Skandynawski Czwartek #28
Jak wygląda życie i macierzyństwo w Szwecji? Co najbardziej zaskakuje polskie mamy? Zapraszam na kolejny odcinek cyklu wywiadów z kobietami, które wyemigrowały na daleką północ.
Dziś porozmawiam z Martą Mytych, autorką bloga Veganama. Marta jest mamą dwóch cudnych dziewczynek, weganką i niezwykle utalentowanym fotografem. Tylko popatrzcie na te zdjęcia! ♥
.
Veganama.pl to miejsce, gdzie Marta inspiruje do przygody z weganizmem, zdrowym odżywianiem i życiem pełnym pasji. Znajdziecie tu informacje o wegańskim stylu życia, aktywności fizycznej oraz roślinnej diecie podczas ciąży i karmienia piersią. To wszystko przeplatane przepięknymi autorskimi zdjęciami Marty.
Renia: Marta, już od 2 lat mieszkasz w Szwecji z mężem i dwiema córeczkami. Co skłoniło Was do emigracji? Czy już się zadomowiliście?
Marta: Myślę, że teraz po 2 latach mogę powiedzieć, że tak, zadomowiliśmy się. Chociaż od początku czuliśmy się dobrze w tym kraju. W końcu to był nasz wybór. Arek dostał propozycję pracy w innym kraju, ale wybraliśmy Szwecję, która marzyła nam się od dawna.
Jak wyglądały Wasze początki w Szwecji? Pamiętasz, co zaskoczyło Cię najbardziej?
Nasze początki były o tyle łatwe, że wszyscy w Szwecji porozumiewają się po angielsku. Załatwianie spraw w urzędzie, u lekarza, czy w sklepie na początku były wyzwaniem dla mojej strefy komfortu, ale z perspektywy czasu widzę, że to ogromne ułatwienie. Teraz staram się jak najwięcej mówić po szwedzku, ale czeka mnie nie jeszcze dużo nauki.
Na pewno musiałam się przyzwyczaić do innego systemu parkowania i zostawiania za szybą informacji, o której zaczyna się postój i trzymania się ściśle czasu. Niestety na początku zdarzało mi się zapominać albo źle ustawić i kilka mandatów musiałam zapłacić. Poza tym zdejmowanie butów, nie tylko w domach (co nie jest dla mnie niczym dziwnym). Ale w przychodni dla dzieci, u położnej, w szpitalu, w przedszkolu (nawet na moment), na oglądaniu domów do sprzedania. Hmmm… poza tym Taco Friday (wszyscy kupują duże ilości nachosów, robią burrito itp.) i zajadanie się kiszonym śledziem.
Czy istnieje jakaś szczególna cecha, która rzuca się w oczy u rodowitych Szwedów?
Na ten temat może więcej wypowiedzieć się mój mąż, który ma częściej styczność ze Szwedami, ale ja też zdążyłam to zauważyć. Twierdzi, że pierwsze co rzuca się w oczy to luz. Szwedzi nie spieszą się, nie tupią nerwowo nogą jak stoją w kolejce. W pracy nie robią 10 rzeczy na raz, skupiają się na jednej. Widać to po tym jak spacerują, prowadzą rozmowy ze znajomymi. Widać to również po tym jak prowadzą auto. Ma się wrażenie, że jeżdżą z przyjemnością, nie wyprzedzając na trzeciego i nie wpychając się przed inne samochody. Mnie to bardzo cieszy, bo mi właśnie taki spokój i luz jest bardzo potrzebny i mogę śmiało powiedzieć, że się udziela.
Mmm, brzmi sielankowo 🙂 Marzy mi się, aby przeżywać każdy dzień z takim spokojem i uważnością. Jednak nie jest to proste wśród wiecznie zabieganych, spóźnionych i wkurzonych warszawiaków 😉
Teraz pogadajmy o dzieciach 🙂 Jaki stosunek do dzieci mają Szwedzi?
Szwedzi kochają dzieci. Wiele razy ktoś mnie zaczepiał albo zagadywał jak jeździłam z dziewczynami metrem albo na spacerze. To było miłe, szczególnie, że bariera językowa nie stanowiła problemu. Podczas podróży samolotem (ze Szwecji), kiedy Matylda była zmęczona lotem (to było podczas podróży na Majorkę) i płakała, wiele osób chciało nam pomóc. To było dla mnie miłym zaskoczeniem w tej stresującej sytuacji (a byłam wtedy jeszcze w ciąży), bo spodziewałam się jakiś ukradkowych spojrzeń i komentarzy, jednak spotkałam się ze zrozumieniem i wsparciem innych. Poza tym większość miejsc publicznych ma podjazdy dla wózków, w metrze zawsze są windy albo szyny na schodach. Nawet z podwójnym wózkiem poruszanie się po Sztokholmie nie było kłopotliwe.
