Jak przygotować dziecko, aby adaptacja w żłobku lub przedszkolu była łagodna i skuteczna? Jak epidemia wpłynęła na funkcjonowanie placówek i proces adaptacji? Jakie są fakty i mity na temat tego ważnego procesu?
Na blogu jest już jeden wpis na temat łagodnej i skutecznej adaptacji w duchu rodzicielstwa bliskości, jednak postanowiłam go zaktualizować, uwzględniając obecne epidemiczne warunki.
Jeśli stresujecie się adaptacją i martwicie się tym, jak Wasze dziecko odnajdzie się w żłobku lub przedszkolu, to doskonale Was rozumiem! Nasze dzieci poszły do żłobka w wieku 1,5 roku i pamiętam, że ten pierwszy okres miałam totalnie wycięty z życia.
Zawsze kładłam nacisk na to, aby adaptacja w żłobku i przedszkolu naszych dzieci oraz wszystkie pożegnania przebiegały łagodnie, bez wyrywania płaczącego dziecka z rąk rodzica. Gromadziłam wiedzę – teoretyczną i praktyczną – i przeszłam przez to wszystko cztery razy (dwoje dzieci najpierw w żłobku, a potem w przedszkolu). Dzięki temu wiem, że odpowiednia komunikacja z kadrą, spokojne podejście oraz znajomość swoich praw są tu kluczowe. W tym artykule podpowiem Wam jak to zrobić.
ADAPTACJA W ŻŁOBKU I PRZEDSZKOLU
W CZASIE EPIDEMII
Jak epidemia wpłynęła na adaptację w żłobkach i przedszkolach?
Czy w obecnej sytuacji łagodna adaptacja (taka w duchu rodzicielstwa bliskości) w ogóle jest możliwa?
Jak to przebiegało w zeszłym roku, a jak jest teraz?
Nasza ostatnia adaptacja w przedszkolu skończyła się tuż przed epidemią. Dlatego wśród znajomych rodziców, a także w kilku rodzicielskich grupach na Facebooku (w tym w grupie bloga Matki Dzikich Dzieci, do której serdecznie Was zapraszam) popytałam jak obecnie wygląda adaptacja. Zebrałam ponad sto odpowiedzi, z których wynika, że… nie ma reguły!
Są żłobki i przedszkola (zarówno prywatne, jak i państwowe), w których nawet w trakcie szczytu zachorowań adaptacja była możliwa, np. tydzień adaptacji z rodzicem z możliwością przedłużenia nawet do miesiąca, jeśli dziecko tego potrzebowało.
Są też placówki (w tym prywatne, montessori i inne), w których w ogóle nie ma adaptacji, a kadra uzasadnia to obostrzeniami związanymi z epidemią. W szatni „ciocia” odbiera dziecko z rąk rodzica, a „przywilejem” jest, że rodzic w ogóle może wejść do szatni!
W niektórych placówkach adaptacja jest mocno ograniczona, a rodzice martwią się czy dla dziecka będą wystarczające te ustalone z góry dwa dni po parę godzin, a następnie stopniowo wydłużany czas bez rodzica. Są też przedszkola organizujące tzw. dni otwarte: dwa dni w czerwcu i dwa dni na koniec sierpnia, tłum dzieci i rodziców, a od września dzieci wchodzą już same. Według rodziców taki system nie spełnia swojej roli (zwłaszcza w przypadku dzieci, które nie chodziły wcześniej do żłobka).
Piszecie też, że wiele zależy od opiekunów/ek i nauczycieli/ek: w niektórych placówkach nie było adaptacji z rodzicem, dziecko od razu zostawało samo na godzinę lub dwie – i choć początkowo brzmiało to przerażająco, to nauczycielki poświęcały dzieciom dużo uwagi, przytulały, nosiły, angażowały w różne zabawy i dziecko dość szybko się przyzwyczaiło. To pocieszające, ale pamiętajmy, że nie sprawdzi się we wszystkich przypadkach: niektóre dzieci potrzebują więcej czasu, wsparcia i obecności rodzica.
