Nasz pierworodny sypie tekstami jak z rękawa, a my turlamy się ze śmiechu. Poturlajcie się z nami!
Choć ostrzegam, że to dość specyficzne poczucie humoru… 😉
Zastanawiamy się nad imieniem dla Panny Kijanki:
– Romku, a jak urodzę dziewczynkę to jak ją nazwiemy? – pytam.
– Koparka! Albo… Siusiak!
– Chcę coś pooglądać…
– Okej, to może jakąś krótką bajkę?
– No nie, rodzice… nie mogę Was tak narażać.
W niedzielę rano:
– Mamusiu, wstajesz w końcu?
– Taaak… Zaraz wstaaaję…
– Aha, to miło z twojej strony.
Odpowiedź bez cienia ironii 😉
Robimy naleśniki. R miesza mąkę z przyprawami i bawi się w koparkę:
– Zobaczcie jaki wulkan zbudowałem. Największy na świecie. Nazywa się WIEDŹMA.
Relacja Syna z przedszkola:
– Jadłem w przedszkolu takie jomantyczne kanapki.
– Romantyczne? A jakie to są?
– Takie, któje je się szczypcami.
Wszystko jasne? 🙂
R wbił się na gapę na zajęcia taneczne w przedszkolu. Jak na wścibską matkę przystało po powrocie rozpoczynam przesłuchanie 😉
– Słyszałam, że bardzo podobały Ci się dziś zajęcia z tańca. A co tam robiliście?
– Takie jóżne FIRUETY i tym podobne.
Tata woła Synka do kuchni, a on na to:
– Tata, przecież ja tu rozmawiam z mamusią, ty Człowieku Pająku!
No zero szacunku, mówię Wam 😉
R pomaga przynieść do domu zakupy, po czym sapie:
– Uff… ledwo dyszę!
Blogosfera na dobre wkroczyła pod naszą strzechę…
Synek bawi się autkami:
– Bloger pędzi za blogerem!
I jeszcze jedno:
Trochę się wstydzę (#matkapruderyjna), ale napiszę Wam o tym…
Leżę padnięta na kanapie, a Mąż i Syn gawędzą o moim ciężarnym cielsku:
– Zobacz jaki mama ma wielki brzuch! – mówi mąż.
– Nooo! – potwierdza Syn. – A zobacz jakie ma ogromne tuti (tak mówimy na piersi). Jak jakieś torty! Albo tym bardziej wulkany!
Jak pisałam jakiś czas temu na fanpage’u bloga, w przedszkolu R nie ma podziału wiekowego (najstarsze dzieci idą za rok do szkoły), więc Potomek uczy się od nich mnóstwo rzeczy… dobrych i złych.
Pewne słowa, zwroty i zachowania musi na nas przetestować. Na szczęście nie weszły na stałe do użytku, więc póki co zachowujemy stoicki spokój… a przynajmniej się staramy 😉
Pewnego dnia R tak oto bawi się autkami:
– Zabiję cię na kotlet! Zabiję cię młotkiem, zastrzelę z pistoletu, a potem przejadę kołem…
Tata na to:
– Romku, no coś ty. To smutne, kiedy tak mówisz.
Na co Syn odpowiada, okraszając to słodkim uśmiechem:
– Tata, nie przesaaadzaj… przecież nie mówię do ciebie 🙂
Nieśmieszne, ale za to słitaśne 🙂 Zasypiamy w łóżeczku Potomka, a on wtula się i szepcze:
– Lubię ten Twój zapach, wies? ♥
I na koniec wczorajszy tekst z fanpage’a – koronny dowód na to, że nasz Syn ogląda za dużo telewizji, a konkretnie bajki „Tomek i przyjaciele” 🙂
8 komentarz
Renia, Parowozie, czy jesteś chociaż UZYTECZNA? (Mam wrażenie, że to najczęściej przewijające sie w tej bajce słowo)
Hehe, racja, też zwróciłam na to uwagę. A w obecnym stanie jestem raczej z tych kompletnie bezużytecznych 😉
Genialne! Uwielbiam teksty maluchów. Mam spisane syna, ale córek gdzieś mi już pouciekało. Szkoda, bo to co mam na papierze zawsze bawi mnie do łez. Na szczęście mam w domu jeszcze 4-latkę sypiącą z rękawa tekstami, które potrafią rozjaśnić każdy deszczowy dzień 🙂
Ja staram się zapisywać regularnie, ale też czasem coś mnie oderwie, a kolejnego dnia już nie potrafię tego odtworzyć – wiele prześmiesznych perełek odeszło w ten sposób w zapomnienie.
Jednak naprawdę warto robić to w miarę systematycznie. Rodzice prowadzili takie zapiski w cudnych albumach rodem z PRL-u dla mojego brata i dla mnie (roczniki 1982 i 1983) i po ponad 30 latach to rewelacyjna pamiątka :)))
Nawet mi nie mów! Taka pamiątka toż to skarb. Masz genialnych rodziców 🙂
Świetne! Spisuj, wydasz książkę z tekstami Potomka. 🙂 Niesamowite jest to, jak dzieciaki chłoną otaczający świat i trafnie potrafią rzucić jakąś ripostę.
Siusiak … To chyba co najwyżej na drugie 😉
Trochę się pośmiałam, trochę zamyśliłam, trochę wzruszyłam. Cudne i jak tu nie sądzić, że bycie rodzicem jest absolutnie najfajniejsza rzeczą w galaktyce ? 🙂