Co napisaliście w ankiecie dla Czytelników? Jakie zmiany planuję wprowadzić na Waszą prośbę? Siedząc w przaśnym domowym dresiku przed komputerem mojego Męża, skleciłam wyniki ankiety. Zapraszam!
Na początku września, z okazji pierwszych urodzin bloga, przygotowałam dla Was ankietę. Nie było łatwo ją podsumować, bo ze względu na mnóstwo pytań otwartych analizowałam każdą ankietę z osobna, ale w końcu się udało.
Na wstępie dziękuję wszystkim, którzy wypełnili ankietę! To dla mnie ocean wiedzy i wskazówek na przyszłość. Oczywiście mam swoją wizję tematyki i kształtu bloga, ale już dawno przestałam pisać go tylko dla siebie, dlatego tak bardzo liczę na odzew z Waszej strony. Nie tylko w ankiecie, ale i w komentarzach. A skoro o komentarzach mowa…
Aż 57% z Was czyta Ronję regularnie, lecz NIE zostawia komentarzy.
Jestem zaskoczona, że aż tyle! Z jednej strony miło, że jesteście i czytacie, a z drugiej przykro mi, że nie mam od Was żadnego odzewu. Zdaję sobie sprawę, że powodów NIEkomentowania jest wiele. Wszystko rozumiem, dlatego nie będę rwać szat, protestować, prosić Was, namawiać i wyjaśniać jak ważne (wręcz bezcenne!) dla blogera są komentarze…
Napiszę tylko, że lubię sobie z Wami pogadać i poznać Wasze zdanie. Zwłaszcza wtedy, kiedy różni się od mojego 😉 Albo kiedy opisujecie swoje rodzicielskie doświadczenia. Wiele z nich otwiera mi w głowie jakąś klapkę. Nie pozjadałam przecież wszystkich rozumów świata! Bo co to jest dwójka dzieci? Phi! Wiem, że nic nie wiem! – tak właśnie sobie myślę.
Nie wiem, kiedy mogłabym stwierdzić, że jestem już doświadczoną mamą. Po ósmym, dziesiątym, dwunastym? 😉 Nie mam pojęcia, wciąż czuję się zielona jak szpinak na ścianie. Dlatego tak bardzo zależy mi na dialogu z Wami.
A skoro na co dzień nie zostawiacie na blogu komentarzy, tym bardziej dziękuję, że chciało się Wam wypełnić ankietę! Jeśli nie chcecie komentować publicznie, a macie ochotę o coś zapytać, piszcie maile (kontakt@ronja.pl) lub wiadomości na FB. Umowa stoi? 🙂
No dobra, co wynika z ankiety? Wiele pytań było otwartych lub półotwartych, więc nie będzie tu ślicznych kolorowych wykresików. Oto wnioski:
Tego nie będzie wcale:
Gorące tematy
Wprawdzie 13% z Was chciałoby, abym wypowiadała się na „gorące” tematy takie jak szczepienia, aborcja, publiczne karmienie piersią itp. Reszta z Was uważa, że na blogu niczego nie brakuje, przy czym jesteście zdania, że głównym celem takich tekstów jest nabijanie zasięgu. Hm, moim zdaniem nie zawsze. Bowiem jest sporo blogerów, którzy kreują opinie, wiele wnoszą do dyskusji i mają coś mądrego i ważnego do powiedzenia – i oni nie powinni milczeć.
