Skandynawski Czwartek #23
Zaprosiłam dziś na bloga Paulę Ratajczak, która bardzo ciekawie opowie Wam o skandynawskiej modzie.
Paula Ratajczak
Specjalistka od PR i social media, tłumacz freelancer, a do tego czasem asystentka stylistki. Zdarza jej się sypiać. Chłopak, znudzony monologami, kazał jej założyć bloga. Dzięki temu pisze to, co sama chciałaby czytać. Prywatnie uwielbia lumpeksy, kota i minimalistyczne wnętrza.
Czego możemy się nauczyć
ze skandynawskiej mody?
Szybko rosnąca potęga
Jeszcze kilkanaście lat temu Szwecja była zerowym graczem na rynku modowym. To znaczy, był H&M, który nie do końca przyznawał się do bycia marką szwedzką (korzystając wtedy z nazwy Hennes&Mauritz), ale to w sumie tyle, jeśli idzie o popularność. Więc co się stało, że w tak krótkim czasie kraj z praktycznie nieistniejącym kapitałem modowym wyrósł na wiodącą potęgę?
Kilka rzeczy. Szwedzki rząd od lat, nieważne kto obecnie rządzi, przeznacza pieniądze na rozwój designu, mody i ogólnej strefy artystycznej w kraju. Wiedzą, że jeśli mogą być z czegoś znani, to właśnie z tego. Ich świadomość, że moda jest ważnym biznesem i daje im rozpoznawalność to coś, czego wiele krajów mogłoby się od Szwedów nauczyć. Prosta rzecz – jeśli są pieniądze, to dużo chętniej działamy, prawda? Dalej potoczyło się lawinowo. Estetyka i podejście Szwedów do życia ma swoje odbicie w ich modzie. Możemy się od nich uczyć, ale o tym zaraz.
Fot. COS
Nie ulepszamy klasyki
Podstawową zasadą wielu marek szwedzkich jest to, że robią proste, klasyczne rzeczy. Nie udziwniają sprawdzonych wzorów, nie cudują z materiałem, nie bawią się w super dziwne kroje. Wychodzą z założenia, że jeśli coś jest dobre, to nie ma sensu tego zmieniać. Dlatego w ofercie marek takich jak Acne czy Nudie znajdziemy proste, klasyczne t-shirty, porządne jeansy i jednokolorową bieliznę.
Ubranie jak druga skóra
Większość Szwedów (oczywiście nie wszyscy, nie generalizujemy) nie traktuje ubrania jako formy ekspresji siebie. Ciuchy mają pełnić podstawowe funkcje i być wygodne. Nieważne, czy jesteś kierowniczką dużej firmy, czy studentką – ubranie to coś, co ma się nosić, a nie przeszkadzać czy przyciągać uwagę. Dlatego jest w nich tyle niewymuszonego luzu, spokoju. Widać też tutaj dużą świadomość slow fashion; kupując dobre gatunkowo ubrania, wspierają lokalną infrastrukturę, dbają o środowisko, ponieważ wolą kupić jeden porządny t-shirt z eko bawełny, niż kilkanaście chińskich bluzek.
Dobrym przykładem będzie tutaj bielizna. Czołowe skandynawskie marki mają w swojej ofercie komplety, które niejednej dziewczynie czy mężczyźnie zdecydowanie by się nie spodobały. To zwykłe, proste, bawełniane figi i podkoszulki. Najczęściej w trzech kolorach – białym, czarnym i szarym. Żadnych koronek, usztywnień, pasków, czy kolorowych aplikacji. Bielizna, jako część najbliżej ciała, ma być wygodna i prosta. Nie podkreśla seksualności, nie ma stanowić narzędzia w uwodzeniu, nie ma sprawiać, że czujemy się super atrakcyjne. Szwedzi zrozumieli, że seksualność zaczyna się w głowie, a nie na kawałku materiału.
Bielizna marki Acne. Proste majtki, zwyczajna modelka.
Co też można zauważyć w tych ubraniach, to ich uniwersalność. Męskie i damskie ciuchy niewiele się od siebie różnią. Kobiece ubrania nie są specjalnie wykrojone tak, by podkreślać kształty; są za to perfekcyjnie skrojone i dają stuprocentowy komfort noszenia. To coś, co wielu krajom (zwłaszcza południowej Europy) wydaje się nie do pomyślenia.
