Jako matki miewamy momenty rozdwojenia jaźni. Na przykład takie jedzenie na placu zabaw. Dziecko wyskakuje z piaskownicy i chce coś schrupać. Pozwalacie czy nie? Przecieracie małe łapki wilgotną chusteczką, czy całkowicie odpuszczacie?
Z jednej strony powtarzamy sobie, że „dzieci są czyste albo szczęśliwe” i że „brudne dziecko to szczęśliwe dziecko”. Zdajemy sobie sprawę jak ważne jest, żeby nie wychowywać dzieci w sterylnym środowisku. Jednak z drugiej strony wciąż pamiętamy z podstawówki o tzw. chorobach brudnych rąk. Brzydzimy się pasożytów, którymi podobno dzieci zarażają się w żłobku, przedszkolu i właśnie w piaskownicy. Nie wspominając o niespodziankach pozostawianych w piaskownicach przez „wychodzące” koty z okolicznych bloków. Ot, uroki blokowiska i życia w „wielkim mieście”.
Wiele się mówi o roli mikroflory człowieka. Jako świadome mamy (i tatowie ;)) na pewno czytałyście o tym jak istotne są „dobre” bakterie podczas porodu, karmienia piersią i w pierwszych dniach i tygodniach życia dziecka, a potem – na etapie budowania jego odporności, aż do 3 lub 5 roku życia (różne źródła podają inne wartości).
Każda z nas gdzieś coś słyszała, ale kiedy przychodzi chwila prawdy, nietrudno o wspomniane matczyne rozdwojenie jaźni. Co z chrupkami w piaskownicy? A co z jedzeniem z podłogi? Zanim w ramach porządków zaczniemy na prawo i lewo z zapałem chlustać Domestosem, warto uporządkować sobie tę wiedzę i przypomnieć sobie, że bytujące w nas mikroby odgrywają kluczową rolę w rozwoju naszego organizmu:
Antybiotyki i nadmierna higiena
„Dążąc do zaprowadzenia czystości w świecie, zabijamy więcej mikrobów , niż to konieczne, i paradoksalnie zaczynamy od tego chorować.”
„Antybiotyki zażywane w ciąży, zwłaszcza w ostatnich dwóch trymestrach, stanowią ogromny cios dla mikrobioty nie tylko matki, lecz – jak dowodzą nowe badania – również jej dziecka.”
„Dzieci nie muszą myć rąk na okrągło przez cały dzień. (…) Jednocześnie powinny często wychodzić na świeże powietrze i należy pozwolić im chodzić boso i brudzić się, a mycie rąk nie musi koniecznie odbywać się bezpośrednio po tych zabawach…”
Karmienie piersią i żywienie dzieci
„Co ciekawe, nie wszystkie składniki odżywcze mleka matki mogą być strawione przez układ pokarmowy noworodka… Otóż okazuje się , że olisacharydy, które stanowią około 10 procent zawartości ludzkiego mleka, są trawione wyłącznie przez bakterie występujące w jelicie grubym dziecka. Karmiąca matka nie żywi więc jedynie komórek ciała swojego maleństwa, lecz około 10% mleka ze swoich piersi poświęca na nakarmienie trylionów bakterii, które skolonizowały jego jelita… Jedynym wytłumaczeniem jest to, że dziecko odnosi ogromne korzyści z goszczenia w sobie tych bakterii, więc mama chce zadbać, by były one dobrze napojone i nakarmione…” 🙂
„Proces kształtowania się mikrobioty trwa około 3-5 lat od chwili naszych narodzin i w tym czasie jest ona bardzo niestabilna, zwłaszcza w pierwszych miesiącach życia. Wszelkie drastyczne zmiany w tym czasie najczęściej modyfikują mikrobiotę na stałe.”
„Kiedy zastanawiasz się, jak karmić małe dziecko, myśl nie tylko o nim, ale i o jego mikrobiocie. Karm jedno i drugie według pełnowartościowej, zróżnicowanej diety zawierającej dużo błonnika, a mało tłuszczów i cukru. Zarówno twoje dziecko, jak i jego mikrobiota będą ci za to wdzięczne…”
„… Podobieństwa w mikrobiocie w dużym stopniu zależą od diety i stylu życia, w mniejszym zaś od genów. Na przykład bliźnięta jednojajowe (mające identyczne geny) mogą mieć bardzo różne mikrobioty, jeśli jedno z nich jest wegetarianinem, a drugie jada mięso.”
