Od początku czerwca nasz syn chodzi do norweskiej szkoły (IV klasa). Ja i mąż możemy chodzić razem z nim, pomagać z językiem i podglądać od środka norweską edukację. Co zaobserwowaliśmy? 🙂 szkoła w Norwegii
- Ogromny luz na lekcjach, brak presji i stresu związanego z nauką. Panuje humor, życzliwość i przyjacielska atmosfera. Dzieci mówią do nauczycieli po imieniu. A jednocześnie, pomimo tego luzu, na lekcjach w ogóle nie ma problemu z dyscypliną i pracą w ciszy – potrafią to wypracować bez tej surowości, do której przywykliśmy w polskiej szkole. Mają jasne zasady, granice i obustronny szacunek, ale bez podkreślania władzy i hierarchii w relacji uczeń-nauczyciel.
- Luz dotyczy również ubioru: brak mundurków, dzieci i nauczyciele często chodzą w samych skarpetkach, wszyscy są ubrani na sportowo, często w ubrania trekkingowe, jakby przyszli do szkoły prosto ze szlaku 🙂
- Brak ocen, są dopiero od 8 klasy.
- Brak dzwonków, jest tylko melodyjka na początku dnia: o 8:25 otwierają się drzwi i nauczyciele witają dzieci uśmiechem i słowami „velkommen” <3 Nauczyciel sam organizuje sobie dzień i pracę, a dzieci nie zrywają się na dźwięk dzwonka i nie czekają na niego w napięciu 😉 Wszyscy wiedzą, że przerwa będzie, gdy skończą pracować – wszystko to przebiega bardzo spokojnie i naturalnie.
- Wszystkie przerwy na świeżym powietrzu, bez względu na pogodę.
- Dużo sportu i wycieczki do lasu co najmniej raz w tygodniu.
- Duży zielony teren i mało uczniów: w każdym roczniku tylko 1-2 klasy po około 20 osób.
- W klasie zawsze jest kilka osób dorosłych: nauczyciel prowadzący i 2 asystentów lub nauczycieli innych przedmiotów, którzy rozdają materiały, pomagają dzieciom itd.
- Dzieci pracują na tabletach – w pierwszej klasie wszystkie dostają od szkoły iPady, gdzie mają większość materiałów do nauki i nie noszą ton książek i zeszytów. Wszystkie materiały zapewnia szkoła (tablety, zeszyty, ołówki, kredki itd.), aby zapewnić wszystkim dzieciom podobne warunki, bez względu na sytuację ekonomiczną ich rodzin. Rodzic musi kupić tylko plecak, bidon i lunchbox 🙂
- Dzieci mają osobne zeszyty ćwiczeń do kaligrafii i ćwiczenia ręki – każdy uczeń wypełnia je bez presji, we własnym tempie.
- Oprócz planowanych lekcji, dzieci mają coś w rodzaju montessoriańskiej pracy własnej: mogą same wybrać jedną z 4 aktywności i uczą się samodzielnego planowania nauki.
- Zajęcia plastyczne nie kładą nacisku na talent, tylko wiedzę związaną z architekturą, perspektywę, geometrię przestrzenną, a także wiedzę o emocjach, budowanie wysokiej samooceny i relacji w klasie <3
- Dzieci z przedszkola, które zaczynają w sierpniu pierwszą klasę przychodzą do szkoły na „besøksdag” – też byłam z Irenką na takim spotkaniu.
- Bardzo wysoki poziom języka angielskiego – nacisk na rozmowę, dzieci posługują się nim całkiem swobodnie i są w stanie przeprowadzić inne lekcje po angielsku (specjalnie dla Romka).
- Szkoła sama wyszła z inicjatywą, aby zatrudnić dla dzieci tłumacza i zorganizować dla nas spotkanie w sprawie naszych potrzeb i zespołu Aspergera.
- Gdy nauczycielka dowiedziała się, że pracuję online, zaproponowała, że mogę przychodzić z laptopem do szkoły, pracować tam i wspierać dzieci w razie potrzeby, aby czuły się bardziej pewnie i bezpiecznie – ma porozmawiać na ten temat z rektorem. Romek bardzo szybko wszedł w nowe środowisko, ale myślę, że w przypadku Irenki (która była w szkole tylko jeden dzień) może być to naprawdę pomocne. szkoła w Norwegii
NORWESKA SZKOŁA – JĘZYK I RELACJE Z RÓWIEŚNIKAMI
Ogólnie w klasie Romka jest bardzo duża różnorodność (etniczna i religijna), ale wszyscy już mówią po norwesku. Dwie klasy niżej jest jeden chłopiec z Polski, ale też już zna norweski i nie był zbyt chętny do rozmowy z Romkiem.
Natomiast norwescy koledzy i koleżanki przyjęli Romka bardzo przyjaźnie, z zaskakującą otwartością i ciekawością – od pierwszego dnia otoczyli go opieką, starają się go lepiej poznać, zaprosić do zabawy i gier zespołowych. Nie wiem, czy zachęcili ich do tego nauczyciele lub rodzice, ale wygląda to bardzo naturalnie <3
Przez pierwsze dni Romek na przerwach trzymał się z boku, ale potem zaczął dogadywać się bez słów i dołączać do zabaw. Teraz razem grają w chowanego, gry zespołowe i planszowe, fikołki na rurkach, gwizdanie na trawie, budowanie szałasu w lesie itd.
Romek ma już 4 kolegów, z którymi bawi się najczęściej: to Albert (siedzą razem w ławce), Jens, Mohammed i Daniel. Jens mieszka bardzo blisko nas i sam z siebie przychodzi codziennie po szkole <3
Pomimo bariery językowej porozumiewają się gestami, uśmiechami i półsłówkami – to niesamowite, jak dzieci potrafią się porozumieć, gdy obie strony chcą nawiązać kontakt! A w tym tygodniu zaczęli używać translatora Google, żeby ustalić coś konkretnego.
W szkole jest też osobna, mieszana wiekowo klasa dla dzieci z Ukrainy (tu też przyjęto dużo uchodźców), w której dzieci uczą się norweskiego od podstaw. Od sierpnia Romek będzie uczył się razem z nimi i dostanie też polskiego tłumacza do pomocy – jeszcze nie wiadomo na ile godzin w tygodniu, ale szkoła już działa w tym temacie.
Najbardziej cieszy mnie brak blokady u Romka i ogromna otwartość i troskliwość innych dzieci. Jestem przeszczęśliwa, bo wierzyłam, że będzie dobrze, ale nie aż tak! 🙂

Nasze początki w Norwegii dzień po dniu możecie obserwować na Instagramie bloga Ronja.pl – tam jesteśmy najczęściej! 🙂
Trzymajcie się!
szkoła w Norwegii