Wnioski?
Po pierwsze, proces adaptacji w żłobkach i przedszkolach zależy przede wszystkim od dobrej woli i zaangażowania dyrekcji oraz kadry placówki. Chcieć to móc – ta zasada sprawdza się również w czasie epidemii. Nie ma reguły czy to placówka państwowa czy prywatna. Nie ma przeszkód prawnych, żeby zrobić adaptację z rodzicem (w maseczce), przede wszystkim żłobki i przedszkola muszą tego chcieć!
Po drugie, warto szukać do skutku, jeśli mieszkacie w miejscu, gdzie macie do wyboru kilka placówek. Zwłaszcza, gdy dziecko nie chodziło do tej pory np. do żłobka lub klubiku, nie zostawało pod opieką innych osób (dziadków, wujostwa, opiekunki), jest dzieckiem nieśmiałym, wrażliwym, wymagającym i macie uzasadnione obawy, że kompletny brak adaptacji nie sprawdzi się w Waszym wypadku.
Po trzecie, warto znać swoje prawa i rozmawiać. Nie namawiam Was, aby być awanturującym się i roszczeniowym rodzicem, który oczekuje, że cała placówka dostosuje się do jego absurdalnych oczekiwań. Natomiast gorąco namawiam Was, abyście znali swoje prawa i nie występowali z pozycji petenta.
Przedszkole i żłobek to usługa, z której możecie, lecz nie musicie skorzystać, jeśli jego oferta nie odpowiada Wam w pełni. Z tego samego względu możecie negocjować, rozmawiać i szukać rozwiązania, które będzie okej zarówno dla Was, jak i dla placówki – to uczciwe podejście i warto na to patrzeć w ten sposób.
NIE MOŻNA ZREZYGNOWAĆ Z ADAPTACJI
Adaptacja w żłobku i przedszkolu to proces, podczas którego dziecko buduje poczucie bezpieczeństwa w nowym miejscu – tego nie da się „odwołać”, ani zrezygnować z tego etapu. To mit, że dziecko musi się przyzwyczaić do żłobka lub przedszkola. Przede wszystkim dziecko powinno się tam poczuć bezpiecznie – a w tym celu powinno przede wszystkim nawiązać relację z nauczycielkami. Kontakty z dziećmi to sprawa drugorzędna, nie wszystkie dzieci od razu rzucają się w wir zabawy i to jest okej. W adaptacji nie chodzi o to, żeby dziecko zrozumiało, że „nie ma wyjścia” i musi tam przebywać.
Nasza córka adaptację ma już dawno za sobą, ale jak widać wczuła się w rolę 😉
Nawet jeśli placówka nie zgadza się na adaptację w obecności rodzica i nie możemy wejść do żłobka lub przedszkola, to nadal wiele jest w naszych rękach:
<3 Tak naprawdę od urodzenia przygotowujemy dziecko do adaptacji – do nowych sytuacji, adaptacji w nowych warunkach i budowania relacji z dziećmi i dorosłymi. Wykonaliście już kawał dobrej roboty! <3 Uwierzcie w to, a dzięki temu…
<3 …zyskacie więcej spokoju i zaufania – w procesie adaptacji ważne, aby nie przekazywać dziecku swojej niepewności, strachu, paniki przed rozstaniem.
<3 Warto ograniczyć inne zmiany w życiu dziecka – to mit, że dziecko, które idzie do placówki powinno być odpieluchowane, odstawione od piersi i spać samodzielnie. Zarówno wspólne spanie, jak i karmienie piersią często wręcz POMAGA dziecku odreagować stres związany z adaptacją, więc jeśli do tej pory nie planowaliście zmieniać tych zwyczajów z innych powodów, nie ma sensu robić tego tuż przed adaptacją.