Wpływ mikrobioty na zdrowie i rozwój dzieci
„Zmiany w rozwijającej się mikrobiocie mogą oddziaływać na płuca, skórę, jelita, trzustkę, wątrobę i tkankę tłuszczową… Czy mikroby w naszych jelitach mogą wpływać na rozwój mózgu i wywoływać choroby neurologiczne? Oczywiście, że tak.”
„Należy dbać o to, by dzieci zdrowo się odżywiały i regularnie zażywały ruchu, ponieważ badania pokazują, że jest to korzystne dla mikrobioty jelitowej oraz wspomaga rozwój mózgu. Pamiętaj, że zdrowe jelita to zdrowy mózg, mikrobiota ma bowiem o wiele więcej wspólnego z naszym mózgiem, niż wcześniej sądziliśmy.”
„W jednym z najnowszych badań nad mikrobiotą u dzieci w wieku 18-27 miesięcy wykazano, że obecność pewnych bakterii powiązana jest z mniejszą zdolnością do kontrolowania emocji, zwłaszcza u chłopców.”
„Posiadanie psa, któremu pozwala się biegać na dworze i bawić z dziećmi, korzystnie wpływa na ich zdrowie. Z badań epidemiologicznych wynika, że dzieci, które mają kontakt z psami we wczesnym okresie życia, rzadziej chorują na astmę i alergie.”
„Należy pozwolić dzieciom być dziećmi, wchodzić w interakcje z otoczeniem i rozwijać się tak, jak rozwijały się dzieci przez ostatni milion lat. Niech się brudzą!”
Powyższe cytaty pochodzą z książki „A niech się brudzą! Nowy sposób na zdrowie Twojego dziecka” autorstwa dr R. Bett Finlay i dr Marie-Claire Arrieta. Znajdziecie tam odpowiedzi na pytania nurtujące wielu rodziców:
• Czy piaskownice są higieniczne?
• Czy pozwalać dziecku jeść niemyte owoce i warzywa?
• Czy maluch może wkładać do buzi coś, co spadło na podłogę?
• Kiedy i czym dzieci powinny myć ręce?
A znacie „zasadę 5 sekund” o jedzeniu, które upadło na podłogę? Tę, która mówi, że „5 sekund nie leżało, więc można zjeść”? Wyobraźcie sobie, że ta „zasada” została zbadana i potwierdzona przez naukowców! 🙂 O wynikach możecie poczytać TUTAJ.
Wszystkim zainteresowanym tematem mikrobioty u dzieci i dorosłych polecam następujące pozycje:
„A niech się brudzą! Nowy sposób na zdrowie Twojego dziecka” dr R. Bett Finlay, dr Marie-Claire Arrieta > link do Ceneo
„Historia wewnętrzna. Jelita – najbardziej fascynujący organ naszego ciała” Giulia Enders > link do Ceneo
„Food Pharmacy” Aurell Lina Nertby, Clase Mia > link do Ceneo
Na przestrzeni ostatnich lat wydano kilka książek o zbliżonej tematyce. „A niech się brudzą!” koncentruje się na rozwoju mikrobioty na etapie ciąży, porodu oraz dzieciństwa, a dwie pozostałe opowiadają o wpływie zdrowo funkcjonującego układu pokarmowego i odżywiania na kondycję całego organizmu. Znajdziecie tam mnóstwo ciekawostek i praktycznych wskazówek, które można zastosować w codziennym życiu. A tymczasem korzystajmy z tego, czego się dowiedzieliśmy o dzieciach i ich „głęboko ukrytych” potrzebach – potrzebach mikrobioty jelitowej 🙂
Dajcie znać w komentarzu czy sięgniecie po książkę? Czy wiedza skondensowana w moim artykule Wam się przyda? Przesyłajcie go śmiało babciom, teściowym i każdej mamie, która tego potrzebuje. Tylko bez żadnych złośliwych podtekstów! Nie chcę przyczyniać się do zaognienia rodzinnych konfliktów 😉 Przecież chodzi nam o to, żeby uspokoić sumienie matek lub babć, umęczonych sterylizacją kątów, fug, i klamek.
