Bywają dni, kiedy tego nie cierpię! Miałam tyle ambitnych planów na wieczór, a dziecko nie chce spać. Czytanie, śpiewanie, opowiadanie, masaż, picie… godzina 22 i nic. Nie polecajcie mi proszę wyciszania i rytuałów – próbowaliśmy już wszystkiego.
Człowiek leży, zaciska zęby, liczy owce oraz wszystkie obowiązki i przyjemności, które mógłby w tym czasie zrobić. Tak chętnie sięgnęłabym po jakiś wehikuł czasu albo inny sprytny gadżet…
Jednak kiedy emocje opadną, myślę sobie: Pół godziny, godzina, dwie – a co mi tam! To nie jest stracony czas!
Dzień jak co dzień. Pierdyliard spraw do załatwienia. Niekończąca się lista spisana w głowie lub na kartce. Punkt po punkcie odhaczasz kolejne sprawy, obowiązkowe punkty dnia, aż w końcu nadchodzi ten ostatni: położenie dzieci do łóżek.
Im szybciej tym lepiej – to oczywiste. A potem w końcu… czas dla Ciebie! Wieczór może niezupełnie beztroski, ale Twój! Cisza, taka upragniona. Kilka godzin tylko dla Ciebie, spędzonych zgodnie z Twoim własnym widzimisię. Czas z mężem, książką, serialem. Czas na surfowanie po sieci, kąpiel albo zajadanie słodyczy. Kilka godzin, na które Ty i Twój partner czekaliście cały dzień.
A tu guzik! Dziecko nie chce spać. Nie może się wyciszyć. Przedłuża.
Objęcia Morfeusza tuż tuż, a ono bezczelnie odsuwa w nieskończoność upragniony przez rodzica moment zamknięcia oczu. Skacze po łóżku, nakrywa głowę kołdrą, szuka przytulanki, no i oczywiście chce piiiiiić! 😀 A przy tym wszystkim gada jak najęte!
A Tobie w głowie tyka zegar. Tyle przecież mogłabyś zrobić. Teraz, już!
…gdyby tylko zasnęło 😉
– Mamaaa, a wieś cio…?
Raz po raz coś mu się przypomina. A kiedy odetchniesz głęboko i spróbujesz wsłuchać się w to, co Twoje dziecko mówi przed snem, może okazać się, że to wcale nie jest stracony czas.
Nie raz siedziałam nocą przy Synku, trzymałam jego małą dłoń, głaskałam po pleckach… i nerwowo zerkałam na pomarańczowy zegar ścienny w jego pokoju. Tykał bezlitośnie.
– Mamaaa, a wieś cio…?
Słyszę to co wieczór. Nie raz byłam na maksa wkurzona. Niecierpliwiłam się. Kusiło mnie, żeby zastosować metodę Super Niani. Z tą „złotą radą” spotkałam się również w kilku poradnikach dla rodziców i mądrych artykułach na temat nauki zasypiania. Mianowicie chodzi o to, żeby ignorować zaczepki dziecka i dać mu do zrozumienia, że PODCZAS ZASYPIANIA NIE WOLNO SIĘ ODZYWAĆ. Jednak nigdy się nie odważyłam.
Nasz Synek potrzebuje tych rozmów. Tuż przed snem przypomina sobie najtrudniejsze momenty z całego dnia. Takie, kiedy kolega z przedszkola nie chciał się z nim bawić, przyjaźnić, odezwał się do niego niemiło albo uderzył. Albo zdarzenia, które były pozytywne, ale mimo to trudne, obciążone bardzo silnymi emocjami.
To zdarzenia, o których nie pamięta tuż po powrocie z przedszkola. Gdy wchodzi do domu, z entuzjazmem opowiada, co się wydarzyło, ale te „trudne sprawy” pomija. Woli omówić je tuż przed snem, wyrzucić z siebie, aby po chwili zasnąć ze spokojnym, zadowolonym uśmiechem.
Gdybym nauczyła Synka, że podczas zasypiania „nie mówimy”, ominęłoby mnie bardzo wiele. Nie dowiedziałabym się o wielu istotnych zdarzeniach z jego dziecięcej rzeczywistości. Nie miałabym okazji mu pomóc.
