Śmiejecie się pewnie w duchu, kiwając głową nad tym tytułem: co ta Ronja tu wypisuje? Z takim tekstem powinna uderzyć do kącika porad jakiejś gazetki lub portalu dla rodziców.
Ano racja.
Swoją drogą ciekawa jestem, jakiej porady udzieliłby ekspert z takiego portalu czy gazetki. Mam nadzieję, że zbawiennej 😉 Na przykład takiej:
„Tlen i ruch na świeżym powietrzu to czynniki niezbędne do prawidłowego rozwoju dziecka oraz dobrego samopoczucia matki. Dlatego warto wychodzić na spacery, nawet gdy dziecko nie lubi jeździć w wózku. Każde dziecko jest inne i niestety nie ma tu uniwersalnej recepty na sukces. Pamiętajmy, że dla dobrego samopoczucia matki niezbędne są również kontakty społeczne (…) Bla bla bla.”
Z pozoru to tekst o niechęci dziecka do wózka. Ale również o drobiazgach, które w oczach rodziców urastają do rangi barier nie do pokonania.
To z powodu tych pierdół jesteśmy w stanie przepłakać cały dzień.
To z powodu tych drobnostek czujemy się uziemione.
Dotyczy to zwłaszcza matek, które przez większość dnia często są w domu same z niemowlakiem. Nawet kiedy ich partner i reszta rodziny są osobami wysoce empatycznymi i wspierającymi, trudno poczuć ten przytłaczający klimat, jeśli – tak jak matka – nie siedzisz w tym po uszy.
Kij z tlenem! Nawet smog Cię nie zniechęci! Chodzi przecież o to, aby wyrwać się z tych czterech ścian.
I tak, masz prawo poczuć się niewolnicą, kiedy nie możesz pogapić się na ludzi inaczej niż zza firanki. Kiedy nie masz szans przejść się po ośce lub wyskoczyć do Żabki po czekoladę.
I nie, wcale nie jest z Tobą coś nie tak, kiedy uchylone oko przebudzonego dziecka jakoś tak dziwnie kojarzy Ci się z zerkającą złowieszczo gałką oczną rekina ludojada.
Faktem jest, że istnieją dzieci, które nie cierpią wózków. Jakoś trzeba sobie z nimi radzić, żeby doszczętnie nie skisnąć w domu. Dobrze czasem upewnić się, że gdzieś tam za tymi czterema ścianami są żywi ludzie, i to całkiem mili.
Niechęć dziecka do jeżdżenia w wózku to jeden z wielu problemów z kategorii „pierdoła”, które potrafią spędzać nam sen z powiek i wysłać nasze racjonalne myślenie na wakacje do Honolulu.
Co gorsza czasem te problemy się kumulują: dziecko nie chce spać w domu, budzi się po 20 minutach, jest zmęczone i marudne (kto by nie był?) i tak do wieczora. Na dworze śpi dobrze, ale z kolei ma problemy z zaśnięciem w wózku. Dokładnie tak było u nas!
Nie dalej jak w zeszły wtorek przepłakałam cały dzień. Po czym wyspałam się i zrewolucjonizowałam nasz plan dnia. Raczej nie jestem twardą sztuką, ale najpierw trochę poryczę, a potem zacisnę zęby i znajdę rozwiązanie.
A teraz w końcu coś dla tych, którzy nie trafili tu w poszukiwaniu moich przemyśleń, tylko rozwiązania. Na przykład z wyszukiwarki (podobno aż 25 % z Was trafia tu z Google!).
Dziś podzielę się z Wami moimi doświadczeniami i odkryciami ostatnich dni. Nie są to rozwiązania uniwersalne, ale mam nadzieję, że wielu z Was pomogą.
Dlaczego dziecko nie lubi wózka?
Rozwój motoryczny
Dziecko jest w trakcie intensywnego rozwoju motorycznego – np. zaczyna siadać, raczkować, chodzić. Po pierwsze nie rozumie jeszcze dokładnie co się z nim dzieje. Po drugie właśnie jest zafascynowane nową umiejętnością i nie chce być w żaden sposób ograniczane, aby móc trenować na maksa.
Za duży na gondolę, za mały na spacerówkę
Kiedy dziecko na czterech kończynach buja się w gondoli wózka, przygotowując się do raczkowania, oblatuje nas strach, że ruchliwe dziecko lada moment wyfrunie nam przez burtę wózka. To zwykle moment, kiedy ze względów bezpieczeństwa zmieniamy gondolę na spacerówkę. Te początki w spacerówce mogą być trudne, jednak pamiętajcie jedno z przykazań fizjoterapeutów: nie sadzajcie dzieci nie siedzących.
Lęk separacyjny
Między 7 a 9 miesiącem życia dziecka pojawia się lęk separacyjny, który u Irki widać jak na dłoni. Nie puszcza mnie do toalety, kręci się pod nogami, kiedy parzę herbatę, potem poliże trochę kuchenne szafki, poszpera w klockach Romka, ale po chwili dziwnym trafem i tak wyląduje zaklinowana pomiędzy nogami mojego krzesła.
Dziecko chce być blisko, jak najbliżej. Nie dziwię się więc, że podczas samotnego zasypiania w wózku może jej się wydawać, że jest „za daleko”.
Problemy ze snem
Kiedy Twoje dziecko ma problem ze snem, na widok każdej mijającej Was hulajnogi i deskorolki dostajesz szczękościsku.
Zabijasz wzrokiem każdego, kto arbitralnie stwierdza „jak dziecko jest śpiące, to będzie spało”.
O umówieniu się na spacer z jakąś inną młodą matką nawet nie ma mowy. Wiesz, że to chore.
A jednak wybierasz życie w izolacji. Z uporem maniaka szukasz na osiedlu najcichszej trasy spacerowej. Kluczysz pomiędzy dudniącymi placami budowy, ruchliwymi jezdniami i hałaśliwymi placami zabaw. I tak dalej.
Jak jest na to rada? Od najbardziej życzliwych (acz ewidentnie niedoświadczonych) osób możesz co najwyżej liczyć na rady typu „popłacze i przestanie”. No nie. Nie przestanie. A matce zrobią się zastoje w piersiach.
Jakie rozwiązanie znalazłam?
U nas te wszystkie zmiany zaczęły się w wieku 6,5 miesiąca i trwają do dziś (Irka ma obecnie 7,5 mca).
Irka potrafiła zasypiać w gondoli tylko na plecach, więc kiedy intensywnie trenowała raczkowanie, usypianie w wózku nie wchodziło w grę. Każda próba kończyła się zmęczeniem i potwornym płaczem. To samo dotyczyło spacerówki – nie mogła zasnąć ani na siedząco, ani na leżąco.
Dlatego zaczęliśmy usypiać Irkę w chuście, a następnie odkładać do wózka i chodu!
W czym nosić?
• w chuście standardowej – to najbardziej uniwersalne i najzdrowsze rozwiązanie
• w chuście kółkowej – jeśli masz pewność, że dziecko zaśnie w czasie nie dłuższym niż 15 minut. Na długotrwałe chustowanie polecam symetryczne wiązanie, bo przeciągające się noszenie w chuście kółkowej może nieźle załatwić stawy biodrowe (matki, nie dziecka – właśnie tak 3 lata temu załatwiłam sobie prawe biodro, dzień w dzień usypiając Romka, który do lekkich nie należał).
• w nosidle ergonomicznym – jeśli dziecko już stabilnie siedzi (przy czym nosidło świetnie sprawdza się w przypadku mężów, nie umiejących motać – tak jak mój)
Fotki dzisiaj średnio ładne, przepraszam.
Padł mi aparat i przez jakiś czas jestem skazana na telefon
lub to, co kurzy się na dysku komputera.
23 komentarzy
ja przechodziłam chyba przez wszystkie etapy. najpierw trzy miesiące totalnej nienawiści do wózka – wszystkie spacery w chuście. Potem drzemka w ciągu dnia tylko i wyłącznie w wózku, w żadnym wypadku w łóżeczku. Więc codzienny trzygodzinny spacer, niezależnie od pogody. Jak się łatwo domyśleć wszystko prędzej czy później mijało 🙂
Ufff 🙂 Nie jestem sama 🙂 U mnie wózek poszedł w odstawkę, dzieci go tolerowały, ale bez szału. Za to chusty, nosidła miękkie kochają i to jest moje wybawienie 🙂 Wiem, że żyję 🙂 Podróżuję, chodzę na zakupy, fitness, do kina 🙂 Yupi 🙂 To nie oznacza, że z wózków nie korzystamy – korzystamy, ale na prawdę niewiele 🙂
Witam
Nasz synek ma 6 miesiecy
Nie chce zasypiac w wozku
Nie chce w nim siedzieć.
Ten sam problem w aucie
Nie toleruje nosidelka samochodowego.
Co robic. Pomocy
Mamy to samo, córka ma już 9,5 miesiąca:(
U nas jest to samo… ja już nie wiem co robić
Filip nie robił buntów na wózek, zobaczymy jak będzie w przypadku Michała, ale wsiąknęłam w temat chust i już pierwsza oczekuje na maluszka 🙂 Nie mogę się doczekać motania 🙂
Ja używałam zamiennie chusty i wózka. Czasem zwyczajnie nie chciało mi się ciągnąć wózka ze sobą, wygodniej było z chustą. Niestety mój kręgosłup nieco to odczuł, bo jakby nie zawiązać, to jednak młodzian 2 kg nie ważył 😉
Bunt wózkowy od 5msc czyli od narodzin… Chusta uratowała moje zdrowie psychiczne przede wszystkim. 3-7 h na podwórku? Jou! Szacun. Ja się cieszę jak nam wyjdzie 1,5-2 h
Mój 5 -miesięczny syn to też raczej typ niewózkowy. Aczkolwiek, w miarę upływu czasu nawet i zasypianie w wózku nie jest już takie straszne, o dziwo! Ale w związku z jego niechęcią do wózka, kiedy miał 2-3 miesiące kupiłam chustę 🙂 na początku uczyłam się wiązać z pomocą yt, a potem umówiłam się z profesjonalnym doradcą. Chusta okazała się zbawieniem zwłaszcza na wakacjach w górach. Lubimy się nosić i nie ukrywam, że chusta ułatwia nam życie, zwłaszcza kiedy mieszka się na 2 piętrze bez windy 😉
P.S. A myślałam, że tylko mój dzieć taki oporny na spacery w wózku 😛
Tez. Ale przy pierworodnej nie za bardzo lapalam, o co chodzi. No bo jak to – synek kolezanki lezy sobie spokojnie, w niebo spoglada, a moja wyje. Nie, nie zamknelam sie w domu, wprost przeciwnie – wychodzilysmy z kolezanka codziennie na wiele godzin. Tyle, ze ja zawsze spocona, czerwona i na „sygnale”. Kilka razy chcialam zadzwonic i odmowic, ale wtedy powiedzialam sobie – o takiego! Mnie tez sa te spacery potrzebne, nie tylko mojej corce, chociazby dla zachowania resztek zdrowia psychicznego (kto mial/ma HNB wie o czym mowie). Jak byla malutka, kupilam tez chuste kolkowa – po raz pierwszy zasnela w domu w chuscie bez dlugiego placzu, a ja mialam rece wolne. Ale odkladac sie nie dala, skubana. 😉 Na dwor sie troche balam z chusta, bo wydawalo mi sie, ze mi gdzies „przeleci”, ale po domu czasem ja nosilam.
Za to dopiero dosc pozno odkrylam nosidelko – i to byl strzal w dziesiatke. Wbrew wspolczesnym zaleceniom (ale zgodnie z owczesnymi ;)) nosilam corke buzia do przodu – byla zachwycona. Zazwyczaj mialam zestaw wozek + nosidelko. Po spacerach, jak juz sie wyturlala na lakach, piasku najadla na placach zabaw, naprawde „padala” i zasypiala i w wozku. Za to synek kolezanki, najwyrazniej przebodzcowany, wyl, wiec w powrotna tez jechalysmy zazwyczaj na „sygnale”. Ot, los matek. 🙂 Z moim synkiem juz wiedzialam w czym rzecz i bylo z gorki.
U nas to wszystko dzieje się falami. Jako noworodek wózek był ble, potem nawet fajny, potem wspaniały, później znowu ble i nosiłam na każdy spacer chustę lub mei tai, bo nigdy nie wiadomo, kiedy moje dziecko postanowi z wózka wyjść i nie wrócić. Teraz z kolei nie jest najgorzej, ale mei tai, zawsze mam przy sobie, na wszelki wypadek 🙂 To jest chyba pocieszające – że nawet jeśli jest bunt na wózek, to może to minie niedługo? 🙂
U nas też bylo w kratkę, raz wozek był wielbiony a kolejny spacer był udręką, jeszcze czasem działało jak zmienilam zabawki, to chociaż było zainteresowanie i spokojnie mogliśmy pochodzić, ale jak zmienilam w naszym Nano czesc gleboka na czesc spacerowa to znowu byla milosc do wozka i jak narazie się utrzymuje.
Wpis wymaga aktualizacji 😉
Melduję, że Irka w końcu polubiła wózek, jednak zajęło jej to cały rok 🙂 A dokładniej: 3 lutego skończyła rok, a w końcówce stycznie po raz pierwszy przypadkiem udało jej się zasnąć w wózku na popołudniowym spacerze.
Także wszystkim Czytelniczkom życzę, aby prędzej czy później problem minął, podobnie jak u nas.
Doskonale cię rozumiem. Czasem wózki są mega niewygodne, a rodzice kupują bo dobrze wyglądają. Masakra. Pomyśleć, jak mały bąk się wtedy musi czuć! Akurat sobie ten Nano obejrzałem, fajnie się prezentuje. Nie miałem okazji przetestować, muszę popytać wśród znajomych, bo sporo osób teraz kupuje. Ale wygląda miło 🙂
heh..to ja mam odwrotny problem..mam córę 3,5 roku i wózek jest nadal jej „niezbędny”…nie ma mowy o dłuższym spacerze bez wózka bo nie chce iść długo na własnych nogach, no i chyba emocjonalnie się z nim związała dodatkowo..fakt, że mamy lekką parasolkę (nitro), więc wózek nie jest kłopotliwy ani w użytkowaniu, ani w przechowywaniu na co dzień, ale jak myślicie..czy to nie jest już czas by powoli pożegnać wózek?
Wszystko fajnie, tylko co kiedy jest temp 0-5 stopni? Dziecko w chuście jest ubrane po domowemu? Jak e wtedy odłożyć?
Chustujemy, ale to jest problem. Co wtedy gdy jest zima, dziecko się budzi i drze, trzeba rozwiązać…Tylko jak przy tych temp?
Ja mam ten sam problem. Przy temperaturach bliskich zeru lub poniżej pojawia się trudność z łączeniem chusty i wózka ? Zawsze na spacer wózkiem brałam chustę gdy młody zacznie się buntować na wózek ale jak tu chustować dziecko w kombinezonie, nawet w nosidełku ergonomicznym tego nie widzę ?
U naszego stasia problem byl z materacem i przestrzenia. Gondola nie byla zbyt duza, a materac musialbyc bardzo niewygodny bo kazda proba wsadzenia go do wozka konczyla sie placzem. W koncu wozek trzeba bylo sprzedac i kupic nowy. Padlo na vicco z adamexu z materacem z wkładką kokosową. Stas przyzwyczail sie i polubil wozek, a my mozemy spokojnie chodzic na spacery.
Dzięki jest nadzieje. Aktualnie mój 3 miesięczny syn przechodzi straszny bunt wózkowy.
Problem zaczyna się już w momencie zakładania czapki ?
Narazie sprawdza się najpierw uśpienie a później delikatne odpadanie do wózka. Próbuje go przekonać przez krótkie spacery w około domu. Może kiedyś się uda wyjść trochę dalej ?
Ja bardzo chętnie bym moją córkę uśpiła przed spacerem ale jest zima i muszę ją przed tym ciepło ubrać w domu się zapoci a na dworze nie zasypia ?
U nas jest niechęć do wózka i niestety nosidło też odpada.. córka uwielbia być przodem do swiata.. a w nosidle nie jest. Próbuje się przekręcać. Nie wychodzi jej to, a jak nie wychodzi to się denerwuje .. no i od miesiąca chodzę tylko na podjeździe pod blokiem..
Moja roczna stwora nie cierpiała wozka od samego początku. Zasnela może kilka razy na spacerze. Wisiała ciągle na piersi więc tłumaczyłam sobie ze może głodna. Niestety karmiłam ją tylko na leżąco więc żaden dłuższy wypad nie wchodził w grę. (musi być na leżąco w łóżku w dodatku czasami co chwile) Był czas że wychodziłam z nią z domu na ok 10 min i był totalny ryk. Chusta nie wchodziła w grę- ryk. Nosidlo- przeważnie darcie chyba że miała akurat ochotę. Spacerowka nasza nadzieja niestety tez została odrzucona. Fotelik samochodowy absolutnie na nie. Wyjście na miasto lub do sklepu lub nawet parku dalej niż 15 min jest niemożliwe. Zazwyczaj jest pkacz i chce być tylko na rekach. Córcia ma teraz rok i na dodatek jest totalnym cyckoholikiem. Inne jedzenie to ok 3- 4 łyżeczki a więc karmiąc na leżąco głodomora który pijac tylko mleko jest co chwile głodny jestem totalnie uziemiona i niezrozumiana… ludzie mi wypominaja że chciałabym mieć wszystko idealnie. Chcą się umówić na spacer lub na Wyjście do zoo haha… Nie idealnie a normalnie! Albo chociaż w miarę normalnie. Rok czasu prawie cały czas w 4 ścianach… teraz córka odkryła piaskownice i zaczyna dreptać ( z pomoca) teraz chce być na dworze ale albo na rekach albo blisko ziemii. Czekam z utęsknieniem az zacznie sama chodzić bo plecy mi pękną. Wozka dalej nie znosi. Pozdrawiam wszystkie uziemione matki
Moje dziecko ma 2 msc i do tej pory nie było problemów ze spacerami w wózku. Teraz gdy tylko zbilzam się do wózka i odkładam maleństwo zaczyna się marudzenie i płacz :(. Myślałam ze może gondola mu nie odpowiada wiec mąż zamienił gondole na spacerówkę (oczywiście maksymalnie półleżąco jak się tylko da, ale również bez skutku ….nie wiem co mam robić, „ekspertów” jest mnóstwo, a ja kolejny dzień łapie dola że nie mogę tak jak wszystkie mamuśki korzystać z relaxu na spacerach …