Jednak na blogu nie planuję zabierać głosu, nawet tematy, które dotykają mnie naprawdę głęboko. Mam swoje zdanie, ale wolę postać z boku i poobserwować. Tak już mam – tak w sieci, jak i w życiu. Trochę po skandynawsku 😉
Chcę Wam pomagać w rodzicielskiej codzienności, natomiast nie mam ambicji na bycie opiniotwórcą. Nie czuję potrzeby niczego manifestować, rozpalać dyskusji ani tym bardziej narzucać Wam swojego zdania. Każdy z nas ma swój rozum, a Wasze komentarze pozwalają mi sądzić, że mądre z Was bestie 🙂
Zresztą nawet gdybym chciała, przy obecnej liczbie obowiązków i zawrotnym tempie życia rodzinnego po prostu nie daję rady pisać na bieżąco. Jeden tekst zajmuje mi od 3 do 5 dni! Dlatego zanim zdążyłabym sformułować moją opinię, każdy „gorący” temat już dawno zdąży przebrzmieć 😉
Wszystkie zdjęcia w dzisiejszym wpisie pochodzą z naszego „domowego biura”, które jest wybitnie męskie, zdominowane przez muzyczny sprzęt mojego Męża. Jedynym kobiecym akcentem jest tu mój ulubiony, wyszczerbiony półlitrowy kubek, a w nim pierniczkowa kawa z sojową pianką 😉
Ekologia
Dlaczego nie piszę więcej o ekologii? – pytacie. Jak większość z Was wie, jestem magistrem ochrony środowiska i od 8 lat pracuję w tej branży. Na początku blogowania faktycznie pisałam sporo na ten temat. Jednak blog od zawsze był dla mnie odskocznią od życia zawodowego, a nie jego przedłużeniem. Dlatego wieczorami, w czterech ścianach, jakoś tak nieświadomie odcinam się od tematyki zawodowej. Obecna tematyka bloga odpowiada mi idealnie.
I jeszcze jedna sprawa: ekologiczne nawyki są już z nami od wielu lat. Spowszedniały nam na tyle, że już nie potrafiłabym pisać o nich z pasją, a bez pasji nie ma blogowania 🙂 Nie czuję misji edukowania i kształtowania ekologicznego sumienia moich Czytelników… to chyba wypalenie zawodowe! 😉
Na co dzień stosujemy całkiem sporo eko-nawyków, ale bez zachłyśnięcia się eko-modą i popadania w skrajności. Ewentualnie mogę podzielić się informacją, jakie pieluchy wielorazowe sprawdzają się u nas najlepiej – niezmiennie od 2012 roku mamy w użyciu ten sam zestaw. Nadal wygląda prawie jak nowy, poza tym wydaje mi się, że to wciąż najtańsza opcja na pieluchowym rynku. Czy na sali jest ktoś chętny? 🙂
Wnętrza
Wiele z Was chciałoby poczytać na blogu więcej na temat wnętrz i zajrzeć do naszego domu. Jednak jeśli chodzi o nasze mieszkanie, to naprawdę nie ma czego pokazywać 🙂 Jest do bólu przeciętne i bezpłciowe. Puste, bez ozdóbek i bibelotów. Obawiam się także, że bez charakteru 😉
Ja wiem, że kiedy człowiek słyszy „Skandynawia” od razu kojarzy „skandynawski design” – to chyba najbardziej rozchwytywany towar eksportowy północy. Z jednej strony czuję, że w związku z tematyką bloga gdzieś tam ciąży nade mną ten wnętrzarski obowiązek, ale z drugiej… mam to gdzieś i wcale nie mam ochoty płynąć z prądem 😉
Nie znam się na urządzaniu wnętrz i nie zamierzam udawać, że jest inaczej. Być może kiedyś, kiedy zamieszkamy w wymarzonym domu (koniecznie nad wodą!), dokształcę się wnętrzarsko, po czym wpadnę w szał dopieszczania i dekorowania każdego kąta. Do obecnego mieszkania po prostu nie mam serca, z wielu względów.
A co mi się podoba? Przede wszystkim minimalizm. Poza nielicznymi wyjątkami (typu skandynawski konik z Dalarny), nie znoszę ozdobnych bibelotów, które może i cieszą oko, ale też zbierają kurz i zajmują i zagracają powierzchnię, która na naszym małym metrażu (50 m²) jest na wagę złota. Lubię gdy jest jasno, wygodnie, czysto (choć z tym ostatnim najtrudniej ;)) i to mi wystarczy.
