Czy telewizja w przedszkolu to dobry pomysł?
Nie. Zaraz powiem Ci, dlaczego.
Wracaliśmy z synem z przedszkola. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu. Przed nami w kolejce do kasy stała mama z na oko czteroletnią córką. Chcąc nie chcąc podsłuchaliśmy z Romkiem ich rozmowę:
– Jaką bajkę oglądaliście dziś w przedszkolu? – zapytała mama.
– Psi patrol.
Na co nasz syn rozemocjonował się:
– Łał, mamo! Słyszałaś? W innym przedszkolu dzieci mogą oglądać bajki. Ale fajnie!
No nie wiem. Nie wiem, czy fajnie 😉 Ja tam się cieszę, że w żadnej z trzech placówek, do których chodziły nasze dzieci, nie było telewizji. Coraz częściej słyszę o TV w przedszkolu (zarówno w prywatnych, jak i w państwowych placówkach) i miałabym z tym duży problem. Zresztą nie tylko ja.
„Nie po to posyłam dziecko do przedszkola…
…żeby oglądało telewizję!” – wścieka się moja koleżanka Monika. Od kilku miesięcy próbowała zapisać córkę do przedszkola, a kiedy w końcu się udało okazało się, że stałym elementem dnia jest tam bajka w TV.
Stałym elementem dnia – celowo to podkreśliłam. W naszym przedszkolu też zdarza się, że dzieci obejrzą prezentację na temat kosmosu. Podczas nocowania z przedszkolu oglądają na rzutniku filmy animowane. Ale nocowanie jest raz w roku, a prezentacja raz na kilka miesięcy, a nie codziennie!
Nie demonizuję czasu spędzonego przed ekranem. Nasze dzieci też oglądają telewizję. Ale decyzja na temat tego co i jak długo ogląda dziecko, powinna należeć do rodziców. To tak jak z jedzeniem słodyczy, graniem w gry komputerowe i wszystkimi innymi średnio zdrowymi aspektami życia, które chcemy lub musimy kontrolować.
Monika postanowiła dowiedzieć się, dlaczego bajka w TV jest stałym elementem dnia w tym przedszkolu…
„Dzięki temu dzieci się wyciszają”
– wyjaśniła dyrektorka. Serio? To już nie ma innych sposobów? Dzieci o wiele lepiej wyciszają się, gdy słuchają spokojnej muzyki, audiobooka, a najlepiej – czytania książki na głos. Od lat obserwuję nasze dzieci, dzieci rodziny, znajomych i w ogóle nie widzę, żeby wyciszały się podczas oglądania TV 😉 Niektóre bajki wręcz ich nakręcają – dlatego tak starannie wybieramy to, co mogą oglądać.
Dyrektorka „uspokoiła” moją koleżankę, że dzieci oglądają przede wszystkim bajki edukacyjne. Spoko. Dzieci mogą nauczyć się z TV angielskich słówek, figur geometrycznych, kolorów itd. Jednak mogą nauczyć się tego wszystkiego bez korzystania z multimediów. Co więcej, badania naukowe (o których pisałam tutaj) dowodzą, że dzieci uczą się wiele skuteczniej w bezpośrednim kontakcie z rodzicem, opiekunem lub nauczycielem.
To czas kradziony rodzicom!
Być może są dzieci, które mogą oglądać telewizję bez ograniczeń i jedna bajka więcej nie przeszkadza ich rodzicom. Być może.
Kiedy rodzice włączają dzieciom bajki? Kiedy chcą szybko ugotować obiad lub kolację, mieć chwilę na rozmowę z mężem/żoną bez „przeszkadzajek” albo po prostu odetchnąć po pracy. A w weekend – aby choć chwilę dłużej pospać 😀
Dlatego ta telewizja w przedszkolu to po prostu czas „kradziony” rodzicom. Zwłaszcza, gdy pilnujemy czasu przed ekranem z zegarkiem w ręku i staramy się go ograniczyć na korzyść sportu, zabawy czy innych aktywności. Wtedy ta jedna bajka w przedszkolu robi różnicę. Dokładne wytyczne, ile czasu dziecko może MAKSYMALNIE spędzić przed ekranem (w zależności od wieku) znajdziecie w tym artykule:
Aktualne zalecenia mówią, że dzieci w wieku 2-5 lat mogą korzystać z urządzeń elektronicznych (TV, komputer, tablet, telefon) przez maksymalnie godzinę dziennie. Poza tym warto starannie wybierać to, co dziecko ogląda i omawiać z nim sceny, które tego wymagają.
