Czym jest „Parszywa Dwunastka” i „Czysta Piętnastka”?
Jak odżywiać się w miarę zdrowo i nie popaść w ortoreksję i eko-oszołomstwo? 😉
Na zakupy
Zdrowa, ekologiczna żywność? Czy na sali jest ktoś, komu udaje się jeść w 100% eko? Fajnie byłoby kupować warzywa i owoce od znajomego, zaufanego rolnika, jednak nie mamy takowego, a z braku auta jakoś nie ułożyła nam się współpraca z żadną kooperatywą spożywczą.
Z kolei sklepy ze zdrową żywnością mają bardzo wysoką marżę na warzywa i owoce. Dlatego kupuję je po prostu na targu, a czasem (o zgrozo!) w supermarketach. W sklepach eko zaopatruję się tylko w produkty, których i tak nie zdobyłabym gdzie indziej: różne fikuśne kasze, strączki, superpokarmy, pestki, nasiona, orzechy itd.
Tak czy siak warto znać tzw. Parszywą Dwunastkę, czyli warzywa i owoce najbardziej skażone środkami ochrony roślin.
Parszywa Dwunastka (Dirty Dozen Plus™)
Lista najbardziej zanieczyszczonych warzyw i owoców publikowana jest co rok przez instytut badawczy Environmental Working Group (EWG).
Ranking tworzony jest na podstawie badań wykonanych w Stanach Zjednoczonych (gdzie obowiązują mniej restrykcyjne niż w Europie regulacje prawne dotyczące stosowania środków ochrony roślin), więc nie możemy traktować tych wyników jak jeden do jednego i przenosić ich na grunt polski. Jednak biorąc pod uwagę podatność poszczególnych warzyw i owoców na kumulowanie zanieczyszczeń, w związku z analogiczną budową tkanek konkretnych gatunków, można przypuszczać, że gdyby wykonano takie badania w Europie, ich wyniki byłyby zbliżone.
Poniżej tegoroczna, świeżutka lista najbardziej zapaskudzonych roślinek, opublikowana niedawno przez EWG (źródło: klik). No to lecimy:
-
Jabłko
-
Brzoskwinia
-
Nektarynka
-
Truskawka
-
Winogrono
-
Seler
-
Szpinak
-
Papryka
-
Ogórek
-
Pomidor koktajlowy
-
Groszek cukrowy importowany
-
Ziemniak
Dodatkowo lista została uzupełniona o „Plus”, czyli OSTRĄ PAPRYKĘ i JARMUŻ, które zawierają mniejsze ilości środków ochrony roślin, niż warzywa i owoce z „dwunastki”, jednak są podatne na zanieczyszczenie środkami o silnym negatywnym wpływie na układ nerwowy.
Kolejność na liście ma znaczenie, czyli jabłka są najbardziej zanieczyszczone, a ziemniaki – najmniej. Przeanalizowałam listy z lat poprzednich i tak naprawdę różnice są niewielkie: właściwie są to w kółko te same warzywa i owoce, z tym że co rok nieco zmienia się ich kolejność.
Jeśli Wam się uda, kupujcie wymienione powyżej warzywa i owoce w wersji eko.
Jednak gdy nie macie takiej możliwości – trudno. Korzyści dla zdrowia z ich spożycia i tak są większe, niż życie o chlebie i wodzie w obawie przed tymi strasznymi toksynami.
Czy warto kupować WSZYSTKIE produkty spożywcze w wersji eko?
TAK, jeśli chcemy w ten sposób po prostu wspierać rozwój rynku rolnictwa ekologicznego.
NIE, jeśli zależy nam tylko na tym, aby być super-hiper-obrzydliwie zdrowymi.
Kiedy marnujemy kasę na eko-żarcie?
Czyli Czysta Piętnastka (Clean Fifteen™)
Okazuje się, że istnieją też warzywa i owoce o niewielkiej podatności na zanieczyszczenie środkami ochrony roślin. Kupowanie ich w wersji eko jest po prostu stratą pieniędzy. Oto tzw. Czysta Piętnastka – lista największych czyściochów wśród warzyw i owoców w 2015 roku 😉
(Źródło: klik)
-
Awokado
-
Kukurydza
-
Ananas
-
Kapusta
-
Groszek cukrowy mrożony (A to ciekawostka! Zerknijcie na miejsce 11 Parszywej Dwunastki)
-
Cebula
-
Szparagi
-
Mango
-
Papaja
-
Kiwi
-
Bakłażan
-
Grejpfrut
-
Kantalupa (melon cukrowy)
-
Kalafior
-
Batat
.
Jak jeść? Jak żyć? 😉
Idea clean eating do mnie przemawia, ale na razie jest dla mnie zbyt wielkim wyzwaniem. Śmieciowe jedzenie jest przecież taaakie pyszne! 😉 Od czasu do czasu pozwalamy sobie pomaszkiecić żywność przetworzoną, zawierającą samo zuo, czyli biały cukier, syrop glukozowy, olej palmowy czy konserwanty. Być może to takie głupiutkie wishful thinking, ale wychodzę z założenia, że w miarę zdrowe odżywianie na co dzień zbilansuje ewentualne straty spowodowane śmieciowym jedzeniem 😉
Wpis pochodzi z mojego „starego” bloga DzikieZiemniaki.pl
Fot. raumrot.com (CC)
5 komentarz
Ja odwrotnie, po czasie weganizmu, łykania superfoodsów, witamin takich i owych, a także unikania tego i owego przeszłam na wszystkożerność zostając jedynie przy wegetarianizmie. Po kilku latach szaleństwa coś mi przestało się w tym wszystkim podobać, co rusz natykałam się na kogoś, kto twierdził, że zdrowe odżywianie do zdrowia wcale nie prowadzi, aż przeważyły wykłady Ewy Cyzyman-Bany.
Idea jest taka, że najważniejszy jest sam sposób myślenia o jedzeniu i przekonania na jego temat. Próbuję tak od dwóch miesięcy, chwilami bardzo trudno jest się przestawić z „to mnie truje” na „to mnie żywi”, ale o dziwo widzę po swoim ciele coraz więcej pozytywnych zmian, co utwierdza mnie w słuszności tej dogi. Ale muszę chcę poczekać przynajmniej rok zanim komukolwiek zarekomenduję taką drogę, bo jeszcze się może okazać, że wrócę do duetu sałata&tylko_sałata.
Co chodzi o ziemniaki to mam w wersji eko. Wiem w jakich warunkach są hodowane i co jest do nich dodawane. Pomidory miałam swoje więc były eko, gorzej z ogórkami – coś rosnąc nie chciały. Przyznam, że jednak nie wpadam w jakąś obsesję aby być tylko eko. Wiem, że czasami można się ładnie naciąć, bo nie wiadomo skąd nawet i na targu mają mają warzywa. Eko to dla mnie bezpośrednio od kogoś.
Dzięki! Zawsze zastanawiało mnie, które konkretnie 'eko’ to marnowanie pieniędzy 😉
Super! Nie wiedziałam wcześniej, które tak naprawdę są eko, a które tylko pseudo ; -) My staramy się na co dzień odżywiać zdrowo, ale bez jakichś niesamowitych wyrzeczeń. Są dania, które uwielbiamy, a które nie są specjalnie fit…:P
Dziękuję za Czystą Piętnastkę- nie miałam o tym bladego pojęcia! 🙂 natomiast mam to szczęście – najukochańszą babcię na wsi, z super ogródeczkiem i obrzydliwie ekologicznymi warzywami i owocami 😉