Nasze dzieci poszły po tym jak poszły do żłobka w wieku 1,5 roku, do 2 r.ż. spały z nami i korzystały z pieluch, a do 2,5 roku karmiłam każde z nich piersią.
Mamy wysoko wrażliwe dzieci, które zawsze źle reagują na zbyt wiele zmian i bodźców na raz. Odstawienie kp, rezygnacja z drzemki, odpieluchowanie, zmiana nocnika na sedes, dużo imprez urodzinowych, upały, jasne noce, wyjazdy na wakacje – wszystkie te zmiany są dla nich potencjalnym stresorem, a stresory kumulują się i dziecko może być przebodźcowane. Więcej na ten temat dowiecie się w artykule o samoregulacji (self-reg).
<3 Samodzielność – w moim wywiadzie z Pawłem Zawitkowskim możecie przeczytać, że priorytetem w rozwoju niemowlęcia nie jest ruch. Analogicznie w żłobku czy przedszkolu priorytetem nie jest samodzielność – rozwój dziecka to nie tylko samodzielne jedzenie, ubieranie, korzystanie z nocnika, zabawa z dziećmi czy inne umiejętności. To istotne osiągnięcia, ale dziecko i tak opanuje je prędzej czy później. O wiele ważniejszy jest zdrowy rozwój emocjonalny, który o wiele trudniej „nadrobić”. Opiera się on na zdrowej więzi z rodzicami i stopniowym poznawaniu, rozumieniu i regulacji własnych emocji.
<3 Bez tłumienia emocji i presji na sukces – Nie płakałeś? Byłaś dziś dzielna? Podobało ci się? – unikajmy takiej presji! Akceptujmy wszystkie emocje oraz tempo adaptacji „szyte na miarę” danego dziecka. Presja i oczekiwanie, że od początku będzie super, przyspieszanie adaptacji, wypychanie dziecka do przodu może doprowadzić do odwrotnego skutku.
To samo dotyczy straszenia dziecka słowami: Nie płacz, bo mama po Ciebie nie przyjdzie albo warunek Mama przyjdzie tylko wtedy, gdy przestaniesz płakać – nauczycielki w placówkach chcą czasem pomóc w ten sposób, ale przecież nie o to nam chodzi.
<3 Rytuały ułatwiające rozstanie – żłobek lub przedszkole to przede wszystkim rozstanie i radzenie sobie w rozmaitych sytuacjach społecznych bez obecności rodziców. Na przebieg adaptacji sumują się wszystkie poprzednie rozstania, więc kilka miesięcy przed adaptację warto jak najczęściej zostawiać malucha z tatą, dziadkami, opiekunką, ciocią, wujkiem, przyjaciółką itd. – to prawda, że „potrzeba całej wioski”, aby wychować dziecko i ta zasada sprawdza się również w przypadku adaptacji.
Nasze dzieci gorzej znosiły rozstanie ze mną niż z tatą, więc u nas to tata je odprowadza, a odbieramy na zmianę. Nie ukrywam, że dla mnie to też wygoda: prowadzę jednoosobową działalność gospodarczą, mam biuro w domu, więc rano (jeszcze w piżamie) szykuję dzieci do wyjścia i przekazuję mężowi, a potem mogę zająć się swoimi sprawami 🙂
<3 Rozmowy, książeczki, spacer do przedszkola oraz wyprawka – rozmawiajmy dziecku o tym, czym jest przedszkole i co się tam robi. Warto też pokazać berbeciowi placówkę – nawet, jeśli nie mamy możliwości adaptacji razem z rodzicem, to przynajmniej pokażmy budynek i ogród z zewnątrz albo na zdjęciach w internecie lub folderze. Przedszkole naszych dzieci daje każdemu rodzicowi specjalny poradnik na temat adaptacji, w którym obok wskazówek jest mnóstwo zdjęć wszystkich przedszkolnych pomieszczeń i ogrodów (w podziale na grupy). Można przeczytać o obejrzeć wszystko razem z dzieckiem, a poza tym czytać książeczki na ten temat – polecam zwłaszcza:
- „Tosia i Julek idą do przedszkola” Magdalena Boćko-Mysiorska
- „Ignacy idzie do przedszkola” Ada Olbrycht
Odpowiednio przygotowana i podpisana wyprawka do żłobka i przedszkola to „jeden problem mniej”, samodzielność i poczucie bezpieczeństwa – zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica.