Poza tym… zlinczujcie mnie, ale muszę się przyznać, że ani trochę nie kręcą mnie te wszystkie modne dodatki z Pinterest. Najbardziej jaskrawym przykładem jest tu łapacz snów. Dla mnie nie ma w nim ani krzty uroku ani magii – w moich oczach to tylko paskudztwo zbierające kurz ku uciesze roztoczy 😉 Kiedy widzę taki wiecheć, robi mi się niedobrze. W te pędy lecę do Męża. A nuż wpadka, a nuż kolejna ciąża? A potem przypominam sobie, że to przecież tylko ten nieszczęsny łapacz snów, który przyprawia mnie o mdłości 😉
A tego będzie więcej:
Mąż
Żądacie więcej Męża na blogu. Hahaha!
Okej, okej, obiecuję, że będzie… jak tylko znajdę odpowiedniego dublera, który się pod niego podszyje, bo Mąż bardzo niechętnie pozuje do zdjęć.
Skandynawia
To jest moja nisza, w której czuję się przytulnie i swojsko. Mam w zapasie pomysły na ponad 170 wpisów z różnych dziedzin, ale chyba nie starczy mi życia na realizację wszystkich planów 😉 Dlatego chciałabym w pierwszej kolejności skupić się na tematach skandynawskich: literaturze (dla dzieci i nie tylko), skandynawskiej kuchni, tradycjach, kulturze, sprawach społecznych i wychowaniu dzieci. Mam również nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się całą rodziną wybrać na wycieczkę do Skandynawii – taki jest plan!
Rodzicielstwo
Aż się zarumieniłam! 🙂 Doceniacie to, że nie pouczam, że daję Czytelnikom przestrzeń do własnych przemyśleń i wyborów. Zwracacie uwagę, że potrafię tak przedstawić swoje zdanie, aby nie wyśmiewać i nie obrażać innych.
Nie lubię grozić paluszkiem i umoralniać, więc nie dostaniecie ode mnie nakazów typu: od dziś zmieńcie swoje postępowanie o 180 stopni, róbcie tak i tak.
Będę natomiast stawiać Was do pionu i pocieszać, kiedy padniecie ze zmęczenia. Inspirować do rodzicielstwa świadomego, lecz na luzie. W końcu to blog matki, która odpuściła 😉 Bo miło przeczytać, że jestem autentyczna i naturalna, a Wy zaglądacie tutaj, aby upewnić się, że mam tak samo źle jak Wy… albo gorzej! 🙂 Podobno znajdujecie u mnie ukojenie, rozgrzeszenie i usprawiedliwienie, aby odpuszczać co się da.
Kobieta
W kolejnym roku funkcjonowania bloga chciałabym poruszać więcej kobiecych tematów. Bo ileż można o tych dzieciach? 😉
You Tube
Tylko 8% z Was NIE chce oglądać Ronji na videło 🙂 Łał!
Bardzo chciałabym uruchomić rodzicielsko-skandynawski kanał na You Tube. Mam już pomysł na cykl krótkich, edukacyjnych filmików, jednak na drodze stanęła mi złośliwość rzeczy martwych: doszczętnie zajechałam mój aparat, który miał służyć mi do nagrywania. Chwilowo korzystam z pożyczonego sprzętu – to świetna, ale dość stara lustrzanka, bez funkcji nagrywania filmów. Także You Tube będzie, jak tylko uzbieram dwa tysiaki na nowy sprzęt, czyli… w bliżej nieokreślonej przyszłości 😉
Ech, w jakich warunkach przyszło mi pracować?! 😉
Statystycznie rzecz biorąc
Na dokładkę, dla chętnych, garść statystyk:
• Aż 15% z Was nie ma dzieci, ani nie jest w ciąży, a mimo to znajduje na blogu coś do poczytania. A to dlatego, że – jak piszecie – nie jestem typowym parentingiem.
• Tylko 20% z Was czyta blog od początku.
• Z większością z Was (43%) poznaliśmy się dzięki Facebookowi, a 24% trafiło na Ronję z innych blogów. Dziękuję za polecenia!
• Bardzo zaskoczyła mnie odpowiedź na pytanie ile wpisów w tygodniu chcielibyście u mnie czytać. Większość z Was wymieniła 4-7 (!). Kochani, zlitujcie się! Nie stać mnie na ghost writera! 🙂
• 92% z Was uważa, że długość moich wpisów jest w sam raz, lecz znalazły się też osoby (3%), które uważają, że moje teksty są za krótkie!
• Jak dowiadujecie się o nowym wpisie? 68% z Facebooka. Jestem bardzo zaskoczona faktem, że aż 33% Czytelników sprawdza, czy napisałam coś nowego, wchodząc bezpośrednio na stronę!
• 87% z Was grzebie również w starych, archiwalnych tekstach Ronji. I dobrze, bo są tam rozmaite ciekawe rzeczy 😉
• 33% z Was chce, żebym zwracała się do Was per „Muminki” 🙂
• 64% z Was nie jest zainteresowana newsletterem. I dobrze, bo w tej chwili zupełnie nie mam do tego głowy!
Spawy techniczne
Chyba zbyt wcześnie pochwaliłam tutaj typeform.com, w którym przygotowałam ankietę. W telefonach pytania niestety trochę się rozjeżdżały. Przypuszczam, że to jeden z powodów, dlaczego ankietę ukończyło tylko 62% osób spośród tych, które zaczęły ją wypełniać. Drugim powodem na pewno była liczba pytań – przemaglowałam Was na maksa 🙂 Dlatego jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję tym, którzy wytrwali do końca ankiety! Cmok!
.
.
PS. Ankieta wciąż jest aktywna, więc jeśli nie złapaliście się na pierwszy rzut, a macie ochotę ją wypełnić, możecie zrobić to tutaj.
23 komentarzy
Robisz świetną robotę Reniu! Ja osobiście uwielbiam wszystkie wpisy dotyczące Skandynawii, a także te związane z wychowaniem dzieciaków – szczególnie gdy piszesz o metodzie Montessori. Ja niestety z powodu oczekiwania na drugiego szkraba (nie taka lekka ciąża) i wymogami stawianymi przez 16 – miesięcznego pierworodnego, musiałam zarzucić bloga Dzieci Liczą Pieniądze i wolny czas jaki gdzieś tam znajduję poświęcam na mój główny projekt internetowy, czyli bloga o nieruchomościach. Tym bardziej rozumiem, że nie jest łatwo znaleźć czas i energię na regularne publikowanie i podziwiam! 🙂
Ja zaglądam bezpośrednio i oczywiście również podziwiam. Pozdrowienia dla całej Rodzinki! *
Sama chyba kiedyś przeprowadzę taka ankiete zeby sie czegos dowiedziec o osobach ktore czytaja moj blog 🙂 To bardzo fajne wyjscie na przeciw czytelnikom 🙂
Rozwijające dla mnie, jako dla świeżego blogera 🙂 O niektóre rzeczy nawet bym nie wymyśliła spytać 🙂
Zdecydowanie jestem za skandynawskimi tematami, bo to bardzo ciekawe i wyjątkowe 🙂
170 pomysłów na wpisy?!? Renia, skąd Ty je bierzesz? Przybijam piątkę odnośnie Pana Męża, mój Stwórca też niechętnie pozuje i zawsze musi się nagadać. A mówią, że to baby są jakieś dziwne 😀 Szczerze Ci powiem, na chwilę obecną jesteś jedną z ulubionych parentingowych blogerek (na moim prywatnym podium). I ciekawi mnie strasznie Twój kanał YT. Może dzięki Tobie i ja się w przemogę, bo do newslettera też nie mam jakoś czasu.