O to, żeby pomóc im odpuścić. No i zmniejszyć sprzedaż Domestosa! 😉
Miłego dnia!
Chcesz być na bieżąco?
Polub blog na Facebooku:
Wprawdzie ostatnio pogoda nie sprzyja błotnym kąpielom, ale moje dzieci nie narzekają na „brak surowca” 😉 Zawsze znajdą okazję, żeby co nieco się pobrudzić – w ramach kontaktu z naturą, albo pomagając Tacie.
To również może Cię zainteresować:
[one_half][postblog post=”6970″][/one_half][one_half][postblog post=”10090″][/one_half]
18 komentarz
No ja chyba jestem fanką tej książki, choć jeszcze jej w ręku nie miałam 😉
Polecam! Pewnie większość rzeczy już znasz, ale fajnie można sobie uporządkować wiedzę i zgromadzić argumenty do merytorycznych dyskusji ze zwolenniczkami dezynfekcji 😉
Ja całe dzieciństwo jadłam na działce nie myte owoce prosto z drzewa/krzaka. Całymi dniami bawiłam się na dworze/ze zwierzętami i jadłam. Żyję do tej pory, mam się dobrze. Więc nie ma co latać za dzieckiem z żelem dezynfekującym, bo z nadmiernej troski i higieny też może zrodzić się problem 😉
Swietne, muszę ją mieć!
Mamy dwa koty, do niedawna trzy, I dwa psy. Maluch ma 13 miesiecy I coraz czesciej wchodzi w interakcje z psami, podworkowymi tak naprawdę. Wczesniej mial kontakt glownie z kotami, lubi je przytulac I obejmowac calym soba, nie raz łapiąc kota tez pod ogonem. Czesto z otwarta buzia celowal w koci grzbiet, a potem szczerzyl się z wlochatym jezykiem. No ale to byly koty, sporadycznie wychodzace I raczej czyste. Przymykalam na to oko. Teraz jednak maly chce sie przytulac do psow, wrzuca swoj bidon do ich misek I podaje im swoj smoczek do pyska:/ Mam mieszane uczucia I raczej nie chce, żeby to robił, a jednoczesnie chce mu dac wolnosc I chcę żeby kochał zwierzęta, nie tylko te czyste.
Nie przesadzam z higiena I czystoscia, nie latam z mopem non stop, ale mam ciary, kiedy dziecko chce jesc kluski z podlogi. Z podlogi po ktorej chodzil kot lapami, ktore byly w kuwecie:D ale to robi.
Tak, przyznaje mam schizofrenie I rozdwojenie jazni I moje zasady wzajemnie sie wykluczają:)
Klamki czyszcze, spirutusowym sprayem do dezynfekcji skory. Zwlaszcza lazienkowa, bo o ile swoich moge przypilnowac, żeby myli ręce po toalecie, to innych juz nie. I to mnie chyba przeraza najbardziej.
Fajny post. Ksiazke kupie na pewno.
Dziękuję za wyczerpujący komentarz, Zuziu! Nasz Romek również wychowywał się z psem – naszą ukochaną suczką Mią. Niestety kiedy byłam w ciąży z Irką, Mia zachorowała na nowotwór, którego nie można było zoperować, ani nie reagował na chemioterapię i musieliśmy ją uśpić. Bardzo nam jej brakuje – zarówno jako członka rodziny, jak i towarzyszki wspierającej rozwój dzieci. Mam wrażenie, że Irka byłaby dużo odważniejsza (a może nawet równie odważna jak Romek), gdyby miała taką psią przyjaciółkę.
Powiem Ci, że i ja często łapię się na tym iż z jednej strony wiem i pozwalam dzieciom się brudzić. Rozumiem gdzieś podświadomie, że jest im to niezbędne. Jednak z drugiej strony gdy pomyślę o milionach zarazków np. w komunikacji miejskiej czy w niezmienianym piasku na placu zabaw to aż mnie trzęsie. Myślę, że jedyne co nam pozostało to obranie złotego środka w tej i praktycznie każdej innej sytuacji
Mam podobnie. Nawet jakoś niespecjalnie boję się chorób, tylko niektóre miejsca są dla mnie po prostu… obrzydliwe 😉 O wiele bardziej wolę „brud” pochodzący z dzikiej natury, niż ten pochodzący od ludzi i ich zwierząt.
Masz rację, że zasada złotego środka jest tu najlepszym rozwiązaniem.
Jako urodzona w poznym PRLu bylam dzieckiem szpikowanym antybiotykami (niepotrzebnie, dopiero w szkole stwierdzono, ze moje nawracajace zapalenia oskrzeli to astma) i dezynfekowanym przy mozliwych okazjach (pamietacie g
encjane na kolana?). Bardzo dlugi czas walczylam tez z atopowym zapaleniem skory. Kiedy urodzilam dzieci tu, w Niemczech, wiele rzeczy bylo dla mnie szokiem kulturowym np. ze noworodki sie wyciera, maluchow nie kapie codziennie (pupe tak, ale nie calosc), dzieci wybrudzonych na placach zabaw, czy w przedszkolu nie przebiera od razu, a wyparzanie butelek i smoczkow zaleca sie tylko do zaczecia okresu raczkowania, bo potem nie ma to sensu, maluchy maja kontakt z bakteriami i tak. Moje dzieci mialy/maja zdecydowanie brudne i szczesliwe dziecinstwo. Ale raczki po wyjsciu z ubikacji i po powrocie do domu myja. O pasozytach szczerze mowiac nie myslalam, choc zwracam uwage, gdzie bawia sie dzieci. Faktem jest, ze oboje nie maja AZS, oboje chorowali duzo w przedszkolu, ale corka w szkole jest okazem zdrowia. Chetnie poczytalabym naukowe uzasadnienie brudnych i szczesliwych dzieci. 🙂
Bardzo rozsądne zalecenia! Ja w dzieciństwie nie miałam takich problemów, za to alergia (a potem astma) ujawniły się, kiedy byłam nastolatką.
A mycie rąk po korzystaniu z toalety i przed jedzeniem jest jak najbardziej okej. To nie jest tak, że w książce zalecają ich wcale nie myć! 😉 Jest tam dokładna rozpiska na ten temat, ale już nie zmieściłam w tym wpisie. Od dawna chodzi mi po głowie post o prawidłowym myciu rąk, więc może tam wrócę do tematu.
Aha, na boso – juz jako dziecko nienawidzilam kapci. Tu pierwsze buty zalecane sa dla dzieci juz chodzacych. Odkrylam chodzenie na boso, rowniez poza domem, po zlamaniu kosci srodstopia. Moje dzieci biegaja czesto boso. Ale mialy same rozne fazy, np. nie chcialy zdejmowac butow, albo buty zdjac, ale skarpetki zostawic. 🙂 Duza juz np. poza laka, placem zabaw butow nie zdejmie. Ale kiedys slyszalam, ze dzieci maja mniej zakonczen nerwowych na podeszwach, wiec teraz ja pewnie wiecej kluje.
Ja też nie cierpię kapci i większość czasu pomykam boso. Tylko zimą zakładam w domu włochate skarpety 😀
A niech sie brudzą – zawsze to powtarzam 🙂
Nigdy nie byłam mamą, która zbyt przesadnie dba o higienę. Niby coś tam na ten temat wiem, ale po książkę i tak mam ochotę sięgnąć, bo na pewno poszerzylaby moją wiedzę. I jeszcze bardziej uspokoiła sumienie 😉
Polecam!
Zdecydowanie sięgnę! To coś mnie- ostatnio nachodzą mnie wątpliwości, czy przypadkiem ne jestem zbyt wyluzowana w temacie brudu i bakterii w połączeniu z moim maluchem… Dzięki ?
Spokojnie, lepiej tak, niż w drugą stronę! A po książkę zdecydowanie warto sięgnąć i uspokoić sumienie 😉
A niech się brudzą i na zdrowie! Jeśli chodzi o ewentualne zagrożenia wynikające z kontaktu moich synów że światem zewnętrznym to ja obawiam się tylko kleszczy.
A po książkę sięgnę ofkors.
U nas podobnie: wirusy i bakterie nam nie straszne!
Za to kleszcze (i pasożyty) uważam za zbędne istoty na naszej planecie… choć pewnie są po cośtam potrzebne 😉