A jakie podejście do wychowania dzieci mają Szwedzi? Luz czy dyscyplina? 😉
Nie mam szwedzkich znajomych z dziećmi, więc mogę powiedzieć tylko z obserwacji. Na pewno jest większy luz w porównaniu z Polską. Nie widać karcącego wzroku jak dziecko coś nabroi, absolutnie żadnych krzyków, szarpania za rękę. Zdarza się, że widuję dzieci, które wchodzą na głowę rodzicom, ale nie jest to zasada. To też indywidualne podejście rodziców. Czasem jak widywałam na zakupach rodziców z dziećmi, to zastanawiałam się skąd w nich tyle spokoju. Teraz wydaje mi się, że to kwestia tego spokoju i luzu u rodziców, dzieci mają dobry przykład.
Czy łatwo jest być rodzicem w Szwecji? Czy matki i ojcowie mają więcej udogodnień niż w Polsce?
Jest tego sporo. Poczynając od dłuższego niż w Polsce urlopu macierzyńskiego (niezależnie od tego czy pracujemy czy nie), po barnbidrag, czyli zasiłek dla dzieci do 16 roku życia. Darmową opiekę stomatologiczną również do tego samego wieku. Obowiązkowy tacierzyński, miejsce w przedszkolu (gmina musi przyznać miejsce w przeciągu 3 miesięcy). Poza tym przebywanie z dziećmi w miejscach publicznych/ restauracjach/ komunikacji miejskiej nie jest dla nikogo problemem. Jeszcze nie spotkałam się z krzywym spojrzeniem, uciszaniem albo niemiłym komentarzem.
Twoja starsza córka niedawno poszła do szwedzkiego przedszkola. Jak sobie radzi? Czy jesteś zadowolona z placówki?
Matylda jest już w drugim przedszkolu w Szwecji. W poprzednim była 4 miesiące, później były wakacje i przeprowadzka do nowego domu. Teraz w nowej placówce jest od sierpnia i jesteśmy bardzo szczęśliwi, że tak szybko się zaadaptowała. Pisałam o tym na blogu:
Na pewno zaskoczyło mnie jak dużo swobody mają dzieci w szwedzkich przedszkolach. Ale to nie jest tak, że pozwala się im na wszystko. Podczas adaptacji widziałam jak Panie nie raz zwracały uwagę i uczyły dzieci spokojnym zdecydowanym głosem, że pewnych zachowań nie będą tolerowały. Poza tym podoba mi się, że dzieci chodzą często do lasu i przebywają większość czasu na zewnątrz.
Nie mogłabym pominąć tematu hartowania dzieci 🙂 Jak to wygląda w szwedzkich rodzinach? I czy polskie rodziny biorą „dobry przykład” i hartują swoje dzieci w podobny sposób?
Zanim wyjechaliśmy do Szwecji, już hartowaliśmy Matyldę. Od wyjścia ze szpitala wychodziliśmy z nią codziennie na zewnątrz, również zimą i podczas niepogody. Tak samo było z temperaturą w domu i ubieraniem się na spacery. W Szwecji dużą rolę przykłada się do przebywania na zewnątrz. Często jak biegam zimą, to widzę dzieci przed domem w kombinezonach, bawiące się na śniegu, lepiące bałwany, czy po prostu biegające z innymi dziećmi z sąsiedztwa. Tak samo jest w czasie deszczu. Odpowiedni przeciwdeszczowy strój, kalosze i można szaleć. W końcu jak mówi skandynawskie przysłowie “nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania”.
Jak szwedzkie i polskie matki spędzają urlopy macierzyńskie? Czy w Twojej okolicy organizowane są spotkania dla młodych mam, zajęcia fitness, na które można przyjść z dzieckiem itp.?
