Skandynawski Czwartek #15
Być może obiło Wam się o uszy, że kraje skandynawskie, w tym Norwegia, to istny raj dla dzieciaków?
Oto 7 dowodów na to, że jest wręcz odwrotnie:
1. Obrzydliwie życzliwi dorośli
Pamiętacie, co przydarzyło nam się w Finlandii? Dwie zupełnie obce kobiety bardzo przejęły się parą zmarzniętych turystów, po czym z obrzydliwą życzliwością oraz podejrzaną bezinteresownością poświęciły nam mnóstwo swojego czasu i benzyny (cała historia tutaj).
Myślicie, że to odosobniony przypadek? Otóż nie, w Norwegii miała miejsce podobna sytuacja: przemiłe starsze małżeństwo poszukiwało mnie przez kilkanaście minut w dużym supermarkecie, aby pomóc mi w wyborze idealnej pamiątki. Co więcej, z relacji znajomych wynika, że to niezwykłe zachowanie jest typowe dla mieszkańców krajów skandynawskich.
No i jak dzieci mają się czuć w otoczeniu tak perfekcyjnych dorosłych?! Dzień w dzień bombardowane ze wszystkich stron dobrym przykładem, niedoścignionymi wzorcami i obrzydliwą życzliwością… no jak?
2. Przymus przedszkolny
Norwegia dba o edukację najmłodszych oraz wygodę i rozwój zawodowy rodziców. Żłobki i przedszkola są na wyciągnięcie ręki.
Ten bezlitosny system wytrąca nam (mniej ambitnym matkom) z ręki argument „miejsc brak!” – naszą ostatnią wymówkę na drodze do kariery, Paryża i Tokio. No i jak tu zostać w domu na dłuuugie, beztroskie miesiące spędzone sam na sam z kochanym potomstwem?
Ale to jeszcze nie wszystko…
3. Wszechwiedząca Pani Przedszkolanka
Szkrabie, kiedy już trafisz do norweskiego przedszkola lub żłobka, w Twojej grupie jednej opiekunce podlegać będzie maksymalnie pięcioro „rekrutów”.
Odtąd KAŻDY Twój ruch będzie bacznie śledzony przez wszystkowidzące, wysoce wykwalifikowane spojrzenie Pani Przedszkolanki. A wszystkosłyszące, wysoce wykwalifikowane uszy odnotują KAŻDE przekleństwo, zasłyszane od mamusi sfrustrowanej punktem nr 2.
4. Krótko: jakie dziecko dobrowolnie założy taki outfit?
5. Służba Ochrony Praw Dziecka
I jak tu się buntować, jak tu walczyć o swoje prawa, uciekać z domu i oskarżać rodziców o zmarnowanie życia, skoro urząd Barnevernet tak skutecznie robi to za dziecko?
Bez sensu.
Zobacz też >> Dzieci własnością państwa czy rodziców?
6. No i te wstrętne place zabaw… są nawet w pociągach!
Kiedy dziecko wsiada do pociągu, chciałoby chociaż trochę się ponudzić i pozatruwać życie współpasażerom. Tylko jak tego dokonać, skoro połowę wagonu zajmuje wypasiony plac zabaw z poduchami, antresolą i korytarzami?
I telewizorem.
I tabletem.
To zdjęcie zrobiłam w czerwcu 2015 r. w pociągu Lillehammer-Oslo.
7. A najgorsza ta swoboda!
W kulturze „zimnego chowu” już dwulatki mogą (bez żadnej asekuracji!) wspinać się po drabinkach, bawić ostrymi narzędziami i przebywać na mrozie! Godzinami!
To niepokojąco podobne do zasad panujących w przedszkolach Montessori (KLIK i KLIK). To nie żaden raj, to prosta droga do tragedii: tylko patrzeć kiedy te biedne, zaniedbane dzieci połamią sobie ręce, odetną nogi, a co najgorsze – przeziębią się!!! Aaaa!
No dobra, żartowałam. Nie ma wątpliwości, że dzieci są traktowane w Norwegii jak skarb narodowy. Garść faktów, które zebrałam powyżej, podczas mojej krótkiej wycieczki, to tylko czubek góry lodowej. Dlatego jeśli znacie inne „dowody”, podzielcie się proszę w komentarzach 🙂
Miłego dnia!
To też może Cię zainteresować:
>> 10 dowodów na to, że moda skandynawska to styl idealny dla matek
>> Obciach roku, czyli scenki z życia niewyspanej matki
>> 10 popularnych mitów na temat Rodzicielstwa Bliskości
50 komentarz
z tym, że Norwegowie serio chętnie noszą burnat, a dzieciaki wcale nie mają obowiązku. Byłem akurat w Norwegii w święto niepodległości i ogromnie dużo dzieciaków takego burnatu nie miało. Zresztą nie jest to tania rzecz, bo koszta idą tysiące koron
Oesu, to był żart (tak jak cały artykuł). Czy naprawdę muszę to tłumaczyć?
Fajny wpis, z dużą dawką ironii. Nie wiedziałam o takich pociągowych placach zabaw – to genialne rozwiązanie! jeśli chodzi o zimny chów to pamiętam, że z dziećmi szłam na dwór nawet przy mrozie 25-stopniowym. Norwedzy mówili, że nie ma złej pogody, tylko nieodpowiednia odzież . A te stroje narodowe ubierane na 17 maja są przepiękne. Czy wiesz, że dziewczynkom co roku daje się srebrny element pasa, które łączy się na ich dziewcząt bierzmowanie w wieku bodajże 13 lat. Stroje te są bardzo drogie (podobnie jak norweskie swetry) i zostają na całe życie. Żartowałam, że to powód dla którego Norweżki utrzymują linie przez całe życie 😉
Ciekawa tradycja z tymi pasami. No i niezła motywacja do trzymania linii 😉
świetny tekst!
Dzięki! Miło Cię tu widzieć 🙂
Uwielbiam takie przewrotne teksty! I szkoda, że Polsce tak wiele brakuje do krajów skandynawskich…
Zawsze możemy spapugować kilka dobrych praktyk 😉
Niesamowite to mało powiedziane, najbardziej odjechany to ten pociąg 🙂
To taka wisienka na torcie – koronny dowód, że w Norwegii myśli się o dzieciach (i ich rodzicach) na każdym kroku.
Ojej, plac zabaw w pociągu urzekł mnie już do końca. Nie tylko Polsce, ale wielu wielu krajom europejskim daleko od takich standardów. Mieszkam w Hiszpanii, naród ogólnie ciepły i wyluzowany, ale dziecko w pociągu dalekobieżnym często spotka się z grymaszeniem i odpowiednio niemiłym dla rodziców komentarzem.
To przykre 🙁
A w Norwegii najbardziej zdziwiło mnie, że to nie był jakiś dalekobieżny pociąg, tylko taki podmiejski, którym większość pasażerów jechało około 0,5-1 godziny. Dzieciaki wariowały, a mamy o babcie siedziały sobie w okolicy z laptopem, książką, gazetką i obowiązkową kawką 🙂
To już w ogóle nierealne. Godne naśladowania 🙂
Plac zabaw w pociągu zrobił na mnie wrażenie!!!
Tak czytam i czytam i nawet z kilkoma punktami w głowie się zgadzałam, a dopiero na końcu zdałam sobie sprawę, że to ironia! Cała ja – zawsze łapiąca ironię od razu! 😀
Spokoloko, też często tak mam 😉
Ironia- coś co tygryski czy też blogerki lubią najabrdziej! 😉
Obawiam się że w Polsce mimo że wszystko powinno rónież obowiązywać (no może poza mundurkami) nie przeszłoby z racji: mentalności Polaków, „tradycji” no i też finansów. Polska to nie jest kraj dla małych ludzi (dużych zresztą też nie bardzo).
W krajach skandynawskich nie zawsze było tak różowo. Czytałam, że jeszcze w pierwszej połowie XX wieku warunki mieszkaniowe w dużych miastach Szwecji były jednymi z najgorszych w Europie: wielodzietne rodziny robotnicze stłoczone w wilgotnych kamienicach, zimno, brud, zero warunków sanitarnych, epidemie cholery, tyfusu, gruźlicy. Wszystko zmieniło się dzięki socjalizmowi… ale to chyba temat na osobny wpis 😉
Oo- czekam zatem na wpis 🙂
Genialne
ha, ha, ha – w Szwecji jest podobnie – chociaż nie zawsze. Powiem jednak tak – to nie państwo stwarza dzieciom raj, ale przede wszystkim rodzina. Mimo tych udogodnień są dzieci, które nie zdają sobie sprawy. że żyją w”raju”. Albo są dzieci, które ten raj wykorzystują na niekorzyść raju… I tak źle i tak niedobrze, chociaż nie powiem – zdecydowanie łatwiej jest być tutaj rodzicem – jeśli tylko jest się normalnym rodzicem… 🙂
Racja, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie tego nadużywał lub nie doceniał… ale to wspaniale, że w krajach skandynawskich te udogodnienia są traktowane jako standard, a nie fanaberie i strata publicznych pieniędzy 😉
W końcu płacimy tutaj takie podatki, że na coś dobrego te pieniądze muszą iść 😉
Ostatnio przesiadłam się do pociagów w naszym pięknym kraju. Siedząc z dwójką dzieci ściśnięta w ośmioosobowym przedziale mogę tylko fantazjować o pociągowym placu zabaw… albo przesiąść się po raz kolejny, tym razem do pociągu norwerskiego 🙂
A wystarczy tak niewiele, taki plac zabaw to maks. 1/3 wagonu i wystarczy jeden na cały skład. PKP mogłoby to rozważać zamawiając np. wagony do pendolino.
