Wyobraź sobie, że Twój dom padł ofiarą inwazji robactwa najgorszego sortu, czyli moli książkowych. Ewentualnie złodzieja, pożaru bądź cenzury. Albo, że fale oceanu uwięziły Twoją rodzinę na bezludnej wyspie. Lub też lawina, do spółki z lodowcem i wieczną zmarzliną, odcięła Was od cywilizacji w górskiej chatce. Najbliższe kilka lat spędzicie bez galerii handlowych i zakupów w internecie. A nawet bez osiedlowej biblioteki. Tymczasem, nawet w tak spartańskich warunkach, warto czytać dzieciom „co najmniej 20 minut dziennie. Codziennie.” Jaką książkę książkę dla dzieci chcielibyście mieć przy sobie i czytać ją dzień w dzień przez najbliższe 5 lat?
Ja taką mam. Oczywiście skandynawską Gdybym musiała wybrać tylko jedną książkę dla dzieci i zaszyć się z rodziną na kilka długich lat w norweskiej chatce (hytta) gdzieś w okolicy szczytu Galdhøpiggen, nie wahałabym się długo.
Oczywiście byłaby to książka niezwykła i wyjątkowa Brak w niej przygód, brak spektakularnych wydarzeń i nagłych zwrotów akcji. Nie ma wypraw w kosmos, brawurowych bohaterów, ani magii (i całe szczęście, bo jeszcze by mi się dzieciaki rozochociły na ucieczkę z tych gór).
Jest za to dużo słońca, wiatru, przyrody i przestrzeni. Są dni wypełnione pracą, zabawą i małymi odkryciami. To niewielki skrawek świata, jednak obecne w nim pytania, refleksje i wspomnienia dają wrażenie ogromnej przestrzeni zamkniętej w tym mikroświecie.
Czuję już w kościach, że dostrzegacie podobieństwo do „Małego Księcia” lub dzieł Paolo Coelho (uwielbianych przez jednych, a wyśmiewanych przez drugich). Rozumiem, że takie podobieństwo może się nasuwać, ale nie, nie, nie Książka, o której mowa, to zdecydowanie nie ten gatunek!
Nie znajdziecie tu mądrych sentencji podanych na talerzu. W tej książce nic nie jest powiedziane wprost. Poszczególnym rozdziałom często brakuje puenty, ale właśnie ten zabieg zmusza do myślenia. To prawdy niedopowiedziane, ukryte między słowami. Historie z morałem, który trzeba znaleźć samodzielnie.
Nie jestem odosobniona w moim zachwycie To również ulubiona książka dzieci i kadry w przedszkolu Romka! Nauczyciele czytają ją codziennie, kiedy dzieciaki mają „relaks” (za naszych czasów znany jako znienawidzone „leżakowanie”). Do przedszkola Romka dzieci nie mogą przynosić zabawek, z wyjątkiem jednego, wyznaczonego dnia w miesiącu. Za to codziennie mogą przynosić swoje ulubione książki. Sprawia im to wielką frajdę. Od kilku tygodni nasza książka rezyduje w przedszkolu. Zabrałam ją tylko na weekend, aby przygotować dla Was ten wpis.
Co istotne, to opowieść, przy której nuda nie grozi również dorosłym. Pełna sarkazmu i ironii. Przypuszczam, że początkowo większość dzieci nie dostrzeże tego drugiego dna jej treści, jednak to książka wielowymiarowa i uniwersalna, która będzie towarzyszyć Wam przez długie lata, z roku na rok odkrywając kolejne warstwy i znaczenia.
Jednocześnie to historia, która w nas – rodzicach może wzbudzić poczucie, że „dorosłość to początek umierania” (jak śpiewała Kasia Nosowska), a dorosły to takie dziecko, które zepsuło się gdzieś po drodze. I nie chodzi tu nawet o utratę umiejętności zadawania ważnych pytań i zastanawiania się nad oczywistymi sprawami, lecz o to, jak blisko drugiego człowieka potrafimy być.
Relacja głównych bohaterów jest szczera i głęboka – pokazuje, jak powinno wyglądać PRAWDZIWE spotkanie z drugim człowiekiem. Jako kontrast mamy rozmowy dorosłych bohaterów książki, zdominowane przez kurtuazję. Ich wypowiedzi są nieszczere, usztywnione przez zależności służbowe i normy społeczne.
Jednak oprócz tęsknoty i melancholii, rodzic dostrzeże tu także radość. Nie taką w wydaniu amerykańskim (Keep smiling!), lecz skandynawskim: świadomość, że życie daje w kość, że świat jest niedoskonały, lecz jest przy tym piękny i inspirujący. Że warto odkrywać i próbować zrozumieć zarówno świat, jak i ludzi, którzy nas otaczają.
Wiecie, mam taką refleksję, że w dzisiejszych czasach „duchowość” jest niemodnym słowem. A jeśli już się pojawia, to zawsze w powiązaniu z religią. Tylko czy człowiek potrzebuje religii, aby rozwijać i pielęgnować swoją duchowość? Moim zdaniem nie. Ta książka doskonale to ilustruje.
No dobra, rozmarzyliśmy się, a teraz pora na suche fakty. Być może brutalnie strącę Was teraz na ziemię, ale przecież chcecie się dowiedzieć, co to za książka, prawda?
To opowiadania o Piaskowym Wilku i małej dziewczynce, Karusi. Autorka ich przygód to Åsa Lind, szwedzka pisarka, która doskonale bawi się językiem, posługuje się nim niezwykle zręcznie i świadomie. Wielkie brawa należą się również pani tłumacz – Agnieszce Stróżyk. Opowiadania możecie nabyć w 3 tomach:
Piaskowy Wilk
Piaskowy Wilk i ćwiczenia z myślenia
Piaskowy Wilk i prawdziwe wymysły
…lub w postaci antologii (którą mamy my):
Raz, dwa, trzy, Piaskowy Wilk
Kliknijcie w tytuł wybranej książki, aby w Ceneo porównać jej cenę w różnych księgarniach.
To książki, w których więcej tekstu niż obrazków. Jednak nieliczne czarno-białe ilustracje Kristiny Digman znakomicie współtworzą klimat historii.
Wydanie zbiorcze zawiera 45 krótkich opowiadań, idealnych do poduszki. „Piaskowy Wilk” nadaje się już dla dzieci powyżej 3 roku życia, przy czym jestem pewna, że będzie towarzyszyć Wam przez kilka lat i na długo zapadnie w pamięć Waszym dzieciom.
Główni bohaterowie to oczywiście Piaskowy Wilk i jego przyjaciółka – Karusia. Wilk to czysta prostolinijność i bezpośredniość, wymarzony wyimaginowany przyjaciel, z którym dziewczynka toczy fascynujące rozmowy. O czym tak gadają? Zastanawiają się m.in. dlaczego nogi wierzgają, czy najsilniejszy musi być największy, jak odróżnić przyjaciela od wroga, ile razy można zmienić zdanie, co dzieje się nocą z kolorami oraz czy można zatrzymać lub cofnąć czas. Dochodzą do wniosku, że każdy z nas jest kosmonautą, że siniaki to medale za odwagę, a zrzędzenie i marudzenie to takie popsute gadanie. Całą serię najtrafniej określa tytuł jednej z części: ĆWICZENIA Z MYŚLENIA Zacytowałabym Wam kilka fajnych dialogów Wilka i Karusi, ale musiałabym przepisać pół książki.
Waszej uwadze na pewno nie umknie fakt, że Piaskowy Wilk w prosty sposób potrafi wyjaśnić zawiłe prawa, rządzące światem ludzi i przyrody. A jak stwierdził Albert Einstein:
Jeżeli nie potrafisz czegoś prosto wyjaśnić – to znaczy, że niewystarczająco to rozumiesz.
Albert Einstein
Moim zdaniem o tym właśnie jest ta książka – o zrozumieniu świata, drugiego człowieka i szukaniu prostych odpowiedzi na trudne pytania. To prawda, że mądrych książek dla dzieci jest mnóstwo. Wiele z nich pochodzi z Półwyspu Skandynawskiego. Gdybym musiała wybrać tylko jedną z nich, to byłaby właśnie książka „Raz, dwa, trzy. Piaskowy wilk”.
Dzisiejszy wpis to kolejny odcinek cyklu „Skandynawska półka”. Inne fajne książki (skandynawskie i nie tylko), znajdziecie tutaj.
Znacie „Piaskowego Wilka”? Czy ta książka wywarła na Was równie silne wrażenie jak na mnie? A może to ja jestem jakaś pokręcona? ;) Trafiliście już na swoją ulubioną książkę dla dzieci? Taką jedną-jedyną, z gatunku tych, które zabiera się na bezludną wyspę? :) Dajcie znać w komentarzach. Dzięki!
Moja ulubiona książka!!!! już Was lubię
Piąteczka! Dokopałam się do starych komentarzy po batalii z przywleczonym z przedszkola syna rotawirusem, który dosłownie ściął z nóg całą naszą rodzinę Idę pobuszować u Was!
To chyba najbardziej oryginalny tytuł wpisu o książkach, jaki widziałam;) Książki nie znam, ale brzmi super. Bardzo podobają mi się tego typu grafiki, nie wiem czy są charakterystyczne akurat dla książek skandynawskich, ale są niezwykle urocze.
ojej, straszny scenariusz ! nawet nie chcę sobie tego wyobrażać, kocham wszystkie książki jakie mamy
Zupełnie nie znam ale recenzja brzmi tak zachęcająco, że…. już wiem co się znajdzie w tym roku pod naszą choinką. Dziękuję!
Na pewno nie pożałujesz
Nie znam tej książki, ale bardzo podoba mi się opis i przedstawienie wilka jako przyjaciela dziewczynki, a nie złego pożeracza owiec, babć i dzieci.