Widuję dużo mam, które spotyka się na mieście z koleżankami z małymi dziećmi. Widok 3-4 mam z wózkami w kawiarniach, restauracjach to standard. Poza tym można zawsze przyjść do Öppna förskolan, czyli takiego otwartego przedszkola, gdzie można poznać inne mamy i ich dzieci. Są prowadzone zajęcia dla różnych grup wiekowych, nasz maluch może pobawić się z innymi dziećmi. Nie chodziłam na zajęcia fitness z dziećmi, ale kiedy chodziłam na siłownię i byłam w ciąży z Lili, to zostawiłam Matyldę w klubie dla dzieci (był w wybranych godzinach na terenie siłowni), gdzie była pod opieką animatorów. Bardzo jej się to podobało, a ja zrobiłam jej taki mały wstęp do przedszkola.
Czy na emigracji nie brakuje Ci pomocy mamy, teściowej, siostry, dzieciatej przyjaciółki? Takiego typowego kobiecego wsparcia?
Po urodzeniu Lili była u nas kilka dni mama. Poza tym nie mamy żadnego kobiecego wsparcia (męskiego zresztą też). Oczywiście, że czasem nam brakuje kogoś z bliskich, chociażby, żeby pobył z dziewczynkami. Przez to, że przy opiece nad dziećmi nikt nam nie pomaga, chwile dla siebie, czy wyjścia we dwoje są ograniczone. Jednak dajemy sobie radę. To tylko kwestia dobrej organizacji i porozumienia w związku. A czas dla siebie zawsze wykorzystujemy na maksa podczas pobytów w Polsce albo odwiedzin dziadków.
Drugą ciążę prowadziłaś w Szwecji. Czy byłaś zadowolona z opieki? Jak radziłaś sobie z barierą językową podczas porodu?
Podczas prowadzenia ciąży nie było problemów z językiem. Zawsze przysługiwała mi pomoc polskiego tłumacza, ale byłam w stanie rozmawiać po angielsku, więc z tego nie korzystałam. Opieka była cudowna, szczególnie w szpitalu. Czułam, że jestem w dobrych rękach, otoczona troską. O różnicach przy prowadzeniu ciąży i porodzie pisałam na blogu:
Po porodzie w Polsce miałam wiele obaw, jak to będzie z kolejnym. Jednak teraz jestem spokojna, że jakby przyszło mi być w ciąży jeszcze raz, to będąc w miejscu, w którym teraz jestem, wszystko będzie dobrze.
Wiele się słyszy o nadgorliwości skandynawskich służb socjalnych, o odbieraniu dzieci rodzinom imigrantów. Was również spotkała nieprzyjemna sytuacja, tyle że w przychodni, kiedy lekarz miał zastrzeżenia do weganizmu Waszej córeczki. Możesz opowiedzieć coś więcej o tym zdarzeniu?
Szczerze mówiąc niechętnie wracam do tej sytuacji. Nie chcę uogólniać, że takie rzeczy dzieją się codziennie, że komuś zabierane są dzieci bez podstaw. Wiem jednak, że takie historie mocno działają na emocje i te urywki, które zdarza się zobaczyć na YouTube, czy w telewizji mogą wstrząsnąć człowiekiem. Co i stało się w moim przypadku, więc spanikowałam jak usłyszałam słowa “opieka społeczna”. Na szczęście cała historia jest tylko niemiłym wspomnieniem i skończyła się szybciej niż się zaczęła. Możecie przeczytać ją tu.
Prowadzisz blog m.in. o weganizmie. Czy w Szwecji weganizm jest popularny? Czy nie ma problemu ze zjedzeniem czegoś wegańskiego na mieście, zrobieniem zakupów, wyżywieniem dzieci w przedszkolu?
Tak, weganizm w Szwecji jest bardzo popularny. W sklepach spożywczych są specjalne działy dla wegan i wegetarian. Personel w restauracjach jest wyedukowany w tych kwestiach, więc zawsze można liczyć na coś vege spoza karty. W przedszkolach jest możliwość wegetariańskiego jadłospisu dla dziecka. Mleko owsiane w takich placówkach nie jest niczym nowym.
Masz jakiś ulubiony wegański szwedzki przysmak, którego nie można spróbować nigdzie indziej? 🙂
Hmmm…nie wiem, czy Polsce są dostępne, ale lody owsiane szwedzkiej marki Oatly wymiatają! Zresztą ich napoje o smaku czekoladowym i chai również. Poza tym jest duży wybór wegańskich słodyczy, czekolad o dobrych składach, nienapakowanych chemią. Ceny są wysokie, ale warto od czasu do czasu pozwolić sobie na takie małe zdrowe co nieco. Poza tym uwielbiamy lingon sylt, czyli powidła z borówki brusznicy. Fajnie jest zrobić je samemu, szczególnie, że w Szwecji tych borówek jest pod dostatkiem.
