Tort naleśnikowo-warzywny, przekładany szpinakiem z czosnkiem i tofu, suszonymi pomidorami, cukinią, kukurydzą… mlask! 🙂
Jest PRZE-PYSZ-NY, ale dość czasochłonny, więc zabieram się za niego tylko „od święta”.
Jeśli śledzicie mój kanał na Instagramie, pewnie już wiecie, że ostatnio wcinam same nowalijki. Przyrządzam je najprościej jak tylko się da: na parze, w piekarniku albo po prostu na surowo, więc trudno nazwać to „przepisami”. Dlatego odgrzebuję dla Was stare receptury – na przykład ten tort, który po raz pierwszy upiekłam w 2013 roku, z okazji naszej 4-ej rocznicy ślubu.
Składniki
Naleśniki:
Zróbcie podwójną porcję wg tego przepisu (KLIK) lub zaryzykujcie naleśniki bezglutenowe:
1 szklanka mąki gryczanej
1 szklanka mąki ryżowej
1,5 szklanki mleka roślinnego (polecam moje ukochane owsiane!)
1,5 szklanki zimnej wody
Ewentualnie 1 łyżka syropu daktylowego
Płaska łyżeczka kurkumy
Szczypta soli
[Nie choruję na celiakię i nie wierzę, że gluten to zuo, jednak ograniczam pszenicę.
Tutaj możecie przeczytać, dlaczego.]
Farsz #1 szpinakowy:
paczka szpinaku mrożonego lub 2 paczki świeżego
1 średnia cebula
2 ząbki czosnku
1 opakowanie tofu
gałka muszkatołowa
pieprz
sól
olej
Farsz #2 meksykański, acz łagodny:
cukinia
pomidory suszone w ziołowej zalewie olejowej
kukurydza lub cieciorka
sól
kurkuma
papryka słodka
olej
Do posypania:
oregano świeże lub suszone
starty żółty ser (z wegańskich chyba najlepszy będzie VioLife)
Wykonanie
• Składniki ciasta naleśnikowego dokładnie mieszamy i odstawiamy na około 20 minut. Tak jak w tym przepisie naleśniki smażyłam na patelni cienko posmarowanej olejem przy użyciu połówki ziemniaka (można też użyć połówki cebuli). Jeśli ciasto okaże się zbyt gęste (to zależy od Waszej mąki) można dolać trochę wody, najlepiej stopniowo, po pół szklanki. Ciasto powinno mieć konsystencję rzadkiej śmietany i łatwo rozlewać się po patelni – wtedy naleśniki są wystarczająco cienkie. Koniecznie dodajcie kurkumę – mąki ryżowa i gryczana są dość jasne, a ciasto się nie przypieka, więc bez kurkumy naleśniki będą blade i nieapetyczne.
• Podczas smażenia górna powierzchnia ciasta może delikatnie pękać – to znak, że naleśnik trzeba przewrócić na drygą stronę, aby pęknięcia nie pogłębiły się na wylot. Nie przejmujcie się tym, nie będzie tego widać wewnątrz tortu. Taka już uroda ciasta bezglutenowego, w klasycznych naleśnikach to właśnie gluten skleja ciasto. Jeśli nie zależy wam na wersji wegańskiej, a obawiacie się pęknięć, można dodać do ciasta jedno jajko (tylko proszę, niech to będzie zerówka!).
• Farsz #1 szpinakowy: dusimy cebulę pod przykryciem, pod koniec dodajemy czosnek. Po chwili dodajemy rozmrożony lub świeży szpinak, dusimy, zestawiamy z ognia. Gdy trochę ostygnie przyprawiamy i dodajemy tofu starte na dużych oczkach (nadzienie wygląda wtedy o wiele apetyczniej, niż z tofu pokruszonym).
• Farsz #2 meksykański: cukinię kroimy w niedużą kostkę i dusimy pod przykryciem. Pod koniec dodajemy pomidory, kukurydzę lub cieciorkę i przyprawiamy.
• Dalej bez zbędnej filozofii: w naczyniu żaroodpornym układamy naleśniki, przekładamy je na zmianę farszem nr 1 i 2. Posypujemy startym serem żółtym i oregano. Wstawiamy do piekarnika o temp. 180°C na około 20 minut, po czym pałaszujemy ze smakiem.
Na zdjęciu jest jeszcze farsz #3, czyli: 4 duże ziemniaki, pół paczki mrożonej fasolki szparagowej, pół paczki mrożonego groszku zielonego (wszystko ugotowane na parze), połowa ziołowej zalewy z suszonych pomidorów z farszu #2, sól i pieprz. Jednak ten farsz pod względem walorów smakowych był najsłabszym ogniwem przepisu, więc spokojnie można zrobić tylko #1 i #2.
Zdjęcia takie sobie, wiem, wiem. Kiedy pojawi się kolejna „wielka okazja” zamknę się w kuchni na pół dnia, upiekę ten tort, obcykam go jak należy i zrobię na blogu mały szacher-macher ze zdjęciami, sesese! 🙂
Fotografując to danie po raz pierwszy nie przyłożyłam się – to było w styczniu 2013 roku (upiekłam ten „tort” na 4 rocznicę naszego ślubu). Jeśli ktoś wtedy powiedziałby mi, że będę prowadzić bloga, popukałabym w łepetynę zarówno siebie, jak i delikwenta.
Ale oto jestem: bloguję, uczę się fotografii i serwuję rodzinie zimne jedzenie, bo przecież najpierw trzeba zrobić dokumentację fotograficzną na blogaska! 🙂
Przepis pochodzi z 17.05.2015 r. z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl