Skandynawski Czwartek #47
Z tym zestawieniem wszystko poszło nie tak jak powinno.
Po pierwsze: nie udało mi się zamknąć w okrągłej liczbie 30. A przecież to tak dobrze wygląda i klika się w sieci! 😉
10 trików, dzięki którym błyskawiczne schudniesz po ciąży
20 kroków do własnego stylu według Mai Sablewskiej
25 sposobów na strollowanie kolegi w Minecraft
30 sposobów na podanie jajka! 😆
Po drugie: planowałam opublikować ten wpis wiele miesięcy temu. Najpierw była to lista skandynawskich książek, które warto przeczytać LATEM, potem JESIENIĄ, potem przed Świętami… Tymczasem ja wyszukiwałam kolejne wydawnicze perełki, lista się rozrastała, a „kupka wstydu” rosła. Co tu kryć? Przodowniczką czytelnictwa nie jestem. Uwielbiam książki, ale odkąd na świecie pojawiła się Irka, o wiele łatwiej wchodzą mi audiobooki.
W końcu jednak udało mi się nadrobić większość książkowych zaległości. Tak powstała zimowa lista polecanych skandynawskich książek. Każda pora roku jest dobra na czytanie, ale zimą książki o Skandynawii smakują szczególnie.
W zestawieniu znajdziecie kilka staroci, ale cała reszta to nowości wydawnicze z 2017 roku. Co istotne, NIE ZNAJDZIECIE TU ani jednego skandynawskiego kryminału! To pierwsze, dość stereotypowe skojarzenie ze Skandynawią, ale zależało mi, aby na liście znalazły się książki reprezentujące różne gatunki: skandynawska literatura piękna, literatura faktu, podróżnicza, biografie i poradniki. Jestem pewna, że znajdziecie coś dla siebie!
Artykuł „wyszedł mi” na ponad 40 000 znaków (ponad 5000 słów), więc podzieliłam go na dwie części. Dziś część I: Literatura faktu, literatura podróżnicza, biografie i poradniki + konkurs.
A za tydzień część II: powieści i literatura piękna.
Zapraszam zatem na zestawienie 30 książek idealnych na zimę. Pod kocyk, do herbatki z goździkami, imbirem, miodem i pomarańczą albo domowej piernikowej kawy latte <3 Kolejność przypadkowa.
Literatura faktu i podróżnicza
„I cóż, że o Szwecji”
Natalia Kołaczek
Wydawnictwo Poznańskie
Książka dostępna tutaj
W związku z moją fascynacją Skandynawią kolekcjonuję i z wypiekami na twarzy czytam książki o krajach skandynawskich. Nie przepadam za przewodnikami turystycznymi, napisanymi tak suchym językiem, jakby były żywcem wyjęte z Wikipedii (a niestety mam kilka takich na półce).
Natomiast najbardziej lubię tytuły dotyczące społeczeństwa i skandynawskich obyczajów. „I cóż, że o Szwecji” to zdecydowanie najlepiej napisana książka o Szwecji, jaką miałam przyjemność przeczytać. Lekka, pełna humoru i pasji. A do tego prześlicznie wydana. Perełka!
„Najlepszy kraj na świecie. Pamflet”
Nina Witoszek
Wydawnictwo Czarne
Książka dostępna tutaj
Po wszystkich lifestyle’owych pozycjach dotyczących duńskiego hygge, szwedzkiego lagom i „sekretów” najszczęśliwszych narodów na świecie, warto sięgnąć po inteligentną satyrę demaskującą to i owo za kulisami skandynawskiego szczęścia (bo tym właśnie jest pamflet).
Profesor Nina Witoszek to uznana historyczka kultury polskiego pochodzenia, od lat mieszkająca w Norwegii. Pełen paradoksów, ironii i odważnej polemiki „Najlepszy kraj na świecie” to zdecydowanie najciekawsza i najbardziej merytoryczna książka o Norwegii jaka ukazała na polskim rynku.
„Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym”
Maciej Czarnecki
Wydawnictwo Czarne
Książka dostępna tutaj
Barnevernet to norweski odpowiednik Urzędu Ochrony Praw Dziecka, siejący postrach wśród emigrantów. Czy zdarzyło Wam się kiedyś umówić na kawę z nowo poznaną matką, po czym podczas spotkania okazało się, że pochodzicie z dwóch totalnie różnych planet? Nawet w ramach jednej kultury różnice w podejściu potrafią być kolosalne.
W wyniku różnic kulturowych wielu imigrantom, wychowanym w duchu sterowania dzieckiem przy pomocy systemu nagród i kar, w tym przemocy fizycznej i psychicznej (jak chociażby groźby i zastraszanie), respektowanie praw dziecka w norweskim wydaniu nie mieści się w głowach.
Według nich Barnevernet to instytucja, która bez przyczyny zabiera rodzicom dzieci, niszczy rodziny, niesłusznie posądza rodziców o niestabilność psychiczną i manipuluje małoletnimi, aby zeznawali przeciwko bliskim.
Reportaż bardzo wyważony, przedstawiający obie strony medalu: zarówno błędy instytucji państwowych, jak i samych rodziców. Maciej Czarnecki z jednej strony oddaje głos norweskim pracownikom społecznym, rodzicom zastępczym, ekspertom, z drugiej przedstawia dramatyczne historie rozdzielonych rodzin. Warto przeczytać tę książkę, zwłaszcza jeśli rozważacie emigrację z dziećmi do Norwegii.
Przeczytaj na blogu: Dzieci własnością państwa czy rodziców?
„Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie”
Katarzyna Tubylewicz
Wydawnictwo Wielka Litera
Książka dostępna tutaj
Nie jestem ślepo zakochana w krajach skandynawskich. A przynajmniej tak mi się wydaje 😀
Fascynują mnie zarówno blaski, jak i cienie tamtejszych rozwiązań. Na blogu skupiam się raczej na tych pozytywnych, inspirujących aspektach (z drobnymi wyjątkami, jak ten lub ten tekst), ale wcale nie uważam, że to kraina płynąca mlekiem i miodem. Raczej kraina ambicji, absurdów i ludzi uczących się na błędach.
Drażliwe kwestie polityki wobec uchodźców, prawa Jante, działania instytucji Barnevernet czy rzekomego wysokiego współczynnika samobójstw nie są dla mnie powodem, aby poddawać w wątpliwość, a w konsekwencji skreślić i obśmiać „skandynawską utopię”.
„Moraliści” to arcyciekawa lektura dla osób, które mają podobne podejście. Nie polecam jej natomiast czytelnikom zgorzkniałym i szukającym dziury w całym 😉
Książka pokazuje Szwedów jako naród idealistyczny i w swym idealizmie nieco naiwny, wypierający fakty, unikający mentalnego dyskomfortu, skłonny do kompromisów i zamiatający problemy pod dywan. Uczący się na błędach i podejmujący wysiłek, aby nawet w sytuacjach podbramkowych zachować się przyzwoicie, zgodnie z liberalnym światopoglądem.
Autorka to Polka mieszkająca od 17 lat w Szwecji, pisarka, tłumaczka z języka szwedzkiego i kulturoznawczyni. Jako autorka „Moralistów” jest rzetelną obserwatorką, dokonującą wnikliwej analizy społecznej. Jako mądra dziennikarka wprawnie i z niezwykłym taktem nakierowuje swoich rozmówców na tematy kontrowersyjne i niewygodne, zazwyczaj chowane od opinii publicznej. Z jednej strony obala kilka mitów, dotyczących funkcjonowania Szwecji, z drugiej nie narzuca „jedynego słusznego” stanowiska, unikając apokaliptycznego czy chociażby moralizatorskiego tonu. Dzięki temu zawarte w książce rozmowy to mistrzowski przykład wyważonej, otwartej debaty i krytyki, która nie ma prowadzić do potępienia i negacji, lecz do zrozumienia, uczenia się na błędach i postępu.
Jednocześnie trochę obawiam się, że podane w książce przykłady mogą zostać potraktowanie jako dowód porażki Szwedów i uzasadnienie niechęci wobec uchodźców, a nie jako przestrzeń do refleksji i debaty. Zresztą czy w Polska jest gotowa na podjęcie debaty na takim poziomie? Tak, aby z klasą, bez skrajnych emocji (i histerycznych krzyków populistów w tle), czerpać z doświadczeń Szwecji i uczyć się na popełnionych w polityce migracyjnej błędach?
To doskonała książka dla każdego myślącego człowieka, wrażliwego na problemy społeczne współczesnego świata w epoce globalizacji. Czyta się szybko i lekko, natomiast daje materiał do myślenia „po godzinach”, przez co najmniej tydzień. Lektura głęboko mnie poruszyła – pomimo że jestem świadoma wielu z omawianych problemów, ich wielowymiarowość dały do myślenia.
Na pierwszy plan wysuwa się paląca kwestia migracji, ale w książce znajdziemy również inne ciekawe informacje na temat szwedzkiego światopoglądu: stosunku do państwa, religii czy śmierci.
„Ekspedycja”
Bea Uusma
Wydawnictwo Marginesy
Książka dostępna tutaj
W lipcu 1897 roku Salomon August Andrée, Knut Frænkel i Nils Strindberg wyruszyli ze Sztokholmu na biegun północny. Resztki ich ostatniego obozowiska odkryto 33 lata później. Przy podróżnikach znaleziono cały ekwipunek niezbędny do przeżycia w warunkach arktycznych: zapas pożywienia, ciepłe ubrania, skrzynie z amunicją i broń. A jednak nie udało im się przeżyć.
„Ekspedycja” to historia jednej z najbardziej tajemniczych wypraw polarnych, a jednocześnie opowieść o niezwykłym zaangażowaniu autorki, która większość swojego dorosłego życia przeznaczyła (bo raczej nie „poświęciła”, biorąc pod uwagę ogrom jej pasji), aby odtworzyć dzieje wyprawy i rozwikłać zagadkę śmierci jej uczestników. Czy to jeszcze fascynacja i pasja, czy już niezdrowa obsesja? To już sami musicie ocenić.
Mocną stroną polskiego wydania jest albumowa forma, materiały dokumentujące wyprawę oraz bardzo estetyczna, nowoczesna oprawa graficzna.
„Zapiski stolarza, czyli jak stary strych przemienił się w piękne mieszkanie”
Ole Thorstensen
Wydawnictwo Literackie
Książka dostępna tutaj
Niezwykła i fascynująca opowieść o wartości pracy, uczciwości i poszukiwaniu satysfakcji w prostym życiu zgodnym z naturą. Ole jest stolarzem i cieślą o filozoficznym stosunku do swojej ciężkiej fizycznej pracy.
Jakiś czas temu na polskim rynku pojawiła się inna, traktująca od drewnie, książka skandynawskiego autora. Mam na myśli „Porąb i spal. Wszystko co mężczyzna powinien wiedzieć o drewnie” autorstwa Larsa Myttinga. Obydwie książki były promowane jako idealny prezent dla „dużych chłopców” i „prawdziwych facetów”.
Zazwyczaj nie lubię haseł tego typu, bo niby dlaczego dziewczyny miałyby nie zainteresować się tym tematem? Mam super kuzynkę, która jest rzeźbiarką – zafascynowaną drewnem i odwalającą kawał ciężkiej, stolarskiej roboty 😉
Z drugiej strony to faktycznie podarunek idealny dla facetów? Może rzeczywiście większość z nich marzy skrycie, aby rzucić wszystko, wyjechać do Skandynawii (albo co najmniej w Bieszczady), zostać rzemieślnikiem z krwi i kości i całymi dniami pocić się wśród trocin, opiłków i drzewnego pyłu? Mam na co dzień co najmniej dwóch takich 🙂
„Czarny wiking. Fascynujący portret Geirmunda Heljarskinna i epoki, w której żył”
Bergsveinn Birgisson
Wydawnictwo Poznańskie
Książka dostępna tutaj
Połączenie literatury faktu z literaturą piękną. Autor odtwarza życie jednego ze swoich przodków – Geirmunda Heljarskinna, jednego z najpotężniejszych wikińskich wodzów. To fabularyzowana, popularnonaukowa opowieść o jego barwnym życiu, dalekich podróżach i budowaniu militarnej i gospodarczej potęgi. Plus za wyraźne oddzielenie spekulacji od tez udowodnionych i nie budzących wątpliwości faktów historycznych. Nawet jeśli Wikingowie jakoś specjalnie Was nie fascynują i – tak jak ja – pogłębiacie swoją wiedzę „z obowiązku” 😉 Czytadło grube (tak jak lubię!), w które początkowo trzeba się wgryźć, ale gdy już nam się to uda, trudno się od niego oderwać, wciąga niczym najlepszy serial z Netflixa.
Biografie
„Dzienniki z lat wojny 1939-1945”
Astrid Lindgren
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Książka dostępna tutaj
Wojenna biografia autorki, którą czytałam ze ściśniętym gardłem. Głównie dlatego, że Astrid była wówczas w podobnej sytuacji życiowej, jak ja obecnie: po trzydziestce, z dwójką małych dzieci, pełną troski i empatii dla ogarniętej wojną Europy oraz niepokoju o przyszłość rodziny. Mamy ogromne szczęście, że wychowujemy dzieci w bezpiecznym kraju, ale świadomość, że na świecie wciąż toczą się wojny, dotykające rodzin podobnych do naszej, napawa smutkiem i lękiem.
„Dzienniki” to także portret świadomej kobiety, która podobnie jak my-matki ma wiele na głowie, zajmuje się dziećmi i domem, a jednocześnie jest aktywna zawodowo, słowem: mega zabiegana, a pomimo to nie popada w ignorancję, interesuje się wieściami z frontu i angażuje w międzynarodową pomoc humanitarną.
Jako ciekawostkę wspomnę jeszcze tylko, że w tamtych czasach Astrid Lindgren nie była autorką popularnych książek dla dzieci i jeszcze nic tego nie zapowiadało. Historie o Pippi Pończoszance, (wymyślone jako bajki opowiadane na dobranoc małej córeczce) zaczęła spisywać wiosną 1944 roku. Debiutowała literacko w tym samym roku książką „Zwierzenia Britt-Marii”, w wieku 37 lat, a więc dosyć późno.
„Astrid Lindgren. Opowieść o życiu i twórczości”
Margareta Strömstedt
Wydawnictwo Marginesy
Książka dostępna tutaj
„Dzienniki” to według mnie najbardziej poruszająca książka o życiu Astrid Lindgren, natomiast biografia autorstwa Margarety Strömstedt z pewnością jest najbardziej kompletna i wyczerpująca. Bardzo spodobały mi się obecne w niej fragmenty poszczególnych książek i wykazanie związków pomiędzy ich treścią, a obecnym etapem życia autorki.
Na półce czeka na mnie jeszcze zbiór korespondencji z lat 1971-2002 pomiędzy Astrid Lindgren a Sarą Schwardt „Twoje listy chowam pod materacem” (Wydawnictwa Nasza Księgarnia, dostępna tutaj), który też zapowiada się bardzo ciekawie.
Poradniki
„Mów, słuchaj i zrozum. Zadbaj o poczucie własnej wartości swojego dziecka”
Petra Krantz Lindgren
Wydawnictwo Mamania
Książka dostępna tutaj
Spośród skandynawskich poradników dotyczących relacji z dzieckiem, znam przede wszystkim książki duńskiego pedagoga, Jespera Juula. Dlatego jestem bardzo ciekawa, co się wydaje w Norwegii i Szwecji. Poza tym budowanie w dzieciach poczucia własnej wartości to mój konik. Głównie dlatego, że sama byłam dziewczynką z poczuciem własnej wartości bliskim zeru. Skrajnie nieśmiałą, uległą, łatwowierną i podatną na manipulacje i intrygi koleżanek. W tamtych czasach wychowując dzieci na pierwszym miejscu stawiano „grzeczność” i posłuszeństwo, a nie asertywność i przebojowość.
Bardzo podobają mi się obecne w książce proste przykłady wzięte z życia każdego rodzica. „Mów, słuchaj i zrozum” pomaga uporządkować sobie wiedzę o relacji z dzieckiem opartej na szacunku. Jest przy tym krótka i treściwa, a więc szybko się czyta – co jest istotne w przypadku wyczerpanych „starych”, którzy co wieczór zasypiają z nosem w książce 😉
„Duński przepis na szczęście. Najskuteczniejsza filozofia wychowania”
Jessica Alexander, Iben Sandahl
Wydawnictwo Muza
Książka dostępna tutaj
Mam alergię na hasło hygge i świadomie unikam tego tematu na blogu (zauważyliście?). W samej idei nie ma nic złego, ale mam przesyt. Od 2016 roku temat hygge był wałkowany wzdłuż i wszerz, wszędzie gdzie się tylko da.
A potem, kiedy wydawało się, że boom na hygge już minął… że oto napisano coś świeżego i odkrywczego… to i tak okazało się, że długo oczekiwana książka dotyczy hygge, lykke i lagom w jednym i zachęca do przemycania skandynawskiego lifestyle’u pod polskie strzechy.
Na język polski przetłumaczono kilkanaście książek o hygge (tyle naliczyłam!). Wiele z nich przejrzałam w księgarni… i z rozczarowaniem odłożyłam na półkę. Były fatalnie przetłumaczone i wydane (mała czcionka, niewyraźne zdjęcia). Zwłaszcza książka z najpiękniejszą „instagramową” okładką 😉
Skąd w takim razie tytuł nawiązujący do hygge w dzisiejszym zestawieniu? Książka Jessici Alexander i Iben Sandahl jest o tyle wyjątkowa na tle pozostałych tytułów o hygge, że koncentruje się na podejściu Duńczyków do wychowania dzieci i to jest w niej najciekawsze. Autorki podają przykłady służące nauce empatii i równości, w kulturze opartej na współdziałaniu, zamiast na rywalizacji i indywidualnym sukcesie. Wszystko to, aby wychować dzieci pewne siebie, odpowiedzialne, budujące zdrowe relacje i odporne na przeciwności losu.
Co ciekawe wydawcom prawdopodobnie również przejadł się ten trend, bo kolejne dodruki tej książki nie mają już hygge w tytule! 🙂 (porównajcie okładkę książek z linku z okładką mojej książki)
Pisząc o duńskim hygge, nie mogę wspomnieć o „konkurencyjnym” szwedzkim lagom, który media okrzyknęły najgorętszym trendem 2017 roku. Bliżej mi umiaru i równowagi lagom, mam dwie książki o tej tematyce i uważam, że warto przeczytać je, aby lepiej poznać szwedzkie realia. Jednak z merytorycznego punktu widzenia te poradniki nie są niczym odkrywczym. Prawda jest taka, że żadna książka nie nauczy nas szczęśliwego życia.
„Lagom. Szwedzki sekret dobrego życia”
Lola A. Åkerström
Wydawnictwo Marginesy
Książka dostępna tutaj
„Skandynawski sekret. 10 prostych rad jak żyć szczęśliwie i zdrowo”
Dr Bertil Marklund
Wydawnictwo Marginesy
Książka dostępna tutaj
„Dress Scandinavian”
Pernille Teisbæk
Wydawnictwo Otwarte
Książka dostępna tutaj
Pernille Teisbæk to duńskiej stylistka, trendsetterka i była modelka. Jej wskazówki są jasno opisane, jednak każda Czytelniczka musi sama „odrobić lekcje” wprowadzając je w życie, porządkując swoją szafę i tworząc zestawy, w których czuje się najlepiej. Nie można więc oczekiwać, że dzięki lekturze tej książki z dnia na dzień przeżyjemy cudowną metamorfozę w ikonę skandynawskiego stylu 😉
Zdjęcia przeważają nad tekstem, więc całą książkę można przeczytać w jeden wieczór. Pozytywnie zaskakuje okładka z płóciennym grzbietem, który pamiętam z dzieciństwa. Natomiast jakość druku mogłaby być nieco lepsza, bo niektóre z fotografii są mało czytelne i trudno odnaleźć na nich „elementy obowiązkowe” skandynawskiego stylu.
„Kolorowa rewolucja. Architektura, wnętrza, moda.”
Dagny Thurmann-Moe
Wydawnictwo Agora
Książka dostępna tutaj
Skandynawowie to mistrzowie minimalizmu. Wszechobecna biel, czerń i odcienie szarości są klasyczne, bezpieczne, ale coraz częściej uważane również za bezpłciowe, nudne, zachowawcze, mało kreatywne, smutne, wręcz depresyjne. Norweska dizajnerka Dagny Thurmann-Moe namawia do kolorystycznej rewolucji, omawiając ogromną rolę kolorów na własnych projektach z zakresu wystroju wnętrz, architektury i mody.
Przemawiają do mnie przykłady wnętrzarskie i modowe, ale mam poważne wątpliwości do tych ze świata architektury. Skandynawskim drewnianym domkom do twarzy w kolorze, natomiast nowoczesne budownictwo o wiele bardziej podoba mi się w minimalistycznym wydaniu.
KONKURS
Mam dla Was 3 egzemplarze „Kolorowej rewolucji” od Wydawnictwa Agora.
Poniżej krótki regulamin:
1) W komentarzu pod tym wpisem (na blogu, NIE na Facebooku) odpowiedz na pytanie konkursowe:
Z czym kojarzy Ci się styl skandynawski?
+ uzasadnij odpowiedź (na przykład w formie ciekawej historii)
Może z konikami z Dalarny, kultową lampą PH5 Henningsen lub czerwienią faluńską? To tylko niezobowiązujące przykłady 🙂 Jestem bardzo ciekawa Waszych odpowiedzi! Powodzenia!
2) Autorzy 3 najciekawszych odpowiedzi otrzymają po jednym egzemplarzu książki „Kolorowa rewolucja. Architektura, wnętrza, moda.” Dagny Thurmann-Moe (wysyłka tylko na terenie Polski).
3) Termin nadsyłania zgłoszeń: 4 stycznia 2018 r. (czwartek)
4) Ogłoszenie wyników: 7 stycznia 2018 r. (niedziela) w tym wpisie na blogu
EDIT 7.01.2018 r.:
WYNIKI:
Książkę „Kolorowa rewolucja” wygrywają:
• Anna Rydz
• e-milka
• Joanna (komentująca z e-maila telegaj@gmail.com – zaznaczam to, ponieważ było więcej uczestniczek o tym imieniu)
Jak zwykle potwornie mi przykro, że nie mogę nagrodzić pozostałych zgłoszeń. Wiele z nich na to zasługuje! Chyba przy kolejnych książkowych rozdaniach wrócę do zasady „kto pierwszy, ten lepszy” 😉
23 komentarzy
ja właśnie czytam najnowszy kryminał Lackbeg „czarownica” ?
Styl skandynawski kojarzy mi się z bielą, czystością i gustownymi dodatkami oraz przede wszystkim brakiem firanek czy zasłon w oknach. Skandynawowie uwielbiają dekoracje takie jak ramki ze zdjęciami, figurki, świeczki, latarenki, poduszki oraz narzuty na sofy lub dywaniki imitujące futra zwierząt.
Może to banalne, ale styl skandynawski to dla mnie katalog Ikea, który otwieram z wypiekami na twarzy od 20 lat. Styl prosty, ponadczasowy. Ja łączę go ze starymi meblami „po dziadku” doskonale się dogadujemy. ❤??
Z czernią! Jako mała dziewczynka byłam z rodzicami na wakacjach w Danii i mieszkaliśmy właśnie w czarnym drewnianym domku. Zachwycił mnie! Pamiętam, że jak dojechaliśmy na miejsce to mnie aż zamurowało. Całe osiedle drewnianych domków, każdy w innym kolorze i TEN! -najpiękniejszy czarny ?
To najpierw kilka słów co do listy – część za mną, część czeka w formie papierowej i na czytniku. „Duński sposób na szczęście” jest świetną książką i nawet swego czasu, gdy recenzowałam ją na blogu (a miałam egzemplarz z hasłem hygge) pisałam, że to najlepsza z hygge-książek na rynku;) Dress Scandinavian mnie rozczarowała – piękna okładka, grzbiet, ale zwartość niestety dość słaba także – jak zauważyłaś – pod względem jakości zdjęć. Literatura faktu – miks niesamowity, bardzo mnie ciągnie do “Ekspedycji” 🙂
A teraz co do “Kolorowej rewolucji”, bo chętnie wezmę udział w konkursie. Styl skandynawski w wystroju wnętrz kojarzy mi się z naturalnymi materiałami, sensownym wykorzystywaniem tego, co jest dostępne, by – czasami przypadkiem – uczynić z tego ikonę jak z czerwonej farby do malowania domów 😉 Ze zgodą między starym a nowym, ale i umiejętnością szukania tej zgody, gdy przedmioty nie współgrają, poprzez przerabianie, łączenie. Z szukaniem i eksponowaniem światła pod postacią lamp, świec, lampionów. <3
Kiedy mój ukochany oświadczył, że lecimy do Norwegii omal nie omdlałam z zachwytu i ekscytacji. Okazja była fantastyczna, ponieważ Kuzyn T. wraz z żoną pracowali akurat w Norwegii i po kilku jesiennych tygodniach zaczęły im doskwierać norweskie mgły i mrok. Postanowili więc zaprosić kilka osób, aby opromieniły ich codzienność optymistyczną obecnością.
Kuzyn T. i Kuzynka K. pracowali w hotelu, a pracodawca zakwaterował ich w miejscu, o którym mówili hytte. Nie zastanawiałam się specjalnie czym owo hytte jest i jak wygląda, ponieważ byłam gotowa spać nawet w namiocie, byle przeżyć swą norweską przygodę. Założyłam, że jest to rodzaj chatki. Gdy dotarliśmy do hotelu położonego ok. 250 km na północ od Oslo, na dosyć sporej wysokości nad poziomem morza oczom naszym ukazało się hytte. Rzeczywiście był to mały, drewniany, skromny domek, na dachu którego rosła…trawa. Zmęczeni podróżą myśleliśmy już tylko o wieczornym drinku i plotkach z dawno niewidzianymi kuzynami.
Nie bardzo wiedziałam czego spodziewać się po wnętrzu chatki z trawiastym dachem. Hytte na zewnątrz było bardzo skromne i niepozorne, ale wnętrze. Wnętrze przepełnione było norweskim klimatem. Było skromnie, ale tak…do zakochania od pierwszego wejrzenia. Drewniane ściany, ciepłe światło, świece, lampy i lampiony (światło, światło, potrzebujemy światła, żeby nie zwariować) sofa i fotele, w które można się zapaść, poduszki i koce z frędzlami. I kuchnia. Kuchnia z sześcioma drewnianymi krzesłami wokół stołu, gdzie usiedlismy, zeby zjesc cieple buleczki cynamonowe upieczone przez K. na nasz przyjazd. To co zapamiętałam to fakt, że w domku było cieplutko. Fantastyczne uczucie gdy zziębnięty człowiek wchodzi z dworu, gdzie chłód i wilgoć, do ciepłego wnętrza. Zapamiętałam też łazienkę z podgrzewaną podłogą!! Zupełnie nie spodziewałam się podgrzewanej podłogi w drewnianej chacie, która w gruncie rzeczy była kwaterą pracowniczą! Wnętrze nie wyglądało jak z katalogu, meble nadgryzione były zębem czasu ale czuć było norweskiego ducha. Trochę, jakby Boże Narodzenie miało trwać cały rok.
Wiem, że mój nieporadny opis nie odda tego, co widziałam, zamieszczam więc linki do zdjęć nieco tylko przypominających naszą hyttę – dla ciekawych.
P.S. Hotel też był super, ale to już zupełnie inna opowieść.
https://i.pinimg.com/736x/02/d6/6c/02d66c145a7cb851743f3f2fa193ca6a–wood-houses-tiny-houses.jpg
http://www.rionegro.com.ar/documents/1/0/660×495/0c63/660d370/none/12350/BPQA/4231643.jpg
https://c1.staticflickr.com/3/2206/2165847875_b0c71780bf_b.jpg
wow, fajne zdjęcia.
Styl skandynawski kojarzy mi się z miłością do natury i bliskością z przyrodą. To jednocześnie wpływa na prostotę stylu, który moim zdaniem jest piękny w tym, że jest prosty. Uwielbiam skandynawski styl wnętrz i styl życia zanim jeszcze stal sie tak popularny w Polsce i reszcie Europy. Żywię do tego stylu wyjątkowe uczucia, ponieważ bardzo wpłynął na to, jak teraz wygląda moje życie, mój dom a nawet mój skandynawski zawód 🙂 książki czytałam w większości, a najbardziej bliskich mi są te o wychowaniu dzieci, ponieważ zgadzam się z tą filozofią całkowicie 🙂 dziękuję za zestawienie, na pewno kilka pozycji trafi do mojej biblioteczki 😀
Styl skandynawski to dla mnie przede wszystkim drewno. Trochę surowe, którego zapach przypomina mi warsztat stolarski mojego taty, gdzie uwielbiałam bawić się jako dziecko.
Cudowne wspomnienia…
Styl skandynawski to swoisty minimalizm i pewna surowość rozwiązań…patrząc na ikeę to również według mnie trochę umiarkowana przytulność i wszystko na wierzchu 😉 owszem są półki i szafki, ale proponowane rozwiązania skłaniają raczej do pokazu niż ukrycia. No i chyba jednak nie jest to klimat dla mnie, bo minimalizm i biel to nie do końca moja bajka
Ze śniegiem. I z surowością. Taką jak lubię najbardziej. Biało-szarą. Z naszym domem w środku lasu. Naturą. Ale i miękkością ramienia mojego męża. W kinie, na norweskich filmach. Z naszym pierwszym spotkaniem, przy dźwiękach ulubionej muzyki z dalekiej Północy. Z naszą podróżą poślubną do Dani. I jego koszulką, którą miał na sobie, kiedy rodziłam mu jego pierwszego syna – z napisem Jag alskar Skandinavia 😉 Z płowowłosą i niebieskooką urodą moich najmłodszych dzieci. I ze wspólnymi marzeniami o podróży do Finlandii. Bez dzieci 😀
Z ciepłymi, wełnianymi swetrami które mają najbardziej urocze wzorki na świecie 😉
A tak przy okazji – mi osobiście brakuje w Twoim zestawieniu książki Białe Wiśniewskiej. Nie miałaś okazji przeczytać, czy Ci się nie spodobała? Bo dla mnie była jedną z najbardziej intrygujących książek które przeczytałam w mijającym roku.
Styl skandynawski… To ten ciepły pled, którym otulamy się wieczorem popijając herbatę z ulubionego kubka. To dziewczyny śmigające po ulicach Oslo w płaszczach z sieciówki połączonych z butami i torebkami vintage. To Oland śpiewająca na żywo, z twarzą pokrytą brokatem. To ciepła czapka, którą zrobiłam na drutach mojemu chłopakowi (cieplejszej nie ma na świecie!), to zakupy spożywcze przyniesione do domu w płóciennej torbie. Skandynawski styl – życia – to wożenie dziecka rowerem do przedszkola, bez względu na pogodę, to błoto na butach, spacery po lesie. Czerwone nosy i uśmiechy na twarzach. Skandynawski styl to równowaga między aktywnością, a relaksem, harmonia między pracą a rodziną. Drewno, drzewa, mech, kamienie i momenty, które bardzo chcesz zapamiętać, starasz się każdym zmysłem, bo żaden aparat fotograficzny na świecie nie jest tego w stanie uchwycić.
Mnie kojarzy się z naszą podróżą poślubną po Skandynawii prawie 15 lat temu. I ogromnym zaskoczeniem podaczas targu rybnego w Bergen – jak tam czysto! Nikt nie rzucał śmieci choć wkoło były degustacje różnych specjałów na jednorazowych naczyniach. Szok! Super wpis, mnie najbardziej interesuje część „literatura faktu”. Z wielkim zainteresowaniem przeczytam te pozycje, ktorych jeszcze nie znam! Bardzo ciekawy blog – szczególnie wpisy o edukacji. To mój konik – mamy 3 dzieci od 1 do 6 klasy i wiem już jedno – polska szkoła jest dla zdolnych. Dzieci slabsze, cóż – po prostu mają się nauczyć i tyle, a jak nie są w stanie, to zupełnie nie jest już problem polskiej przepełnionej szkoły… Jesze drobiazg – mówi się: „podawać” w wątpliwość, nie „poddawać”. Pozdrawiam!
Mi styl skandynawski kojarzy się z sypialnią, w której mogę się zrelaksować w stylu hygge/lagom i oderwać od całego zgiełku z zewnątrz. Łóżko i pościel z Ikei w folkowe wzory, obok nocna szafka z drewna, na której stoi budzik z Szwecji i niedokończona książka Jo Nesbo. W kubku zaparzoną herbata z Muminkami, przykryta kocem, śpiąca na ulubionej poduszce w kratkę. W ulubionych kapciach z kocią twarzą i piżamą z wizerunkiem Pippi Langstrump, do tego zapalone świece z H&M, w tle lecą norweskie pieśni ludowe w aranżacji Jana Garbarka (pamiętam je ze ślubu księcia Haakona i księżnej Mette-Marit z 2001 roku-ten fenomenalny saksofon!). Zajadam ulubioną czekoladę Marabou i wypatruję, gdzie ten mój Szwed, który zabierze mnie w podróż saniami po zimowej, mroźnej Laponii.