Ściskam!
Chcemy Reni na jutubie! Chcemy Reni na jutubie! 🙂
Ale jak to jest wlasciwie z tymi komentarzami?
Mam tendencje do rozwodzenia sie i oczywiscie glownie o sobie, choc w zyciu codziennym przewaznie slucham, bo ludzie mi chetnie opowiadaja. I tak czasem sie boje, ze myslisz sobie:”Lo nie, ta znowu sie tu wywnetrza”. Nie wkurza Cie to? Nie martw sie – co tam wnetrza, masz takie ladne dzieci, a SC jest czyms, co ten blog wyroznia.
Chętnie pozwolę się jeszcze bardziej inspirować publikowanymi przez Ciebie przepisami 🙂
Fajne podsumowanie 🙂 biuro meskie ale grunt ze z.ulubionym kubeczkiem. u nas jeszcze wiekszy mininalzim 😀
Brawo Ty! Świetnie podsumowanie, i w ogóle cały pomysł na ankietę 🙂
P.S. Do mnie nie musisz się zwracać per „Muminku” 😀
To ja jestem jedną z tych czytelniczek, które na Ronję trafiły jeszcze z Dzikich Ziemniaków, ale komentarzy nigdy nie zostawiałam… no bo co kogoś mogą obchodzić komentarze jakiejś obcej baby, która w dodatku czyta bloga parentingowego, nie mając dzieci? 😛 Dopiero jak parę miesięcy temu sama zaczęłam bloga pisać, to zaczynam rozumieć, że komentarze obcych bab bywają bardzo miłe 😉 I staram się powoli poprawić i zostawić czasem jakiś ślad na blogach, które od dawna czytam 😉
Chciałabym mieć tyle pomysłów co Ty 🙂
Kobieto!jaka ty jestes autentyczna, az sie morda cieszy.nigdy nie zostawialam komentarzy na zadnej stronie bo nie sadzilam ze moga na cos sie komus zdac. Wrecz przeciwnie wydawalommi sie to zawracaniem….dupy.podobaja mi sie twoje obiektywne lecz nie narzucajace sie wpisy oraz swietne zdjecia ktore nie doluja szarej, przecietnej matki polki siedzacej w domu z dwojka dzieci, ze nie ma tak tych nowych butow za 700zl, kubka do kawy za 100zl, nawilzacza powietrza za 1500zl ani odkurzacza za 2700zl.
Wychowywanie dzieci to cudowny czas ale jest tez szara rzeczywistosc o ktorej fajnie poczytac i uswiadomic sobie ze wystepuje ona nie tylko u mnie!
Dziękuję! Aż się morda cieszy, kiedy czytam ten komentarz 😉 Serio, komentarze są dla mnie bardzo, bardzo ważne. Miło dowiedzieć się, że „tam z drugiej strony” siedzi człowiek z krwi i kości, a nie jakaś obca i nieodgadniona cyferka w statystykach.
A propos butów, nawilżacza i odkurzacza – mnie też na nie nie stać, to i nie pokazuję. Może jedynie na ten kubek do kawy bym się szarpnęła od święta, taki termiczny, milusi, bo mi łapy marzną na spacerze z wózkiem 🙂
Wow! Gratuluję 🙂 Fenomenalne statystyki i rzeczywiście zaskakujące wnioski wysnułaś… Jak choćby ilość osób czytających, ale nie komentujących…szkoda, że aż tyle osób nie chce nic skomentować…
Szkoda, ale rozumiem to, bo powodów jest bez liku 😉 Tak naprawdę dopóki nie prowadzi się bloga, można nawet nie zdawać sobie sprawy jak cenny i miły dla blogera/blogerki jest każdy komentarz.