U nas najlepiej sprawdzają się zestawy STIKETS – to naklejki, naprasowanki, pieczątki, opaski i zawieszki, które pomogą Wam podpisać dosłownie wszystko.
Marka Stikets jest partnerem tego wpisu, więc udało mi się załatwić dla Was zniżkę:
RABAT 10%
który daje 10% zniżki na wszystko w sklepie Stikets.pl
Rabat działa do 15 września 2021 r.
Co istotne wszystkie te elementy można samemu zaprojektować i personalizować (tło, kolory, czcionka, podobizna dziecka i inne obrazki). Najfajniej, jeśli dziecko bierze udział w projektowaniu – dzięki temu budujemy pozytywne skojarzenia z przedszkolem.
Nasza Irenka wybrała tęczowy zestaw ze swoją podobizną 😀
(na zdjęciach zamalowałam nasze numery telefonów)
Starszy syn, który idzie już do III klasy (!) zaprojektował zawieszki w swoim ulubionym kolorze i z rowerem – to jego największa pasja! 🙂 W szkole podstawowej jest prawie 10 klas w każdym roczniku (razy osiem), dodajcie do tego pełnego energii i dość roztrzepanego siedmiolatka i okazuje się, że wszystkie ubrania i przybory giną jeszcze częściej niż w żłobku i przedszkolu 😉
Nasze dzieci mają ZESTAW PODSTAWOWY STIKETS, który zawiera:
- 48 naprasowanek imiennych – czasem używamy skrótu myślowego „naklejki na ubrania”, a tak naprawdę na tekstylia są naprasowanki, a naklejki są na różne przedmioty dziecka do żłobka, przedszkola i szkoły
- 24 naklejki – etykiety na przybory szkolne
- 36 naklejek mini
- 20 naklejek medium
- 8 naklejek do butów w kształcie stóp
- 2 naklejki – duże kwadratowe etykiety
- 2 naklejki – średnie okrągłe etykiety
- 2 breloczki do kluczy, plecaka itp.
Te naprasowanki są nie do zdarcia! 🙂 Trzeba tylko dobrze je zaprasować, aż będzie widać strukturę materiału (z tyłu pakietu jest instrukcja). Poza tym bardzo podoba mi się, jak jest zapakowany cały zestaw – bardzo porządnie i wygodnie. Trzymam te koperty w szufladach z ubraniami dzieci i w ciągu roku, gdy pojawiają się nowe ubrania, stopniowo wszystko oznaczam i podpisuję.
Jeśli macie więcej dzieci, to każdy kolejny zestaw jest tańszy o 33 zł. Standardowo zestawy są przewidziane dla jednego dziecka, ale można też zamówić zestaw z samym nazwiskiem + nr telefonu rodzica i podzielić zestaw między dwoje dzieci – tych naklejek i naprasowanek jest naprawdę mnóstwo!
Dodatkowo zamówiłam opaski na rękę (można je dodać do zestawu i wtedy jest 30% taniej).
Poza tym dla Romka i Irenki zamówiłam:
- Pudełko śniadaniowe Monbento Kosmos
- Pudełko śniadaniowe Lässig Tipi – sklep Stikets sprzedaje nie tylko własne produkty, ale również plecaki, lunchboxy i akcesoria innych świetnych marek w korzystnych cenach: Lässig, Monbento i innych. Co istotne, wszystkie te produkty też można spersonalizować!
- Mały plecak Lässig z liskiem dla Irenki – też z personalizacją:
- Naklejki i drewniane dekoracje do pokoju dziecięcego – dla Romka i Irenki zamówiłam bardzo ładne drewniane ramki, wycinane na zamówienie, z pierwszym i drugim imieniem naszych dzieci (historię ich imion opowiedziałam tutaj) oraz zimowe naklejki na szybę – lubimy sobie zimą dekorować w ten sposób okna 🙂
20 FAKTÓW I MITÓW
NA TEMAT ADAPTACJI
- MIT: Dziecko chodzi do żłobka lub przedszkola dlatego, że musi
- MIT: Dziecko, które idzie do żłobka lub przedszkola nie powinno być karmione piersią, spać z rodzicami, ani nosić pieluchy
- MIT: Dziecko potrzebuje podobnych warunków jak w domu
- MIT: Nie przedłużaj pożegnań i czułości. Nie odbieraj dziecka wcześniej
- MIT: Dziecko „cofa się w rozwoju” lub „manipuluje, terroryzuje i rządzi otoczeniem”
- MIT: Każde dziecko się przyzwyczai
- MIT: Po okresie adaptacji nie ma już problemów
- FAKT: Dziecko, które źle znosi rozstania, gorzej zniesie adaptację
- FAKT: Presja na sukces utrudnia adaptację
- FAKT: Dziecko, które wcześniej chodziło do żłobka lub przedszkola (i ma pozytywne doświadczenia związane z rozstaniami), łatwiej zniesie adaptację w kolejnej placówce
- FAKT: Warto zaplanować urlop na czas adaptacji
- FAKT: Rutyna pomaga w adaptacji
- FAKT: Nie wychodź bez pożegnania
- FAKT: „Mama zawsze wraca” – to pomaga!
- FAKT: Wrażliwe dziecko = trudniejsza adaptacja
- FAKT: Smoczek, ulubiona przytulanka lub kocyk pomagają w adaptacji
- FAKT: Warto słuchać doświadczonych nauczycielek, ale to Ty wiesz najlepiej jak pomóc dziecku
- FAKT: Emocje rodzica są równie ważne jak emocje dziecka
- MIT lub FAKT: Zajęcia adaptacyjne pomagają w adaptacji
- MIT lub FAKT: W żłobku lub przedszkolu dziecko rozwija się lepiej niż w domu
Dokładne wyjaśnienie tych faktów i mitów znajdziecie w moim poprzednim artykule o adaptacji:
Przeczytajcie koniecznie, bo to bardzo ważne uzupełnienie tego wpisu!
Oczywiście może się okazać, że niepotrzebnie „przygotowaliście się na najgorsze”, ale warto być świadomym, że problemy, o których mowa w pkt 6, 7, 8, 9, 15 i 18 są całkowicie normalne i nie należy ich interpretować jako porażki. Warto pamiętać, że wszystkie te trudności są przejściowe i miną szybciej, jeśli adaptacja będzie przebiegała łagodnie i zgodnie z tempem dziecka. adaptacja w żłobku
JAK BYŁO U NAS?
Starszy syn był otwarty, przebojowy i jego adaptacje minęła bezboleśnie, za to ja miałam wyrzuty sumienia, że nie potrafię połączyć pracy zawodowej z opieką nad nim. Wcześniej przez rok pracowałam na cały etat – zdalnie, z malutkim dzieckiem na kolanie (co tak naprawdę sprowadzało się do zarywania nocy i weekendów). Przypłaciłam to zdrowiem i stwierdziłam, że dłużej nie dam rady, muszę coś zmienić… ale wyrzuty sumienia miałam i tak! 😉 Dziś wiem, że totalnie niesłusznie!
