Kolejne wieloskładnikowe kotlety, stanowiące świetny sposób na przemycenie Rodzince wszystkiego, co najzdrowsze jesienią i zimą.
Składniki:
(proporcje na około 25 sztuk)
1/3 filiżanki suchej komosy ryżowej (sprzedawanej również jako quinoa)
2/3 filiżanki suchej kaszy jaglanej
2,5 filiżanki zimnej wody
Mała marchewka
Mały burak lub połówka „standardowego”
1/4 cukinii
3 łyżki posiekanej natki pietruszki
3 łyżki słonecznika
2 łyżki sezamu
2 łyżki siemienia lnianego złocistego
2 łyżki płatków drożdżowych
2 łyżki oleju
1 łyżka czarnuszki (opcjonalnie – jeśli Wy i dzieci lubicie jej smak)
Sporo świeżo zmielonego czarnego pieprzu (zwłaszcza jeśli nie będzie czarnuszki)
Ewentualnie 1 łyżeczka jarzynki bez chemii, np. „Vega”
Ewentualnie 1 łyżeczka soli
Wykonanie:
• Kaszę jaglaną i quinoa dokładnie płuczemy i zmieszane razem gotujemy w 2,5 filiżankach zimnej wody, na niewielkim ogniu, dopóki nie wchłoną całego płynu.
• W tym czasie szykujemy warzywa: obieramy je i trzemy na drobnych oczkach.
• Ugotowaną mieszankę kasz zdejmujemy z ognia, odstawiamy w chłodne miejsce i czekamy aż trochę wystygnie (zaraz będziemy mieszać ją dłońmi i lepić kotleciki).
• Do przestudzonej kaszy dodajemy starte warzywa i wszystkie pozostałe składniki. Wszystko wyrabiamy dłońmi, jak ciasto, do momentu aż składniki się połączą, a masa nabierze uroczego różowego koloru.
• Wykładamy blachę papierem do pieczenia. Nabieramy po 1 łyżce masy i dłońmi zwilżonymi w wodzie lepimy kotleciki, które układamy na papierze. Z podanych składników powinno wyjść około 25 sztuk niewielkich kotlecików.
• Pieczemy w piekarniku w temperaturze 180°C przez około 20 minut. Kotleciki pozostaną wilgotne i miękkie w środku, z delikatnie opieczoną, chrupiącą skórką na zewnątrz. Smakują równie rewelacyjne, jak wyglądają 😉
Poniżej zdjęcie z mojego profilu na Instagramie. Zaglądajcie tam od czasu do czasu – planuję zamieszczać zapowiedzi przepisów na dany tydzień.
Przepis pochodzi z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl
2 komentarzy
Muszę spróbować! U mnie świetnie idą muffinki marchewkowe może pora się przenieść na kotleciki. 🙂
Do tego buraka w przepisie podchodzę ostrożnie, ale w sumie nie mogę powiedzieć, że nie lubię. Po prostu nie uwielbiam. Chętnie wypróbuję przepis.