Kolejna „poważna rozmowa” z Synem. O wojnie, pacyfizmie i niebezpiecznych zabawkach. Podobno odbieram mu dzieciństwo i wychowuję go na „ciotę” (cokolwiek to znaczy).
No, trudno 🙂
Info dla niewtajemniczonych: w języku naszego niespełna 3-latka J=R.
– Jodzice, chcę takiego czołga czajnego. Widziałem takiego w sklepie. Chcę go kupić – zagaił w tym tygodniu Syn.
– Eee… yyy… Synku, czołg to nie jest taki zwykły pojazd, wiesz? – tłumaczę. Nie chcę udawać przed nim, że żyjemy w krainie tęczy i jednorożców, ani wciskać głodnych kawałków, takich jak we wpisie Białe kłamstwa (KLIK). Dlatego sumiennie wyjaśniam: – Czołg to maszyna wojenna. A wojna to bardzo zła rzecz. Taki czołg strzela do ludzi i to jest bardzo niebezpieczne.
– Tak! I wszystko może się zapalić! Ale… ale… ale wtedy przyjedzie stjaż pożajna i ugasi ten ogień – kombinuje Potomek.
– No niestety nie, nie ugasi, bo w czasie wojny straż pożarna nie działa. Nic nie działa i panuje wielki bałagan – wyjaśniam.
– Ojej… to taki czołg strzeli i wszystko się zapali. Taki czołg może nawet strzelić mamusi w oko. I zniszczyć warzywa i samochody… i pieski też! – zmartwił się Syn.
– Tak, Synku, taki czołg to naprawdę nic dobrego. To nie jest fajna zabawka – potwierdzam.
– Tak, on jest bajdzo, bajdzo niebezpieczny. Nawet bajdzooo!
Po chwili zastanowienia:
– Mamusiu, ale przecież tylko taki duży czołg strzela. Ten mały, ze sklepu, nie umie strzelać. On jest taki mały i czajny… O jest bezpieczny i nie lubi wojny.
Rozmawialiśmy sobie w tym tonie kilka minut. W końcu zgodziliśmy się kupić czołg, przyjmując argument, że nie strzela i jest pacyfistą. 🙂 Jednak kiedy następnego dnia Synek i Mężu poszli do sklepu, Potomek na widok czołgu powiedział:
– Tata, już nie chcę tego czołga. Jest brzydki. Wolę Poloneza Cajo.
Kupili. A w domu poloneza zaatakował wąż boa. Nici z pacyfizmu 😉
Polonez Cajo
Wąż boa
Pojedynek na śmierć i życie
Fot. tytułowa – Andrew Becraft (CC)
Wpis pochodzi z 29.03.2015 r. z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl