Niedawno na łamach bloga zastanawiałam się jak powinno złościć się dziecko. A kiedy to już nastąpi, jak zareagować? Dziś Wasz wielki dzień – test na empatię.
Wyobraźcie sobie, że jesteście wściekli do granic możliwości: z czerwonych uszu leci Wam para, zaciskacie Wasze pięści aż do krwi, zaciskacie Wasze zęby aż trzeszczą plomby, a Wasz wzrok zabija na miejscu. Zaraz nastąpi wybuch i nie będzie co zbierać! Jak poczulibyście się, gdyby w tej sytuacji ktoś z Waszego otoczenia zrobił jedną z poniższych rzeczy?
1) Odwrócenie uwagi
…pieprząc dyrdymały o białych obłoczkach, ćwierkających ptaszkach albo panu w kapeluszu? Odwracanie uwagi to nie taki zły sposób na uspokojenie rozzłoszczonego dziecka. Przecież świetnie działa, daje błyskawiczny rezultat! Póki Potomek był mały, sama chwytałam się tego sposobu jak koła ratunkowego. Więc dlaczego jest to „kiepska” reakcja? Ponieważ to ślepy zaułek – odwracanie uwagi jako reakcja na złość jest skuteczne tylko w przypadku maluchów, starsze dzieci są już zbyt świadome własnych emocji. Starsze dziecko poczuje się niezrozumiane i olewane, podczas gdy chciałoby być po prostu wysłuchane. Tymczasem jeśli przywykniesz reagować na złość dziecka w ten sposób, trudno potem porzucić ten nawyk i zacząć stosować coś bardziej kreatywnego i humanitarnego. 😉
2) Ignorowanie
Ooo! O ile odwracanie uwagi można zaliczyć do „kiepskich” reakcji, o tyle ignorowanie jest jednoznacznie „złą” reakcją. Dziecko przeżywa trudne emocje, jest zagubione, nie wie co się z nim dzieje. A rodzic ma to w dupie, traktuje dzieciaka jak powietrze, patrzy w inną stronę, zajmuje się swoimi sprawami lub wychodzi do innego pokoju. No sami powiedzcie, coś jest nie tak!
Oczywiście mam tu na myśli a) ignorowanie złości dziecka na całej linii, a nie b) pozostawienie dziecku przestrzeni, żeby się uspokoiło. To drugie rozwiązanie jest w porządku, zwłaszcza w przypadku dzieci, które podczas ataku wściekłości nie chcą być dotykane. Jednak pozostawienie dziecku przestrzeni to tylko pierwszy etap – kiedy emocje opadną należy przejść do etapu przytulasków i swobodnej rozmowy o zaistniałej sytuacji.
3) Likwidacja przyczyny złości
To akurat spoko, hehe 😉 Tylko czy o to nam chodzi? Czy za każdym razem ustępując dziecku, usuwając źródło jego złości, nauczymy je pokonywać przeszkody i radzić sobie z własnymi emocjami? Nie, ponieważ nie wykształci ono sprawnie pracujących mechanizmów regulacji negatywnych emocji.
Wypracowanie reakcji na porażki również jest bardzo istotne. To bardzo ważne, aby dziecko, a potem nastolatek i w końcu dorosły człowiek, reagował na czekające go w przyszłości liczne, mniejsze i większe porażki w miarę łagodnie – nie załamywał się, lecz traktował je jako naukę i źródło motywacji.
4) Negowanie złości
Przestań! Nie wolno tak się złościć! Albo jeszcze gorzej: Przecież nic się nie stało! Moim zdaniem to zdecydowanie najgorsza reakcja na złość. Tłumacząc, że uczucia dziecka są bez sensu rodzic oczywiście ma dobre intencje, jest pełen dobrej woli. Chciałby, żeby dziecko nie przeżywało żadnych negatywnych emocji, żeby było szczęśliwe. Ale cóż, tak się nie da. Można tu jedynie przywalić frazesem: Nie ma róży bez kolców. Nasze dziecko będzie w swoim życiu o wiele szczęśliwsze, jeśli pozna złość i wypracuje poczucie kontroli nad własnymi emocjami.
5) Tłumaczenie jak rozwiązać problem
To rozwiązanie jest OK, ale nie w chwili największej złości. Kiedy mózg kipi, racjonalne argumenty po prostu do niego nie docierają. Podobno aktywne są wówczas inne ośrodki mózgowe, ale nie będę Was zamęczała naukowym bla-bla-bla. Przeczekajcie punkt kulminacyjny i wróćcie do rozmowy, kiedy emocje opadną.
I na koniec: wiecie, dlaczego tak się wymądrzam? Ponieważ poniosłam niejedną porażkę na tym polu. Been there, done that. Ale podniosłam się, otrzepałam kieckę z bitewnego pyłu, poprawiłam koronę i ruszyłam do przodu. Goniąc wściekłe dziecko, które jest dla mnie największym kopem motywacyjnym.
Fot. Andy Ciordia (CC)
Wpis pochodzi z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl
3 komentarzy
Odwrócenie uwagi to moja ulubiona metoda w przeciwdziałaniu frustracjom mojej 2letniej córki:)
U nas też świetnie działało do pewnego wieku, ale potem okazało się ślepym zaułkiem 😉 Chwilę potrwało zanim udało nam się przestawić na inne sposoby.
Ok, zgadzam sie, stosuje (staram sie, bo przy 2 letnich blizniakach i 7 miesiecznym bobasku roznie bywa 😉 ), ale… co wtedy, jesli rodzice maja inne zapatrywanie na model rodzicielstwa? Jesli drugi rodzic jest za, powiedzmy, tradycyjnym wychowaniem? I za nic nie da sie przekonac, ze RB ma sens? 🙁 Pozdrawiam!