Nie sądziłam, że to nastąpi tak szybko. Nie teraz. Jeszcze nie w tym roku. W drodze na wakacje nie spodziewałam się, że lada moment będę musiała podjąć taką ważną decyzję. Czy była to decyzja dobra, mądra, bezpieczna? Przecież w końcu nic się nie stało… ale może po prostu mieliśmy szczęście?
Takie lub podobne myśli chodzą nam po głowie, kiedy po raz pierwszy pozwalamy dziecku wyjść na podwórko bez opieki. Niepokój, duma, wzruszenie – wszystkie te emocje dochodzą do głosu. Nasze ukochane pierworodne dziecko idzie w świat! 😉
Gdyby podsumować wszystkie rozmowy z dzieckiem dotyczące bezpieczeństwa, jakie do tej pory odbyliśmy, pewnie uzbierałoby się ładnych kilkanaście godzin. Tylko czy te rozmowy były skuteczne? Ile nasze dziecko z nich zapamiętało? I jak poradzi sobie w sytuacji, której nie przewidzieliśmy?
Popsicle Index
oraz bezpieczeństwo kiedyś i dziś
Kiedy po raz pierwszy pozwalamy dziecku wyjść samemu z domu, mamy całą masę wątpliwości. Kiedyś w ramach cyklu #SkandynawskiCzwartek pisałam o Popsicle Index – Wskaźniku Loda na Patyku. To wskaźnik jakości życia, dobrobytu i bezpieczeństwa, oparty nie na statystykach i wykresach, lecz na wewnętrznych odczuciach ludzi zamieszkujących daną okolicę, ich poczuciu bezpieczeństwa i zaufaniu do sąsiadów.
Wskaźnik Loda na Patyku mówi o tym, czy w danym miejscu zamieszkania dziecko może samo wyjść z domu i przespacerować się do najbliższego sklepu, aby kupić loda na patyku (lub inną przekąskę). Popsicle Index jest wyjątkowo wysoki np. w krajach skandynawskich.
Cały artykuł przeczytacie tutaj >> Wskaźnik loda na patyku – co mówi o bezpieczeństwie naszych dzieci?
[postblog post=”8581″]Pamiętacie w jakim wieku Wy zaczęliście wychodzić na podwórko bez opieki rodziców? Ja pod koniec przedszkola, ale zawsze byłam w towarzystwie (nie mylić z opieką ;)) starszego brata. W dzisiejszych czasach nasze obawy nakręcają przede wszystkim media. Kiedy byliśmy dziećmi, internet nie był powszechnie dostępny, a prasa i telewizja nie nagłaśniały przestępstw i wypadków z udziałem dzieci w takim stopniu, jak robią to dzisiaj.
Porównując nasze podejście z podejściem dziadków (czyli naszych rodziców) dostrzegam tu pewien paradoks: w dzisiejszych czasach dzieci być może mają mniej swobody poza domem, ale w domu pozwala się im na znacznie więcej. O wiele rzadziej (lub nigdy) słyszą „Nie dawaj mu tego, on jest za mały”. Kiedy ostatnio podobne słowa wymknęły się mojemu Tacie, cała rodzina go wzrokiem 😉
Dziś dokładniej zdajemy sobie sprawę z tego, że takie uwagi mogą podcinać małe skrzydła. Przykładamy większą wagę do budowania w dzieciach wiary we własne siły i wysokiej samooceny.
Autonomia – dlaczego jest tak bardzo potrzebna dzieciom?
Jeżeli chcemy wychować dzieci na samodzielnych, niezależnych, odpowiedzialnych i mających własne zdanie dorosłych (bo chcemy, prawda? :)), musimy dawać im więcej wolności i autonomii w codziennych wyborach. Nie ma innej drogi. A już na pewno nie na skróty.
Zachęcajmy do samodzielnego myślenia i działania, do własnych wyborów i decyzji, do podejmowania wyzwań – również tych skazanych na porażkę! Doceniajmy nie tylko efekt, ale przede wszystkim próby podejmowane przez dziecko – jego wysiłek, wytrwałość i odwagę.
Znajdźmy złoty środek pomiędzy samowolą a wychowaniem pełnym zakazów i wyręczania. W codziennym życiu znajdziemy multum sytuacji, kiedy autonomia wcale nie stoi w sprzeczności z zasadami bezpieczeństwa.
Przeczytaj również >> Montessori – wolność czy samowola? Czy brak kar i nagród oznacza brak granic?
[postblog post=”7482″]Romek na wolnym wybiegu
Rok temu w artykule o Popsicle Index zastanawiam się, w jakim wieku pozwolę Romkowi wychodzić na podwórko bez opieki. Nie sądziłam, że stanie się to już rok później!
Wczasy w Borach Tucholskich. Cztery hektary lasu, około 40 drewnianych domków i cała masa dzieciaków w różnym wieku. Po kilku dniach uganiania się za Romkiem i Irką (z których każde biegło w inną stronę), stwierdziliśmy, że nie mamy innego wyjścia: musimy dać pięcioletniemu Synowi więcej swobody.
Byłam pełna obaw, ale też dumna, wzruszona i pewna, że mogę Romkowi zaufać. Ustaliliśmy kilka zasad bezpieczeństwa:
• Syn nie wychodzi poza teren ośrodka
• Uważa na auta sporadycznie jeżdżące po ośrodku (Romek na co dzień jest pod tym względem bardzo czujny i ostrożny, więc o ten punkt byłam najspokojniejsza)
• Nie wchodzi do innych domków bez informowania nas o tym, podobnie z jedzeniem i piciem
• Nad jezioro chodzi tylko pod opieką kogoś z rodziny (czyli inne dzieci i ich rodzice nie wchodzą w grę)
• Co jakiś czas (czytaj: kiedy mu się przypomni) przybiega do nas i się melduje
To tylko kilka zasad, poprzedzonych kilkoma latami poważnych rozmów na temat prawidłowych reakcji na rozmaite zagrożenia.
I wiecie co? Cudownie było obserwować Romka, kiedy przybiegał taki rumiany i zmęczony, i opowiadał o swoich przygodach, odkryciach i nowo zawartych przyjaźniach!
Dzikie dzieci
Marzy mi się dzikie dzieciństwo dla Romka i Irki. Swobodne, beztroskie, na „wolnym wybiegu”. W niewielkim środowisku, gdzie wszyscy się znają i troszczą się o siebie. Wiem, jak utopijnie to brzmi! Ale może kiedyś uda nam się zamieszkać w takim Bullerbyn 😉
Dopóki mieszkamy w mieście, czeka nas szukanie złotego środka: pomiędzy wolnością w poznawaniu świata a zapewnieniem dzieciom bezpieczeństwa. Stopniowe, rozsądne i bezpieczne dawkowanie wolności.
Tak, pozwoliliśmy Romkowi biegać samopas po ośrodku wczasowym, ale po powrocie do Warszawy nie jesteśmy jeszcze na to gotowi. Albo raczej to Warszawa jeszcze nie jest gotowa na nas 😉
4 komentarzy
Mieszkamy na zamkniętym osiedlu, podmiejskie tereny leśne, 12 rodzin, dużo zielonego wspólnego terenu, trawa, plac zabaw. Moja 3 latka tego lata zdecydowała się sama na pierwszą samodzielną wyprawę z domu na huśtawki. Byłam z niej taka dumna 🙂 a zarazem tak mi smutno 😉
Chetnie poczytam o tym jak rozmawiać z dzieckiem o zagrożeniach zewnętrznych, bo takie rozmowy ciągle przed nami.
Ja chętnie przeczytam o Waszych rozmowach z Romkiem 🙂 Lubię „podglądać” jak takie poważne rozmowy z chłopcami wyglądają 🙂
Mój wskaźnik loda na patyku oszalał na chwilę niczym licznik Gigera, gdy chłopcy dostali rowerki biegowe i po raz pierwszy sama wyszłam z dwójką na rower. Dziś wiedzą, że przed pasami należy się zatrzymać, zejść z roweru i zaczekać na mamę i to samo, gdy mama znika z horyzontu. Podczas kilku pierwszych wyjść nie było to takie oczywiste 😉
Tytuł boski?my powoli wypuszczamy córkę na wolny wybieg.Pierwszy raz sama poszła do sklepu po jajka (tata ją śledził).I tak powoli nabieramy zaufania i spokoju a córka pewności siebie.Zadziwiające jest to ,że Hania bardzo ostrożnie zachowuje się gdy idzie sama np.do sklepu po lody.Śledziłam ja i zaobserwowałam jak uważa na auta,jak radzi sobie z zakupami i wraca dumna z siebie.Jej skrzydła rosną dzięki takim przygodą?
Bardzo ważny wpis! Daje do myślenia w kontekście dbania o samych siebie. To bardzo istotne, aby przede wszystkim troszczyć się o siebie, swoją ochronę i zdrowie. Bo bez tego nie będziemy w stanie zadbać o naszych bliskich.