczywiście się nie udało
Kiedy Irka była mała bardzo ciężko znosiła wszelkie podróże (nawet 20-minutową przejażdżkę do dziadków), co skutecznie nas uziemiło. Dopiero od niedawna się to zmienia. Mam nadzieję, że kiedyś nadrobimy zaległości, bo mamy ogromny apetyt na podróże, nie tylko do Skandynawii
Spróbuję od przyszłego weekendu robić zdjęcia, zobaczymy czy nie wyjdzie jak z Waszym lasem
U nas jest tak samo, setki zdjęć, na których nie jesteśmy w komplecie. Zazwyczaj nie mam mnie, bo to ja param się strzelaniem fotek, gdzie popadnie i zatrzymuję w czasie drogocenne chwile No, ale matkę też trzeba od czasu do czasu uwiecznić z rodziną, więc chyba się dołączę. A w wolnej chwili zapraszam do mnie: http://matkapolkaczytajaca.blox.pl/ Pozdrawiam!
Kiedyś z moim niemezem mielismy postanowienie, zeby codziennie robic selfie. Takie wlasnie dla siebie tylko, bez wiekszego pomyslu co z tym dalej. Robilismy od 1 stycznia az do pazdziernika, kiedy to zaszlam w ciążę i wszystko jakby stanęło na głowie. A tak naprawdę czułam sie strasznie i nie bylam w stanie pozowac do zdjęć. Żałuję, ze przerwalismy bo powstala masa cudnych zdjęć. Dołączam z przyjemnością, teraz juz bedziemy pozowac z synkiem, a od sierpnia juz we czwórkę. Dziękuję za mobilizację:)
A tak w ogóle to kiedys widzialam Ciebie z dziećmi na placu zabaw w Papierni. Milo bylo Cię zobaczyc na żywo, jeśli sie gapilam jak glupek, to przepraszam:))
Ja mam mnóstwo zdjęć dzieci i męża, ale swoich wbrew pozorom mało. Twoje wyzwanie bardzo mi się podoba!
Idea super, pomysł bardzo mi się podoba. U nas niestety się nie sprawdzi, bo zdarzają nam się tygodnie lub nawet dłuższe okresy, gdy nie jesteśmy w komplecie. Chociaż może da się z tego jakoś artystycznie wybrnąć
Dołączamy:) Z poprzednich lat takich zdjęć mamy kilka, tylko kilka Raczej z jakiś wyjazdów niż takich domowych i to pod moim … naporem Super pomysł!
O 6 rano;)
Przez zupełny przypadek odnalazłam Twoją stronę w poszukiwaniu prezenetu dla 9 latki i tak dopijam sama nie wiem, którą kawę.Zaczytana i zainspirowana absolutnie wszystkimi o czym piszesz i co pokazujesz tutaj! Zyskałaś nową lecz już wierną czytelniczkę .
P.S. już prawie 9.00
O rety, nawet nie wiesz jak mi miło! Zapraszam serdecznie i odzywaj się częściej w komentarzach, na Facebooku i Instagramie
A jeśli jeszcze nie czytałaś, zapraszam tutaj:
https://ronja.pl/codziennosc-bez-fikcji/
(to jeden z moich i Waszych ulubionych tekstów)