Skandynawski Czwartek #29
Wiecie, kim jest współczesna Ronja, córka zbójnika? Już nie mieszka w lesie, lecz w Sztokholmie. A jej ojciec-zbójnik raz na zawsze porzucił swój łupieżczy lajfstajl. Zamiast musztrować w mrocznym zamczysku swoich niedomytych kamratów, siedzi sobie beztrosko przed kominkiem, z gazetą, w kapciach, wełnianych skarpetach i zaparowanych okularach. Nie da się ukryć, że doszczętnie statusiał.
Współczesna Ronja nie straciła swej ułańskiej fantazji. Jest równie odważna, pomysłowa i zawsze gotowa nieść pomoc potrzebującym. W lesie spotykała Wietrzydła, Szaruchy i Pupiszonki. W miejskiej dżungli ściga zombiaki, duchy, wilkołaki, wampiry, a nawet jednego Frankensteiniaka, który jest całkowicie bezduszny i ponoć uwielbia zjadać zwierzątka domowe.
Współczesna Ronja ma leniwego psa Londyna, reprezentanta do bólu współczesnej rasy basset. To nie byle jaki pies, tylko pies z poczuciem humoru! A i dziewczynka swoim specyficznym humorem powoduje u Romka (i innych małych czytelników) nieposkromiony chichot. Z wiekiem wyostrzył jej się humor – do opowieści tu i ówdzie wkrada się smakowita ironia, którą zrozumieją tylko dorośli.
O duchu:
Chyba mojemu psu zrobiło się go żal, bo podszedł i polizał starego ducha po twarzy. Kiedy starła się mąka, jeden policzek zniknął! Przywołałam Londyna, żeby nie zlizał całego ducha.”
O psie Londynie:
Londyn pytająco wytrzeszczał na mnie oczy, kiedy wyglądałam zza drzewa. Ale był leniwy z natury, więc „Leżeć!” było jego ulubioną komendą. Dlatego nadal leżał przed domem.”
O wampirach:
Kiedy nadchodzi wieczór, dzwoni budzik. Wtedy wampir wstaje ze swojej trumny. Wampiry są bardzo dokładne w kwestii higieny jamy ustnej, ponieważ są całkowicie zależne od swoich mocnych i zdrowych zębów. Szczoteczka do zębów, nić dentystyczna i fluoryzacja co wieczór.” ♥
A definicję Frankensteiniaka chyba ukradnę i będę stosować w adekwatnych sytuacjach życia codziennego 😉
Frankensteiniaki: Istoty wyglądające jak każdy przeciętny człowiek. Ale brakuje im połączenia między sercem a mózgiem i dlatego bywają całkowicie bezduszne.”
Współczesna Ronja to wciąż historia z morałem. Nie nachalnym, ale subtelnym. Między wierszami wyczytamy:
• jak wiele może zdziałać „zwykła ludzka dobroć”
• jak pokonywać swoje słabości i nabierać wiarę we własne siły
• oraz że każdy zasługuje na drugą szansę
Jesteście ciekawi kim jest współczesna Ronja?
Współczesna Ronja to Nelly Rapp – upiorna agentka, bohaterka serii wydanej przez Wydawnictwo Mamania.
Cykl stworzył szwedzki autor książek dla dzieci, Karl Martin Widmark. Tak, dobrze kojarzycie, to ten sam, który powołał do życia kultowe biuro detektywistyczne Lassego i Mai. Mega sympatyczny koleś, tylko popatrzcie jak się ładnie do Was uśmiecha i jak mu dobrze z oczu patrzy 😉
Humorystyczne, odrobinę przerysowane ilustracje autorstwa Christiny Alvner dopełniają całości. Ach, no i te fluorescencyjne okładki świecące w ciemności! Upiorrrne! 😉
Jest tu wszystko to, co tygryski lubią najbardziej: odważna bohaterka, intrygująca historia, zaskakujące wydarzenia i dreszczyk emocji.