Kiedy dziecko ogląda TV w przedszkolu, nie mamy kontroli nad tym, jakie to bajki. Nie wiemy czy nauczycielki rozmawiają z nimi o tym, co się wydarzyło na ekranie, a jeśli tak – to jak to tłumaczą?
Komu służy telewizja w przedszkolu?
„Na pewno nie dzieciom, ani ich rodzicom!” – wkurza się Monia. Według niej włączanie bajek to przede wszystkim lenistwo i pójście na łatwiznę ze strony przedszkolnych nauczycielek. Zwłaszcza, gdy ma to miejsce regularnie, każdego dnia. Niezależnie od tego, czy telewizja ma być sposobem na:
- wyciszenie
- edukację
- sprawienie dzieciom przyjemności
…nauczycielki powinny mieć kilkadziesiąt innych pomysłów, aby osiągnąć ten cel. „Mogą doskonale obyć się bez elektroniki, przecież to ich praca!” – wścieka się Monika. Współczuję koleżance – adaptacja w przedszkolu to i tak duży stres, a tu jeszcze to! Staram się ją wspierać i zastanawiam się jak wybrnąć z ej sytuacji. Monia planuje porozumieć się z innymi rodzicami i znaleźć „sojuszników”. A potem porozmawiać z dyrekcją o tym, czy telewizja naprawdę jest niezbędna.
Ciekawa jestem Twojego zdania na ten temat. Czy Twoje dziecko ogląda w przedszkolu telewizję? Czy dzieci robią to codziennie? Jak uzasadnia to dyrekcja i wychowawcy? Jesteś na TAK czy na NIE? 😉
Trzymajcie się!
Dzięki, że czytasz Ronję!
Będzie mi jeszcze milej, jeśli polubisz lub udostępnisz ten tekst:
…albo zostawisz komentarz poniżej ↓
Dziękuję 🙂
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
Fot. tytułowa: pexels.com
Przeczytaj również:
5 komentarz
W przedszkolu mojej córki też na porządku dziennym są bajki. Na domiar złego to nie jakiś pojedynczy odcinek Psiego Patrolu czy My Little Pony. Córka oglądała już kinową wersję Smerfów, Vaiane i o zgrozo bajki, których nie puszczano jeszcze w kinie :O Oczywiście jestem przeciwna tego typu aktywnościom szczególnie w takim miejscu jak przedszkole, które przede wszystkim jest placowką opiekuńczo – wychowawczą. Niekiedy zdarzało się, że tak długie bajki oglądali nawet po kilka razy w tygodniu. Nie jestem z gatunku rodziców, którzy tylko narzekają, a nie działają więc poruszyłam ten temat z Dyrektorem przedszkola. Okazało się, że nie wiedziała zupełnie o tym haniebnym procederze, a opiekunki robiły to poniekad za jej plecami 🙁 Przez wakacje córka uczęszczała do innego przedszkola na czas kiedy jej rodzime było zamknięte. Tam, o dziwo dało się przetrwać cały dzień (z dziećmi z różnych placówek) bez bajek. Zamiast tego był czas spędzamy na podwórku, robienie eksperymentów z nauczycielami, czytanie książek i zabawy plastyczne. Czyli się da…..trzeba tylko chcieć.
Kiedy pod koniec tego roku szkolnego dowiedziałam się, że syn ogląda w przedszkolu bajki codziennie, poczułam się jakbym dostała w policzek.
Sporo dzieci narzekało na panią Monikę, z którą zajęcia mieli co środę. Rodzice w każdą środę szli z grymasem na twarzy, bo „znowu Monika”.
Mój syn ma afazję motoryczną, opóźniony rozwój mowy. Jeśli chodzi o tablet czy telefon – zakazane. Bajki ok, maksymalnie godzina dziennie, choć i to kwestia dyskusyjna. Najlepiej gdyby ich nie było wcale. Może innym się udaje, mi nie.
Podpytałam raz kilkoro dzieci dlaczego ta pani Monika jest taka „głupia” było to na jednym z urodzinowych przyjęć koleżanki Filipa. Okazało się, że pani Monika nie puszcza im bajek, a pani Ewa, z którą są przez cztery dni w tygodniu, puszcza zarówno po obiedzie, jak i po podwieczorku…
Pierwsza myśl to zmiana przedszkola, jednak po rozmowie z psychologiem Filipa, zmieniłam zdanie. Jest przywiązany do swoich kilku przyjaciół i nie chcemy by zamknął się w sobie. Daję sobie czas do końca września. Z Filipem coraz lepiej idzie rozmowa, zaczyna mówić więcej i bardziej zrozumiale dzięki terapiom. Jednak nie chce żeby codziennie oglądał tyle bajek.
W domu również się ich domaga, a sama chcę posprzątać, ugotować i robić rzeczy inne już nie w nocy. Chcę kłaść się spać o normalnej porze, a nie o 2/3 nad ranem by o 6 wstawać żeby przygotować się do całodziennego maratonu. Chcę żyć. Normalnie.
Z drugiej strony obawiam się rozmowy z przedszkolanką czy też z dyrekcją, żeby nie odbiło się to na moim dziecku ..
Nasz syn ma dwa i pół roku, nie oglądał jeszcze żadnej bajki, nie bawi się telefonem. Kiedy jesteśmy u znajomych a ich dzieci oglądają tv on nie jest nawet zainteresowany. Nie wyobrażam sobie, żeby w przedszkolu oglądanie bajek było wpisane w codziennośc. To jest nie do pomyślenia, nie wiem nawet jak ktoś mógł być tak bezmyślny i leniwy, żeby na taki pomysł wpaść. Telewizję to dzieci mogą sobie oglądać w domu, jeśli oczywiście rodzice na to pozwalają. W przedszkolu jest milion innych rzeczy do robienia, rzeczy, których dzieci w domu robić raczej nie będą. Malowanie, lepienie, klejenie, doświadczenia, zabawy wspierające małą motorykę, kontakt z rówieśnikami, zabawy rozwijające umiejętności społeczne i sferę emocjonalną dziecka, wymieniać można w nieskończoność. Pod tym komentarzem podpisuje się jednocześnie mama dziecka, które wkrótce rozpocznie przygodę w przedszkolu i nauczyciel przedszkola.
Ja właśnie zmagam się z tym problemem teraz. I nie wiem jak go rozwiązac. Moje dziecko 5 letnie owszem ogląda bajki, ale staram się to ograniczać. Jestem strasznie wzburzona, że dzieci oglądają bajki w przedszkolu. Ja wiem że to opieka wakacyjna i żadnego programu nie muszą Panie zrealizować ale bez bajek też by sobie poradziły. Dzisiaj mi Pani powiedziała że to „tylko” pół godziny i to przecież Masza czy Kaczor Donald albo Psi Patrol. Skoro to tylko pół godziny to po co. Przez pół godziny można poczytać dzieciom bajki. Pani dodała jeszcze, że te bajki to forma wyciszenia. No aż mi się parę niemiłych epitetów na język cisły. Nie wiem jak to rozwiązać bo jie znam innych rodzicow, którzy też mają z tym problem.
Właśnie trafiłam na ten blog, bo szukam argumentów, badań naukowych itd., żeby przygotować się na rozmowę w przedszkolu. Już od mojej 3,5 latki dowiedziałam się, że oglądali pełnometrażową bajkę, poza tym podobno prawie codziennie coś oglądają. Rozmawiałam z ich nauczycielką, która twierdzi, że jedynie chwilę oglądają tv, ale zazwyczaj piosenki i coś tam edukacyjnego. Ale na ostatnią godzinę dzieci z jej grupy przechodzą do 4-latków. Ale nie zdążyliby obejrzeć długiej bajki. Coś mi tu nie grało, ale zostawiłam temat. Dzisiaj usłyszałam od córki, że oglądali dwie pełnometrażowe bajki jednego dnia i później jeszcze jakąś krótką. I tutaj mi ręce opadły. To ja równie dobrze mogłabym ją zostawić w domu, bo pracuję zdalnie i po prostu posadzić przed tv. Przynajmniej miałabym wpływ na to co ogląda i co je w ciągu dnia.