Polecam tez Julię Donaldson z UK
Dzięki, na pewno sprawdzę
Reniu, to jedna z lepszych recenzji książek, jakie przeczytałam w tym roku. Z przyjemnością udostępniam ją na FB i Google + bo zasłużyłaś:).
Jak to dobrze, że istnieje grupa Wzajemnej Promocji Blogów Beaty Redzimskiej bo pewnie w końcu odkryłabym Twój blog.I chociaż mówią, “lepiej późno niż wcale”, to ja dodam: ” Lepiej wcześniej niż później”. A w końcu…najwyższy czas na polowanie na gwiazdkowe prezenty:)).
Pozdrawiam i cieszę się z dzisiejszego odkrycia:))
Dziękuję! Mieliśmy po drodze trochę rodzinnych zawirowań zdrowotnych, więc dopiero dziś doczytuję i odpowiadam na komentarze.
Przepiękna recenzja, ale tak to jest, kiedy się pisze o tym, co się kocha:-)
Tytuł zapisany, zakupy niebawem, i sądzę, że moje dziewczyny będą zachwycone, bo uwielbiają takie klimaty.
No i widzę, że wcale nie ma mega kolorowych obrazków, które odwracają uwagę od tekstu (jeśli on jest). Czytamy Kubusia Puchatka w podobnym wydaniu, z grafikami rysowanymi.
Esencja skandynawskiego stylu! Uwielbiam!
Książki nie znam, ale przyznam szczerze, że Twoja recenzja bardzo zachęca, żeby po nią sięgnąć
Sięgnijcie koniecznie!
Mam właśnie w planach zamówić “Piaskowego Wilka” dla córki. Teraz wiem, że muszę to zrobić jak najszybciej. Uwielbiam książki Zakamarków!
Masz rację, “Zakamarki” świetnie wybierają wydawane tytuły!
Zachecilas mnie! Zaczelam sie tez zastanawiac nad ta jedna jedyna ksiazka z Twojego pytania. Moze jeszcze czeka na odkrycie, moze to, ze stawiam na roznorodnosc sprawia, ze nielatwo mi odpowiedziec. Ale jedna ksiazka jest bliska temu, choc nie skandynawska. Poznajcie Malego Niedzwiedzia z Little Bear Stories (Martin Waddel), niestety nie przetlumaczone na polski. Wiem, wiem co sobie myslisz – tylko prosze bez misiaczkow, a juz tym bardziej jesli sa “so cute”. A jesli dodam, ze jest to rzecz o milosci jeszcze bardziej sie pograze. Ale to piekna ksiazka o wiezi, bez wielkich slow. Po krotce chodzi o Duzego Niedzwiedzia wychowujacego samotnie Malego Niedzwiedzia. Plec Duzego nie znana, ale jest to taki typowy krzatajacy sie Rodzic, ktory ma zawsze cos do zrobienia, pada ze zmeczenia i marzy o chwili w fotelu z ksiazka, ale przeciez jest Maly Niedzwiedz domagajacy sie uwagi, obrony przed strachem, czasu. I to sie konczy zawsze tak, ze ten Duzy zasypia w koncu z Malym w objeciach, znowu nie realizujac swoich planow. I kiedy czytam te ostatnie zdania, ze Maly zasnal i Duzy tez, to zawsze lamie mi sie glos.
No coś Ty, misiaczki i miłość to totalnie moje klimaty! Uwielbiam inną książkę, która mam wrażenie jest w podobnym stylu: “Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham” o ojcu-zającu i jego synku. Cały dzień przekomarzają się, który kocha bardziej, mocniej itd. Na koniec synek zasypia, ojciec “wygrywa”, a przesłanie jest takie, że dziecko nie jest w stanie wyobrazić sobie tej rodzicielskiej miłości. Zawsze czytam końcówkę ze ściśniętym gardłem
A “Poznajcie Małego Niedźwiedzia” muszę gdzieś znaleźć!
The Little Bear Stories – zebrane w jednym tomie, alr ukazaly sie tez pojedynczo. Najbardziej lubie: Can’t you sleep little bear? Kiedy czytam i ogladam, to jestem przekonana, ze napisal to ktos kto ma dzieci.
Mamy to samo wydanie – uwielbiam tę książkę jest absolutnie magiczna
koniecznie. wymarzony dodatek do prezentów dla Leona. ostatnio zasłuchuje się w audiobooku “Dzieci z Bullerbyn”, jestem pewna, że mu się spodoba
Wow! Macie audiobooka “Dzieci z Bullerbyn”? Muszę poszukać dla Romka
Nie czytałyśmy jeszcze Piaskowego Wilka, ale nasze serce (moje najbardziej?!) skradła seria książek o Duni. Z przyjemnością zaszyję się w puszczy z moimi dziećmi i Dunią i przez dłuższy czas nie zatęsknię do innych książek.