Czy ta lektura jest odpowiednia dla Romka? Czy jej wynikiem są nocne koszmary, w których prześladują go wampiry, upiory i Frankensteiniak? Wydawca informuje, że to książki „straszne w sam raz dla młodych czytelników”. W miarę lektury napięcie rośnie, bywa, że Romek jakoś tak mocniej się do nas przytula… a potem następuje happy end 🙂
Serwuję Romkowi od czasu do czasu takie chwile (kontrolowanej) grozy. W trakcie czytania robimy przerwy, omawiamy akcję, zachowania bohaterów i żartujemy – słowem: pomagam mu oswoić strach. To działa podobnie jak książki terapeutyczne, pomaga oswoić lęk serwowany w małych dawkach.
Zresztą w „Ronji” Astrid Lindgren wcale nie było sielankowo, pamiętacie? Jeszcze więcej tam grozy i problemów o wiele cięższego kalibru.
Książki są przeznaczone dla dzieci w wieku 7+. Romek w kwietniu skończy 5 lat, ale już teraz przepada za Nelly. I nie, wcale nie uważam, że jest „nad wiek rozwinięty” 😉 Z naszego czytelniczego doświadczenia wynika, że przedziały wiekowe przypisane do większości książek są orientacyjne. Zauważyłam, że dzieci interesują się książkami około 1,5 roku do 2 lat wcześniej, niż proponują to wydawnictwa – tak było z „Ulicą Czereśniową” i mnóstwem innych pozycji.
Dzięki dużej czcionce seria o Nelly Rapp nadaje się dla dzieci, które od niedawna samodzielnie czytają. Romek oczywiście jeszcze tego nie potrafi i wcale mi się do tego nie spieszy – wspólne czytanie to nasze najfajniejsze chwile w ciągu dnia i nie oddam ich bez walki! 😉
Mamy 4 części Nelly:
• NELLY RAPP I UPIORNA AKADEMIA (Nelly Rapp och Monsterakademin)
• NELLY RAPP I FRANKENSTEINIAK (Nelly Rapp och Frankensteinaren)
• NELLY RAPP I WILKOŁAKI (Nelly Rapp och varulvarna)
• NELLY RAPP I NAWIEDZONY SKLEP (Nelly Rapp och spökaffären)
…a w październiku pojawiły się 2 kolejne części, które planuję dorzucić Romkowi do świątecznych paczek:
• NELLY RAPP I BIAŁE DAMY (Nelly Rapp och De vita fruarna på Lovlunda slott)
• NELLY RAPP I CZAROWNICY Z WITTENBERGI (Nelly Rapp och Trollkarlarna från Wittenberg)
Uwielbiam języki skandynawskie, więc sprawdzam zwykle tytuł oryginału. Zawsze coś tam zostanie w głowie 🙂
Książki możecie kupić na stronie Wydawnictwa Mamania oraz w księgarniach internetowych i stacjonarnych.
Niniejszym chciałabym rozpocząć serię wpisów „Skandynawska półka” na temat godnych polecenia skandynawskich książek dla dzieci. Jak podoba Wam się taki pomysł na cykl?
Znacie jeszcze jakąś „współczesną Ronję”? 😉 Nelly Rapp to jedna z dwóch moich ulubienic. Tę drugą przedstawię Wam wkrótce.
Do zobaczenia!
.
.
20 komentarz
Mój pięciolatek też uwielbia historie o duchach, wampirach i zombiakach, i choć nie do końca mi się to podoba, to jestem świadoma, że chłopcy już tak mają 😉 Zresztą sama jako dziecko też uwielbiałam tego typu opowieści 😉
Oj tak, kiedy Romek poszedł do przedszkola, gdzie nie ma podziału wiekowego, zaczął łapać mnóstwo rzeczy od starszych chłopców (bo tylko z nimi się trzyma). Pierwsze miesiące zajęło mi właśnie godzenie się z faktem, że „chłopcy już tak mają” 😉
Super, nie słyszałam o tych książkach, koniecznie muszę dołączyć je do naszej biblioteki 🙂
Bardzo lubię wszelkich skandynawskich autorów z Piją Lindenbaum i serią o Albercie Albertsonie na czele, na Nelly pewnie też sie skuszę 😀
Też kochamy Alberta! 🙂
zawsze znajdziesz jakieś cudowności!
Fantastyczny pomysł na prezent. A zbliżają się Mikołajki. Uwielbiam „mądre i praktyczne” prezenty. I ten właśnie taki może być.
Ja w ogóle lubię książki dla dzieci skandynawskich autorów. Mają w sobie to coś.
Masz rację, planuję wkrótce napisać o tym fenomenie 🙂
Super cykl! I wybacz, ale nie mogłam się chwilami skupić, te loki..:)
Hehe, dziękuję! Loki już mi chyba spowszedniały 😉 Ale mam złą wiadomość: obserwuję, że co rok jesienią ciemnieją i prostują się 😉
Mój mąż miał loki do którejś klasy podstawówki, już nie pamiętam której. Teraz z loków została głównie łysina 😀 Ale nie twierdzę że będzie tak samo w przypadku Romka, żeby nie było 😉 Ja się jaram że nasza córeczka odziedziczyła, choć takie nieśmiałe, ale może jeszcze się rozkręcą a raczej skręcą 😉
Książeczki zapowiadają się świetnie. W naszej biblioteczce nie ma jeszcze żadnej skandynawskiej pozycji, więc chyba najwyższa pora to zmienić.
W Polsce już mnóstwo tego wydano. A że większość skandynawskich książek dla dzieci trzyma jednakowy, wysoki poziom, więc często biorę w ciemno 😉
Świetnie napisane, zachęciłaś mnie do wypróbowania (najpierw na sobie, bo Zosia jest jeszcze za mała) skandynawskiej literatury grozy dla dzieci 😀
„Literatura grozy dla dzieci” – dlaczego sama na to nie wpadłam? 😀
No pewnie, prosimy o ten cykl, jestem zagorzala bibliofilka. Dla pocieszenia – moja starsza czyta sama, duzo i szybko, ale rytual wspolnego wieczornego czytania zachowalismy do tej pory. Tylko czasem sa klotnie, ktore pierwsze, albo wlasnie ktore ostatnie, jesli maja cos innego do roboty. 😉
Kłótnia o to, które pierwsze, a które ostatnie brzmi uroczo 😉 Ciekawe jak to będzie u nas za kilka lat.
Cykl będzie, z tym, że planowałam głównie książki od niemowlaka do przedszkolaka, więc nie wiem czy znajdzie się coś dla Twojej starszej córki 🙁
Czyli pewnie czesc z tego bedziemy juz znac. Ale widzisz – tej serii Widmarka w przeciwienstwie do „Tajemnic…” nie znalismy. Pol roku temu bylam z dziecmi w ambasadzie szwedzkiej, ktora zorganizowala cudowna interaktywna wystawe dzieciecej literatury skandynawskiej (bylo biuro-domek Mai i Lasssego, mozna bylo „pochowac” pluszowe myszki, jak w tek ksiazce o najlepszych pogrzebach Ulfa Nilssona, oczywiscie Mama Mu, a ja znalazlam ciekawa i zabawna ksiazke o babci cierpiacej na demencje („Farmors alla pengar” ) Ale z innej beczki – widze, ze Twoj maz (?) czyta z polskiego wydania – czyta tez w swoim jezyku? Pytam, bowychowujemy trojjezycznie ( z tymze u dwojga roznie nam ten „eksperyment” wychodzi), ale ogolnie polecam, nawet jesli mialaby to na poczatku byc tylko pasywna znajomosc jezyka.
Okazuje się, że w Polsce bardzo lubimy czytać skandynawskie książki i to zarówno dzieci, jak i dorośli. 🙂 Myślę, że „kontrolowana” dawka grozy w książkach jest bardzo ważna dla rozwoju dzieci. Życie przecież, na co dzień nie jest usłane różami i nauka radzenia sobie z różnymi emocjami (nie tylko pozytywnymi) jest bardzo ważna.