Matka vs. zmarszczki 1:0 (dramatyczna relacja z pojedynku z czasem).
Wiem, wiem, na zdjęciach wyglądam smarkato. Jednak skóra nie kłamie i z bliska wygląda na moje tegoroczne 31 lat. Zwłaszcza okolice oczu. Długie i intensywne karmienie, nieprzespane noce i praca przed komputerem dały mi w kość i zrobiły swoje: skórę wokół oczu miałam odwodnioną, luźną i już od jakiegoś czasu prowadziłam nierówną walkę z grawitacją.
Mam opadające powieki, zwłaszcza lewą i to właśnie ona „zwiędła” 😉
Nie wybieram się pod nóż, na targowisko próżności, ani nawet do spa. Jednak czuję się o niebo lepiej, kiedy dbam o siebie, choćby w minimalnym zakresie.
Dlatego nie zamierzałam więc poddać się bez walki i do końca mych dni patrzeć coraz smutniejszym spojrzeniem spaniela… a to nie lada wyzwanie dla młodej matki, która od 2 lat zarywa noce, pracuje do 60 godzin tygodniowo i nie ma kiedy się podrapać. A na dodatek powieka jej zwiędła! No tego to już za wiele!
Pewnie pomyślicie: Na co ona narzeka? Jest przecież matką jedynaka. Co mają powiedzieć matki dwojga, trojga, czworga dzieci?
Racja, ale ja jestem tak fatalnie nieporadna i niezorganizowana, że nawet z tym jedynakiem brakuje mi na wszystko czasu. No, może oprócz blogaska, ale wiadomo – to priorytet 😉
Kontynuujmy 🙂 Próbowałam przeróżnych kremów pod oczy z wyższych i niższych półek, niestety z marnym skutkiem. Aż pewnego dnia całkiem przypadkiem natknęłam się na salon Yves Rocher.
Kiedyś używałam ich kosmetyków regularnie, jednak po narodzinach Potomka, nasze drogi się rozeszły, w związku z faktem, iż ilość czasu spędzana w galeriach handlowych jakoś tak dramatycznie zmalała… 😉 Nie żebym narzekała – wolę kawiarnie i wypoczynek na świeżym powietrzu. A z nadprogramowymi kilogramami po ciąży shopping to i tak żadna przyjemność.
Niemniej o kosmetykach Yves Rocher zapomniałam na dobre. Niesłusznie. Ponieważ w międzyczasie wypuścili to oto cudo:
Rewitalizujący roll-on pod oczy
usuwający oznaki zmęczenia
z serii „Elixir 7.9”
Podobno zawiera 7 roślin o działaniu przeciwstarzeniowym, potwierdzonym 9 patentami. Taaak.
Mnie wystarczyło, że nie zawiera jakiegoś rakotwórczego syfu*, a Yves Rocher deklaruje, że nie testuje kosmetyków na zwierzętach. Postanowiłam spróbować…
Sprawa oczywista: używałam kremu zarówno pod oczy, jak i na powieki i przy użyciu roll-on’a delikatnie, centymentr po centymetrze masowałam skórę wokół oczu.
Być może to masujące kulki, być może 7 roślin, być może 9 patentów… 😉 Ważne, że podziałało! Lewa powieka przestała przypominać rodzynek, prawa też się wygładziła, a ja w końcu przestałam wyglądać jak spaniel! Zwycięstwo! 🙂
*Info dla dociekliwych – według informacji na opakowaniu krem ma następujący skład: Aqua, Methylopropanediol, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Betaine, Hamamelis Virginiana Flower Water, Glycerin, Pyrus Malus Fruit Extract, Aphloia Theiformis Leaf Extract, Phenoxyethanol, Inositol, Benzyl Alcohol, Mica, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Sodium Hydroxide, Caesalpinia Spinosa Gum, Hippophae Rhamonides Kernel Extract, Methylsilanol Carboxymethyl Theophylline Alginate, Tetrasodium Edta, Sodium Benzonate, Potassium Sorbae, Citric Acid, CI 77891
Krem zawiera ponadto mikrodrobinki, które fajnie rozświetlają skórę, ale nie dają tandetnego efektu brokatu. Nawet cienie pod oczami, których dorobiłam się w ciągu ostatnich 2 lat nie są już tak ciemne. Choć tutaj nie oczekuję cudów – sam krem tego nie załatwi, ponieważ przyczyn cieni należy szukać również w diecie, prawidłowej pracy nerek i oczywiście – ilości snu. Wkrótce zajmę się i tym.
Niemniej roll-on Elixir 7.9 jest pierwszym od 2 lat specyfikiem pod oczy, który naprawdę mi pomógł, więc planuję używać go regularnie.
Szczerze polecam, jeśli Wasze powieki również były na tyle bezczelne i zwiędły 🙂
Wpis pochodzi z 13.12.2014 r. z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl