To były najbardziej wyluzowane Święta od lat. Bardzo się cieszę, że udało nam się je przeżyć, a nie przetrwać.
Po raz pierwszy odkąd mamy dziecko [albo ono ma nas ;)] udało nam się zorganizować Święta bez spiny, w trybie slow:
• bez pośpiechu
• bez generalnych porządków – sprzątaliśmy po troszku, na raty, już od października
• bez reguł – w Wigilię Synek z wypiekami na twarzy bawił się nową kolejką i czytał książki aż do północy… co nie przeszkodziło mu kolejnego dnia wstać o 6 rano i radośnie skakać nam po brzuchach. 🙂
• bez szaleństwa w kuchni – gotowaniem wigilijnych potraw podzieliłam się z Mamą, pół na pół. Poza tym gotowałam codziennie, na bieżąco, ponieważ i tak to uwielbiam. ♥ Oczywiste zalety: ja się nie umęczyłam, wszystko było świeżutkie, no i nie brakowało nam miejsca w naszej niewielkiej lodówce. 😉 Poza tym dzięki gotowaniu bez pośpiechu, Potomek mógł mi we wszystkim pomagać i mieliśmy z tego mega radochę.
Upiekliśmy pierniczki według tego przepisu z forum wegedzieciak.pl.
A wiecie co było dla mnie najpiękniejszym gwiazdkowym prezentem? Cierpliwość w wykonaniu Synka. Uczymy go jej od jakiegoś czasu.
Jest wiele metod, jedną z nich proponuje Harvey Karp w książce „Najszczęśliwsze dziecko w okolicy”. Podchodzę do tego poradnika z rezerwą – rzadko łykam wszelkie zbawienne rady jak młody pelikan. Takie bezrefleksyjne rodzicielstwo mi nie odpowiada. Zazwyczaj czytam, analizuję, robię surową selekcję i wybieram tylko to, co jest zgodne z moją intuicją.
Tym razem kiedy czytałam o cierpliwości, Pani Matczyna Intuicja stwierdziła: to ćwiczenie jest OK! 🙂
Jakie efekty zauważyliśmy? Potomek zobaczywszy górę prezentów pod choinką, na początku rozpakował książeczki i dopiero po ich przeczytaniu zabrał się za kolejną paczkę – drewnianą kolejkę. A największą pakę – śmieciarkę gigant, zostawił sobie na kolejny dzień. Nierozpakowaną! Nie dowierzałam, a jednocześnie pękałam z dumy! ♥ 🙂 Co tu dużo mówić, to lukier w czystej postaci. A ja jestem matką beznadziejnie zakochaną i zapatrzoną w swojego jedynaka, mea culpa…
I wiecie co? Dobrze mi z tym! 😉
Wpis pochodzi z 26.12.2014 r. z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl
Mąż również postanowił udekorować kilka pierdniczków! 🙂 🙂 🙂
Humor fekalny nadal na topie, w związku z czym Potomek stwierdził, że to „kupa tego ludzika”…
1 komentarz
I słusznie. Ja również gorączkę przedświąteczną zamieniłam w tym roku na wersję slow. Bardzo mi z tym dobrze. Czego nie zdążę zrobić, trudno. I tak te Święta przeżyję najlepiej jak potrafię niezależnie od ilości zrobionych czy niezrobionych zadań, a zamierzam spędzić je zdrowo, rodzinnie, wesoło, szczęśliwie i spokojnie.