Gender free
Co prawda określenie „gender” budzi wiele kontrowersji w naszym kraju, ale Szwecja i kraje skandynawskie są wyzbyte negatywnego wydźwięku. O co chodzi? Generalnie całość sprowadza się do tego, że większość ubrań topowych marek są tak uszyte i wykonane, że mogą je nosić zarówno kobiety, jak i mężczyźni. To łączy się z pierwszym punktem; czyli z tym, że jak coś jest klasyczne, to przy tym zostajemy. Zwykły sweter z dekoltem w serek pasuje zarówno kobiecie, jak i mężczyźnie.
Nie chodzi tutaj o wpadanie w skrajności i robienie sukienek dla mężczyzn. Raczej o to, że ubrania to po prostu coś, co na siebie wkładamy i idziemy dalej, bez zastanawiania się, czy jeansy są zbyt męskie czy damskie.
Fot. Fjällräven
Rola kobiety
Kobiety w kulturze skandynawskiej są przedstawiane zupełnie inaczej niż u nas czy w innych krajach. Szczególnie widoczne jest to w Danii, w której wygrała partia skrajnych feministek!
Próżno w lookbookach marek szukać wyginających się kociaków czy mocno wymalowanych modelek. Dziewczyny wyglądają zwyczajnie, prosto, tak jak prezentowane ubrania. Jak już wspomniałam wyżej, nie są to ubrania wymagające od kobiet drapieżnego looku.
Czego możemy się nauczyć?
Moim zdaniem, przede wszystkim przekonania, że ważne jest to, co dzieje się w naszej głowie, a nie na naszej pełnej aplikacji koszulce. Nie chodzi o to, żeby zaprzestać wyrażać się poprzez ubranie – jak ktoś to lubi, to super! Warto jednak podpatrzyć u Skandynawów ich luz i świadomość, że ubrania jedynie pełnią jakąś funkcję, a nie definiują nas w stu procentach. Jesteśmy fajnymi ludźmi bo mamy coś w głowie i mamy pasje, a nie dlatego, że kupiliśmy t-shirt z zabawną aplikacją.
Co jeszcze istotne, to ich podejście do kupowania ubrań. Jestem wielką fanką idei „slow” i się z nią utożsamiam, więc kupowanie małej ilości ubrań, ale w dobrym gatunku i świadomie do mnie przemawia.
I jak podoba Wam się skandynawskie podejście do mody? Klasyka, jakość, slow fashion, ekologia, silna pozycja kobiet – ja jestem zachwycona! 🙂
Trzymajcie się!
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
Fot. tytułowa – Fjällräven
23 komentarzy
Ja zawsze trzymałam się raczej z dala od skandynawskiej estetyki, bo nie pasuje ona do mojego kolorowego, folkowego świata, aż tu ostatnio dostałam do recenzji skandynawską grę i zachwyciłam się prostotą jej formy 🙂
Zdradzisz co to za gra?
Ciekawy tekst! Raczej nie czytam o modzie – a tu i wątek polityki szwedzkiej, i obraz kobiet:) Super!
Mnie również urzekło ujęcie tematu w wykonaniu Pauli – dlatego bardzo chciałam ją zaprosić i Wam zaprezentować 🙂 Czytanie o modzie w takim standardowym wydaniu mnie również zupełnie nie kręci.
Dziękuję Ci za wybranie mnie, było naprawdę miło móc podzielić się tym tematem z szerszym gronem 🙂
Cała przyjemność po mojej stronie, napisałaś świetny artykuł! Dziękuję!
To fakt, mnie też bardzo się spodobał
Mieszkając w Norwegii, mam podobne spostrzeżenia. Bardzo rzadko spotykam osoby, które specjalnie wyróżniają się z tłumu, co nie znaczy, że Norwegowie ubierają się źle! Wydaje mi się, że w ich szafach, najczęściej goszczą bazowe, klasyczne ubrania, a część z nich, kompletnie nie przejmuje się tym, co ma na sobie. 😉 Mi osobiście bardzo odpowiada prosty i minimalistyczny styl skandynawski! Chociaż jak wspomniała autorka, nie możemy wrzucać wszystkich do jednego worka. Czasami, a nawet częściej, trafiają się wyjątki, które zaskakują tym, co mają na sobie. Zresztą jak wszędzie. 🙂 Pozdrawiam cieplutko!