Hej, pogrzebałam w internecie – i wow! Są podobno w Polsce wagony z placami zabaw. Podobno na trasie Warszawa – Gdynia i Warszawa – Zakopane. Przy najbliższej okazji sprobuję się dowiedzieć, czy to aktualne (znalazłam notki prasowe z 2012 i 2013). Czyli może jednak jest światełko w tunelu 😉
Super! Daj znać o rezultatach poszukiwań 🙂
Tak, sa. Tylko jak piszesz, na kilku trasach:)
Uśmiałam się szczególnie jeśli chodzi o ta karierę 😉 Nie mam pojęcia czy by się sprawdziło podejrzewam że nie bo wytrącono by nam argument do narzekania 🙂 no jak nie narzekać w pociągach na głośne dzieci?
Tamte dzieci też były bardzo głośne… ale odizolowane 😉
Z ciekawostek: w tym samym pociągu widziałam miejsca dla pasażerów ze zwierzętami, specjalnie oznakowane (naklejki z pieskiem i kotkiem na ścianie). Nastoletni chłopak podróżował z przepięknym kotem birmańskim! Bez torby, tylko na smyczy – trzymał go sobie na kolankach i tulił… uroczy widok! 🙂
o tak a nawet mój brat z psem – strażakiem mógł leciec na pokładzie samolotu, tak samo w pociagu żadnego problemu.
Punkt 1 – jakieś 10 lat temu, podczas wycieczki rowerowej po Szwecji zgubiliśmy się i nie udało nam się trafić na kemping. Przypadkowo spotkani Szwedzi zaprosili nas do siebie, pozwolili rozbić się w ogródku i skorzystać z łazienki, poczęstowali pyszną kolacją i byli przemili. Potwory! 😀 A plac zabaw w pociągu: genialne! 🙂
Zaiste potwory! 😉 😀
Cudowna historia! To zaufanie i życzliwość są niesamowite, aż serce rośnie.
To miejsce do zabaw dla dzieci w pociągu jest genialne! 🙂
Doszłam do wniosku, że ja jednak chciałabym być dzieckiem w Norwegii, bo w pociągu sama chętnie bym się pojawiła. Może tylko te stroje trochę mnie zniechęcają, ale można to zawsze potraktować jak bal przebierańców.
Haha, chciałabym się cofnąć w czasie i przeprowadzić do Norwegii – przecież tam musi być ekstra! 😀
I nikt nie mówi – załóż czapkę! ? To ja tam jadę!
Dzieci w Norwegii są przede wszystkim traktowane podmiotowo, u nas – nierzadko niestety jest inaczej
Uwielbiam nute ironii w tekstach. Switenie to ujelas i powiem, ze rzeczywiscie swietne podejscie do maluchow. Mega mi sie podoba 😉 Pozdrawiam cieplutko, Daria xxx
Mega, zwłaszcza ten plac zabaw w pociągu. Nie wpadłabym na to, że można takie coś wymyślić. ;d
Plac zabaw w pociągu! Genialnie! Lubię takie teksty z nutką ironii 🙂 Coś nieco wiem jak jest w Norwegii ponieważ mieszka tam moja sąsiadka i bardzo dużo mi opowiada 😉
Pozdrawiam cieplutko 🙂
Wiesz , może jestem dziwna ,ale mam mieszane uczucia po przeczytaniu Twojego tekstu i wcale nie wiem czy chciałabym wychowywać dzieci w Norwegii … No może te pociągi z placem zabaw mnie zachęcają… 🙂
Rany, jaki mądry naród. Szczególnie przypadł mi do gustu plac zabaw w pociągu. A u nas, szkoda gadać…
Fajnie tam macie :), gdyby u nas była taka życzliwość wśród dorosłych to byłoby o wiele lepiej. Jedno z czego się cieszę to mój bezcenny czas z dziećmi 🙂
Pomysł z placem zabaw w pociągu bardzo mnie pozytywnie zaskoczył, rewelacyjny. 🙂
Mam rodzinę w Norwegii i mogę potwierdzić każde Twoje słowo. Niestety panie przedszkolanki często urządzają pogadanki z dziećmi, co robiły w domu i czy coś im się przypadkiem nie podobało. Rodzice mają listę słów zakazanych, których nie można wypowiedzieć przy dziecku. Pod tym względem ten kraj mi się nie podoba 🙁
Bo Norwegii dziecko nie jest Twoje tylko należy do państwa. No i Tobie nic do tego obywatelu co państwo postanowi zrobić z (nie)Twoim dzieckiem.
Świetny post:) Przenoszę się do Norwegii 🙂 Plac zabaw w pociągu- genialna sprawa!
Moje dzieci podobne stroje (śląskie) miały (mają) w klasie 1-3 szkoły podstawowej. Wszystkie obowiązkowo.
No nie do końca jest tak różowo.
Norweskie dzieci/ młodzież jest o wiele bardziej rozpuszczona niż w Polsce. Ten bezstresowy system wychowywania ma swoje ciemne strony. Dzieciaki są chwalone obojętnie czy zrobią coś dobrze czy źle. Potem gdy wkraczają w dorosłość i np idąc do pracy nie potrafią dopilnować swoich obowiązków i co najlepsze nie widzą w tym nic złego bo przecież zawsze im mówili, że są „flink” (pl. zdolny).
Komentarze są zablokowane