Co przywozicie z Polski w walizkach? Za czym najbardziej tęsknicie na emigracji?
Najczęściej żywność ekologiczną, zioła, naturalne kosmetyki. Są polskie marki, za którymi tęsknię. Za dostępnością Rossmanna na każdym kroku i za eko bazarami w Warszawie. Za Targiem Śniadaniowym i za świeżym bobem, który ciężko tu dostać. Ale tak najbardziej, najbardziej to tęsknimy za rodziną i znajomymi. Dobrze, że bilety do Polski takie niedrogie!
Marta, dziękuję Ci bardzo za rozmowę i masę ciekawostek 🙂
Polubcie profile Marty na fejsie: tu fanpage bloga Veganama…
…a tu fanpage fotograficzny Marty – najpiękniejszy w całych internetach ♥
Miłego dnia!
.
Wszystkie zdjęcia w tym wpisie zostały wykonane przez Martę Mytych i obejmują je prawa autorskie.
Jeśli zechcecie je wykorzystać, skontaktujcie się z Martą: mytychmarta@gmail.com
Udostępnij ten tekst!
Będzie mi miło 🙂
To również może Cię zainteresować:
[postblog post=”8677″]
12 komentarz
Bardzo ciekawy wywiad i piękne zdjęcia!
Dzięki 🙂
W Norwegii też większość ludzików biegle włada angielskim, co niestety nie sprzyja uczeniu się norweskiego. Ja przełamałam się dopiero po 3 latach, kiedy to moje dziecko zaczęło robić szybciej postępy po dwóch miesiącach w przedszkolu, niż ja 😀
A co do historii z panią doktor, jestem w totalnym szoku! Jak sama piszesz, w kraju gdzie nawet w przedszkolach dostępne jest wege menu dla dzieci, takie uparte trwanie przy swoim, aż dziwi. Dobrze, że wszystko zakończyło się dla Was szczęśliwie.
pozdrawiam serdecznie!
No właśnie, dobrze z tym angielskim i niedobrze 😀 Matylda już zaczyna mówić pełnymi zdaniami po szwedzku, a ja czasem zastanawiam się i co jej chodzi! Najlepszy motywator do nauki!
No ta historia była stresująca, oj tak! Ale na szczęście szybko się rozwiązała. Dostałam również niesamowite wsparcie od obcych ludzi na forach, lekarzy, nawet jedna dziennikarka wyraziła chęć pomocy! Także musiałam po prostu kiepsko trafić :/
Ściskam!
Reniu dziękuję Ci, że mogłam wziąć udział w tym ciekawym cyklu 🙂 Z tym fanpage fotograficznym to normalnie aż się zaczerwieniłam! Buziaki dla Was Rodzinko :* Czekam na kolejne ciekawostki ze Skandynawii 😀
Fajny klimat maja te zdjecia z jablkami. Dzieki za wywiad, choc wlasciwie podkreslil to co juz wiemy – ze kochamy Szwecje. Mam w pokoju kl
Najbardziej zazdroszczę tego szwedzkiego podejścia do dzieci i luzu. U nas dzieci niestety nie wszędzie są mile widziane.
Bardzo ciekawy wywiad i piękne zdjęcia! Podoba mi się tutaj i lubię takie wywiady, proste, na temat, ZWYCZAJNE. Jak rozmowa z koleżanką.
Życie w rytmie slow jest chyba typowe dla wszystkich Skandynawów… W tym roku spędziłam 1,5 miesiąca pod namiotem w Norwegii – pierwsze co rzuciło mi się w oczy (i odczucie;)) to właśnie zwolnione tempo życia…:)
Hihi, to samo przywożę w walizkach z Polski 😉
@Veganama:disqus , mam dla Ciebie hit dotyczący zdejmowania butów w miejscach publicznych: byłam dzisiaj w teatrze dla dzieci w Skärholmen i zaraz po wejściu kazano nam zdjąć buty. Nam, 2 dorosłym osobom, bez dzieci. Padłam ze śmiechu i zasuwałam po teatrze w czerwonych kapciach z Ikei, które nam dano.
Świetna sprawa 😀 Czytałam w książce „Szwecja. Ciepło na północy”, że tak bywa nawet na imprezach i prześmiesznie to wygląda: panie w eleganckich sukienkach z gołymi stopami lub w rajstopach, a panowie w garnituach… i skarpetkach 🙂