W przypadku młodszej córki już nie miałam takich wyrzutów sumienia, ale ona z kolei od urodzenia była książkowym przypadkiem high need baby, dla którego liczy się tylko mama, a potem długo, długo nikt. Do dziś tak jest, a córka ma już ponad 5 lat! 😀
Dlatego miałam uzasadnione obawy o to, jak pójdzie nam to „odcięcie pępowiny”. To był państwowy żłobek, ale dzięki cudownej kadrze adaptację przeprowadziłyśmy w żółwim tempie, bardzo łagodnie, zgodnie ze wszystkimi założeniami rodzicielstwa bliskości. Po miesiącu odetchnęłam z ulgą… A po dwóch latach w nowym przedszkolu czekała nas powtórka z rozrywki! 😀
Wkrótce znów nas to czeka, bo właśnie podjęliśmy decyzję o emigracji – nie dość, że będzie to adaptacja w nowych placówkach, to jeszcze w nowym kraju, bez znajomości języka. Nie mam pojęcia jak to wyjdzie, ale mam duże zaufanie do dzieci, ich umiejętności adaptacyjnych oraz naszego bliskościowego podejścia. Trzymajcie kciuki! <3 adaptacja w żłobku
DLACZEGO MATKA MA WYRZUTY SUMIENIA?
To bardzo niesprawiedliwe, że w naszym społeczeństwie matki są obwiniane za to, że „oddają dziecko do placówki” i zajmują się zarabianiem na życie i aktywnością zawodową. Myślicie, że tatusiowie mają jakiekolwiek poczucie winy z tego powodu?! Pokażcie mi ojca, który ma wyrzuty sumienia, że nie opiekuje się osobiście własnym dzieckiem dopóki ono nie skończy minimum 3 lat. Dla nich to oczywiste, że za coś trzeba żyć (a przy okazji się rozwijać). Kobieta też powinna mieć wybór i nie być oceniana, niezależnie od tego czy zostaje w domu, czy wraca do pracy – każdy wybór jest okej! W krajach skandynawskich właśnie po to wprowadzono ogólnodostępne przedszkola o 1 roku życia, aby wyrównać te szanse.
Kiedy mnie dopadały wyrzuty sumienia, powtarzałam sobie, że żłobek i przedszkole są dla dziecka o wiele lepsze, niż niedostępna, wiecznie przemęczona i zestresowana matka, która jest przyklejona do komputera i próbuje łączyć zbyt wiele ról i obowiązków.
Dlaczego nie zostałam w domu z dziećmi do minimum 3 roku życia? W ogóle nie braliśmy pod uwagę takiego rozwiązania, ze względów finansowych nie mogliśmy sobie na to pozwolić. I nie był to wybór „być czy mieć?”, po prostu jedna pensja nie starczała nam nawet na stałe opłaty (nie wspominając o jedzeniu i całej reszcie wydatków). Mąż nigdy mnie nie utrzymywał – z jednej strony nie miałam tego komfortu, a z drugiej strony cieszę się, że zawsze byłam niezależna finansowo.
Dlatego w ogóle nie miałam dylematów: wracać na etat czy zostać w domu? Wiedziałam, że musi być dobrze, bo nie mam innego wyjścia. Wróciłam do pracy na cały etat, gdy syn miał 7 miesięcy (w 2012 roku macierzyński trwał tylko pół roku + wykorzystałam zaległy urlop). Pracowałam zdalnie tak długo jak się dało, a w wieku 1,5 roku syn poszedł do żłobka.
Kiedy urodziła się córka, tak naprawdę nigdy nie przestałam pracować, bo od 2015 r. rozwijałam bloga, a potem w czasie urlopu macierzyńskiego i wychowawczego małymi kroczkami tworzyłam swoją firmę.
WSZYSTKO CO CZUJECIE JEST OKEJ!