Mam takie same obserwacje z ulic Finlandii i Norwegii. Co ciekawe, jednocześnie panuje duża tolerancja dla wszelkiej „inności” 🙂
Mi taki prosty styl ubierania bardzo się podoba, zresztą nie tylko to jest w Skandynawii piękne. Moje pierwsze zainteresowanie kulturą skandynawska przypada na czasy licealne, kiedy po raz pierwszy przeczytałam Sagę o Ludziach Lodu.
No widzisz, a ja do tej pory nie czytałam. Muszę nadrobić, ale raczej w formie audiobooka: dziecko do wózka, słuchawki do uszu i w drogę 🙂
O tak, tak. To świetny pomysł. Też bym tak chciała! 🙂
Piękno tkwi w prostocie i dobrej jakości:)
Przyznam, że odkąd mieszkam w Norge bliskie stało mi się ich podejście do mody i ubioru, zwłaszcza takiego zwyczajnego. Podzielam ich prostotę i klasykę, uwielbiam za wypasione lumpeksy, w których niejednokrotnie kupowałam super rzeczy.
Bardzo dobry artykuł! 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Wypasione lumpeksy, mówisz? Chętnie bym tam poszperała! 😉
Pozdrawiam równie serdecznie 🙂
Wow, żyłam trochę nieświadomie: jestem w głębi Skandynawką:)
Naturalne, jasne, czyste, estetyczne, dobre jakościowo, bliskie koncepcji slow – takie podejście do mody bardzo mi odpowiada, ale najważniejsze jest stwierdzenie, że to jak się czujemy czy wyglądamy zależy przede wszystkim od tego co siedzi w naszej głowie. Nawet najdroższy ciuch nie wzbogaci człowieka wewnętrznie. To tylko okładka, choć ważna, bo jest też naszą wizytówką. Pomimo, że uwielbiam jasne kolory ubrań, bardzo często ubieram się też kolorowo. To z kolei moja wizytówka – kolory, energia, żywiołowość. To lubię 🙂
Prostota niby spoko, ubranie jak druga skóra też niby spoko, ale ciągle nie mogę się przekonać do skandynawskich ciuchów. Lubię efektowne materiały i kobiece wstawki, np. koronkowe bluzki z rękawami niczym wachlarz. I gimnastykuję się niekiepsko, by znaleźć w takich bluzkach wszelkie możliwości na karmienie maluszka 🙂
Kiedyś, w prehistorycznych czasach przeddzieciowych, pracowałam jako nauczyciel norweskiego. Od Skandynawów chętnie zgapiłabym wygodę na pierwszym miejscu oraz inwestowanie w ciuchy z dobrych materiałów 🙂
Bardzo ciekawy artykuł! Nie miałam do tej pory pojęcia o modzie skandynawskiej, ale biorąc pod uwagę ich piękny minimalistyczny design i wnętrza zaraz skojarzyło mi się właśnie coś takiego ):
Zdecydowanie ja!
Mam 27 lat mama karmiła mnie 3 miesiące bo później straciła pokarm ale co się dziwić przy takich zleceniach. Mój brat o 2 lata starszy był karmione tylko miesiąc bo wmawiali mojej mamie że się nie najada i żeby dawała mu sztuczne później tego bardzo zadowala.
Ja syna karmiłam 3,5 roku i bardzo mi kibicowała moja mama. Stale jakieś newsy podrzucała etc. Teściowa stale marudziła ,że nie wiadomo ile zje, że to nic wartościowe nie jest . Niestety miesiąc po zakończeniu karmieniu zaczęły się problemy zdrowotne syna. Alergię ma i astmę. W tym roku druga angina i wstrząs anafilaktyczny po antybiotyku. Obecnie leczony i szukanie przyczyny co go tak uczula bo testy wychodzą , że wszystko jest ok.