Pomimo, że każdy wieczór składa się u nas z tych samych rytuałów, zasypianie czasem trwa 15 minut, a czasem półtorej godziny. Wszystko zależy od kalibru spraw, które mamy do obgadania 😉
Gdy już się nagadamy, Synek chce się przytulić, dać buziaka albo wyszeptać coś prosto do ucha:
– Mama, a wieś cio…? Bajdzo Cię kocham.
No dobra, czasem też chce się napić 😉
A potem wycisza się i wtula kędzierzawą, złotą główkę w czerwoną kratkę poduszki. Ciepłymi rączkami przyciska moją dłoń do ust, a ja czuję na skórze, jak jego oddech staje się coraz spokojniejszy. Już po chwili poprawiam kraciastą kołdrę, wyłączam lampki i cichutko wychodzę.
Bywają jednak dni, kiedy siedzę tam zamyślona przez kolejne pół godziny – pomimo, że przed chwilą tak bardzo mi się spieszyło!
Są też dni, kiedy zamyślona nie jestem, tylko patrzę sobie na śpiącego Synka. Tak po prostu. Cieszę się, że zasnął, ale już wcale mi się nie spieszy.
Miałam bogate plany na wieczór, pewnie już dziś nie dam rady nic zrobić.
Jednak wiem, że to nie był stracony czas.
To nie jest stracony czas, a jednocześnie pamiętajcie: wszystkie nasze emocje są okej! <3
Trzymajcie się!
ZOBACZ WIĘCEJ NA INSTAGRAMIE BLOGA:
Jeśli masz czasem wrażenie, że tylko Ty nie ogarniasz macierzyństwa, przeczytaj koniecznie ten tekst:
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
Spodobało Ci się?
Będzie mi miło, jeśli polubisz lub udostępnisz ten tekst:
…albo zostawisz komentarz poniżej ↓
Dzięki! 🙂
dziecko nie chce spać
32 komentarzy
w 100 procentach wiem co czujesz! Co prawda moja córka jeszcze nie mówi ale już się ze mną komunikuje na swój sposób. I też często patrzę pomimo niedawnego pośpiechu i kocham te chwile!
U nas też moment zasypiania to taki czas dla nas, kiedy można się do woli przytulać, gadać, opowiadać, a czasem nawet wygłupiać:)
Prawie jak każdy mój wieczór ostatni. Nie powiem, że nie zalewa mnie czasami fala irytacji, bo przecież tyle miałam zrobić! 😉 Ale zaraz myślę, że przecież to jest tylko chwila moment w naszym życiu, w którym tak możemy sobie razem zasypiać i mi szybko przechodzi 🙂
No pewnie, te kilka lat minie nam nie wiadomo kiedy! Wkrótce będziemy za nimi tęsknić i ocierać łezkę 😉
Pewnie, że nie był. Wieczorne rozmowy są super, zbliżają, są intymne, bo odbywają się twarzą w twarz i nie są rozpraszane setkami drobiazgów, głosów, dźwięków, które towarzyszą nam za dnia. Mojej też zawsze zbiera się na gadanie w momencie, kiedy ma zasypiać, ale jak tu nie dać jej się wypowiedzieć?
I tak to lepsze niż w okresie niemowlęcym, kiedy dziecko zasnąć nie może, a wyżalić się tym bardziej 😉
Skąd ja to znam!!! 🙂 U nas dokładnie to samo!!! Z tym, że przybył nam jeszcze jeden do usypiania i dzielimy się na pół z mężem 🙂 Wygadać się przed snem i oczyścić z wszystkiego, co nas dręczy jest dobre dla nas, a co dopiero dla naszych dzieci!!!
Właśnie się zastanawiam, jak to będzie, kiedy pojawi się u nas Panna Kijanka…
Na początku łatwo nie będzie 🙂 Grunt do dobry podział obowiązków i oczywiście synek nie powinien odczuć, że Panna Kijanka zabiera mu Mamę.
U nas przez ostatnie dwa dni przed zaśnięciem rozbrzmiewa „małe czerwone jabłuszko tańczy dziś pod drzewem z gruszką! Biegną sobie dookoła, jabłuszko gruszkę woła” 😉
Piękny wpis. Dziękuję 😀 Dla mnie chwile przed zaśnięciem mojego synka to w zasadzie jedyny moment w ciągu dnia, w którym możemy ze sobą porozmawiać. Uwielbiam te chwile i widzę, że jemu tez są bardzo potrzebne. Ciągnie się to w nieskończoność praktycznie codziennie, ale ja poczuwam się do obowiązku zacząć je na tyle wcześnie by trwały tyle ile powinny. Zdarzało się nie raz, że synek szedł spać za późno. Wtedy przedsenna rozmowa musiała być zakończona za wcześniej za co mogłem obwiniać tylko siebie. Jak postaram się i tak zorganizuję wieczór by znalazł się w łóżku odpowiednio wcześniej wtedy mamy czas na czytanie, opowiadanie bajki przed snem i na tyle rozmowy ile zapragnie. Jaki jest efekt. Często wygania mnie z łózka! Ma już dość gadania 😀 Nie odkryje tu planety jak napiszę, że często nie czas ma znaczeni ale powtarzalność. Codzienny rytuał, który daje mu poczucie bezpieczeństwa. Czy trwa on dłużej czy krócej to drugorzędna sprawa. Pozdrawiam serdecznie!
Zgadza się, dzieci czekają na te momenty ze swoimi super ważnymi sprawami i fajnie, że mają to poczucie bezpieczeństwa.
Haha, uroczo, kiedy zmęczony Synek Cię wygania 🙂
Pora zasypania to naprawdę dobra pora na rozmowy, wtulanie, wyzbycie się tego, co nurtowało w ciągu dnia. Ja też nie trakruję tego jako straconego czasu. A nawet bardzo lubię. Choć półtorej godziny mogłoby już być nerwowe albo sama bym zasnęła:)
Kiedyś z tego powodu codziennie zasypiałam z Synkiem, nawet na kilka godzin. Ale teraz już się z nim nie kładę, tylko siadam na krzesełku obok. Jestem w 8 miesiącu ciąży, więc boję się, że rozwaliłabym w drobny mak jego dziecięce łóżeczko :)))
Wow, gratuluję i życzę wszelkiej pomyślności!
U nas bajka, rozmowa, całusy, czasami kołysanka. Niekiedy mi się nie chce, niekiedy marudzę, ale to fajny czas. Chciałabym o tym pamiętać codziennie i nie marudzić, że coś mi się nie chce. Dzięki za tekst. „To nie jest czas stracony” – muszę to sobie wsadzić na stałe do głowy. 🙂
No jakbym o sobie czytała.
Złości mnie to czasem, szlag trafia (zwalam na hormony!), deadline’y ciążą nad głową, a on jeszcze musi sto autek do łóżka wnieść żeby uśpić, dziewięćdziesiąt dziewięć wynieść, dać buziaka żyrafie, żyrafa musi dać buziaka mnie, no i cierpliwość mi się kończy. Zdarzyło mi się nakrzyczeć na syna, że kombinuje zamiast się już położyć i spać, że wychodzi sto razy z łóżka, że co chwile coś. A potem po dwóch godzinach usypiania, kiedy tak już leży przytulony do mnie to wolę na niego popatrzeć, poprzytulać i sama zasnąć z nim w objęciach. Ech, logika matki 😛
Masz rację, taka już nasza pokrętna matczyna logika, co zrobić 😉
A ja się podobno mogę zatrudnić jako melo-usypiacz – podobna mam taki głos, że trudno nie dać się uśpić – trenuje na dzieciach braci i koleżanek 🙂 i też myślę, że spędzanie z dziećmi (nawet nie swoimi) czasu to nigdy nie jest stracony czas. Pozdrawiam
O rany, zaciekawiłaś mnie tym głosem – to bezcenny dar. Zaproszę Cię w chwili największej desperacji 😉
To na pewno nie jest stracony czas, ale moje cierpliwość po 20 się kończy więc jeśli widzę, że Synek zaczyna na siłę przedłużać to daję buziaka i idę. Jeśli ma coś do opowiedzenia to oczywiście słucham i sobie rozmawiamy, ale to dokładnie wiem kiedy 😉
Wiesz co myślę? Jako córka, bo mamą nie jestem. Że bardzo dobrze robisz stawiając na to, co czujesz, a nie na to, co mówią jakieś supernianie i cała reszta. To Ty jesteś Mamą swojego małego Szkraba i to Ty najlepiej wiesz, czego On potrzebuje. Jestem pewna, że te przegadane wieczory, nawet jeśli czasem opadasz już z sił, to jedne z najpiękniejszych wspomnień, jakie będzie miał Twój Syn. Do tej pory wspominam te chwile, gdy moja Mama otulała mnie do snu, śpiewając kołysankę „Dobranoc misiu” :).
nie wiem, jak to się dzieje, ale jak czytam Twoje teksty to mam pozytywny dreszcz
Ojej, dziękuję kochana! Niezmiernie mi miło 🙂
Olka wczoraj o 23 opowiadała nam bajki jedna po drugiej. Są coraz zabawniejsze więc słuchamy, nie mamy wyjścia.
Na „pocieszenie” napiszę, że prawdopodobnie to nie skończy się jeszcze kilka lat co najmniej. 🙂 Syn ma 8 lat i co wieczór słyszę „Mamo, poleżysz?”. Czasem mi się nie chce, marzę o własnym łóżku, ale „nie mam wyboru”, bo wiem, że to dla nas ważne. Że nasze relacje za czas jakiś zmienią się i mam nadzieję, że to co teraz zbuduję, zaprocentuje jak będzie trudnym nastolatkiem. No i uwielbiam to wieczorne przytulanie i te czasem przydługie nocne rozmowy. Gdy, jak u Was, dowiaduję się ważnych i zupełnie nieważnych rzeczy ze świata własnego dziecka.
Dziś odkryłam Twój blog, dopiero zaczynam go poznawać i jestem zauroczona. Zwłaszcza, że jak dotąd zgadzam się we wszystkim. 🙂 Bardzo podoba mi się Twoje intuicyjne podejście, ostrożność w traktowaniu „poważnych autorytetów” i tradycyjnego systemu wychowywania. Z Twoich tekstów wyłania się przede wszystkim szacunek do dziecka jako człowieka. A jestem dopiero po tekście o klapsach i szacunku właśnie. Pozdrawiam.
Dziękuję! Nawet nie wiesz, jak miło mi czytać takie słowa 🙂 Zaglądaj od czasu do czasu, zapraszam do dalszej lektury.
Masz rację, to nie jest czas stracony. Dzieci bardzo potrzebują wieczornych rozmów. Wtedy dopiero się wyciszają i analizują całodzienne doświadczenia. Moje dzieci są już starsze, więc zazwyczaj zasypiają same. Ale bardzo często się zdarza, że wołają, bo coś im się przypomniało ważnego. Czasem się wkurzam, bo muszę rzucić swoje sprawy. Ale, gdybym nie poszła ich posłuchać, nigdy bym się nie dowiedziała co mieli do powiedzenia. Nigdy!
Masz rację, to niepowtarzalna okazja. Rano pewnie już nie będą o tym pamiętać. Pewnie nie wszystkie dzieci tak mają, ale mój Syn w ciągu dnia jest tak zaaferowany zabawą, że w ogóle nie porusza „trudnych” tematów.
U mnie tez jest podobnie Czasami usypianie trwa bardzo długo ale zawsze z synkie rozmawiamy Poza rozmowa mój synek lubi wtedy byc masowanympo brzuszku czy pleckach albo gilgotany po stopach
Gdy usypianie sie przedłuża i juz mam dość po prostu odpuszczam i wychodzimy z sypialni Syn leży z nami w łożku i zasypia.
Też tak mam.
Z jednej strony mi się śpieszy bo trzeba ogarnąć milion rzeczy, z drugiej myślę sobie, tak jak ty, że to nie jest stracony czas. To przemyślenie potęguje się kiedy dochodzi do niego stwierdzenie, że kurcze, przecież nie jest mi to dane na zawsze. Zo w końcu dorośnie i nie będzie potrzebowała mojej obecności przy zasypianiu. Docelowo jako dorosły człowiek będzie zasypiać przy kimś innym. Z całego jej życia dla mnie przeznaczonych jest raptem kilka % wspólnych wieczorów. Może mniej, bo tak na prawdę nie wiadomo, co kryje przyszłość.
Dlatego też trzeba docenić każdą chwilę:)
Mój synek jest taki sam 🙂 jak czytalam Twoja historie pomyslalam, to tak jak u nas 🙂 Moj tez przed snem zaczyna na nowo przezywac najintensywniejsze momenty zycia jakie mu się przydazyly w ciagu dnia 🙂 super ze jestes taka jaka jestes! Pozdrawiamy!
Moje dwie córki to ewenement. Zasypiaja jak tylko głowa dotknie poduszki. Nigdy nie siedziałam i nie usypialam ich. Wieczorne pogadanki mamy podczas kąpieli i czesania.
Po buziaku na dobranoc jest me time.