Niezależnie od tego, czy stresujecie się na maksa, czy skaczecie z radości, bo w końcu (w końcu!) ktoś inny zajmie się Waszym „bombelkiem”, a Wy możecie wrócić do pracy albo po prostu wypić w spokoju kawę 😉 Serio, wszystko co czujecie – jest okej! Nie ma „lepszych” i „gorszych” reakcji na adaptację dziecka w żłobku lub przedszkolu.
Oczywiście spokój i pozytywne nastawienie rodzica do tego nowego etapu w życiu rodziny bardzo pomaga w spokojnej adaptacji dziecka w placówce, ale jeśli tego nie czujecie – nie dajcie sobie wmówić, że to Wasza wina i nieodcięta pępowina. Po prostu ktoś z Was jeszcze nie jest gotowy, albo dziecko albo rodzic 🙂 I obwinianie nic tu nie pomoże, tylko troska, łagodność, przepracowanie tematu i stopniowe budowanie zaufania – dotyczy to również rodziców <3 Jesteście wystarczające!
Trzymam mocno kciuki, aby Wasza adaptacja była łagodna, skuteczna i bez większych ofiar 😉 Trzymajcie się ciepło!
adaptacja w żłobku
Miłego dnia!
adaptacja w żłobku
Polub go lub udostępnij:
.
Napisz komentarz poniżej ↓
Dziękuję!
adaptacja w żłobku
Wpis we współpracy z marką Stikets.pl.
Partner nie miał wpływu na wyrażane przez nas opinie.
adaptacja w żłobku
ZOBACZ TEŻ:
adaptacja w żłobku
adaptacja w żłobku
6 komentarz
Moja pociecha niedługo wybiera się do przedszkola, więc ten wpis jest dla mnie niezwykle cenny! 🙂
Bardzo dobry wpis i prawdziwy plasterek 🙂 córka już po adaptacji w żłobku rok temu , przydał mi się wcześniejszy wpis 🙂 ale zaraz myślimy o przedszkolu i będzie powtórka z rozrywki
U nas adaptacja była ciężka ale dalismy sobie dużo czasu i trwało to z 1,5msc. Zawsze kp przed i po żłobku, wspolspanie myśle ze jej to bardzo właśnie pomogło- ta stała bliskość w domu 🙂 jedynie czego szkoda, ze właśnie ze względu na pandemie nie mogłam być w środku
No i wyrzuty sumienia były i nadal są jak mam luźniejszy czas 😅
Ps cZy ten ptaszek z tatuażu to podróżniczek ?:)
Oj szkoda, że nie mogłam przeczytać tego artykułu wcześniej, zanim Helenka poszła do przedszkola. Adaptacja przebiegła u nas naprawdę ciężko. Po przeczytaniu artykułu widzę kilka błędów, które popełniliśmy wspólnie z mężem. Zapisuję link, na przyszłość 😉 Pozdrawiam!
Pamiętam, jak kupowałam zestaw wyprawkowy dla noworodka, a już niedługo moje dziecko będzie chodzić do przedszkola… Czas niesamowicie szybko leci! A to z pewnością będzie ciężkie zarówno dla mnie, jako rodzica, jak i dla samego dziecka.
„kilka miesięcy przed adaptację warto jak najczęściej zostawiać malucha z tatą, dziadkami, opiekunką, ciocią, wujkiem, przyjaciółką itd.”
W jaki sposób ma pomóc zostawianie dziecka z tatą?
Serio zadajesz to pytanie? 😉
Niestety zdecydowana większość maluchów nadal spędza 80-90% czasu z jednym rodzicem (mamą), co skutkuje potem ogromnymi problemami przy pożegnaniu w żłobku/przedszkolu, bo dziecko po prostu nie jest przyzwyczajone spędzać czas z innymi osobami niż mama.
Chyba, że związek jest prawdziwie partnerski i rodzice w równym stopniu opiekują się dzieckiem – w takim razie gratulacje, ten punkt Was nie dotyczy 🙂