Kolejna przyczyna to niechęć do „publicznego” zabierania głosu. Są również teksty, które wyczerpują temat i właściwie nie ma nic do dodania. Albo sprawy techniczne – ja sama najczęściej czytam ulubione blogi przez Bloglovin, a tam zwykle nie działa mi Disqus (lub inny system do komentowania). Mogłabym tak długo wymieniać 😉 Przypuszczam, że osoby, które nie komentują łapią się do jednej z powyższych kategorii.
Widzę, że mamy podobny problem co do nagrywania filmów. Z tą jedną różnicą, że ja jestem posiadaczką takie starej lustrzanki, która nie ma funkcji nagrywania filmów.
Żałuję, że wcześniej się za to nie wzięłam, bo mój bezlusterkowy soniak nagrywał bardzo fajnie. Niestety totalnie zajechałam migawkę i joystick, już do niczego się nie nadaje i nie opłaca się tego naprawiać 🙁
Uwielbiam wpisy skandynawskie i ogólnie cały Twój blog 🙂 Komentarze zostawiam rzadko, bo zazwyczaj się z Twoimi wpisami zgadzam i nie czuję żebym miała coś wartosciowego do dodania 🙂
Mam pytanie, które mnie nurtuje od dłuższego czasu i kto jak nie Ty mógłby odpowiedzieć 🙂 Z tego co wiem w Szwecji dzieci dużo dłużej niż u nas jeżdżą tyłem do kierunku jazdy. Zastanawia mnie co robią rodzice w sytuacji kiedy dziecko źle znosi podróż tyłem. U nas często na forach spotykam się z chorobą lokomocyjną jako argumentem za wcześniejszym przesadzeniem dziecka do fotelika przodem. Moja córka przez dłuższy czas źle znosiła podróże samochodem, ale że względów bezpieczeństwa nie zrezygnowaliśmy z rwf-a i problemy przeszły same, teraz ma 27 miesięcy i podróże nie są juz dla niej problemem. Wiem ze nie u każdego dziecka to mija, dlatego zastanawiam się co szwedzcy rodzice robią w takich sytuacjach.
Hm, ciekawe pytanie, poszperam i dam znać 🙂 Fakt, w krajach skandynawskich dzieci jeżdżą tyłem do kierunku jazdy nawet do 4 roku życia. Wiele rwf-ów produkowanych jest właśnie na rynek skandynawski, a w Polsce producenci sprzedają je „przy okazji”. Jednak kiedy byłam w Skandynawii zaobserwowałam coś, co dla świadomych rodziców może stanowić niezły szok 😉 Otóż nawet tam nie wszyscy wożą dzieci w fotelikach (nie to, że tyłem, ale w ogóle w jakimkolwiek foteliku). Zwłaszcza w małych miejscowościach. Widziałam np. drobnych chłopców, na oko 2,5 ub 3-letnich, którzy jeździli na podkładce albo zupełnie bez fotelika.
Nasza Irka też nie cierpi jeździć autem. Nie ma choroby lokomocyjnej i wątpię, czy gdyby jeździła przodem cokolwiek by się zmieniło. Po prostu musi z tego wyrosnąć – czekam na ten moment z utęsknieniem 🙂
Dzięki 🙂 To ciekawe co piszesz, nie spodziewałam się tego. Skandynawia jawiła mi się jako raj rwf 😉 Moja córka miała różne fazy jeżeli chodzi o fotelik – pierwsze kilka miesięcy to miłość, ale tylko podczas jazdy (czyli płacz przy zatrzymaniu np. na światłach), później płacz przy każdej podróży, przez co staraliśmy się je ograniczyć do minimum. Przeszło kiedy miała kilkanaście miesięcy i od tego czasu jest dobrze, z małymi przerwami. Trzymam kciuki żeby Irce nedługo się poprawiło 🙂
Jestem rękami i nogami za YT 🙂 Jesteś tak ciepłą i pozytywną osobą, że na pewno będzie się super oglądało <3