Mekka architektów, najpiękniejsze szalety na świecie, bezczelne owce, dzieci z horrorów i „prawdziwy” skandynawski dizajn – to wszystko znajdziecie w dzisiejszym wpisie! 🙂
Ach! Skandynawskie białe noce! Podziwiałam je z okien pensjonatu Hjerkinn Fjellstue, w którym nocowaliśmy na początku pobytu w Norwegii.
Pensjonat prowadzi już trzynaste pokolenie rodziny Hjerkind, w związku z czym na korytarzach i we wszystkich pokojach wisiały urocze rodzinne fotografie (foto po lewej). Pierwsze skojarzenie to oczywiście najbardziej mroczne i przerażające horrory!
A po prawej włóczkowe osłonki na lampy w holu hotelu – PRAWDZIWY skandynawski dizajn 🙂
Tuż pod oknami naszego hotelu beztrosko (lub bezczelnie) pasły się łowiecki 🙂
Podobno każdy szanujący się Norweg ma domek letniskowy – ci z południa na północy kraju, a ci z północy na południu.
Wszystkie zdjęcia w dzisiejszym wpisie pochodzą z dwóch górskich miejscowości: Hjerkinn i Dombås. Jak już wiecie z poprzedniej części relacji (klik) nie widziałam Oslo, Bergen, Trondheim, ani fiordów, ale kiedyś to nadrobię. Trzymajcie mnie za słowo!
Drugiego dnia odwiedziliśmy punkt widokowy Snøhetta. Wiem, że wszyscy architekci mnie teraz nienawidzą, ale tak: byłam tam! 🙂
To mekka architektów – budynek, który wygrał kilka prestiżowych konkursów, w tym „World building of the Year” w roku 2011. Na żywo rzeczywiście robi ogromne wrażenie!
Kiedyś był to teren poligonu wojskowego oraz kopalni pirytu, cynku i miedzi. Połączenie drewna, stali i szkła, z których składa się budynek nawiązuje do tej przeszłości i ma symbolizować związek człowiek z naturą.
Wewnątrz jest palenisko i magazynek z drewnem – każdy turysta może się ogrzać i odtajać po starciu z mroźnym wichrem i śniegiem.
A to niesamowity widok przez szybę budynku: tęcza w dolinie pod nami.
Punkt widokowy powstał na zamówienie Norsk Villreinsenter (widoczne poniżej Centrum Renifera, które jest zarazem Centrum Pielgrzymkowym) i został zaprojektowany przez pracownię architektoniczną „Snøhetta”. Innym słynnym dziełem tej pracowni jest gmach Norweskiej Opery Narodowej w Oslo.
A wszędobylska „Snøhetta” to nazwa najwyższego szczytu w górach Dovre, który można podziwiać przez szybę punktu widokowego.
Budynek dworca kolejowego w Hjerkinn:
Pokryta torfem i trawą chatka w Dombås:
W Norwegii nawet publiczne toalety potrafią być ładne:
To też toaleta 🙂
Na pewno kojarzycie charakterystyczną czerwień skandynawskich domów i stodół, hm? Ten odcień jest trochę wiśniowy, trochę ceglasty, a jego fachowa nazwa to czerwień żelazowa (falu red).
Innymi tradycyjnymi kolorami używanymi do malowania norweskich chatek jest żółty i biały, a współcześnie również brąz i czerń.
Skąd wzięły się te tradycyjne odcienie i dlaczego wszystkie budynki wyglądają podobnie? Nasz przewodnik żartował, że Norwegowie są po prostu leniwi 🙂
Jednak poszperałam trochę i znalazłam informację, że w przeszłości kolor domu świadczył o stopniu zamożności jego właściciela:
• CZERWONA farba była najtańsza w produkcji – otrzymywano ją mieszając ochrę (naturalny pigment o wysokiej zawartości związków żelaza) z olejem z wątroby dorsza lub innymi olejami zwierzęcymi lub roślinnymi.
• Odcień ŻÓŁTY również otrzymywano z ochry i oleju, jednak był nieco droższy w produkcji. Świadczył więc o większej zamożności właściciela w porównaniu do sąsiada zamieszkującego w skromnych czerwonych ścianach.
• Najwyższy status społeczny mieli natomiast właściciele domów BIAŁYCH – najdroższą, białą farbę otrzymywano dodając do oleju biel cynkową.
Pigment „falu red” jest równie popularny w Szwecji i pozostałych krajach skandynawskich. Zastanawiam się, czy wszędzie te kolory mają wspólną historię.
Na dokładkę żółta chatka z blogowego insta (śledzicie?).
.
Norweskie budownictwo robi niesamowite wrażenie, hm?
Mieszkalibyście? 🙂 Ja z przyjemnością!
Wpis pochodzi z 20.06.2015 r. z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl
6 komentarz
Kopara opadła mi (i to dosłownie) przy zdjęciu tęczy. Uwielbiam też skandynawski design który teraz jest tak bardzo na czasie. Prosta i „czysta” przestrzeń. Króluje u mnie w domu nie tylko za sprawą IKEI 🙂
Oj tak, ta tęcza to był niesamowity widok i magiczne wspomnienie…
A skandynawski design również lubię, przybij piątkę! 🙂
Pięknie tam. Baaardzo lubię takie klimaty.
Myślę, że kiedyś zobaczę na własne oczy.
Trzymam kciuki!
Marzy mi się wyprawa do tego bajecznego miejsca;)
Bardzo pieknie tam!!