Styl skandynawski kojarzy mi się z wełnianymi skarpetami zrobionymi przez babcię. To mała drewniane hytte ukryta pośród gór. To ciepło kominka oraz blask świec podczas długich zimowych wieczorów. To zapach lasu. Biel ścian przypominająca biel śniegu. Puszyste dywany, miłe w dotyku koce. To przytulne schronienie pośród zimnych skał, a przede wszystkim nieodłączna jedność z naturą 🙂
styl skandynawski kojarzy mi się z wieloma różnymi rzeczami – w zależności od tego o czym pomyślę. Z jednej strony to jasne wnętrze, z drewnem, bielom, świecami i mnóstwem poduszek na wygodnej sofie w salonie, która jest nierozkładana (nie wiem czemu, ale własnie nierozkładane sofy kojarzą mi się ze skandynawią i są przeciwieństwem Polski). Z drugiej strony to piękne dzikie krajobrazy, przez które wędruje się z kankenem na plecach, wełnainymi skarpetami i swetrze, w plecaku mając emaliowany kubek, kurtkę przeciwdeszczową helly hansen, do rękawa przyczepiony odblask. kolejne skojarzenie ze skandynawskim stylem to proste pokoje dziecięce, gdzie nie dominują róże, żołcie i błękity a stonowane kolory, gdzie zabawki nie grają przez pół nocy dziwnych melodyjek, a na półkach stoją pięknie zilustrowane książki, drewniane klocki i kreatywne wbijaki. Ten styl albo się kocha, albo omija się szerokim łukiem. Na pewno można go doświadczyć zarówno w Bergen, Stavanger z klimatycznymi domkami jak i w Stockholmie.
Styl skandynawski? Od kilku lat najbardziej kojarzy mi się z twoim blogiem, ale nie mysl, ze sie podlizuje :p dla mnie styl skandynawski to nie tylko aspekt desingerskich dodatkow, bardzo modnych dodatkow, surowego klimatu, czy najlepszych kryminalow, ale to cos wiecej. Styl skandynawski, to stan umyslu. Bardzo podoba mi sie filozofia, ktora towarzyszy Skandynawom, na pierwszy rzut oka wydaja sie naturalni, niecoze noedostepni i stwarzajacy dystans. Jednak gdy zaglebimy sie w codziennosc ich zycia, okazuje sie, ze jest totalnie inaczej. Mnie w stylu skandynawskim fascynuje styl zycia. Nie tylko hygge i cieszenie sie malymi-wielkimi rzeczami, ale przede wszystkim nastawienie na drugiego czlowieka. To, ze w wychowaniu dzieci stawiaja na samodzielnosc, kontakt z natira, hartowanie i wsparcie rozwoju. To, ze w Skandynawii stawia sie na wiezi rodzinne i wychowuje w szacunku do starszych. To, ze tak latwo jest rozpoznac ich styl bycia z daleka. Tak odbieram styl skandynawski. Muminki, Lykke Li i kryminly plus Ikea to tylko wisenka na torcie w tym wszystkim 🙂
Styl skandynawski to ma tą magie, przeplata się od artystów malarzy, chodaki, klopsiki, zimowe pływanie, bułeczki z cynamonem, muminki, renifery i po wiele innych ale to mogłabym wymieniać i wymieniać.Sama doskonale Cię rozumiem bo jestem również zakochańcem w skandynawii? choć próbuje to ukryć bo jak to mój mąż mawia ” szalejesz dziewczyno”.Powinnam teraz się skupić? i do rzeczy bo chciałam sie z Tobą podzielić z czym najbardziej kojarzy mi się styl skandynawski, a poprostu sweter, taki dziergany, piękny splot, z takimi typowymi nordyckimi wzorami takimi jak ja to określam ostre wzory.Ciepły jak diabli, jak tylko spojrzysz na niego!
Mój dziadzio to miał taki sweter właśnie typowo skandynawski a najlepsze że zdobyczny z lumpeksu, czarował nim jak tylko go założył a na nim urocze ostre granatowe kwiaty na białym tle.Jak tu nie kochać skandynawii.
Polecasz mega dobre książki, już szaleje, nie mogę sie zdecydować która lepsza! A moje dzieci to książki uwielbiają, nie ukrywam że niezawsze mam czas żeby poczytać i sama jestem na siebie zła wraz z mężem..ale życie! ale wiesz co w łóżkach pod koluderkami to zawsze mają schowaną jakaś książkę, to tak w zapasie, pod rękę jakby co?
Pozdrawiam ciepło?
Styl skandynawski kojarzy mi się z drewnianymi uroczymi domkami. Zwłaszcza tymi z Sevedstorp ( Bullerbyn), które udało mi się zobaczyć niestety tylko z zewnątrz. Na zwykłym śmiertelniku nie zrobią one wrażenia, jednak ktoś kto uwielbia skandynawskie klimaty zobaczy coś, co będzie niewidoczne dla innych 😉 Jeśli wygram książkę podaruję ją siostrze, która interesuje się architekturą i urządzaniem wnętrz 🙂
Ten najlepszy kraj na świecie mnie kusi (poza tym okładka piękna, a ja część książek właśnie z tego względu kupuję), ale i inne ciekawe.
Świetne zestawienie Renia <3
Bardzo dziekuje za wyroznienie, chetnie poczytam, adres zaraz wysle mailem.
Super wiedza
Gratulacje
Pozdrawiam Źycze wielkich sukcesow
Prof Krzysztof Mikucki