Od ponad 30 miesięcy nie przespałam ani jednej całej nocy. To jest taki stan, kiedy już nawet kawa nie pomaga – ani tradycyjna, ani nawet taka mrożona, z bitą śmietaną, lodami i polewą karmelową.
Ten dramatyczny niedobór snu w śnie sprawia, że co rusz zaliczam jakieś wpadki. Mniejsze i większe, mniej lub bardziej spektakularne i obciachowe. Opowiem dziś o nich Wam, innym zmęczony matkom. Ku pokrzepieniu serc! Zanim powstaną żłobki i przedszkola z opcją nocowania.
Nektar porzeczkowy
Idę ja sobie do osiedlowej Żabki, a może Fresh Marketu? Tak, zdecydowanie to był Fresh Market – tam jest milsza obsługa i większy wybór dóbr wszelakich, w tym nektar porzeczkowy (nie mylić z sokiem 100%), który odegrał w tej historii niechlubną rolę czarnego charakteru.
Otóż w kluczowym momencie, kiedy ja – matka wzrostu siedzącego psa lub innego hobbita – stawała na paluszkach, aby zdjąć z półki karton nektaru, rzeczony karton wyślizgnął się z mej niezdarnej łapy, niefortunnie uderzył rogiem o jasny gres i pękł równiutko, od góry do dołu wzdłuż bocznego sklejenia, zalewając calutką sklepową alejkę oraz nogi wspomnianej matki pięknym, winnym szkarłatem. To wszystko trwało ułamek sekundy, ale ja widziałam całe zdarzenie jakby w zwolnionym tempie. Dobrze, że po porodach przestałam się czerwienić, bo w tym momencie spłonęłabym żywcem w piekielnym ogniu własnego rumieńca!
Tymczasem ukoiła mnie pełna zrozumienia i współczucia mina Pani Ekspedientki. Ona wie. Wie, że nie dosypiam. To nasz najbliższy spożywczak, więc często widzi mnie z dziećmi i nieraz miała okazję przekonać się, jakie z nich hegemony :devil: Na tejże podłodze, w tej chwili artystycznie zalanej szkarłatnym nektarem, już nie raz rozgrywała się awantura o lody, petitki, lizaki i jajka niespodzianki…
Szczwana pielucha
Stoję ja sobie na światłach, wokół mnie spora grupka współoczekujących. Tego dnia trzymał jeszcze kwietniowy chłodek, więc postanowiłam zaszaleć i zamieniłam mój zwyczajowy macierzyński uniform (spodnie dresowe i bluza z kapturem) na coś bardziej faszyn: jeansy, T-shirt i dłuuugi sweter do połowy łydki. Matka niewyspana nie oznacza przecież: zaniedbana!Nawet się pomalowałam! Nawet rozświetlacza użyłam (szczerze mówiąc trochę mi się sypnęło, bo Irka go pokruszyła).
Błyszczę więc zewnętrznym i wewnętrznym blaskiem. No jak ja dziś nie podbiję świata, to nie wiem kto niby ma to zrobić! Stoję tak sobie, czekam na zmianę światła i kontempluję. Wiosenny chłodek muska moją twarz, a moją łydkę muska… no właśnie, cooo?
Pielucha. Zdradziecka, szczwana pielucha mojego młodszego dziecka, która najwyraźniej postanowiła spełnić swoje marzenia o wielkim świecie i uczepiła się rzepem brzegu mojego hipsterskiego swetra, tuż przed moim przed wyjściem z domu. Jak mały drapieżnik, ostrzący swe drobne ząbki na te marne resztki godności niewyspanej matki!
Cały wiosenny nastrój i wewnętrzny blask ulotniły się w jednej chwili. Czy ludzie wokół rzeczywiście mieli na twarzach drwiące uśmieszki, czy to tylko moja wyobraźnia? Światło nadal czerwone, więc niezgrabnie się schyliłam, aby w popłochu powalczyć z rzepem pieluchy i kosmatym swetrem. Nie zdradzę, czy pieluszysko było czyste czy brudne, bo to by było za wiele, a jak się jest matką trzeba trzymać fason 😉 Że niby durna dyndająca pielucha zniweczy moje resztki godności? Phi. Nie z takich opałów wychodziłam z zadartą głową… i czymś jeszcze.
Oczojebne majty
Jadę ja sobie na moim rowerku w soczystym kolorze sraczkowatym. Ursynów, Aleja KEN, kwiecień, pierwszy taki gorący dzień, więc zachciało się matce wylaszczyć. I wystroiłam się, a jakże, normalnie jak dzik na święto lasu 😆 Mam kilka spódnic i sukienek kupionych z myślą o jeździe na rowerze i dziś założyłam jedną z nich. Długa, rozkloszowana, a kiedy pędzę te moje zawrotne 20 km na godzinę – szalenie malownicza!
Cóż, jakże malowniczy widok ukazał się oczom przechodniów, czekających na przejściu dla pieszych przy Urzędzie Dzielnicy Ursynów… Moja spódnica jest wygodna, długa i szeroka. Bezpieczna i niezawodna, można by pomyśleć. Powiedziałabym nawet: lojalna jak przyjaciółka. Tak było do tego dnia. Nigdy nie spodziewałabym się po niej tego, co mi zrobiła! Kobieta kobiecie? Jak tak można?
Oto czekam sobie na zmianę światła na ścieżce rowerowej, stojąc okrakiem na moim dwukołowym rumaku. Wiosenny podmuch muska moją twarz, a także moją… AAA! Chwilę wcześniej zahamowałam i z niewymuszonym wdziękiem dzika wystrojonego na święto lasu zeskoczyłam z siodełka, o które to zahaczyła moja zdradziecka spódnica (do dziś nie mam pojęcia jak to możliwe!), prezentując światu w całej krasie moje bawełniane wściekle różowe majty oraz tyłek i uda równomiernie pokryte opalenizną cellulitem.
Kurtyna.
To ja już może zejdę z tej sceny.
Dwie na trzy wpadki miały miejsce, gdy próbowałam poczuć się modnie i kobieco, wylaszczyć się na modną, miejską mamuśkę. To może ja już lepiej przestanę próbować… 😉
Jeżeli chociaż raz uśmiechnęłaś się podczas lektury tego wpisu, udostępnij go znajomej zmęczonej matce. Ja już i tak najadłam się wstydu co nie miara, a może jej będzie lżej? 🙂
Zmęczona matko, towarzyszko niedoli, kiedyś się wyśpimy, obiecuję! Gorzej, jeśli okaże się wtedy, że nic się nie zmieniło. Co jeśli po prostu jesteśmy tak obciachowe z natury? 😆 A brak snu był tylko kiepską wymówką? Tymczasem jednak możemy pomarzyć: kiedyś się wyśpimy, to pewne! A jak sobie pościelesz… to mnie zawołaj!
Miłego dnia!
Na pewno spodoba Ci się:
>> Synu, błagam, ten jeden raz ugryź się w język!
>> 10 dowodów na to, że moda skandynawska to styl idealny dla matek
>> 10 popularnych mitów na temat Rodzicielstwa Bliskości
[one_half] [postblog post=”8519″] [/one_half][one_half] [postblog post=”11409″] [/one_half]
[one_half] [postblog post=”10633″] [/one_half][one_half] [postblog post=”11525″] [/one_half]