Wiecie, jaki jest najlepszy prezent dla trzylatka? A także dla roczniaka, dwulatka, czterolatka…
Otóż nie jest to żadna wypasiona zabawka!
Nie kupujemy Szkrabowi urodzinowego prezentu. Zamiast tego wyjeżdżamy na cały tydzień na „wakacje życia” (jak nazywa je nasz Syn).
Wymyśliłam ten coroczny rytuał, kiedy zbliżały się pierwsze urodziny Potomka. Po co mu kolejna zabawka, choćby najdroższa, najbardziej wypasiona, super-hiper-edukacyjna, niezniszczalna, grająca, świecąca i latająca na księżyc i z powrotem?
Czy urodzinowa wycieczka, cały tydzień spędzony z rodzicami, nie sprawi mu więcej przyjemności? Taki czas tylko dla niego, który spędzimy w jakimś fajowym, ciekawym miejscu. Pokazywanie dziecku świata, zabawy, wygłupy i śmichy-chichy do utraty tchu.
Codziennie spędzamy czas z dziećmi, ale sami wiecie – na wakacjach robimy to wszystko BARDZIEJ. Bez sztywnych punktów planu dnia, wymówek i codziennego pośpiechu. To również rozwiązanie, który pozwoli nam, rodzicom, w pełni świętować urodziny dziecka. Może jeszcze nie teraz, ale za rok, dwa, Synek dostrzeże (i doceni?!) to, jak celebrujemy te kilka dni. Jak bardzo cieszymy się, że jest z nami.
Kto by się nie cieszył? W końcu gdyby nie on, nie mielibyśmy wakacji już w kwietniu!
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Pojechaliśmy! Od czasu pierwszego wyjazdu, ta coroczna, wiosenna, urodzinowa wycieczka urosła już do rangi świętości. Możemy nie pojechać na letnie wakacje, ale wyjazd urodzinowy musi być! Urodziny Szkraba wypadają w kwietniu, kiedy pogoda już jako tako dopisuje, a wyjazd traktujemy jako „otwarcie sezonu” Takie nasze własne, rodzinne powitanie wiosny.
Rok 2013 – pierwsze urodziny
Rok 2014 – drugie urodziny
Jeśli śledzicie mnie również na Instagramie i Facebooku, to pewnie już wiecie, że w tym roku wyruszyliśmy do Wrocławia. Odwiedziliśmy z Potomkiem mnóstwo „dzieciowych” atrakcji, a przy okazji wszystkie stare kąty z czasów moich studiów.
Rok 2015 – trzecie urodziny
Afrykarium we Wrocławskim ZOO
Nie podkręciłam kolorów w fotoszopie, tam naprawdę jest tak kolorowo!
A to już dzisiaj – impreza dla rodziny.
Szkrab oczywiście oskubał i zjadł napis z tortu
Trochę żałuję, że zamiast Wrocławia nie zdecydowaliśmy się na jakąś agroturystykę, tak jak w roku 2013 i 2014. Wrocław jest cudowny… ALE: przebijaliśmy się w te i wewte przez ogromne, cuchnące skrzyżowania w poszukiwaniu czynnego bankomatu, spieszyliśmy się na tramwaj, autobus, na zielone światło, użeraliśmy się z wózkiem na schodach w podziemnych przejściach – wyboje na polnych ścieżkach jakoś mniej mi przeszkadzają
No jak to w mieście, jest sporo spinki i trudno odpoczywać w rytmie slow. Dziecko też spina się i czuje różnicę. Kiedy wybraliśmy do Parku Szczytnickiego, Potomek z zachwytem zapytał: Jodzice, ci to las? Tu jest cicho. I ptaszki śpiewają.
Nie myślcie sobie, że narzekam… Ma tydzień wakacji w kwietniu i jeszcze zrzędzi?! Niewdzięczna! ;) Było super! Było tak, jak powinno być. Wyciągnęliśmy z tego wyjazdu tyle, ile tylko się dało. Nie obyło się bez spięć i łez, ale to był nasz rodzinny czas, przeżyty świadomie, z uważnością.
Będziemy kontynuować te urodzinowe wypady tak długo, jak długo będą sprawiały Potomkowi frajdę… czyli najchętniej do osiemnastki!
Co sądzicie o takim urodzinowym prezencie? Hot or not?
O właśnie, a może polecicie nam jakąś fajną, sprawdzoną agroturystykę na kolejne urodziny Potomka?
Wpis pochodzi z 19.04.2015 r. z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl
Bardzo mi się podoba Wasze podejście. My również nie kupujemy takich standardowych prezentów “zabawek”, więc kolejny raz piąteczka za podobne podejście w sprawach wychowawczych :*
Nie mogę również nie pozachwycać się tatuażem Piękny jest Ach ta Julia, już się nie mogę doczekać sesji u niej
Dziękuję! :*
A tatuaż tu był jeszcze świeży i śmiesznie wyglądał, taki przerysowany Teraz już “wtopił się” w skórę.
Pamiętam o Twoim majowym terminie u Julii. A jak ze wzorem? Nadal obstawiasz róże?
Nie hehe, zmiana totalna Tym razem na leśne klimaty!
Jaki piekny tatuaz i swietny patent na urodziny.
Dzięki!